Wojsko - polemika
Skorek
Witam wszystkich NoName'owiczów.
Wiele razy już zbierałem się do napisania czegoś, ale tak jakoś nie wychodziło. No a teraz wreszcie nadarzyła się znakomita okazja - artykuł Jelcyna z NN 13 dotyczący wojska. Mam trochę odmienny "punkt widzenia", jako że do końca zeszłego roku byłem żołnierzem zawodowym: dowódcą kompanii lub inaczej "trepem" (niezbyt przyjemne określenie).
A więc po kolei.
>>Po co mam iść do wojska ??? To tylko strata czasu.>>
Trochę tak, a trochę nie. Wszystko zależy od tego gdzie się trafi. No, ale tego przyszli żołnierze raczej nie mogą wybierać, trzeba liczyć na łut szczęścia. A że szczęście jest niestety zezowate, cóż ...
Zależy to również od tego, jakie masz oczekiwania i jakie wykształcenie. Bo myślę, że dla młodego chłopaka po zawodówce (a często tylko podstawówce) ukończenie darmowego kursu prawa jazdy kategorii C połączone z kilkumiesięczna praktyką w użytkowaniu samochodów dużej ładowności jest całkiem niezłą gratką. Pod warunkiem, że go to interesuje, a zapewniam, że wielu interesuje. Niestety z powodu zbyt małych finansów jest to wciąż zbyt rzadki "proceder" aby wyrobić w społeczeństwie pozytywne nastawienie do kwestii służby wojskowej. I myślę, że zbyt szybko (o ile w ogóle kiedykolwiek) to się nie zmieni. W części (większości ?) przypadków jest to jednak zgodne z prawdą, jest to strata czasu.
Wydawać by się mogło, że dla informatyków powinno się znaleźć zawsze ciekawe miejsce służby, bo to przecież już NATO, informatyzacja, automatyzacja itd. Ale zapewniam Cię Jelcyn, że jeśli będziesz miał szczęście to będziesz opracowywał (przepisywał) konspekty "na komputer", opracowywał grafiki służb lub inne podobne "doniosłe wyzwania" (wymiana tonera na laserówce u maszynistki). A jeśli nie to "kibel, szmata i łopata". Generalnie trzeba stwierdzić, że obecna armia polska nie stanowi atrakcyjnego miejsca dla młodego człowieka, miejsca zdobywania nowej, UŻYTECZNEJ wiedzy we współczesnym świecie.
Jest to tylko mój punkt widzenia, z tej, a nie innej perspektywy czasu.
>>Przecież żyjemy w czasach, gdy Polsce nic nie zagraża, jesteśmy w pokoju z wszystkimi sąsiadami.>>
Tak do końca to myślę, że nie możemy być pewni wszystkiego na 100%, nie wiadomo co nam los przyniesie i sąsiedzi zgotują. Oczywiście lepiej zdominować kraj gospodarczo, ale i militarnie też jest "całkiem miło". Tutaj tez raczej popieram Jelcyna, ale kto wie? Spiskowa teoria dziejów czuwa! A jak nas napadną złe ufoludki? No tak, ale wtedy to raczej kałachami sobie z nimi nie poradzimy :(
>>Więc po co mam iść do wojska i szkolić się na wypadek wybuchu wojny, skoro szanse na wybuchnięcie wojny są prawie zerowe ???>>
A co będzie jak szalę przeważy ten ułamek procent? Albo znowu złe ufoludki?
>>Strata czasu i pieniędzy. Nie lepiej tą kasę przeznaczyć na walkę z bezrobociem???>>
Może i lepiej, ale wojsko jest jednym ze środków nacisku społecznego (tak to się chyba nazywa) i nie wyobrażam sobie państwa(rządu), który by się go pozbawił. A poza tym, czy naprawdę bezpiecznie byś się czuł w państwie, które nie posiada armii? Są oczywiście traktaty zobowiązujące sojuszników z NATO do pomocy "w razie czego", ale ... w 1939 też niektórzy byli zobowiązani do pomocy i co z tego wyszło? Myślę, że dobrym (najlepszym) rozwiązaniem jest armia zawodowa, ale to już inny temat.
>>Uważam, że wojsko powinno być ograniczone do minimum tj. miesięczny kurs w koszarach i co 5 lat skrócona wersja kursu (np. tygodniowa) mająca na celu przypomnienie wiadomości.>>
oraz
>>Piszę jakiś życiowy program a tu idę do woja. Program nie jest pisany 1,5 roku bo siedzę w woju. Potem wracam a tu zapominam działanie połowy procedur, okazuje się, że straciłem wiele czasu>>
A co Ty byś się chciał nauczyć w tym czasie? Jeśli zapominasz po półtora roku działanie procedur to co byś pamiętał po 5 latach z 1-miesięcznego kursu? Ten system nie ma sensu.
Ale ma szanse kiedyś na urzeczywistnienie, jako że nasz rząd lubi takie rzeczy :(
>>Po co do perfekcji ćwiczyć celność(...)>>
A spytam tak z czysto męskiego(?) punktu widzenia, nie bawiłeś się w dzieciństwie w żołnierzy i inne takie, nie miałbyś ochoty postrzelać z prawdziwej broni? Ja miałem i mam, no chyba że jestem potencjalnym najemnym mordercą albo innym zwyrodnialcem?
A po co do perfekcji? A jak już cos robić, to robić to dobrze.
>>Fala: czyż nie brzmi zachęcająco??? Jesteśmy praktycznie bezradni, pójdę do pułkownika powiem mu, że ten i ten mnie osrał to mnie zlekceważy.>>
Bardzo drażliwy temat. Ja bym odpowiedział, że i tak i nie.
>>W jakiejś gazecie czytałem, że żołnierze mieli fajne warunki higieniczne: byli brudni, śmierdziało od nich i tylko 2 razy w tygodniu mogli brać prysznic. Gdyby siedzieli w swoich pokojach i czytali gazety OK, ale skoro oni biegną pół dnia, pocą się itp.>>
>>Ja bym poszedł czym prędzej do jakiegoś adwokata i zaskarżył ich do sądu (mam się nabawić jakiejś cholery czy co ???)>>
Ja ze swojego doświadczenia wiem coś wręcz przeciwnego. Wcale nie tak rzadkie były przypadki, że trzeba było uczyć żołnierzy, że myć to się należy codziennie, a zęby to "nawet dwa razy dziennie", dodatkowo (o zgrozo) co i jak sobie myć. Cóż ... Czym skorupka za młodu ...
>>Jakoś nie widzę w gazetach tekstów wychwalających wojsko, pokazujących, że jest to super przygoda (a jest ??? półdniowe ćwiczenia w terenie ???).>>
Wielu tematów nie widać, inne zaś pojawiają się z uporczywą częstością (w zastanawiających okolicznościach). A może to komuś służy aby przedstawiać nasza armię jako brudne, zagłodzone, śmierdzące, przestarzałe, kryminogenne wręcz środowisko? I jeszcze jedno: szczerze mówiąc dla żołnierzy po szarzyźnie dnia codziennego, służbach, wartach, sprzątaniu i innych podobnych pierdołach takie półdniowe ćwiczenia, zwłaszcza połączone z użyciem ślepej amunicji i środków pozoracji pola walki są nie lada wydarzeniem, na dodatek jeśli można zrobić sobie zdjęcie w pełnym maskowaniu i później chwalić się przed kumplami i dziewczyną jaki to ze mnie był Rambo.
>>Inna sprawa to sprzęt. Po co mam się uczyć obsługi jakiegoś czołgu, skoro i tak w Unii nikt go nie używa. Za 5-15 lat kiedy (oby to się nie zdarzyło) wybuchnie wojna będą w powszechnym użytku nowe czołgi, być może tak nowoczesne, że ich obsługi musiałbym uczyć się od początku.>>
No tu masz niestety rację. Nowoczesne czołgi są tak nafaszerowane elektroniką, że głowa mała. Tylko kiedy chcesz się uczyć ich obsługi? Podczas tych jednomiesięcznych kursów: niemożliwe. No może za wyjątkiem nauki jazdy. Ale kierowca to także mechanik, a do tego potrzeba już lat nauki i praktyki.
>>Podajcie mi choć jedną zaletę pobytu w wojsku.>>
Według mnie tylko w wojsku może zrodzić się prawdziwa męska przyjaźń, oparta nie na strachu, przemocy, szpanowaniu, ale na współdziałaniu i braterstwie. Może to trochę wyświechtane pojęcia, ale czasami coś jeszcze znaczą.
I po drugie, możesz tu doświadczyć(?) jak ważny jest dom rodzinny, rodzina - jeśli w ogóle to cos dla Ciebie znaczy.
Trudno to opisać słowami, to trzeba po prostu przeżyć.
>>Wczujmy się w żołnierza. Kocha jakąś laskę idzie do woja, dzwoni do niej codziennie. Potem kontakt powoli się urywa, najpierw zdzwoni razy w tygodniu potem wcale. Wychodzi z wojska a tu okazuje się że panienka ma innego chłopaka. Czy to nie wkurwia ???>>
No tak. Po pierwsze, to że dzwoni coraz rzadziej no to chyba nie jest wina wojska, przecież nikt mu nie zabrania dzwonić. Poza tym można pisać jeszcze listy. To czy kontakt się urywa zależy tylko od niego. A jeśli to ona zrywa? No to według mnie znaczy, że albo on nie był tego wart, aby być z nim, albo ona. Jeśli ktoś cię kocha tak naprawdę to 12 miesięcy rozstania (obecnie) nic nie znaczą. A jeśli związek nie wytrzymuje próby czasu? No to nie ma sensu poświęcać mu (czyli w tym przypadku jej) uwagi. No chyba, że gościu lubi kolekcjonować panienki, a kolejna niezaliczona stanowi rysę na jego nieskazitelnym wizerunku jurnego samca.
Jak mawiał pewien pułkownik: "tego kwiatu jest pół świata".
>>Albo wyobraźmy sobie mnie w wojsku. Piszę jakiś życiowy program a tu idę do woja. Program nie jest pisany 1,5 roku bo siedzę w woju. Potem wracam a tu zapominam działanie połowy procedur, okazuje się że straciłem wiele czasu itp. i projekt upada>> No ale po powrocie powinno Ci wystarczyć kilka dni (albo trochę dłużej) na przypomnienie sobie wszystkiego (ponieważ jest to Twój program). A to, że projekt upada to jest to w 100% potwierdzone, wobec czego powyższa uwaga trochę nie ma znaczenia.
Pozdrawiam serdecznie Jelcyna, Putina i wszystkich innych
Jak ktoś chce to niech pisze.
Skorek
e-mail: tomskor@poczta.onet.pl (Obecnie programista)
|