Reklama w magazynie
R E K L A M A  W  M A G A Z Y N I E   Z A Ł O G A G !



Wywiad ze Smugglerem



Witaj Smuggler!
Pewnie większość czytelników wie kim jesteś, ale powiedz kilka słów o sobie. Może na początek zahaczmy o CD-Action. Co dokładnie tam robisz? Bo raczej nie zobaczymy w tym piśmie zbyt wielu Twoich recenzji :).


Ale zobaczycie tam m.in. moje newsy (no, Gemini je przejął ostatnio), dział scenowy... ops, Tiges go wyszarpnął.... tipsy, Pomocną Dłoń... zaraz to tez już nie ja robię ;). Hmm... Zawartość Cover CD, testuję kompakciki, odpowiadam na listy i maile itp. itd. Ponadto robię wiele rożnych rzeczy, o których czytelnicy nawet sobie nie zdają sprawy, że istnieją i że trzeba je zrobić, a bez których byłoby ciężko wydać pismo. A o sobie nie lubię mówić. Jestem i już.

Ile czasu pracujesz już dla CDA? Jak Ci się podoba taka robota?

Będzie już 4 lata z solidnym kawałkiem. Bo od 2-go nr. Jak mi się praca podoba? Owszem, bardzo. Robię co lubię i jeszcze mi za to płacą... Choć chcę powiedzieć tu dwie rzeczy 1. Nie jest to lekki i przyjemny kawałek chleba. Czasem wprost przeciwnie. 2. Zarabiam 1/3 tego, co Ci się wydaje, że zarabiam, czytelniku :).

A jak ktoś mi/nam zazdrości roboty, to przypominam iż w świetle statystyki z każdym 3 dziennikarzy 2 umiera przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Miła perspektywa... W każdym razie ja będę tym 3-cim :).

Action Redaction, które redagujesz razem z Mr. Jedim jest jedną z najbardziej lubianych (o ile nie tą "naj") rubryk czytelników. Czym kierujesz się przy doborze listów do tej rubryki? Muszą być zabawne, poruszać ważny temat czy podobnych musi przyjść bardzo dużo?

Po prostu czytam list i gdy widzę, że jest ciekawy, albo zabawny, albo kontrowersyjny (najlepiej wszystko naraz), albo choć radośnie głupi - odkładam go na bok. Podobnie gdy widzę, że jakieś pytanie często się powtarza, co znaczy że wiele osób chciałoby poczytać odpowiedź itd. Nie mam żadnych reguł oceny listów... Dodam tylko, iż czytuję KAŻDY list i każdy mail... słowo honoru. Choć naturalnie nie na każdy odpowiadam, bo życia i doby by nie starczyło.

Czy możesz nam zdradzić jak dużo dostajecie listów i czy większość z nich jest przesyłana tradycyjną pocztą czy są to raczej e-maile?

Listów jest od 300 do 500 w miesiącu (w wakacje więcej). Maili od 50 do 200 dziennie. Ale raz kiedyś dostałem blisko 600 (!!!) i zacząłem myśleć o wstąpieniu do klasztoru albo Legii Cudzoziemskiej...

Niektórzy czytelnicy skarżą się na głupawy humor i obrazę ich poglądów. Co im wtedy odpowiadasz?

Że nikt ich do czytania AR nie zmusza. I że każdy ma swój gust. I że mogą wykazać swą moralną & intelektualną wyższość tym, że tolerują nasze wygłupy w wyrozumiałym milczeniu. Itp. itd. Zresztą wszystko zależy od chwili i nastroju...

Spore kontrowersje wzbudził Twój artykuł (a właściwie test) nt. uzależnienia komputerowego. Czy pisząc go opierałeś się o jakieś szczególne badania, czy po prostu przyszło to z głowy?

Czytałem wiele różnych tekstów o różnych uzależnieniach. I pomyślałem sobie, że nie widziałem czegoś takiego poświęconego komputerom. Nie ukrywam, że pisząc test korzystałem z już istniejących testów poświęconych np. uzależnieniom od TV, nikotyny etc. No ale mam nadzieję, że nie uznacie tego za plagiat :).
Nie jest to coś wyssanego z palca w każdym razie, opiera się na całkiem solidnych podstawach naukowych...

Skala mogłaby się wydawać sporo zaniżona. Przyznam się, że ja balansowałem na granicy 100 pkt. (kompletne uzależnienie - przyp. moonstruck). [ja miałem powyżej tego - przyp. red.nacz.] Czy w tej sprawie dostaliście wiele listów od "komputerowych maniaków"?

Pisałem w kolejnym tekście, że SPECJALNIE zaniżyłem (tylko trochę!) skalę, by wstrząsnąć czytelnikiem, któremu (jak każdemu nałogowcowi) wydaje się, że on - naturalnie! - uzależniony nie jest, nie był i nie będzie. Co jest kłamstwem... Ale tak czy siak 100 pkt. to już zły wynik, proszę pana nałogowca - tu już trzeba wziąć się w garść... A listów przyszło MNÓSTWO i jeszcze trochę.

Jakiś czas temu na łamach Załogi G ukazały się artykuły nt. komercji w papierowych gazetach oraz "wyższości" NSS nad CDA. Czy możesz się do tego jakoś ustosunkować?

Mamy w Polsce wolność słowa i wypowiedzi. Dopóki nie narusza się prawa, można pisać co się chce. W/w teksty były prywatnymi opiniami autorów - a każdy ma swój gust, swe preferencje itp. Nie widzę więc powodu, by przekonywać kogoś, że zupa pomidorowa jest lepsza od krupniku lub na odwrót. Powiem tylko, że z punktu widzenia zawodowego - jakby nie patrzeć - tekściarza, te teksty były słabe, gdyż autorzy kierowali się emocjami i nie próbowali poprzeć swych tez argumentami. To było coś takiego "X jest do niczego, bo mi się nie podoba jak pisze i dlatego uważam, że jest do bani". Trudno polemizować z takimi tezami. Gdyby autor napisał np. dlaczego uważa, ze X źle pisze, podał jakieś przykłady - wtedy przynajmniej można ocenić czy zarzuty są słuszne, czy nie. A tak? Jak ktoś lubi pismo X i nie lubi Y - jego sprawa, jego pieniądze, mnie nic do tego...

Kiedyś była taka dziwna sprawa... no i w sumie jest ona do tej pory. Na Waszej okładce istnieje napis "Najlepiej sprzedający się magazyn komputerowy w Polsce", natomiast na NSS widać "Biggest selling computer games magazine in Poland". Wydaje mi się, że gdzieś już czytałem opinie na ten temat, ale czy mógłbyś powtórzyć to naszym czytelnikom?

I będzie krzyk, że atakuję konkurencję... No ale dobra. Z tego co wiem NSS twierdzi, iż ich napis oznacza, że są the best, gdyż jakby w sumie policzyć wszystkie egz. NSS wydrukowane w ich historii, to jest ich więcej niż wydrukowanych egz. CDA. Przyznam, że urok tej argumentacji jest rozczulający... Ale pamiętam, ze kiedyś było napisane "biggest... itd. in EUROPE". Sic transit gloria mundi!

Heh. Pamiętam jeszcze te czasy...
14 lipca... pamiętna data pewnego porozumienia. Z jego powodu słychać było w sieci wiele nieprzyjemnych tekstów m.in. na CDA. Co ty na to?


Nic. Niech sobie gadają, jeśli im to poprawia nastrój. Jeśli złamaliśmy jakieś prawa/przepisy, to należało podać nas do prokuratury (i dalibóg - zrobiliby by to niektórzy, gdyby mieli tylko jakiegoś "haka" na nas...). Jeśli zaś nie - to o co ten krzyk? Sprawa jest już dawno nieaktualna i naprawdę nie widzę powodów by do niej wracać. Tym bardziej, że uderzała w dużym stopniu w czytelnika - chciano narzucić pismom zakaz umieszczania pełnych wersji gier i programów (!!!) na CD. Powinniście się tylko cieszyć, że nic z tego "nie-porozumienia" nie wyszło. Co (poniekąd) jest i naszą "zasługą". Teraz, jeśli nawet nie czytasz CDA, to czasem trafiasz a to na pełną wersję gry, a to użytku, a to czegoś tam jeszcze. Gdyby porozumienie weszło w życie, mielibyście na CD tylko dema i wersje trialowe. Pamiętajcie o tym...

Ja zdaję sobie sprawę, ale muszę przyznać, że Wasze pismo kupuję przede wszystkim, żeby pograć w nowe dema i zobaczyć co się święci na przyszłość. Jak ma się sprawa z takim stuffem? Trzeba starać się o specjalne pozwolenie umieszczenia demka na CD, czy jest ogólnie przyjęte, że takie rzeczy można rozprowadzać?

Nie wiem jak to jest w innych redakcjach (bo skąd mam wiedzieć?) ale staramy się dostać formalne pozwolenie na publikację każdego zawartego na CD dema i programu (choć jeśli ktoś nam przysyła coś swojego z prośbą o zamieszczenie, to zakładamy, że się zgadza :)). Na zasadzie "kto na zimne dmucha..."

A jak jest ze sceną? Zajmowałeś się tym przez długi okres czasu w CDA. Zapewne kiedyś (jeśli nie teraz również) sporo w tym siedziałeś. Co przy takich demkach robiłeś? Muza, grafa, programowanie?

A nie, nie. Byłem edytorem i text-writterem oraz (z konieczności) swapperem. Pochwalę się (bo uważam, że akurat tutaj mam czym). Robiłem maga dyskowego, zwanego Fat Agnus, który w swoich najlepszych dniach wychodził 4-6 razy w roku, a każdy numer zawierał ponad 1 MB tekstu (czyli więcej niż jest go w jednym numerze CDA!). Wszystko naturalnie było za darmo: autorzy za darmo pisali teksty, a my za darmo robiliśmy i rozpowszechnialiśmy tę gazetkę. I tak przez około 6 lat. FA zresztą istnieje do dzisiaj (od 1991!) ale już w formie magazynu sieciowego, o innej formule i beze mnie (choć utrzymuję przyjacielskie kontakty z ekipą). Zdarzało mi się też robić muzykę - ale to było straszne badziewie, bo Bozia dała chęć do komponowania ale zapomniała dać talent. No, raz zająłem III miejsce na music-compo na dużym party (Intel Outside 2) - co mnie straszliwie zdziwiło - i tyle moich muzycznych sukcesów.

A jak ma się polska scena? Same podziemie czy możemy poszczycić się jakimiś wybitnymi, znanymi talentami?

Nie bardzo wiem jak to rozumieć - ale np. Scorpik - vel Adam Skorupa - to obecnie niemal etatowy muzyk/udźwiękowiacz większości dobrych polskich gier. Onże był reżyserem Clasha (pamiętacie tę grę?). A kupa grafików, programistów itd. robi w polskich firmach softwareowych. Nie wspominając już o redakcjach gazet: ja i Yasiu w CDA, Norby i Hiv w PSXExtreme itd. Heheh, mafia scenowa rządzi tą branżą, nawet o tym nie wiecie :). Spisek!!!

Na Cover CD CDA możemy znaleźć sporo kącików tematycznych. Na początku było FPP Zone, potem doszły działy o mp3, RPG, RTS itd. Czy jesteście ogólnie otwarci na tego typu rzeczy, czy może aby się dostać na Wasz CD trzeba się naprawdę nabiegać i przedstawić plany na najbliższe kilka miechów?

Chcemy dawać możliwie dużo różnych kącików tematycznych, choć przebić się na CD nie jest łatwo ani prosto - nie wystarczy "mieć chęć". Trzeba jeszcze udowodnić, że to nie słomiany ogień, i że się jest dobrym w tym co się robi... Mówiąc krótko: trzeba się nabiegać.

A czy sami staracie się coś otwierać w sensie " o tego u nas nie ma, przydałoby się poszukać chętnych do zrobienia"? Czy może ludzie sami chcą wejść na Wasze CD?

Jasne. Kombinujemy ostro (i żeby mi nikt tego nie nadinterpretowywał :)). Ludzie też się mocno pchają ale mamy bardzo silne filtry - nie jest łatwo się przebić. No chyba, że ktoś na początek pokazuje coś, co nas zachwyca - vide Framzetta - ale to się często nie zdarza.

A jaki macie plan wydawniczy? Tzn. wiem, że wychodzicie ok. 20 każdego miesiąca, ale do kiedy trzeba składać teksty do numeru i stuff na CD?

Wcześniej. W każdym razie gdy wy czytacie świeżo kupione w kiosku CDA, to my już mamy sporą część materiałów do następnego...

Czyli nieprawdą są krążące po sieci plotki, jakoby w CDA wszyscy zaczynali robotę na kilka dni przed Deadlinem? :)

Buahahaha!!! Widać jakie ci plotkarze mają: a) rozeznanie w branży b) znajomość naszych wydawców. Wam - tym co tak sądzą - się wydaje, że można napisać recki z kilkunastu gier w ciągu tygodnia? Wam się wydaje, że wydawca będzie patrzał jak multum ludzi, którym płacą za to, że przychodzą do pracy, siedzi i tnie w np. Quake'a po sieci przez 3 tygodnie? Wy myślicie, że Naczelny jest po to, by stopka bez tej funkcji głupio nie wyglądała? Oj ludzie, ludziska, żałuję, że ten tekst nie trafił do mnie w liście, bo miałbym wielką radochę, roznosząc go w drzazgi na łamach AR, a tu muszę się [c]hamować :). Zapieprzamy niesamowicie, żeby zdążyć z każdym numerem, a kilka dni przed deadline to już mamy taki dom wariatów, że aż strach mówić - ja np. pracuję wtedy na zasadzie "od 8 rano do aż będę mógł wyjść", a to czasem oznacza BARDZO wariackie już godziny...

Heh... pytanie zostało "rozniesione", ale przynajmniej było zabawnie :)... teraz trochę o recenzjach...
Czy często recenzujecie gry nie mające jeszcze premiery w Polsce? Wersje angielskie na zachodzie wychodzą o wiele wcześniej i tym samym pisma wolą być tymi pierwszymi którzy zrecenzują grę w naszym kraju?


Nie prowadzimy takich statystyk. Jak otrzymujemy grę, to ją recenzujemy, nie patrząc skąd przyszła. Nie staramy jednak na siłę być pierwszymi. Czasem wolimy dać grę za miesiąc, by w nią spokojnie pograć i poznać wszelkie sekrety, wychodząc z założenia, że recenzowanie to nie sprint; nie ten wygrywa, co pierwszy dotrze do mety, a ten, który lepiej pozna grę i jej sekrety.

Jednak w polskich czasopismach często spotyka się sytuację, że na siłę chce się wcisnąć recenzję do wcześniejszego numeru, by być pierwszym... niektórzy nawet posuwają się do recenzji wersji od naszych zachodnich sąsiadów lub tzw. warezowych. Możesz się do tego jakoś ustosunkować?

Uważam, że to głupota. I nieuczciwość w stosunku do czytelników, bo wtyka się im podróbę jako markowy towar. Wcześniej czy później czytelnik się orientuje, że coś tu nie tak... i... Zatem to żaden biznes, żaden interes, więcej szkody niż pożytku. Nie wspominając już o etycznych aspektach takich działań.

Jakiś czas temu, bodajże na WR była nawet ankieta, w której pytaniem było " Czy uważasz, że oceny gier w polskiej prasie komputerowej są obiektywne?". Zdecydowana większość twierdzi, że tak nie jest. Jak myślisz jaka jest tego przyczyna? Nacisk dystrybutorów, chęć bycia pierwszymi?

Odpowiedziało jakieś 200-300 osób - trudno mówić o miarodajności takiej ankiety. Po drugie nie wiem skąd odpowiadający wiedzą, że oceny NIE są obiektywne - bo jeśli na zasadzie "eee, ja bym dał tej grze X, a oni dali Y, to na pewno dlatego, że są przekupieni" to ja wolę milczeć, bo zaraz się ktoś oburzy, że się wyżywam na czytelnikach. Na pewno czasem zdarzają się jakieś naciski, sugestie itp. Jak w życiu - nigdzie nie ma tak, żeby nie było jakichś afer i szwindli. Ale UOGÓLNIANIE tego na całą branżę uważam za krzywdzące. To, że jakiś gliniarz wziął w kieszeń zamiast wypisać mandat, nie znaczy, że cała policja to sami łapówkarze!

Sporo kontrowersji wzbudziła Wasza ocena Diablo 2 (10/10 - przyp. moonstruck). Recenzja ukazała się najwcześniej w Polsce, lecz Yasiu, by ją ocenić jechał bodajże do Dublina. Czy to nie miało jakiegoś wpływu na efekt końcowy?

Zależy co rozumiesz pod słowem "wpływ"? Jeśli jest to sugestia na zasadzie "aha, zafundowali podróż więc pewnie za to trzeba było zrobić pozytywną recenzję", to oficjalnie dementuję wszelkie takie podejrzenia. A niedowiarków odsyłam do recenzji Force Commandera, autor recki pojechał do Londynu i - niewdzięcznik :) - schlastał grę...
A że Yasiu nasłuchał się irlandzkiego folka i opił Guinnesa w pubie, to jego recenzja była dość, ehem, romantyczna :). I długa. Ot i cały wpływ... Co do oceny - zwracam uwagę, D2 ogólnie zyskała wysokie oceny i w wielu krajach uznano ją "grą roku" (vide rezultaty ECTS). Oczywiście sama gra budzi kontrowersje... i każda ocena 10/10 budzi kontrowersje; jeszcze nie było tak, żeby jacyś ludzie się nie "pluli", po przyznaniu 10/10 w CDA. No ale co człowiek to inny gust, inna opinia...

Jak przedstawiają się kontakty z dystrybutorami? Nie ma z nimi problemów czy musicie kupować gierki za własną kasę?

Nie mamy problemów z dystrybutorami.

A jak układa się współpraca z Future Network? Czy dużo się zmieniło w organizacji pracy itp., od czasu kiedy do nich przeszliście?

Nie narzekam. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie ma w każdym pomieszczeniu Anglika z batem, nikt nam nie mówi co mamy pisać i jak mamy pisać. Mamy za to większy dostęp do firm i materiałów dot. także gier (efekty wkrótce będą widoczne... albo i już są, bo nie wiem kiedy to wyjdzie :)). Jakby nie mówić - szyld FN otwiera wiele dotąd zamkniętych drzwi. Co do organizacji pracy - zobaczycie sami za czas jakiś. Jakby nie patrzeć, duża prężna i dynamiczna firma oznacza dobrą organizację, a uczyć się od dobrego nauczyciela, to nie grzech. Przy czym nie chodzi tu o kopiowanie cudzych struktur, a o analizę i ew. adaptację tego, co nam się podoba.

Teraz może przejdźmy na trochę bliższe czytelnikom ZG tematy, czyli internet. Jak oceniasz "rynek" Waszych wirtualnych konkurentów? Czyli ZG, WK, Login itd., itp.

Trudno mi się wypowiadać, bo wypadłem troszkę z "zinowej" branży. Widzę, że ludziom chce się robić niekomercyjne magi i to mnie cieszy, choć dużo pracy przed Wami wszystkimi jeszcze... I trudno tu mówić o konkurencji - mówmy raczej o współegzystencji. Załoga G nie odbiera nam klientów, my nie anektujemy Waszych czytelników - to jaka to konkurencja...? Ziny uzupełniają luki rynkowe, jest w nich to, czego czasem nie można dać w pismach papierowych...

Teoretycznie za kilka lat gazety internetowe mogą być bardziej popularne od papierowej prasy. Czy według Ciebie możliwa jest taka sytuacja?

Teoretycznie tak. Ale znając realia polskiej gospodarki (dostęp do sieci, transfer, KOSZTA!!!) to długo jeszcze mogę spać spokojnie :) Nie wspominając o tym, że papierową gazetę można wykorzystać w wielu dodatkowych celach, a z zinem to ciężko :). Moim zdaniem papier i druk będzie jeszcze w XXI wieku podstawowym nośnikiem informacji, a co będzie dalej jakoś mnie nie martwi, sam nie wiem czemu :).

I na koniec standardowe pytanko: "Co sądzisz o Załodze G?"

Ten paskudny mangowy serial w TV?!!! BRRR... A zin... nie jest źle, choć popracowałbym nad redakcyjną obróbką tekstu, ponieważ dobry zin to taki, gdzie teksty prezentują w miarę równy i spójny stylistycznie poziom, a z tym bywa różnie. Nie tylko u Was. A popatrzcie na Framzettę - ten zin poświęcony sf - on jest dla mnie liderem na tym rynku i dowodem, że można osiągnąć w zinach poziom, którego mogą pozazdrościć papierowe pisma z tej branży... Czego i Wam życzę.

Wielkie dzięki za życzenia i za odporność w odpowiadaniu na moje (czasem) upierdliwe pytania.

Smugglera przepytywał:
moonstruck
moonstruck@zalogag.pl


Copyrights (c) 2000 Załoga G
Internet: www.zalogag.pl