Strona:
26

Microsoft Word

Word już od dłuższego czasu dysponuje możliwością generowania stron WWW - najpierw za pośrednictwem odrębnego kreatora, a potem za pomocą wbudowanych narzędzi. Word 2000 poszedł dużo dalej, oferując znacznie bardziej zaawansowane narzędzia, a ponieważ edytor jest bardzo rozpowszechniony, mogą one zainteresować wiele osób, dla których poprzednie odsłony nie stanowiły wartościowego narzędzia webmasterskiego.

Word 97 eksportował swoje dokumenty do postaci HTML, zachowując "jedynie słuszną" stronę kodową, czyli Windows-1250, gdy tymczasem obowiązującym standardem jest w Polsce ISO-8859-2. Na domiar złego opatrywał dokumenty mnóstwem niepotrzebnego kodu, który był już od dawna uznawany za ślepą uliczkę (np. font face), a obecnie jest formalnie odradzany (status deprecated w specyfikacji HTML 4).

Word 2000 posługuje się już inną techniką. Przede wszystkim w najnowszej wersji pakietu Microsoft Office zaszła fundamentalna zmiana, polegająca na uznaniu HTML za format równoprawny z natywnymi (binarnymi) formatami zapisu plików Worda, Excela czy PowerPointa. Dokumenty WWW są zapisywane z użyciem języka XML, który daje znacznie większe możliwości prezentowania danych - wystarczy przyjrzeć się źródłu takiego pliku, aby stwierdzić w nim obecność skomplikowanego kodu, niezbyt podobnego do tradycyjnego HTML; inna sprawa, że objętość plików jest teraz znacznie większa. Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwe jest wprowadzenie do dokumentu bardziej skomplikowanych elementów, które są możliwie wiernie odtwarzane w przeglądarce internetowej. Nietrudno się domyślić, że najlepiej się tu sprawuje Internet Explorer 5, który w pakiecie Office 2000 jest standardowym narzędziem webowskim, a który poszedł najdalej w implementacji metajęzyka XML. Inne przeglądarki nie będą już w stanie odtworzyć tylu szczegółów, ale zachowany zostanie przynajmniej podstawowy wygląd dokumentu.

Kod źródłowy dokumentu WWW zawiera informację o pochodzeniu pliku, a Internet Explorer jest w stanie uruchomić proces reedycji dokumentu przez natywną aplikację (jeśli jest to dokument eksportowany z Excela, automatycznie uruchomiony zostanie Excel).

Nie wszystkie szczegóły da się odtworzyć - rozmaite subtelności graficzne czy obrócony tekst nie są pokazywane przez przeglądarkę. Nie można także m.in. przywrócić funkcji kalkulacyjnych w tabeli, choć aktywny pozostaje np. zagnieżdżony arkusz Excela. Tym niemniej stopień wymienności dokumentów jest zaskakująco duży i świadczy o olbrzymim potencjale XML - nic dziwnego, że już kilkanaście miesięcy temu Bill Gates prorokował, iż na początku nowego tysiąclecia więcej stron w Internecie zostanie utworzonych za pomocą XML niż tradycyjnego HTML; Office 2000 na pewno walnie się do tego przyczyni.

Polski użytkownik może w tej chwili zdefiniować poprawną stronę kodową, deklarując w opcjach standard ISO-8859-2. Usuwa to jeden z podstawowych zarzutów wobec edytora.

Wśród nowości webmasterskich Worda warto wymienić przede wszystkim zdolność do tworzenia ramek. Możemy tutaj skorzystać z kreatora, który przeprowadza przez proces ich tworzenia, przy czym można samodzielnie zdefiniować zakres stron wchodzących w skład kompleksu stron - pustych lub przygotowanych wcześniej dokumentów HTML. Innym rozwiązaniem jest skorzystanie z paska narzędziowego Frames i budowanie ramek na ekranie. Jest to bardzo wygodne, gdyż możemy utworzyć dowolny ich układ, a także ustawić granice ramek, przesuwając je po prostu za pomocą myszki. Jeśli jedna z ramek ma służyć jako spis treści, wystarczy zdefiniować odsyłacze (Hyperlinks), określając treść odsyłacza, adres URL i docelową ramkę. Word zapisuje wtedy cały kompleks stron, umieszczając wszystkie elementy w odrębnym folderze. Procedura jest tutaj nadzwyczaj prosta i skuteczna.

Z poziomu edytora można podejrzeć wygląd strony w przeglądarce, a także zapisać dokument jako plik HTML i edytować bezpośrednio jako stronę WWW. Istnieje także podgląd kodu źródłowego dokumentu, gdzie można zredagować informacje META - dziwne, ale nie znalazłem oddzielnego narzędzia dla META! Może zostanie to zmienione do czasu ukazania się wersji finalnej.

Niestety, techniki budowania aparatu naukowego dla tworzonych dokumentów (spisy, indeksy, przypisy, wykazy cytatów etc.) pozostają ciągle w tyle za możliwościami konkurencyjnego WordPerfecta, aczkolwiek program Microsoftu poczynił zauważalne postępy w ostatnich latach. Na dodatek eksport tego rodzaju elementów do postaci HTML omija starannie technikę hipertekstu (poza spisem treści), wskutek czego nie możemy wykorzystać w dokumencie HTML odsyłaczy. Nie potrafię zrozumieć tego wyraźnego zaniedbania Microsoftu, który z uporem nie dostrzega potrzeb środowiska akademickiego, zwłaszcza w świecie Internetu. Nic dziwnego, że WordPerfect cieszył się zawsze takim powodzeniem na uczelniach.

Jak by jednak nie spojrzeć, postęp Worda jako narzędzia webmasterskiego jest spory i na pewno może on stanowić atrakcyjne narzędzie dla osób, które swoje dokumenty przygotowują za pomocą MS Office. Dla kogoś, kto nie ma czasu na uczenie się języka HTML, obecny zestaw funkcji może być wystarczający, choć bez wątpienia konieczne jest włożenie minimum pracy w opanowanie dostępnego instrumentarium.

<DF>
frankosio@wp.pl
http://strony.wp.pl/wp/frankosio