M³oda Polska - nastroje panuj¹ce w poezji
M³oda
Polska to epoka literacka trwaj¹ca od oko³o 1890 do 1919 roku. Pojawia³y siê nowe
zjawiska, tendencje, filozofie, postawy. Cz³owiek schy³ku XIX wieku czu³ siê zagubiony
w otaczaj¹cej go rzeczywistoœci – z jednej strony rozwój techniki – wynaleziono
telefon, ¿arówkê, lokomotywê, udoskonalono maszyny drukarskie, a równoczeœnie
Roentgen odkry³ promienie X, dziêki którym mo¿liwe by³o przeprowadzanie
przeœwietleñ, Thomson dowiód³ istnienia elektronu, Maria Sk³odowska – Curie
wyodrêbni³a dotychczas nie znane pierwiastki – rad i polon, Mendel stworzy³ podstawy
genetyki, Karol Darwin natomiast stworzy³ teoriê o pochodzeniu gatunków i cz³owieka.
Wszelkie wynalazki umacnia³y w ludziach przekonanie o potêdze i wielkoœci cywilizacji,
któr¹ tworzyli tak d³ugo, natomiast wraz z odkryciami ujawniaj¹cymi prawdziw¹,
niezwykle z³o¿on¹ budowê œwiata i jej charakter wiara ta mala³a. Nagle okaza³o
siê, ¿e cz³owiek nie jest najwa¿niejsz¹ czêœci¹ wszechœwiata, ¿e stanowi
zaledwie maleñk¹ czêœæ jego struktury, ¿e jest ca³kowicie zale¿ny od pozosta³ych
istnieñ, a zdobywana z takim wysi³kiem wiedza o nim wcale nie powoduje, ¿e ludzie
czuj¹ siê pewniej – przeciwnie, zamiast odnajdywaæ swoje miejsce w doskona³ej
maszynerii œwiata, odczuwano jedynie jak bardzo œwiat jest wrogi i skomplikowany.
Usi³owano siê broniæ przed uczuciem bezradnoœci i bezsilnoœci lub przyjmowano
postawê zgo³a przeciwn¹ – ulegano apatii, pesymizmowi, agresji, niektórzy mieli wra¿enie,
¿e cokolwiek robi¹, cokolwiek postanowi¹, bêdzie dzia³aniem bezsensownym, gdy¿
wszystko ju¿ by³o, wszystko wymyœlono, ¿e ¿ycie ludzkie nie jest nic warte, gdy¿
niczego ju¿ nie mog¹ dokonaæ – mog¹ jedynie czekaæ na œmieræ, bêd¹c¹ jedynym
wyzwoleniem od przyziemnych trosk i problemów.
K³opoty z samookreœleniem, z nakreœleniem planu i celu ¿ycia mia³a wiêkszoœæ
ówczeœnie ¿yj¹cych – równie¿, a mo¿e przede wszystkim artyœci. Ich dzie³a s¹
zapisem epoki, jej oryginalnoœci, istoty i nastrojów. Poczucie koñca i wra¿enie fazy
schy³kowej kultury europejskiej wywo³ywa³y smutek, melancholiê, strach. Próbowano
temu zaradziæ ró¿nymi sposobami – modna by³a fascynacja sztuk¹, przyrod¹,
erotyk¹, gdy to zawodzi³o siêgano po alkohol, narkotyki.
O wyj¹tkowej wartoœci sztuki pisa³ Kazimierz Przerwa – Tetmajer w „Evviva l’arte!”.
Sztuka, wed³ug niego, jest wieczna i niezniszczalna, nie tak jak ludzie, których
przeznaczeniem jest œmieræ. Sztuka pozwala jej twórcom w pewien sposób staæ siê
nieœmiertelnymi, gdy¿ ich dzie³a bêd¹ œwiadczyæ przysz³ym pokoleniom o ich
istnieniu. Tym samym artyœci s¹ jakoby wyró¿nieni i wybrani przez samego Boga, dla
nich talent – dar bo¿y, s³awa i œwiadomoœæ bycia artyst¹ s¹ wa¿niejsze od
wartoœci materialnych:
„W piersiach naszych p³on¹
ognie przez Boga samego w³o¿one:
wiêc patrzym na t³um z g³ow¹ podniesion¹”
Podobnie mo¿na odczytaæ „Maskê komiczn¹” Leopolda Staffa – podmiotem lirycznym
jest maska wmurowana na amfiteatrze, od lat obserwuj¹ca widzów, którzy przychodz¹, aby
podziwiaæ kunszt dzie³a teatralnego, lecz okazuj¹ siê byæ zbyt poch³oniêtymi
sprawami przyziemnymi i swym istnieniem, by móc doceniæ jego wielkoœæ. Maska
symbolizuje sztukê, która przetrwa liczne pokolenia, nie bacz¹c na zniszczenie „nieop³akanego
wieków olimpijskiego dzie³a”.
Ludzie u schy³ku XIX wieku usi³owali odnaleŸæ sens swego bytowania na ziemi. Pada³y
pytania o wiarê, idee, przysz³oœæ, pragnienia ludzkie, wszechobecne z³o („Koniec
wieku XIX” K. Przerwa – Tetmajer):
„Idee?... Ale¿ lat ju¿ minê³y tysi¹ce,
A idee s¹ zawsze tylko ideami.
Modlitwa?... Lecz niewielu tylko jeszcze mami
Oko w trójk¹t wprawione i na œwiat patrz¹ce.(...)
Byt przysz³y?... Gwiazd tajniki któ¿ z ludzi ogl¹da,
kto zliczy zgas³e s³oñca i kres œwiatu zgadnie?
U¿ycie?... Ale¿ w duszy jest zawsze coœ na dnie,
co wœród u¿ycia pragnie, wœród rozkoszy ¿¹da.”
Podmiot liryczny zadaje na koñcu najwa¿niejsze pytanie:
„Có¿ wiêc jest? Co zosta³o nam, co wszystko wiemy,
dla których ¿adna z dawnych wiar ju¿ nie wystarcza?
Jaka¿ jest przeciw w³óczni z³ego twoja tarcza,
cz³owiecze z koñca wieku?...”
OdpowiedŸ, a raczej jej brak, jest niezwykle wymowna:
„G³owê zwiesi³ niemy”.
„Koniec wieku XIX” jest utworem o charakterze dekadenckim, przygnêbiaj¹cym
œwiadomoœci¹ braku ochrony przed z³em, cierpieniem przekonuj¹cy, ¿e od cz³owieka
nic nie zale¿y – wiêc po co ¿yæ? Cz³owiek nie mo¿e byæ panem swego losu, gdy¿ to
los jest mu panem, choæby nawet zdawa³o siê byæ inaczej. ¯ycie cz³owieka jest niczym
wêdrówka Odysa („Odys” Leopolda Staffa). ¯ycie to sztuka wyboru pomiêdzy z³em i
dobrem, a jeszcze czêœciej sztuka kompromisu. Wed³ug Staffa istotne jest samo d¹¿enie
do celu, gdy¿ ono nadaje mu sens, ale osi¹gniêcie celu jest nierealne – los kpi sobie
tak czêsto z nas:
„Oto chodzi jedynie,
By naprzód wci¹¿ iœæ œmia³o,
Bo zawsze siê dochodzi
Gdzie indziej, ni¿ siê chcia³o”.
Zbli¿ony w wymowie jest „Nie wierzê w nic” K. Przerwy – Tetmajera. Tutaj podmiot
liryczny niezwykle silnie odczuwa beznadziejnoœæ i bezsensownoœæ przyt³aczaj¹cej go
rzeczywistoœci. Porównuje chêæ spe³nienia swych marzeñ do pragnienia ambitnego
rzeŸbiarza próbuj¹cego odtworzyæ w kamieniu Afrodytê – daremny trud. Wiêc po co
marzyæ, skoro nie mo¿na mieæ nadziei na ich urzeczywistnienie, œwiat jest
przera¿aj¹co nudny ze swoj¹ nieczu³oœci¹ na starania cz³owieka – „koniecznoœæ
jest wszystkim, wola ludzka niczym...”. Kompletny brak wiary w idea³y i wartoœci,
rozczarowanie, zw¹tpienie, znudzenie. Najlepszym wyjœciem jest ucieczka w nirwanê
przypominaj¹c¹ sennym omdleniem i brakiem wra¿eñ œmieræ, bêd¹c¹ ucieczk¹ od
rzeczywistoœci nie spe³niaj¹cej ludzkich wymagañ. Nirwana by³a namiastk¹
ostatecznego wyzwolenia, pozwala³a zapomnieæ o czasie dziel¹cym od œmierci, stawa³a
siê idealnym, odrealnionym œwiatem izoluj¹cym od wszelkich przejawów agresji. Przyk³adem
takiego pojmowania bytu ludzkiego jest „Hymn do Nirwany” Karola Przerwy – Tetmajera
i „O PrzyjdŸ!” Stanis³awa Koraba Brzozowskiego. „Hymn do Nirwany” budow¹
przypomina litaniê. Podmiot liryczny modli siê do Nirwany, aby obdarzy³a go ³ask¹
uwalniaj¹c od pe³nego niezrozumienia, brutalnoœci i pod³oœci œwiata, w którym
panuje z³o rani¹ce duszê ludzk¹ i przepe³niaj¹ce j¹ ohyd¹. Wzywa Nirwanê, aby
pozwoli³a zapomnieæ o tym, ¿e ¿y³, ¿yje i bêdzie ¿yæ, chcia³by ju¿ zawsze
trwaæ w stanie nirwany, nie ogl¹daæ ludzkich twarzy, oczu przepe³nionych
nienawiœci¹, zazdroœci¹ i z³oœliwoœci¹. Utwór koñczy siê powtórzeniem pocz¹tkowego
wezwania:
„I PrzyjdŸ królestwo twoje na ziemi, jak i w niebie Nirwano!”
W „O przyjdŸ!” podmiot liryczny bezpoœrednio wzywa œmieræ, aby zabra³a go z
ziemskiego pado³u ³ez. Wzywa œmieræ najczulszymi s³owy niczym kochankê, wydaje siê
,i¿ jego têsknotê za ukochan¹ pog³êbia nastrój jesieni, dopiero w ostatnim wersie
czytelnik przekonuje siê, ¿e ca³y utwór to nie inwokacja do kochanki, która obieca³a
przyjœæ, a apel do œmierci:
„O przyjdŸ, jesieni¹ –
W chwilê zmierzchu senn¹, niepewn¹ –
i d³onie
Swe przejrzyste, miêkkie, woniej¹ce
na cierpi¹ce
Po³ó¿ mi skronie-
o Œmierci!”
Natomiast Boles³aw Leœmian inaczej rozpatruje sprawê œmierci – jego intryguje, co
cz³owiek czuje, gdy staje siê przesz³oœci¹, kogo wspomina: czy usi³uje wspomnieæ
wszystkich, których zna³, a mo¿e tylko tê jedn¹, wybran¹ osobê, albo mo¿e nikogo,
by nie raniæ siê w tej ostatniej chwili bêd¹c œwiadomym, ¿e odchodzi siê w niebyt,
a ¿ycie na ziemi nadal bêdzie siê toczyæ, tylko ¿e bez niego! W epoce rozkwitu
techniki tak czêsto zapomina siê o przyrodzie, mo¿e chocia¿ w ostatniej minucie ¿ycia
warto przypomnieæ sobie o lesie:
„Lub ci mo¿e zielonym narzuci siê z³otem
Las widziany przygodnie (...)
£zami druha powitasz – i umrzesz, wpatrzony
W las nag³y, niespodziany, zapomniany las!”
W okresie M³odej Polski szczególnie popularne sta³o siê, „odkryte” przez Tytusa
Cha³ubiñskiego, Zakopane. Oprócz licznych kuracjuszy, do tej urokliwej miejscowoœci
po³o¿onej u podnó¿a Tatr, zaczêli œci¹gaæ tak¿e artyœci. Wœród piewców Tatr
znaleŸli siê miêdzy innymi: Tetmajer, Kasprowicz, Nowicki. W „Zasnu³y siê senne góry”
(Kasprowicz) podmiot liryczny z ¿alem ¿egna siê z górami, gdy¿ nadesz³a jesieñ,
czas roz³¹ki:
„Odchodzê, bo czas mnie wo³a...
Œlad po mnie czy¿ tu zostanie?
O góry, o pola skoszone,
O ciche, smutne ¿egnanie”.
Niezwykle piêknymi utworami „tatrzañskimi” s¹ „Melodia mgie³ nocnych” i „Widok
ze Œwinicy do Doliny Wierchcichej” Karola Przerwy – Tetmajera. S¹ to wiersze
impresjonistyczne, w „Melodii...” poeta usi³owa³ oddaæ niepowtarzalny nastrój
lekkoœci, ulotnoœci, powiewnoœci i rzeœkoœci dopiero co budz¹cego siê poranka,
natomiast w :Widoku...” usi³owa³ uchwyciæ nastrój spokoju, powagi, zadumy i nieokreœlonego
smutku:
„i jakaœ dziwna miê pochwyca
bez brzegu i bez dna têsknica,
niewys³owiony ¿al...”
Specyficzne jest, ¿e góry z utworów literackich s¹ tak odmienne od tych realnych,
gdy¿ s¹ to góry chwili, która ju¿ przebrzmia³a, góry, które tylko przez chwilê
istnia³y i tylko dla obserwuj¹cych je, poeci byli œwiadomi nieuchwytnoœci momentów piêkna,
dlatego próbowali zakl¹æ w s³owa uczucia, jakie odczuwali patrz¹c na wspania³¹
przyrodê, istotna jest subtelna gra œwiate³, ruch powietrza, szum drzew czy szelest
traw.
Kolejnym utworem traktuj¹cym o Tatrach, ale jakby ju¿ tylko mimochodem jest „Limba”
Tetmajera nie bêd¹ca wy³¹cznie opisem samotnej sosny górskiej na stromym zboczu nad
przepaœci¹, gdy¿ limba podobnie jak cz³owiek odczuwa:
„W kr¹g otoczona tak¹
pustk¹ okrutn¹,
samotna limba szumi
bezdennie smutno”.
Samotnoœæ limby ma cechy ludzkiej rozpaczy – podobnie cierpi cz³owiek, który musi
sam ¿yæ.
Temat Tatr poruszano nie tylko po to, aby oddaæ ich niepowtarzalne piêkno czy uczucia
zwi¹zane z obserwacj¹ malowniczych krajobrazów. W „Kozicy” Franciszka Nowickiego
odnajdujemy opis beznadziejnej walki górskiej kozicy o ¿ycie:
„Dziwny g³os bólu, strachu, rozpaczy z³owrogiej
Biegnie w skalnych ruinach, w praœwiata zwalisku...
To kozica w ¿elaznym oklepca uœcisku
Porusza ska³y jêkiem œmieræ wró¿¹cej trwogi”.
Niezwykle poruszaj¹cy i przejmuj¹cy jest samotny wysi³ek kozicy, która nie mo¿e siê
uratowaæ z ¿elaznej pu³apki, któr¹ zastawi³ na ni¹ okrutny i bezlitosny cz³owiek.
Fascynacja Tatrami to zarazem zainteresowanie kultur¹ Podhala, jego tradycj¹. Wzorem
mo¿e byæ napisany stylizowan¹ gwar¹ góralsk¹ „Hej! idem w las...” Tetmajera.
OdnaleŸæ w nim mo¿na elementy góralskich legend o zbójnikach:
„Nie p³accie mi – jo se ide zbijaæ, kraœæ!
Za dak mi las, za pos³anie mokwa, chraœæ!
Jak mi padnie talorami, dukatami bedem siaæ!
A jak padnie, siubienicom – budzie se mnom wiater hwia³”.
O Tatrach pisano tak¿e ¿artobliwie. Franciszek Mirandola w „Tysi¹c szeœæset
dwudziestym trzecim sonecie o Giewoncie” pisa³:
„Cicho by by³o, gdyby Giewont jeszcze sta³ gdzie w k¹cie,
A tak?... Szarzeje w mroku granitowa masa
I mo¿na za ten pewnik oddaæ nawet szyjê:
Znajd¹ ciê i opisz¹ znów, biedny Giewoncie!”
Tatry sta³y siê inspiracj¹ dla wielu poetów, utwory m³odopolskie wykazuj¹
niezwyk³¹ dba³oœæ o dok³adne przekazanie stanów psychicznych twórców czytelnikom.
S¹ to zazwyczaj wiersze niezwykle refleksyjne, melancholijne, przypominaj¹ce o up³ywie
czasu. Wed³ug mnie, jednym z najpiêkniejszych utworów o Tatrach jest omówiona wczeœniej
„Melodia mgie³ nocnych”.
Kim natomiast w epoce M³odej Polski by³ dla ludzi Bóg? Jan Kasprowicz stworzy³ cykl
zatytu³owany „Hymny”, na który sk³adaj¹ siê nastêpuj¹ce poematy: „Dies irae”,
„Salome”, „Œwiêty Bo¿e, Œwiêty Mocny”, „Moja pieœñ wieczorna”, „Salve
Regina”, „Hymn œw. Franciszka z Asy¿u”, „Judasz”, „Matka Egipcjanka”. „Hymny”
tworz¹ pe³ne grozy, monumentalne obrazy – koñca œwiata, zapadania siê bytu w
nicoϾ.
W „Dies irae” Bóg jest okrutnym sêdzi¹, podmiot liryczny odwa¿nie pyta:
„A kto mnie stworzy³ na to, a¿ebym w tej chwili,
(...) wi³ siê i czo³ga³ przed Tob¹?”
Zarzuca Bogu, ¿e jest nieczu³ym na rozpaczliwe krzyki wzywaj¹ce litoœci. Œwiadomy
jest, ¿e wielu grzeszy³o, ale:
„Nic, co siê sta³o pod sklepieniem niebiosów,
bez Twej siê woli nie sta³o!”
Oskar¿a Boga, ¿e to On stworzy³ szatana, a win¹ obarczy³ niewinnych ludzi i wygna³
ich z raju („O Ÿród³o zdrady! Przede m¹ przepaœæ zrodzona przez winê, przez
grzech Twój, Bo¿e!... Ginê! ginê! ginê!”). I pyta zrezygnowany:
„A có¿ powstanie ponad nicoœciami,
gdzie ongi by³y œwiaty
i Ja, w chêæ ¿ycia bogaty,
a dziœ w umar³ych postawiony rzêdzie?
Niech nic nie bêdzie!”
W „Œwiêty Bo¿e, Œwiêty Mocny” zawar³ Kasprowicz wizjê œwiata, w którym Bóg
pozwala panowaæ szatanowi i œmierci. Podmiot liryczny postrzega Boga jako bardzo
odleg³ego i nie zainteresowanego losami ziemi:
„A Ty, o Bo¿e!
o Nieœmiertelny!
o wieñcem blasków owity!
na niedostêpnym tronie
siedzisz miêdzy gwiazdami
i g³ow¹ na z³ocistym spocz¹wszy Trójk¹cie,
krzy¿ trójramienny maj¹c u swych nóg,
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz z³otej
i ani spojrzysz na padolny smug!
Zmi³uj siê, zmi³uj nad nami!”
Bóg pozostaje nieczu³y na modlitwy swego ludu. Pozostawia zadanie uporania siê ze z³em
maluczkim, którzy nie potrafi¹ tego dokonaæ i dlatego musz¹ cierpieæ. Podmiot
liryczny mówi:
„Ty Nieœmiertelny,
proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze z³otej
i p³ódŸ ¿ywoty,
aby tak klê³y jak ja;
aby p³aka³y jak ja;
aby w szarpi¹cej modlitwie,
co jako dzwon ten ³ka,
o zmi³owanie prosi³y”
„Hymny” Kasprowicza s¹ utworami katastroficznymi, przygnêbiaj¹cymi przedstawianymi
w nich wyobra¿eniami. Bóg nie jest dobrym, mi³osiernym i przebaczaj¹cym ojcem a
bezlitosnym sêdzi¹, karz¹cym ludzkoœæ, za grzechy, które sam stworzy³. Bóg taki
wywo³uje lêk, strach, obawê i przera¿enie.
Jak pojmowano w okresie M³odej Polski mi³oœæ? Czy nadal by³a tym pe³nym uniesieñ i
fascynacji uczuciem, tak jak na przyk³ad w romantyzmie, czy by³a najistotniejszym
sk³adnikiem ¿ycia ludzkiego? Mi³oœæ zast¹piono erotyk¹ – samo uczucie zesz³o na
dalszy plan, uznawano je za zbêdne, przy czym partnerzy traktowali siê przedmiotowo –
jako narzêdzia zaspokajania w³asnych ¿¹dz i pragnieñ („Lubiê, kiedy kobieta...”
Tetmajera), jednoczeœnie szukaj¹c czegoœ g³êbszego w relacjach kobieta –
mê¿czyzna, co by³o zaprzeczeniem poprzedniej postawy („Ja, kiedy usta...”
Tetmajera). Bardziej romantycznym podejœciem do mi³oœci wykazywa³ siê równie¿
Staff, który w wierszu „Pszczo³a” przedstawia têsknotê podmiotu lirycznego za
ukochan¹. Wypowiadaj¹cy siê w utworze obserwuj¹c kr¹¿¹ca nad kwiatem ró¿y
pszczo³ê przypomina sobie chwile spêdzone w towarzystwie tej jedynej, chce wspominaæ i
równoczeœnie broni siê przed tym, gdy¿ wie i¿ pamiêæ dni minionych spowoduje, ¿e
bêdzie ponownie cierpia³ („Pszczo³y siê z³otej ba³a, Jak ja dzisiaj jej
wspomnienia”). Podobne stanowisko wobec mi³oœci mo¿na odnaleŸæ w wierszu Maryli
Wolskiej „Dziwy”. Wymienione s¹ w nim rzeczy, które nie mog¹ siê zdarzyæ na co
dzieñ: bia³y kruk, chleb ze œniegu, wicher uwiêziony w skrzyni, ³zy nanizane na nici
niczym per³y. Podmiot liryczny stwierdza, ¿e tak samo niemo¿liwym jest zmusiæ serce,
aby przesta³o kochaæ: „I serce zgasiæ, gdy ognia chwyci...”. Czemu¿ tak du¿a
rozbie¿noœæ w stosunku do mi³oœci? Tak du¿o postaw, jak du¿o jest ludzi, a
mi³oœæ jest miêdzy dwojga ludŸmi czymœ niesamowicie intymnym i poddawanie siê ogólnym
modom dotycz¹cym mi³oœci jest oszukiwaniem samego siebie, dlatego w tamtych czasach równorzêdnie
istnia³y liryczna, delikatna mi³oœæ wraz z perwersyjn¹ wrêcz erotyk¹.
W liryce œwiata ogarniêtego szaleñstwem mo¿emy odnaleŸæ równie¿ niezwykle
wzruszaj¹ce i sugestywne akcenty patriotyczne. Taki charakter ma pochodz¹cy z „Ksiêgi
ubogich” Kasprowicza utwór „Rzadko na moich wargach...”. Podmiot liryczny wyznaje:
„Rzadko na moich wargach –
Niech dziœ to warga ma wyzna –
Jawi siê krwi¹ przepojony,
Najdro¿szy wyraz: Ojczyzna”.
Dzieje siê tak dlatego, ¿e uwa¿a, i¿ je¿eli naprawdê kocha Ojczyznê to nie musi
tego deklarowaæ, tak jak czyni¹ to inni – przechwalaj¹c siê w gronie kupczyków.
Samo s³owo jest dlañ œwiêtoœci¹ i jego nadu¿ywanie uwa¿a za pewnego rodzaju
œwiêtokradztwo, poza tym istotne s¹ czyny, a nie rzucane od tak sobie s³owa. Zapytuje,
czy skoro tak wielu uwa¿a siê za patriotów, to jak to mo¿liwe, ¿e znajduj¹ siê
ludzie, którzy dzia³aj¹ na niekorzyœæ Ojczyzny oraz ludzi w niej ¿yj¹cych („Jakiœ
z³oœliwy z³oczyñca Pszeniczne podpala stogi”). Sam gor¹co kocha Ojczyznê i boli
go, gdy coœ z³ego dzieje siê w niej. Nieco mniej liryczne s¹ „Do moich synów”
Jerzego ¯u³awskiego i „Bohaterska œmieræ Okrzei” Jana Bronisza. W pierwszym, z
wymienionych utworów, podmiot liryczny, którym jest ojciec, zwraca siê do swych synów,
wspomina odleg³e czasy, gdy on i jego ojciec walczyli w szeregach Legionów „szukaj¹c
drogi przez krew i blizny do naszej wolnej Ojczyzny!”. Ma nadzieje, ¿e lada dzieñ
nadejdzie chwila, gdy Polska stanie siê suwerennym, niepodleg³ym i niezawis³ym
pañstwem, lecz gdyby tak siê nie sta³o:
„to jeszcze w waszej piersi jest krew,
na nowy œwiêtej Wolnoœci siew:
i wy pójdziecie pomni puœcizny,
na bój dla naszej Ojczyzny!”
Poeci nie byli obojêtni wobec istniej¹cej sytuacji politycznej – uwa¿nie obserwowali,
a nastêpnie komentowali j¹ w wierszach . Jan Bronisz w „Bohaterskiej œmierci Okrzei”
wspomina postaæ odwa¿nego Stefana Okrzei, który w 1905 roku „rzuci³ w cyrku³ bombê”.
Za zamach na komisariat policji w Warszawie zosta³ stracony. Poeta akceptuje i pochwala
ten czyn , a Okrzeja urasta w utworze do rangi bohatera, dziêki któremu Polska szybciej
stanie siê woln¹. Heroizm i szlachetny charakter czynu przeciwstawiane s¹ okrucieñstwu
bezdusznych, srogich katów carskich („Wiêc siê nad nim d³ugo mœcili Ci przeklêci
kaci carscy”). Poeta uwa¿a, ¿e œmieræ tego m³odzieñca nie pójdzie na marne, a
tylko da przyk³ad spo³eczeñstwu, ¿e dla Ojczyzny mo¿na bez chwili zastanowienia
poœwiêciæ, to, co dla ka¿dego z nas jest najcenniejsze – ¿ycie.
M³oda Polska jest epok¹ inn¹ od pozosta³ych. Nie jest gorsz¹, ani nie jest lepsz¹,
niemo¿liwa jest obiektywna ocena poszczególnych epok, ka¿da by³a jedyn¹ w swoim
rodzaju, niepowtarzaln¹, ka¿da coœ wnios³a do historii, cywilizacji, kultury. M³oda
Polska by³a epok¹ ogromnie zró¿nicowan¹, co znajdowa³o odbicie w poezji tamtych czasów.
W utworach przedstawiano zachowania zupe³nie skrajne – pocz¹wszy od rozpaczania nad
bezsensownoœci¹ istnienia do pochwa³y radosnego bytowania, które usi³owano
urozmaicaæ, korzystaj¹c z ¿ycia w jak najwiêkszym stopniu. By³ to czas, kiedy
artyœci zaczêli siê uwa¿aæ za naród wybrany, jedyny, gdy istotna by³a tylko „sztuka
dla sztuki”, gdy sztuka urasta³a do rangi religii, a artyœci byli jej kap³anami,
czas, gdy Bóg by³ tym, który kara³ ludzi daj¹c im d³ugie ¿ycie i jednoczeœnie
okres zachwytu nad piêknem fauny i flory, a tak¿e rozwa¿ania na temat moralnoœci
(szczególnie ekspresjoniœci poczuwali siê do odpowiedzialnoœci za losy œwiata). Czas
masowej rozpaczy, zw¹tpienia, rezygnacji, depresji, pesymizmu, katastrofizmu, a równoczeœnie
euforii, afirmacji, ekstazy, szaleñstwa. Czym by³a M³oda Polska dla literatury? Czasem
ogromnego zró¿nicowania nastrojów, „drugiej m³odoœci” sonetu, czasem wielkich
zmian. Twórcy w owym czasie byli niemal w komfortowej sytuacji – ka¿da ekstrawagancja,
nowoœæ na polu literatury by³a przyjmowana z zachwytem przez zadufan¹ publicznoœæ
z³aknion¹ utworów na miarê czasów, w których ¿yli – czyli pe³nych akcentów
impresjonistycznych, ekspresjonistycznych, symbolicznych, nawi¹zuj¹cych do dekadentyzmu,
modernizmu oraz filozofii, które siê sta³y modne wówczas, czyli przede wszystkim
filozofii Schopenhauera, Nietzschego czy Bergsona. Miar¹ twórcy by³a iloœæ wra¿eñ
dostarczanych czytelnikowi – efekt by³ osi¹gniêty, gdy czytaj¹cy by³ zmieszany,
przera¿ony, zachwycony, zaszokowany czy w jakikolwiek inny sposób poruszony. M³oda
Polska by³a epok¹ pytañ, nie odnalezionych odpowiedzi, poszukiwania sensu pe³nego
cierpieñ ¿ycia i prób odnalezienia siê we wrogiej rzeczywistoœci.
Utworzono w dniu: 24 grudzieñ 2000
Copyrights (c) Sciaga4U - All rights reserved