Mendel Gdański

Mendel Gdański to stary Żyd, od urodzenia mieszkający w Gdańsku, zrośnięty
z miastem, jego dziejami i mieszkańcami. Od 27 lat mieszkał na tej samej
ulicy, w tej samej izbie, gdzie prowadził niewielki zakład introligatorski.
Lubili go i szanowali sąsiedzi, a i on przywiązał się do nich i pomagał w 
razie potrzeby. Wychowywał dziesięcioletniego wnuka, Jakuba. Od pewnego czasu
stary Mendel coraz częściej słyszał słyszał słowa, które napawały go lękiem 
i których nie mógł zrozumieć - "Żydów mają bić! Jakich Żydów?" - pytał. 
Jeżeli złodziei krzywdzących ludzi, on sam jest gotów wymierzać im karę. 
Rozmowa z zegarmistrzem potwierdziła pogłoski, a przyczyny narastającej 
atmosfery antyżydowskiej ograniczały się właściwie do stwierdzenia - 
"Żyd zawsze Żydem, a Żyd to element obcy".
Stary Mendel nie mógł tego pojąć. Następnego dnia banda pijanych i
rozwrzeszczanych niedorostków zaatakowała mieszkania, warsztaty i sklepy
żydowskie. Sąsiadka Mendla próbowała go ratować stawiając w oknie
krucyfiks, ale on się na to nie zgodził. Stanął wraz z wnukiem w oknie
mając nadzieję, że dotrze do ludzkich uczuć zbliżającego się tłumu. Kamień
rzucony z ulicy trafił w głowę małego Jakuba. Sytuację uratował pewien
student, który własnym ciałem zasłonił okno. Chłopcu nic poważnego się nie
stało, ale stary Mendel Gdański nigdy już nie będzie taki jak dotąd.
Umarło w nim to, co pozwalało mu żyć i czuć się w pełni człowiekiem. Tak 
o tym sam powiedział: "u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja
sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie
umarło serce do tego miasta!...".