 |
T
H A L A M U S
|
 |
Tym razem musimy
pomóc Clyde'owi rozwiązać wiele skomplikowanych zagadek
na drodze do sukcesu, czyli wyrwania przyjaciół z rąk
okrutnych demonów. Jeżeli masz odrobinę ambicji to spróbuj
grę przejść samemu, lecz gdybyś był leniwy, lub przypadkiem
miał jakieś problemy... ;)
|
|
* * *
 |
.
|
 |
Na początku
trafiłem do dziwnej krainy, w której znajdowała się
ogromna prasa hydrauliczna. Pod nią przejeżdżał taśmociąg,
na którego drugim końcu ujrzałem pierwszego ze swoich
ziomków. Nie chciałem nawet myśleć o tym co się z nim
stanie, więc natychmiast rzuciłem się na ratunek. Wskoczyłem
na górę i przeskakując po deskach przeskoczyłem na drugą
stronę jeziorka, zabijając w międzyczasie jednego z
obrzydliwych demonów. Okazało się że za nim stał jeden
z magicznych eliksirów. Wypiłem go więc, co dodało mi
trochę mocy i podniosło możliwości strzeleckie. Następnie
zepchnąłem bombę i wróciłem w miejsce z którego zaczynałem.
Zeskoczyłem na dół i po chwili strzelania zabiłem obrzydliwe
monstrum stojące na mojej drodze. Podbiegłem do bomby,
która wybuchła po zapaleniu lontu, czyniąc w gruncie
mały wyłom, pozwalający mi na zeskoczenie na dół. Strzelając
w przełącznik udało mi się spowodować, że rower, którego
dynamo napędzało taśmociąg, odjechał. Tylko zwinny skok
dzielił mnie teraz od uwolnienia pierwszego z przyjaciół.

|
|
 |
.
|
 |
Podążając dalej
śladami okrutnych porywaczy trafiłem do zabawnego lasu,
który wbrew pozorom wcale nie był taki zabawny. Problem
polegał na tym że jeden z okrutnych stworów, wyrzucał
mych nieszczęsnych współplemieńców z wysokiego drzewa.
Chcąc uchronić ich przed skądinąd niemiłym zetknięciem
z glebą razem z uwolnionym przed chwilą przyjacielem
chwyciliśmy za przenośną trampolinę i odbijając spadających,
przerzucaliśmy ich na drugie drzewo, gdzie byli już
bezpieczni. Uwierzcie mi, że musieliśmy się przy tym
zdrowo nabiegać. Kiedy wszyscy obecni znaleźli się już
w bezpiecznym miejscu pożegnałem się z nimi i ruszyłem
w dalszą drogę.

|
|
 |
.
|
 |
Następny był
śnieżny problem. Z początku nie wiedziałem co robić,
lecz na szczęście szybko zorientowałem się w sytuacji.
Przesunąłem kamień na brzeg rozpadliny. Zeskoczyłem
po prawej stronie, oczywiście odpowiednio wymierzając
i znalazłem się na grzbiecie ptaszka. Odpowiednia porcja
kuksańców (joystick prawo - lewo jak w grze Decathlon)
zmusiła go do wzbicia się do góry. To pozwoliło mi przepchnąć
kamień dalej przez rozpadlinę aż do maszyny, do produkcji
śniegu. Kamień przeleciał przez nią i uderzył koszmarka
w głowę. Kolejna postać była już wolna i mogła pomóc
mi w ratowaniu naszych zrzucanych przyjaciół.

|
|
 |
.
|
 |
Podążając dalej
stoczyłem walkę z rodziną Blubber'ów, obrzydliwych latających
stworów. I wierzcie mi , nie było to wcale łatwe ;)

|
|
|
|
 |
.
|
 |
Kolejnym zadaniem
było przeprowadzenie moich trzech przyjaciół z wyspy
na stały ląd. Mimo iż wiele ohydnych ptaszysk oraz paskudnych
zwierząt morskich, będących we współpracy z demonami,
zrobiło wieleaby w tym przeszkodzić udało mi się dokonać
tego trudnego zadania.

|
|
 |
.
|
 |
Idąc dalej
trafiłem do dziwnego miejsca, w którym odnalazłem kolejną
grupę moich rodaków. Zagrażał im pewien głupi palant,
spychający ich po kolei do zbiornika z kwasem. Od razu
zauważyłem, że mojemu poruszaniu w prawo i w lewo towarzyszy
ruch małej łódeczki, która może służyć do ratowania
ziomków. Cały czas uważając aby nikt nie zatonął w kwasie,
zrzuciłem do wody żabę. Potem zeskoczyłem na dół co
spowodowało, że żaba popłynęła w dół i wzięła ogromny
kamień na plecy. Następnie zabiłem obrzydliwca łażącego
w prawo i lewo i wypiłem zawartość flakonu. Skacząc
w górę i w dół spowodowałem że sufit zawalił się, a
żabawyrzuciła kamień. Mogłem teraz spowodować bliskie
spotkanie trzeciego stopnia głazu z głową demona. Efektu
tego incydentu nie trudno się domyśleć, kolejna grupa
puchatych stworzonek została uratowana i mogła mi pomóc
w ratowaniu spadających znajomych.

|
|
 |
.
|
 |
Kontynuując
moją misję trafiłem do kolejnej lodowej krainy. Tutaj
przeskoczyłem podziemna rzeczkę i nie dopuszczając potworka
do armaty wskoczyłem na górę i zabiłem dwa bałwany.
Najpierw zepchnąłem lewą kulę, a potem prawą co spowodowało
wystrzelenie tej pierwszej. Kula upadająca zmniejszyła
nieco objętość potworka, który usiłował dobrać się do
armaty, co niewątpliwie wpłynęło na bezpieczeństwo kolejnej
ofiaryporwania - był już wolny i tradycyjnie mógł pomóc
mi w mej ciężkiej pracy.

|
|
 |
.
|
 |
Następnie na
swojej drodze spotkałem rodzinę Phoenix'ów. Okazała
się ona jeszcze mniej przyjemna od tej wspomnianej wcześniej,
ale kiedy się z nią rozprawiłem (dziś wszyscy z nich
gryzą ziemie) mogłem udać się dalej by przenieść mych
kolejnych przyjaciół z wyspy na stały ląd.

|
|
 |
.
|
 |
W kolejnej
krainie nie miałem wiele do roboty. Wystarczyło tylko
uruchomić maszynę do balonów i przejść górą (używając
do tego celu ptaszka). Strzelając do balonów powodowałem,
że przsuwały się nad półką skalną i pękając napełniały
ją wodą. Całą tą operację powtórzyłem jeszcze raz tak,
aby mieć pewność że zbiornik jest pełny. Potem wgramoliłem
się na górę i strzeliłem do ptaszka. Ten myśląc, że
zrobił to stojący obok potworek zaczął go dziobać w
głowę. Uciekając obrzydliwiec zostawił po sobie dynamit.
O to mi właśnie chodzilo! Zapalony dynamit zrzuciłem
do zbiornika. Eksplozja zniszczyła jego dno, a spływająca
wodazgasiła ogień. W ten sposób moja ukochana była uwolniona.
Wszyscy moi współplemieńcy byli już bezpieczni w domu.
Mnie pozostało już tylko rozprawić się z najgorszymi
demonami - z rodziną Heinous'ów. Nie było to proste,
gdyż ci okrutnicy byli zaprawieni w boju i zalewali
mnie gradem pocisków, jednak po długotrwałej i ciężkiej
walce udało się ich pokonać. A wtedy...

|
|
|