A...B...C...

"A...B...C" to opowiadanie zaadresowane do inteligencji, zawierające
wyraźny nakaz "pracy u podstaw". Bohaterką jest młoda dziewczyna, Joanna
Lipska, córka nauczyciela, mieszkająca w "wielkim mieście wielkich
Niemiec". Ojciec, czego autorka wyraźnie powiedzieć nie mogła, brał być
może udział w powstaniu styczniowym. Sterany kłopotami życia umarł,
pozostawiając dzieci zdane na własne siły. Joanna mieszkała wraz z bratem,
skromnym urzędnikiem w starostwie, którego niewielka pensja starczyć
musiała na dwoje. Zajmowała się domem, lecz gnębiła ją uporczywa myśl, że
jest ciężarem dla brata. Z radością więc przyjęła propozycję kilku
robotniczych rodzin, by zajęła się ich dziećmi i nauczyła je pisać 
i czytać, wpoiła podstawy arytmetyki. Z zapałem podjęła pracę, choć zarobek
był niewielki, gdyż rodzice częściej niż pieniędzmi płacili jej pomocą 
w domu, czy po prostu ludzką życzliwością. Ku jej przerażeniu, pewnego dnia
dostała wezwanie do sądu jako winna utrzymywania szkoły bez zezwolenia
władz. Karą była grzywna lub pobyt w więzieniu. Jednak brat zapożyczył się
u lichwiarza i uratował honor siostry. Na tym, niestety, zakończyła się
kariera Joanny jako nauczycielki, choć została najmłodsza dziewczynka 
z jej uczniów, mała Mańka, która odejść nie chciała. I znowu co wieczór 
w małej izdebce Joanny słychać było głos dziecka, które szeptem prawie
czytało: A...b...c... .