Chłopi

Powieść Reymonta podzielona jest na cztery części: Jesień, Zima, Wiosna,
Lato. Podział taki podkreśla związek życia ludzkiego z naturą, jego
ciągłość i trwałość, a jednocześnie jego dynamiczność, jego nieustanne
zmiany, które zawsze się dokonują mimo odwiecznego porządku. Tytuł
odzwierciedla dokładnie treść utworu, bowiem jego bohaterem są chłopi, ich
życie rodzinne i gromadzkie, zajęcia rolniczo-gospodarskie, obrzędy
świeckie i religijne. Język powieści oparty jest na gwarze łowickiej,
którą autor znał bardzo dobrze. Nie jest to jednak czysta gwara, Reymont
świadomie ją stylizuje, by stała się bardziej przystępna dla współczesnego
czytelnika. Język utworu najbardziej jest zbliżony do gwary w partiach
dialogowych, w narracji bezpośredniej i momentach nastrojowych autor
wprowadza język literacki.
Akcja powieści nie ma wyraźnego wątku centralnego. Na plan pierwszy
wysuwają się wątki związane z rodziną Borynów - małżeński dramat Macieja i
dzieje romansu Jagny i Antka. Są one mocno rozbudowane dlatego, że w losy
Borynów wplatają się problemy istotne dla całej lipeckiej zbiorowości. To,
co kształtuje życie chłopów, to zjawiska typowe dla społeczności
wiejskiej, tworzące ze wsi odrębną, swoistą formację kulturową.
Wieś podzielona jest na najbogatszych, średniozamożnych, biedotę i
komorników. Bogacze trzymają się razem, z biedotą, którą gardzą, nie
utrzymują kontaktów. Na wesele Boryny zaproszono tylko najzamożniejszych
gospodarzy. Bogatego Macieja nie obchodził los biedoty. Kiedy proszono go
o interwencję u dziedzica w sprawie zatrudniania najuboższych przy wyrębie
dworskiego lasu, zdecydowanie odmówił.
Ciekawe jest to, że ci, którzy nie mają nic, sami czują się mniej warci,
jakby sam fakt posiadania podnosił człowieka we własnych oczach i oczach
innych. Kiedy Hanka, jako żona Antka Boryny weszła do środowiska
najpierwszych we wsi, zajmowała w kościele miejsce blisko ołtarza,
przeznaczone dla najbogatszych. Kiedy została wyrzucona przez Macieja 
i musiała powrócić do "dziadowania", nie miała już odwagi stanąć między
gospodarzami. Z kolei Kuba, zajmujący w kościele ostatnie miejsce, gdy
stał się posiadaczem złotówki, pchał się śmiało ku przodowi i śpiewał
pełnym głosem, rzucił ostentacyjnie pieniądz na tacę i jak inni swobodnie
wybierał resztę. Niełatwy los mieli we wsi komornicy. Nikt się z nimi nie
liczył, nikt o nich nie pamiętał. Przypominano sobie o nich, kiedy byli
potrzebni wsi. Tak było wtedy, gdy Lipce podjęły decyzję walki o las.
Kiedy jednak przestali być użyteczni, znowu o nich zapominano. Gdy
chłopi odsiadują w więzieniu karę za bijatykę z dworską służbą,
zorganizowana została pomoc sąsiedzka dla lipeckich kobiet, ale do
komornic nikt nie zajrzał.
W niewiele lepszej sytuacji znajdowała się służba wiejska. Wprawdzie ma
zapewniony jaki taki dach nad głową i posiłek, ale odpłacać za to musi
ciężką pracą od świtu do nocy, a za wynagrodzenie musi jej wystarczyć byle
jaki przyodziewek, para portek na rok lub kilka rubli.
Swoistymi cechami, ściśle związanymi z życiem społeczności wiejskiej,
charakteryzuje się postawa chłopa wobec wyboru autorytetów, którym oddaje
prawo przodownictwa w gromadzie. Miernikiem wartości człowieka jest ilość
posiadanej ziemi i inwentarza, siła charakteru, pracowitość oraz
umiejętność dobrego gospodarowania. Dlatego poważaniem całej wsi cieszył
się Maciej Boryna, właściciel 30 mórg gruntu i znakomity gospodarz. Do
niego, a nie do wójta - przedstawiciela wsi z urzędu - zwracają się chłopi
we wszystkich ważniejszych sprawach gromadzkich. Wprawdzie jest on czasami
bezwzględnym i wyrachowanym egoistą, ale wieś mu to wybacza. Postać Boryny
zyskała wyraźnie sympatię i uznanie samego Reymonta. Pracę rolnika, jej
trud i efekty uznał pisarz za błogosławioną misję, która służy całej
przyrodzie i całej ludzkości. Świadczy o tym niezapomniana scena śmierci
Macieja Boryny. Półprzytomny chłop idzie na pole, nabiera w koszulę ziemi
o rozsiewa ją ruchem ręki, z którym zrósł się od lat, który zna tak
dobrze, że może go wykonać bezwiednie, bez świadomości tego co robi.
Wyrazem najwyższego hołdu złożonego trudowi rolnika jest przedśmiertna
wizja Boryny, w której Bóg osobiście zaprasza go do siebie: "(...) niebo
się rozwarło przed nim, a tam, w jasnościach oślepiających Bóg Ojciec,
siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie:
Pódzi-że, duszko człowiecza, do mnie. Pódzi-że, utrudzony parobku...".
Z powyższą sprawą wiąże się ściśle następna - pragnienie posiadania ziemi.
Chłop żyje dzięki ziemi, żyje dla ziemi, dla niej też się żeni. Dominikowa
wydaje Jagnę za mąż za znacznie starszego Borynę tylko dlatego, że udało
się jej wymusić na nim zapis 6 morgów ziemi na rzecz córki. Posiadanie
ziemi to nie tylko gwarancja spokojnej egzystencji, to także szacunek
otoczenia i mocna pozycja w rodzinie. "Człowiek bez gruntu to jak bez nóg,
tula się ino, tula, a do nikąd nie zajdzie". Z pragnienia jego posiadania
wyrósł spór pokoleniowy o ziemię. Znamienne dla chłopów myślenie
kategoriami ekonomicznymi powoduje, że niektórzy z nich do końca swego
życia nie chcą odpisać ziemi dzieciom. Wiedzą bowiem, jaki los spotkał
tych, którzy to zrobili. Ojciec Hanki, stary Bylica, żyć musi jak dziad,
godzić się na nie zawsze łaskawy chleb u córki, aż wreszcie decyduje się
na żebraninę pod kościołem, by zdobyć choć trochę grosza, a tym samym choć
trochę niezależności. Dzieci Jagustynki wygnały ją z domu, kiedy odpisała
im gospodarkę. By jakoś żyć, wynajmuje się u gospodarzy do każdej roboty.
Własne nieszczęście i własna krzywda zrodziły w niej zapiekły żal do
świata i ludzi. Zepchnięta na margines życia, swój ból maskuje kpiną i
śmiechem - "tyla mojego, co się pośmieję" - mówi. Tragiczny los spotkał
Agatę, która każdego roku przez jesień i zimę wędruje w poszukiwaniu
choćby lichego zarobku, wracając do dzieci tylko na wiosnę i lato, gdyż
może przydać się w gospodarstwie, a przez to zasłużyć na strawę i kąt pod
własnym przecież dachem.
Strach przed pójściem "na wycug", przed życiem na łasce dzieci powoduje,
że stary Boryna nie chce odpisać ziemi Antkowi. Choć jest to powodem
częstych awantur, choć syn go często nienawidzi, to jednak Maciej wie, że
ma w domu autorytet, a Antek go szanuje i słucha. Nie odpisuje ziemi synom
Dominikowa i może być panią "całą gębą" i traktować synów jak parobków.
Kolejną cechą, charakteryzującą wieś jako odrębną formację społeczną, jest
solidarność gromadzka. Rozwarstwieni i często skłóceni ze sobą chłopi, 
w sprawach istotnych dla wsi potrafią stworzyć zwartą jedność. Wystarczy
wymienić tu walkę o las, zebranie w sprawie rosyjskiej szkoły w Lipcach
czy historię samosądu nad Jagną. Powróćmy do Macieja i Antka. Gdy wieś
podjęła decyzję walki z dworem o las, stary Boryna początkowo się waha,
gdyż woli nie zrywać dobrych kontaktów, jakie go łączyły z dziedzicem; ale
gdy poczuje więź, jaka go łączy ze sprawą wszystkich lipeckich gospodarzy,
odda się jej bez reszty i bez wahania przyjmie stanowisko przywódcy. Dla
ratowania interesów wsi nie pójdzie na żadne ustępstwa, zaryzykuje nawet
własnym życiem. Podobną więzią z gromadą związany jest Antek. Kiedy wieś
wypędza Jagnę, Antek nie stanie w jej obronie. Woli nie narażać się
zbiorowości, by obejmując gospodarkę po ojcu zachować równy mu prestiż 
i przodujące stanowisko w gromadzie. Wzruszające przejawy owej więzi
gromadzkiej występują wtedy, gdy którąś z rodzin los dotknie
nieszczęściem lub gdy ktoś potrzebuje po prostu ludzkiej pomocy. Wielu
znajduje się wtedy takich, którzy wesprą potrzebujących, poratują
materialnie lub choćby dobrym słowem.
Krytyka literacka nazwała dzieło Reymonta epopeją chłopską, zawiera bowiem
to, co zgodnie z tradycją epopeja zawierać powinna - rozległy i
wszechstronny obraz społeczeństwa lub reprezentatywnej jego części,
ukazanych w przełomowym momencie historycznym. Bohaterem powieści są
chłopi, najliczniejsza grupa narodu, ukazani w różnych sytuacjach, w
konkretnych układach strukturalnych wsi, w codziennej pracy i dniach
świątecznych. Poznajemy dwa istotne urzędy wiejskie - gminę i parafię,
wprowadza się nas w życie parobków i komorników, do izby bogaczy 
i biedoty, do karczmy i kościoła, do pokojów organisty i księdza 
i w dostatni świat dziedzicowego dworu.
Wciągają nas pasjonujące obrzędy związane z pracą na roli, jak np.
sianokosy, w czasie których stosowane są reguły obyczajowe, ustalone
wielowiekową tradycją, czy tradycyjne jarmarki, prezentujące dorobek pracy
w polu i zagrodzie. Według ustalonego porządku przebiegała uczta
wigilijna. W czasie wizyt w konkretnej sprawie nie wypadało od razu
przystępować do rzeczy, ale długo i zawile "dyplomatyzować" by po rozmowie
o wszystkim i niczym wyłożyć cel odwiedzin. Obyczaj rządzi wyprawianiem
chrzcin, zaręczyn, wesela i pogrzebu, on utrwalił chodzenie z
niedźwiedziem czy kogutkiem, pochowek śledzia czy dyngus, formy
przyjmowania księdza przybywającego po kolędzie i obdarowywanie go za
duszpasterską posługę. Szatkowanie kapusty i darcie pierza to także
przyjęty obyczaj wspólnych zgromadzeń, w czasie których była okazja do
zabaw, a także do posłuchania legend i baśni i poznania nowinek ze świata.
Ogromną rolę, podobnie jak w "Panu Tadeuszu", odgrywa w "Chłopach"
przyroda. Jest ona realną potęgą żywiołową, regulującą życie chłopa jako
rolnika i wpływającą na jego życie osobiste. Nieustanna zależność od
przyrody powoduje, że bohaterzy powieści stają się żywiołowi, dzicy 
i prawdziwi jak sama natura. Takie też są rodzinne i sąsiedzkie spory
kończące się nieraz krwawymi bijatykami, taka jest namiętna miłość Antka
do Jagny. Takie dzikie i szalone są zabawy, podczas których rozbawiony
tłum tworzy jedno zbiorowe "ja", nie pamiętające o niczym prócz własnej
uciechy.
Przełom XIX i XX wieku to wprawdzie jeszcze czasy starych układów 
i tradycji we wsi, ale jest to już zapowiedź zbliżającego się przełomu,
głównie w świadomości klasowej i społecznej chłopów. Niemałą rolę odegrały
w tym wydarzenia rewolucji 1905 roku, a przede wszystkim działalność
oświatowa Rocha, jego wysiłki obudzenia w chłopach poczucia społecznej
krzywdy i świadomości tkwiącej w nich siły. Kiedy ksiądz usiłuje ostudzić
bojowe nastroje we wsi przed walką o las, Antek mu odpowiada: "Póki się z
nami nie ugodzi, to ani chojaka ruszyć nie damy... A nie damy i tyle...
(...) Jak się parę łbów dworskich siekierami rozwali, to zaraz będzie
sprawiedliwość".
Nawet spychani na margines życia gromadzkiego komornicy upominają się o
swoje prawa. Gdy zarysowuje się szansa parcelacji gruntów dworskich, Kobus
domaga się ziemi także dla najbiedniejszych, na którą najwięcej szans mają
najzamożniejsi.
"Chłopi" w swoim szerokim epickim obrazie przedstawiają więc zarówno
barwną panoramę codziennego życia chłopów, jak i dokonujące się w nich
zmiany, które przeistoczą kiedyś strukturę ekonomiczną i obyczajową wsi.