MENU
 

 

Creatures 2: Torture Trouble
S O L U C J E
T H A L A M U S

     Tym razem musimy pomóc Clyde'owi rozwiązać wiele skomplikowanych zagadek na drodze do sukcesu, czyli wyrwania przyjaciół z rąk okrutnych demonów. Jeżeli masz odrobinę ambicji to spróbuj grę przejść samemu, lecz gdybyś był leniwy, lub przypadkiem miał jakieś problemy... ;)

* * *

.

     Na początku trafiłem do dziwnej krainy, w której znajdowała się ogromna prasa hydrauliczna. Pod nią przejeżdżał taśmociąg, na którego drugim końcu ujrzałem pierwszego ze swoich ziomków. Nie chciałem nawet myśleć o tym co się z nim stanie, więc natychmiast rzuciłem się na ratunek. Wskoczyłem na górę i przeskakując po deskach przeskoczyłem na drugą stronę jeziorka, zabijając w międzyczasie jednego z obrzydliwych demonów. Okazało się że za nim stał jeden z magicznych eliksirów. Wypiłem go więc, co dodało mi trochę mocy i podniosło możliwości strzeleckie. Następnie zepchnąłem bombę i wróciłem w miejsce z którego zaczynałem. Zeskoczyłem na dół i po chwili strzelania zabiłem obrzydliwe monstrum stojące na mojej drodze. Podbiegłem do bomby, która wybuchła po zapaleniu lontu, czyniąc w gruncie mały wyłom, pozwalający mi na zeskoczenie na dół. Strzelając w przełącznik udało mi się spowodować, że rower, którego dynamo napędzało taśmociąg, odjechał. Tylko zwinny skok dzielił mnie teraz od uwolnienia pierwszego z przyjaciół.


.

     Podążając dalej śladami okrutnych porywaczy trafiłem do zabawnego lasu, który wbrew pozorom wcale nie był taki zabawny. Problem polegał na tym że jeden z okrutnych stworów, wyrzucał mych nieszczęsnych współplemieńców z wysokiego drzewa. Chcąc uchronić ich przed skądinąd niemiłym zetknięciem z glebą razem z uwolnionym przed chwilą przyjacielem chwyciliśmy za przenośną trampolinę i odbijając spadających, przerzucaliśmy ich na drugie drzewo, gdzie byli już bezpieczni. Uwierzcie mi, że musieliśmy się przy tym zdrowo nabiegać. Kiedy wszyscy obecni znaleźli się już w bezpiecznym miejscu pożegnałem się z nimi i ruszyłem w dalszą drogę.


.

     Następny był śnieżny problem. Z początku nie wiedziałem co robić, lecz na szczęście szybko zorientowałem się w sytuacji. Przesunąłem kamień na brzeg rozpadliny. Zeskoczyłem po prawej stronie, oczywiście odpowiednio wymierzając i znalazłem się na grzbiecie ptaszka. Odpowiednia porcja kuksańców (joystick prawo - lewo jak w grze Decathlon) zmusiła go do wzbicia się do góry. To pozwoliło mi przepchnąć kamień dalej przez rozpadlinę aż do maszyny, do produkcji śniegu. Kamień przeleciał przez nią i uderzył koszmarka w głowę. Kolejna postać była już wolna i mogła pomóc mi w ratowaniu naszych zrzucanych przyjaciół.


.

     Podążając dalej stoczyłem walkę z rodziną Blubber'ów, obrzydliwych latających stworów. I wierzcie mi , nie było to wcale łatwe ;)

 
.

     Kolejnym zadaniem było przeprowadzenie moich trzech przyjaciół z wyspy na stały ląd. Mimo iż wiele ohydnych ptaszysk oraz paskudnych zwierząt morskich, będących we współpracy z demonami, zrobiło wieleaby w tym przeszkodzić udało mi się dokonać tego trudnego zadania.


.

     Idąc dalej trafiłem do dziwnego miejsca, w którym odnalazłem kolejną grupę moich rodaków. Zagrażał im pewien głupi palant, spychający ich po kolei do zbiornika z kwasem. Od razu zauważyłem, że mojemu poruszaniu w prawo i w lewo towarzyszy ruch małej łódeczki, która może służyć do ratowania ziomków. Cały czas uważając aby nikt nie zatonął w kwasie, zrzuciłem do wody żabę. Potem zeskoczyłem na dół co spowodowało, że żaba popłynęła w dół i wzięła ogromny kamień na plecy. Następnie zabiłem obrzydliwca łażącego w prawo i lewo i wypiłem zawartość flakonu. Skacząc w górę i w dół spowodowałem że sufit zawalił się, a żabawyrzuciła kamień. Mogłem teraz spowodować bliskie spotkanie trzeciego stopnia głazu z głową demona. Efektu tego incydentu nie trudno się domyśleć, kolejna grupa puchatych stworzonek została uratowana i mogła mi pomóc w ratowaniu spadających znajomych.


.

     Kontynuując moją misję trafiłem do kolejnej lodowej krainy. Tutaj przeskoczyłem podziemna rzeczkę i nie dopuszczając potworka do armaty wskoczyłem na górę i zabiłem dwa bałwany. Najpierw zepchnąłem lewą kulę, a potem prawą co spowodowało wystrzelenie tej pierwszej. Kula upadająca zmniejszyła nieco objętość potworka, który usiłował dobrać się do armaty, co niewątpliwie wpłynęło na bezpieczeństwo kolejnej ofiaryporwania - był już wolny i tradycyjnie mógł pomóc mi w mej ciężkiej pracy.


.

     Następnie na swojej drodze spotkałem rodzinę Phoenix'ów. Okazała się ona jeszcze mniej przyjemna od tej wspomnianej wcześniej, ale kiedy się z nią rozprawiłem (dziś wszyscy z nich gryzą ziemie) mogłem udać się dalej by przenieść mych kolejnych przyjaciół z wyspy na stały ląd.


.

     W kolejnej krainie nie miałem wiele do roboty. Wystarczyło tylko uruchomić maszynę do balonów i przejść górą (używając do tego celu ptaszka). Strzelając do balonów powodowałem, że przsuwały się nad półką skalną i pękając napełniały ją wodą. Całą tą operację powtórzyłem jeszcze raz tak, aby mieć pewność że zbiornik jest pełny. Potem wgramoliłem się na górę i strzeliłem do ptaszka. Ten myśląc, że zrobił to stojący obok potworek zaczął go dziobać w głowę. Uciekając obrzydliwiec zostawił po sobie dynamit. O to mi właśnie chodzilo! Zapalony dynamit zrzuciłem do zbiornika. Eksplozja zniszczyła jego dno, a spływająca wodazgasiła ogień. W ten sposób moja ukochana była uwolniona. Wszyscy moi współplemieńcy byli już bezpieczni w domu. Mnie pozostało już tylko rozprawić się z najgorszymi demonami - z rodziną Heinous'ów. Nie było to proste, gdyż ci okrutnicy byli zaprawieni w boju i zalewali mnie gradem pocisków, jednak po długotrwałej i ciężkiej walce udało się ich pokonać. A wtedy...

^ NA GÓRĘ

 
 
Copyright © PAYA Computer Studio 1998-2001