pierdziszewo, czyli bezkres pustyni
Kontynuacja do Druga wyprawa (Nr 1)
Kolejne dwie godziny zabrało mu aby zbliżyć się do tego czegoś. Przynajmniej teraz był pewien że to nie jest fatamorgana, uśmiechnął się smutno, mocząc usta w jakże teraz cennej wodzie. W końcu jego ośrodek mózgowy przyczaił motyw że to do czego się zbliża jest na kształt jakieś..
Tak to była druga kapsuła ratunkowa, wtedy tomek zaczął biec, mimo iż nie miał sił zrobił taki sprint, że aż brakuje mi porównania, znalazł się koło niej w mgnieniu oka, była otwarta, rozgorączkowany spojrzał na klapę, aby zorientować się kto w niej był, widniał napis:
"anna nr.2729"
- Tak to jej, tylko gdzie ona jest - nerwowo zaczął się rozglądać dookoła, ale widok był identyczny. piasek, piasek, bezkres zajebanego piasku - grunt że nie umarła - chciał się pocieszyć, ale sam zbytnio nie wiedział jak. Wszedł do środka kapsuły, widać był że zabrała żywność i wodę.
- Ale ze mnie debil - wpadł na pomysł, na który mądrzy ludzie nie wpadają - przecież to jest pustynia, a skoro jej nie ma w kapsule to musiała gdzieś pójść i doję do niej po śladach. kurwa tomek jesteście genialni - pogratulował sam sobie.
Sprawdził jeszcze komputer, ale znalazł to samo co w swoim, czyli nic. Wyszedł na zewnątrz, i zaczął iść po śladach. W pewnym momencie, stanął wykrzyczał wszystkie przekleństwa jakie tylko przyszły mu do głowy zawrócił się do kapsuły odnalazł anki ślady i zaczął podążać pod horyzont. Po kolejnych dwóch godzinach wędrówki, poczuł że jest taki głodny jakby od 6 lat nic nie jadł, postanowił nadrobić tą zaległość wyjął tubkę, odkręcił, powąchał:
- tylko żebym się nie otruł - pomyślał po czym wlał cała zawartość do gardła, okazało się że jest bezsmakowa, w tym samym momencie poczuł że nasycony, a jednocześnie z nudów jak to każdy robi w kiblu nudząc się, czyta wszystko co mu wpadnie, a tutaj widniał napis:
"przechowywać w chłodnym pomieszczeniu..."
- dobre sobie - finknał - może jeszcze okres gwarancji się skończył - machinalnie zerknął na spodnia część tuby.
- wykrakałem.
Po czym odrzucił opakowanie w piasek, zdziwił go natomiast dźwięk uderzenia, nie było ono stłumione, jak by upadało o piasek, tylko jakieś takie metaliczne, zerknął w tamtą stronę. okazało się że rzucona pusta tuba z żarciem uderzyło o drugą tubę z żarciem.
- O pewnie anki, tylko że ona nie zjadła, pewnie przestraszyła się napisów, ach te baby, nawet tutaj.. - rozejrzał się - ..szkoda gadać.
Wstał zaczął iść przyspieszył nawet kroku, ponieważ samotność przeraźliwie go zżerała. Zaczął rozmyślać:
- A jeśli to tylko jakiś eksperyment naszych wojskowych, którzy chcą zbadać jak będziemy się zachowywali w ekstremalnych warunkach, w takim razie pewnie jestem na ziemi, a jeśli nie i za kilka dni umrę, może naćpałem się znowu czegoś i jestem tylko zdegustowanym życiem gnojem z nadmiarem czasu, albo to tylko sen - po czym wymierzył sobie siarczystego podnerkowego.
- AAAaa ocipiałeś, przynajmniej wiem że to mi się nie śni, czy zatem nie lepiej strzelić sobie w łeb, nie wiem.
Dalej szedł już nic nie myśląc, ponieważ tylko powątpiewał. Szedł już bardzo długo, skończyła mu się woda i "żywność". A tu jak pustynia, tak pustynia, zauważył że niedaleko jest coś na styl wzgórza, postanowił tam położyć się i w spokoju umrzeć, nie miał już siły na cokolwiek, ale jak to on, chciał tylko dostać się tam gdzie zamierzał i lec i dalej nic. Gdy już się znalazł na szczycie, nie upadł, wyraz twarzy zmienił mu się diametralnie. O jakiś kawałek piasku, sporą połać piasku leżała jakaś postać, jego męska intuicja mówiła mu że leży tam anka, ale czy to rzeczywiście była ona, tego nie wiedział, był zbyt zmęczony na jednoznaczny osąd, dziwne byłoby to, że szedł idealnie jej śladem skoro w rzeczywistości zgubił go pół dnia temu. Nie myśląc wiele zaczął biec, lecz nagle poczuł że nogi odmawiają posłuszeństwa, horyzont się przechylił, oczy zaszły mgłą i już dalej nic, zemdlał, a może nie, może cos uderzyło go w głowę, może..
ia, czyli lucjan acz rowniez teo27@go2.pl
Wróc do Bonusa
|