Perfekcyjna w handlu prywatnością
"Piękny gest" , zachwycają się ich wielbiciele. "To po prostu autopromocja" , powątpiewają sceptycy.
"Nawet tragedię World Trade Center wykorzystują do wtasnych celów". Wierzyć w szczerośc ich uczuć?
A wszystko dlatego, ze Britney i Justin nagrali z Michaelem Jacksonem singel "What More Can I Give", z którego dochod ma zasilić fundację pomocy ofiarom zamachu terrorystycznego w Ameryce.
Szlachetny odruch czy zimna kalkulacja? Specjaliści od marketingu od dawna chwalą pannę Spears, która sprytem w tej dziedzinie dorównuje samej Madonnie. Potrafi sprzedać wszystko. I chodzi tu nie tylko o udział Britney w reklamie Coca-Coli, za co dostała najwyższą tej pory w show-biznesie gażę milionów dolarów.
Milość, dziewictwo, zaręczyny, macierzynstwo, a nawet współczucie. Komentarz mediów, zawsze gwarantowany. I nie jest istotne, ile w tym jest prawdy. Tak było też w przypadku sensacyjnej informacji o zaręczynach 19-1etniej piosenkarki z 20-letnim Justinem Timlake'em z zespołu 'N Sync.
Pierwszy doniósł o tym dziennik "The News ofthe World". Zaręczyny miały się odbyć w studiu nagraniowym w Nowym Jorku, gdzie Britney i Justin nagrywali swoją pierwszą piosenkę w duecie. "Na początku trochę mnie denerwowało, że będę pracować z Justinem, ale szybko udało mi się zapomnieć, że jest moim chłopakiem", wspomia Britney.
Podobno właśnie wtedy usłysza: "Czy chcesz zostać moją żoną?" Tak!", wykrzyknęła z zapałem.
Justin wzruszony wyjął z kieszeni zaręczynowy pierścionek należący do jego matki i włożył go na palec Britney. Nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa, a wtedy on zdjął jej słuchawki i bardzo namiętnie całował. Na tym nie koniec. Prasa dorzucała kolejne szczegóły: "Mama Britney dostała w prezencie od Justina samochód Lamborghini Diabolo wart 200 tysięcy dolarów", wypalił jeden z dzienników. "Podobno rozbija się nim po calym Los Angeles", dorzucił drugi, a trzeci już dementował: "To wszystko nieprawda. Mama piosenkarki też była zaskoczona. O zaręczynach córki dowiedziała się z gazet".
Zaręczyny dżwignią reklamy
Jedno jest pewne - fani na całym świecie bardzo się tymi zaręczynami wzruszyli. Dopytywali się, kiedy ślub. Nic dziwnego, że poczuli się oszukani, gdy rzecznicy prasowi obu gwiazd ogłosili na konferencji prasowej, że Britney i Justin zostali przez dziennikarzy źle zrozumiani. "Nigdy nie było mowy o ślubie. Pierścionek Britney nosi od dawna i kupiła go sama za ciężko zarobione pieniądze", wyjaśniali. Britney i Justin znów stali się najbardziej opisywaną parą i nie ma żadnych wątpliwości, że o to właśnie chodziło. Nawet jeśli szczerze się kochają nie przeszkadza im to w wykorzystywaniu miłości w celach reklamowych.
Według niemal identycznego schematu rozegrał się niedawno romans innej showbiznesowej pary Geri Halliwell i Robbie'ego Williamsa. W prasie ukazały się zrobione, rzekomo z ukrycia, zdjęcia z ich wspólnych wakacji w Saint- Tropez.
Ale w niecałe dwa tygodnie po tym jak opowieści o wielkiej i nagłej milości trafiły do gazet, Robbie zdecydowanie im zaprzeczył. Oświadczył, że nie kocha Geri, co byłą Spicetkę, mimo że też nie byla nim zainteresowana, mocno ubodło. Ale cel został osiągnięty - miłosne wakacje były znakomitą reklamą nowej płyty Robbie'ego.
Najbardziej znaną kontraktową parą byli Claudia Schiffer i przystojny magik David Copperfield. Przez sześć lat uchodzili za jedną z najsłynniejszych par na świecie, mimo że mało kto wierzył w autentyczność ich związku. "Narzeczeństwo" przyniosło profity - oboje zdobyli pożdny rozgłos.
Specjaliści od public relation z Jive Records - wytwórni płytowej promującej Britney - łamali sobie głowy, jak pogodzić pielęgnowany przez nią mit dziewictwa ze statusem seksbomby, zaręczynami, silikonowym biustem i coraz mocniej akcentowanym przez nią na scenie erotyzmem. Tym bardziej, że właśnie przygotowała swój następny przebój pod tytułem ,,I am a Slave for You". Według magazynu "The Rolling Stone", Britney wykonuje go ubrana w kusy strój, uwodzicielsko zniżając głos i przeciągłe szepcząc tytułową frazę: "Jestem twoją niewolnicą. Zrobię wszystko, co mi każesz".
Wreszcie znaleźli wyjście - trzeba miłość przedstawić jako przyjaźn. I tak oto świat dowiedział się, że Britney i Justin poznali się, mając dziewięc lat. Oboje występowali w Klubie Myszki Miki - amerykańskim programie telewizyjnym promującym młode talenty. Od tamtej pory wiele ich łączy, mają wspólnych przyjaciół, chodzą na te same przyjęcia, odbierają nagrody na tych samych imprezach muzycznych. Jednym słowem to para najlepszych kumpli. Szum wokół Britney i Justina zaczął się w czerwcu tego roku, kiedy to radio w Dallas podano wiadomość o ich wypadku samochodowym. "Ona zginęła na miejscu, on nieprzytomny leży w szpitalu", relacjonowali prezenterzy. Fanów ogarnęła histeria, urywały się telefony.
Najbardziej zaskoczone były same "ofiary", do których zaczęła wydzwaniać spanikowana rodzina.
Okazało się, że cała historia została wyssana z palca, odpowiedzialnych za to DJ-ow wyrzucono z pracy. Wszystko dobrze się skończyło, szum przycichł. Ale przynajmniej przez tydzień oboje byli bohaterami setek gazet.
Teraz Britney promuje nowy album i bardzo chętnie opowiada o milości i o nowym domu w Kentwood, gdzie razem mieszkają choć "razem nie spią", i gdzie Justin uczy ją grac na gitarze. Oboje częto wyznają sobie milość, ale zawsze zastrzegają że "te sprawy" muszą poczekać, bo teraz liczy się przede wszystkim kariera.
Na razie marzą o tym, żeby wspólnie pracować.
"Chcielibyśmy nagrać razem jakąś płytę, ale pomysł musi jeszcze dojrzec. Chciałabym, żeby to było coś nowego, czym zaskoczylibyśmy publiczność. Marzy mi się wielki show", opowiada Justin. Nie ukrywa, że chętnie zagrałby też z Britney w filmie. "Nie żeby zostać filmowym amantem", zastrzega. "Chodzi o to, żebyśmy mogli częściej być razem".
Po co są przyjaciele?
Tymczasem znowu są osobno.
O Britney wiadomo, ze pracuie nad debiutem filmowym w "What Friends are for?" (Po co są przyjaciele), występuje w reklamach i śpiewa. Prasa śledzi każdy jej krok.
W najblżzszych planach piosenkarki jest podróż do Australii. Potem wraca do Nowego Jorku, by przygotowacć się do występu na jubileuszowym koncercie Michaela Jacksona, z którym znów zaśpiewa i zatańczy w duecie.
O Justinie dotąd nie było tak glośno, ale odkąd jest chłopakiem Britney, budzi dużo większe zainteresowanie. Wiadomo, że bierze udział w wielkim tournee grupy 'N Sync po USA. Chłopaki z zespołu pocieszają go, że też nie mają czasu dla swoich dziewczyn. "Ożeniliśmy się z naszą pracą a żadna dziewczyna nie lubi być na drugim miejscu", tlumaczą. Ich zdaniem, wszystkiemu winna jest ambicja. "Jako zespół staramy się dojrzec muzycznie, dojść tam, gdzie jeszcze żaden boysband nie zaszedł".
Justin jest najmlodszym i jedynym niepełnoletnim członkiem zespołu. Podczas tournee bardzo brakuje mu rodziny. Codziennie dzwoni do mamy i godzinami rozmawia z nią przez telefon. Koledzy z zespołu mówią o nirn, że jest dziecinny; bo uwielbia błazenadę. "Kiedyś w urodziny zbudził mnie jakiś obcy facet przebrany za goryla i odśpiewywał muzyczny telegram z życzeniami. To bylo najzabawniejsze wydarzenie w moim życiu", śmieje się Justin. Lubi się śmiac. Żeby mieć promienny uśmiech, zatrudnia specjalistę od makijażu, który codziennie wybiela mu zęby. Przyznaje się do dwóch namiętności, od których jest "całkowicie uzależniony" - kocha samochody i buty. Jego ulubione auta to dodge viper, audi TT, porche 911, BMW M Roadster, mercedes i cadillac escaladei wyposażony w TV; odtwarzacz DVD i playstation 2.
Jeśli chodzi o buty, to ma ich w szafie 450 par, a wielu z nich nigdy nie wlożył.
W wolnych chwilach czatuje ze swymi fanami w Internecie. "Czy umówiłbyś się ze swoją fanką", pyta Ann. "Jasne, przyjdź jesienię na mój koncert", odpisuje Justin.
"Gdzie się nauczyleś tak fantastycznie tańczyć?", chce wiedzieć Peter. "Po prostu oglądałem MTV", zaspokaja jego ciekawość Justin. "Jakie jest twoje ulubione danie w McDonald'sie?", pyta Tom. "Podwójny FishMac", odpisuje Justin.
Kontakt z fanami to jego mocna strona. Uwielbiają go, podobnie jak kochają Britney. Podczas tegorocznego Teen Choice Awards w Nowym Jorku ulubienicy nastolatk6w odebra1i aż siedem tytułów i nagród. Notowania Britney i Justina na rynku muzycznym rosną, podobnie jak ich konta w banku. Razem te dwa gruchajęce gołąbeczki sprzedały już 40 milionów płyt, czyli tyle, że można by nimi obdzielić wszystkich mieszkanców Kalifornii i Massachusetts, jak wyliczyła jedna z wytwórni fonograficznych.
Viva 2001 Thx colin0
|