Zabawka
Jans Neskovic
- Idealna !!! Piękne ciało... może inteligencja nie jest jeszcze zbyt dopracowana, ale przecież nie o to tu chodzi !!!
Ed podszedł do kapsuły. W błękitnej poświacie laboratoryjnego oświetlenia jej nagie ciało zawieszone w cieczy rzeczywiście robiło niesamowite wrażenie. Przez chwilę przyglądał się jej, jakby chcąc wyłapać jeszcze najdrobniejsze niedoskonałości, ale nie znalazł nic. Faktycznie była idealna. Żywa tkanka oparta na formach silikonowych świetnie spełniała swoją funkcję. Procesor MC 256068000 był w tej chwili najnowszym, dostępnym na rynku procesorem neuronowym. Można się było postarać jeszcze bardziej, ale lepsze procesory powstają w drastycznie limitowanym nakładzie głównie na potrzeby armii i wyższych instytutów naukowych, a ich ceny są niesamowicie wysokie.
Jednak nie model procesora wzbudzał największe obawy profesora, a jego pochodzenie. Nie był to nowy procesor, ale prawdopodobnie kradziony, nieznanego źródła. Ed zakupił go na giełdzie za pół ceny. Trudno było więc przewidzieć, jak będzie się zachowywał w tak złożonym układzie. Również inne podzespoły nabyte zostały z niezbyt legalnych źródeł i mogły nastąpić problemy z kompatybilnością. Wszystko miało się wyjaśnić za parę minut, kiedy to profesor planował uruchomić Weronikę.
- Czy będę mógł ją wypróbować pierwszy ?- spytał Ed przyglądając się kapsule z cyborgiem.
Profesor spojrzał w ekran urządzenia monitorującego funkcje metaboliczne organizmu Weroniki. Wszystko wskazywało na to, że układ zaczął wreszcie działać samodzielnie i mogło nastąpić odłączenie od aparatury.
- Czy naprawdę chcesz pieprzyć tę kupę żelastwa ?
W ciągu kilku minut puls cyborga ustatkował się, a zewnętrzne urządzenia pompujące krew zostały wyłączone.
- Nadal działa...
- Przygotować kapsułę do dekompresji- rozkazał profesor. Kiedy główny zawór został otwarty, płyn wypełniający kapsułę przelał się do drugiego zbiornika. Przez chwilę ciało leżało bezwładnie na dnie kapsuły niczym zdechła ryba. Po chwili szkło zaparowało, a u góry kapsuły otworzyły się otwory, przez które do środka dostało się powietrze. Cyborg dostał ataku drgawek.
- Podaj jej adrenalinę i wyciągnij ją stamtąd- szybko dyrygował profesor- ułóż ją na stole.
Ed ze spokojem i precyzją, szybko wykonywał polecenia. Po chwili Weronika otulona w aluminiową folię leżała na stole. Jej źrenice były rozszerzone, a z jej ust toczyła się piana. Profesor poświecił jej do oczu latarką, i co chwilę sprawdzając puls ładował w jej żyły środki uspokajające, mające złagodzić efekty podanej wcześniej adrenaliny. Niczym nie różniła się od innych ludzi.
Siedziała przy stole owinięta w koc i zmarznięta. Profesor kończył notować swoje pierwsze spostrzeżenia, Ed podał jej talerz z papką będącą idealną proporcjonalnie mieszanką wszystkich substancji odżywczych, witamin i mikro i makro-elementów. Weronika spojrzała na talerz i na Eddy'ego. On włożył jej łyżkę do drżącej ręki i pokazał, co ma robić. Wzięła odrobinę papki, włożyła do ust i powoli mieliła próbując uchwycić smak.
Najwidoczniej receptory nie działały jeszcze najlepiej.
Profesor podszedł do niej i pogłaskał jej mokre włosy.
- Jest słodka... nieprawdaż ?
Ed spojżał w jej zielone, wystraszone oczy.
- Kiedy będzie mówić ?
- Poczekaj... jeszcze nie potrafi samodzielnie wydalać, a ty już chciałbyś, żeby mówiła... daj jej trochę czasu.
Profesor wyszedł. Ed usiadł na krześle przed nią. Była najpiękniejszy okazem sztucznego człowieka, jaki kiedykolwiek widział. W końcu masowa produkcja w dużych korporacjach przewiduje jedynie produkcję żołnierzy i robotników. Nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, żeby stworzyć sobie panią do towarzystwa.
- Nie umiesz mówić, ale na pewno umiesz robić inne fajne rzeczy- uśmiechnął się Ed i przybliżył swoje krzesło do jej. Jego ręka powędrowała pod koc, którym była owinięta. Wciąż się trzęsła, coraz bardziej, w miarę, jak jego ręka przesuwała się po jej udzie. Widząc jej reakcję, przestał.
- Ale kiedyś dokończymy ten temat ?- wstał i również wyszedł.
Została sama.
Dopiero teraz swobodnie rozejrzała się wokół.
Pomieszczenie było niezbyt duże. Jego ściany były z metalu, a jedyne oświetlenie stanowiła lampa zwisająca na drucie z sufitu. Na środku stał stół i dwa krzesła i to właściwie były wszystkie meble. Nie było okien. Jedynie stalowe drzwi, w których zniknęli Profesor i Ed.
Kończyła jeść swoją papkę.
Siedziała na fotelu w dużym, białym pomieszczeniu. Miała na sobie szary, jednoczęściowy uniform. Wpatrywała się w obrazy wyświetlane przez profesora na wielkim ekranie. Po kolei były to: dom, ulica, pies, samochód, rodzina, pistolet i ogród. Jej zadaniem było wybrać niepasujący element. W każdym, z kolejnych trzydziestu dwóch testów, odpowiedzi były poprawne. Tym razem jednak Weronika eliminowała zamiast pistoletu, rodzinę.
- System wymaga kolejnej kalibracji... ona jest ułomna !!!!!
Ed spojrzał na wystraszoną dziewczynę.
- Profesorze... odrobinę cierpliwości- uspokajał -To tylko cyborg...
Po kalibracji i kolejnej powtórce Weronika znów eliminowała rodzinę. Dopiero po którejś próbie udało się uzyskać pożądany efekt. Profesor ze zmęczeniem oznajmił koniec ćwiczeń i wyszedł z pokoju.
- Pieprzona lalka...-zaklął pod nosem.
Chwilę za nim wyszedł Ed. Nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić, że Ona ma świadomość. Kiedy siedziała w kapsule podłączona do tych wszystkich kabli, wyglądała jak anioł. Wtedy mógł siedzieć tam godzinami i wpatrywać się w jej uśpioną twarzyczkę. Teraz jednak, kiedy każde jego spojrzenie było odwzajemniane, czuł się bardzo nieswojo.
- Profesorze... ona po prostu potrzebuje więcej czasu. Sam pan tak mówił...
- Wiesz co ? Kiedy projektowałem jej układy, jej formę zewnętrzną, rozplanowywałem jej budowę... marzyłem o pikniku na łące... ona uśmiechnięta biega i łapie motyle, a potem na kocu... ale ona jest taka... sztuczna.
- Nic dziwnego, jest cyborgiem. Chyba ma pan zbyt wygórowane wymagania.
Profesor zdjął okulary i spojrzał w dół.
- Kiedy siedzisz nad czymś tak długo... czujesz, że jest to praca twojego życia i żywisz wielkie nadzieje. Weronika jest moim dzieckiem, a rodzice bez względu na wszystko kochają swoje dzieci... ale ja jestem bardzo wyrodnym ojcem.
- Przez cztery miesiące nauczyliście ją mówić, jeść, pić, srać, dawać dupy, ale nie potrafi żyć w społeczeństwie ?
Anderson był dyrektorem jednej z większych korporacji zajmujących się produkcją sztucznych ludzi. Siedział w tym interesie od ładnych paru lat i trudno go było czymś zaskoczyć. Tym bardziej dziwił fakt, że z ciekawością przyglądał się Weronice.
- Ale może służyć jako pomoc domowa ?
- Zakładając, że nie będzie opuszczała terenu prywatnego... -Profesor robił wszystko, aby jego projekt został kupiony- Ulice miasta to dla niej prawdziwy terror... nie jest w stanie przejść przez ulicę.
- Więc nadaje się tylko do dawania dupy ?- powtórzył kolejny już raz w ciągu ostatnich piętnastu minut, zupełnie jakby sprawiało mu to przyjemność.
Ed przyglądał mu się od jakiegoś czasu. Gruby, obleśny, szowinistyczny seksista. Gdyby pokroić go na porcje, możnaby zlikwidować problem głodu w Azji.
- Więc ile chcecie za ten złom ?- spytał Anderson.
- Myślałem o pewnej propozycji- zaczął profesor- w zamian za projekty Weroniki i prawa do produkcji, obaj z moim asystentem chcielibyśmy otrzymać zatrudnienie w korporacji na stanowisku "badawczym", z roczną pensją prezesa działu i z laboratorium tylko do naszej dyspozycji.
Anderson przez chwilę patrzył na niego, jak na przybysza z innej planety, ale po chwili na jego mordzie pojawił się uśmiech.
- Zgoda... ale ten prototyp zachowam dla siebie. Ok. ?
Ed i profesor spojrzeli po swoich twarzach. Obaj wiedzieli, co stanie się z Weroniką.
- Zgoda...
Leżała na łóżku, całkowicie rozebrana. Do sypialni wszedł Anderson ubrany jedynie w japoński szlafrok. Nic nie mówiąc, położył się obok niej, zdjął szlafrok i położył się na niej. Po wdóch minutach zszedł zdyszany i poszedł pod prysznic. Ona patrzyła na sufit. Później on wyszedł spod prysznica, ubrał garnitur i wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wstała z łóżka i podeszła do okna. Mieszkanie usadowione było na czterdziestym drugim piętrze. Stąd ludzie wyglądali jak małe punkciki. Wokół rozpościerała się pustynia- Nowy York. Nagle na parapecie usiadł mały ptaszek. Ona przyglądała mu się z zaciekawieniem. Swymi niezgrabnymi ruchami wywołał nikły uśmiech na jej twarzy. Chwilę poskakał po parapecie i odfrunął. Patrzyła za nim długo, zanim nie zniknął. Odeszła od okna.
Poszła do łazienki i weszła pod prysznic. Zmyła spermę ściekającą po jej udach. Po ostatniej nocy miała jej pełno wszędzie, na włosach, na plecach, na piersiach i na brzuchu. Gdy wyszła, cała mokra usiadła na krawędzi tapczanu i rozglądała się po pokoju. Wciąż czuła się tutaj obco. Mimo iż przebywała tu od kilku tygodni. Była zamknięta jak w klatce. I właściwie jedyne, co robiła, oprócz 'nierobienia' niczego, to rozkładała nogi przed tym grubasem.
Pewnego dnia po prostu się nie obudziła.
Jans Neskovic
e-mail: JansNeskovic@poczta.onet.pl
22 kwietnia 2001
|