Alkoholizm - STOP
Markiz
Witam wszystkich.
Po przeczytaniu od deski do deski (naprawdę) Waszego NN Nr 13 nasunęły mi się pewne wnioski. Otóż zostało tam poruszonych wiele spraw, które nurtują dziś młodych ludzi. I religia, i codzienny byt, i szukanie swojego miejsca w życiu, i stosunek do innych, i narkotyki, i przestępstwa i tak dalej i tak dalej. Ale nikt nie poruszył sprawy ALKOHOLIZMU! Czyżby ten problem nie istniał? Niestety istnieje i to w bardzo bolesnej dla społeczeństwa postaci. Chciałbym wypowiedzieć się na ten temat i to z kilku punktów widzenia.
Po pierwsze:
Czy ktoś z Was czytając codzienną prasę zastanawiał się kiedyś, że przyczyną 90 % morderstw, rabunków i innych pospolitych przestępstw jest właśnie nadużywanie alkoholu? Dlaczego prawie żadna "balanga" czy inna "impreza" nie może się obejść bez wódy? Dlaczego w Polsce wykształciła się swoista moda na obchodzenie wesel, chrzcin, pierwszej komunii za pomocą zalewania się gorzałą? Dlaczego my wszyscy nie umiemy się już bawić bez wina czy piwa? A jeżeli już - to dlaczego musimy zalewać się w "martwego byka"? Widzę na ulicach, w bramach domów młodych i starszych stojących od samego rana i czekających na okazję, żeby ktoś im się dorzucił do "flaszki" - czy tak musi być? Nie powiem, ja sam czasem lubię wypić jeden czy dwa kieliszki dobrej wódeczki czy też jedno piwko, ale na tym koniec. Czy zauważyliście osobników wybierających śmieci z pojemników aby zdobyć forsę na "kieliszek chleba"? Tak, na kieliszek, bo wolą wypić jednego "jabola" czy też - jak u nas mówią - "mózgojeba" niż kupić prawdziwy chleb. Czemu media tak ubolewają nad zagrożeniem ze strony narkomanii, a nie widzą, że większym zagrożeniem - zarówno dla młodszych jak i starszych - jest wszechobecny alkoholizm. Narkoman biorąc prochy czy inne świństwa robi krzywdę przede wszystkim sobie, a potem swoim bliskim. Natomiast osobnik nadużywający gorzały jest zagrożeniem dla całego społeczeństwa. Ale dlaczego ci ludzie są przez większość z nas traktowani z przymrużeniem oka, dlaczego się ich nie potępia, dlaczego wszyscy nie odwracają się od nich ze wstrętem? Może dlatego, że w gruncie rzeczy każdy z nas był kiedyś na bani. Ale jednocześnie jak się wydarzy jakaś tragedia - pijany dróżnik nie zamknie na czas szlabanu kolejowego i dojdzie do tragedii albo pijany kierowca zabije siebie i przy okazji innych niewinnych ludzi, to wtedy podnoszą się głosy oburzenia i potępienia dla tych ludzi. Ale wtedy jest już niestety za późno...
Następna sprawa:
Sejm uchwalił zaostrzone kary dla pijanych kierowców. Ale który Sąd je stosuje? Sędziowie też przymykają oko na pijanych kierowców wiozących śmierć w swoich maszynach naiwnie licząc, że nigdy ich nie spotkają na swojej drodze. A czy to tak trudno powstrzymać się od picia? Ja jeżdżę już samochodem równe dwadzieścia lat. Miałem wiele okazji, aby wsiąść do samochodu na bańce... i - tu przyznaję ze wstydem, że raz mi się to zdarzyło - Było to w dwa lata po zdobyciu prawa jazdy. Odstawiłem samochód do warsztatu na drobną naprawę silnika i miałem go odebrać za dwa dni. Niestety, właśnie drugiego dnia miałem imieniny i lekko przeholowałem z alkoholem. Podczas powrotu do domu przypomniałem sobie, że mam odebrać samochód z warsztatu. Ponieważ miałem "bardzo dobry" humor postanowiłem to zrobić tym bardziej, że do domu było raptem wszystkiego ze dwa kilometry. Mechanik samochód wydał (tak jak i dziś nic go nie obchodziło, a może faktycznie nic nie zauważył, bo się bardzo starałem). Wsiadłem więc, przekręciłem kluczyk i w drogę. Luuuuuudzieeeee, co to była za jazda - noga sama depnęła gaz do dechy i maluch pomknął co najmniej jak Ferrari Testarossa z Hołkiem za kierownicą. Cała ulica była moja... Upojenie szybkością, pokazywanie obraźliwych gestów innym kierowcom, no po prostu panisko... Cud, że było to późne popołudnie i ulica w miarę pusta. Jakoś dojechałem... Następnego dnia jak sobie przypomniałem szczegóły moich myśli i zachowania z poprzedniego dnia... zimny pot na pleckach... i wtedy właśnie przysiągłem sobie, że nigdy nie wsiądę do samochodu nawet po małej szklaneczce piwa, nie mówiąc już o innych, mocniejszych trunkach i muszę Wam powiedzieć, że trwam w tym postanowieniu do dziś... A więc można!
Reasumując, pijaków i alkoholików (oczywiście tych nie chcących się leczyć, bo zdaję sobie sprawę, że jest to ciężka choroba) uważam za śmieciów, durniów i skończonych frajerów. Powinno się ich wszystkich zamknąć w obozach pracy albo powystrzelać (chociaż tu może nieco przesadziłem, bo wtedy co najmniej połowa Polaków by zniknęła).
LUDZIE, OPAMIĘTAJCIE SIĘ! Nie chlajcie tak tego piwska i gorzały, bo skończycie marnie. Znam paru gości z mojego otoczenia, którzy w wieku lat 40 są wrakami - nery wysiadły, wątroba na szmelc i ogólnie ruina.
Zdaję sobie sprawę, że jest to temat - rzeka i omówienie całego problemu zajęło by duuuużo stron, więc proszę potraktować moje słowa jako wstęp do dyskusji.
Zapraszam do wypowiadania się na ten temat a może nawet jego rozwinięcia na łamach NoName-a, szczególnie ciekawiły by mnie wypowiedzi tych, dla których zalewanie się piwem stanowi swoistą modę i są za to podziwiani przez swoich rówieśników.
Pozdrawiam
Markiz
e-mail: markiz@terramail.pl
|