![]() |
![]() Wiktoria i jej huzar Kuzynek z księżyca Ptasznik z Tyrolu
Muzyka - Emmerich Kalman
Osoby:
W budapeszteńskim variete "Orfeum" pożegnalny występ pięknej gwiazdy czardasza, Silvy Varescu, która jeszcze tej nocy wyjeżdża na tournee do Stanów Zjednoczonych. Przyjaciel i opiekun Silvy, hrabia Boni, wydaje na jej cześć pożegnalną kolację. Wraz z drugim entuzjastą popularnej artystki, hrabią Feri, zastanawiają się, jakie wrażenie wywrze wyjazd Silvy na młodym księciu Edwinie. Oni dwaj, życie spędzając na przesiadywaniu w knajpach, nie traktują kabaretowych gwiazdek zbyt serio, bo przecież "Artystki, artystki, artystki z variete nie biorą miłości zbyt tragicznie", natomiast Edwin - kocha się w Silvie do szaleństwa. I chociaż ojciec, książe Lippert - Weylersheim, wiedząc już o jego romansie, śle codziennie po kilka telegramów nakazjuących Edwinowi powrót do Wiednia, młody książe nadal przesiaduje w "Orfeum". Chce zatrzymać Silvę, nie zgadza się na jej wyjazd, nie wiedząc, iż Silva wyjeżdża własnie po to, aby uciec przed nim i przed jego miłością; jak najbardziej ją odwzajemnia, lecz wie, że ta miłość nie ma przecież żadnej przyszłości. Rodzice Edwina nigdy nie zgodzą się na ich małżeństwo... Dlaczego musiała pokochać Edwina? Dlaczego on musiał spotkać ją? Dlaczego "choć na świecie dziewcząt mnóstwo, usta lgną ku jednym ustom"... Silva ma rację. Opory ojcowskie niełatwo zwalczyć. Do Edwina przybywa z Wiednia porucznik Rohnsdorf z rozkazem: nazajutrz książe ma zameldować się w komendzie swego korpusu. Rozkaz jest wprawdzie inspirowany przez ojca, ale pozostaje rozkazem, i Edwin, jako oficer, musi go wypełnić. Przy okazji Rohnsdorf przypomina Edwinowi, że w Wiedniu czeka na niego... narzeczona, hrabianka Stasi, z którą zaręczył się przed pięciu laty, jeszcze jako sztubak. Nikt przedtem nie traktował tych zaręczyn poważnie, teraz jednak rodzice Edwina nalegają na jak najszybsze małżeństwo z hrabianką. Edwin prosi Rohnsdorfa o pół godziny zwłoki w wyjeździe do Wiednia i zdobywa się na desperacki gest: chce zatrzymać Sivę przy sobie, prosi ją o rękę, po czym notariusz spisuje jego oświadczenie: "Ja, Edwin książe von Lippert - Weylersheim ogłaszam pannę Silvę Varesu prawowitą małżonką moją i przysięgam wobec świadków w ciągu ośmiu tygodni w oficjalny wstąpić z nią związek...". Zobowiązanie to wręcza oszołomionej Silvie i odjeżdża do Wiednia, do korpusu. Przychodzi natomiast Boni; pilnował w hotelu pakowania kufrów Sylvy i teraz dopiero dowiaduje się, że Sylva zostaje w Budapeszcie jako... żona Edwina. Dowiaduje się też o całej ceremonii zaślubin, po czym wybucha śmiechem i tłumaczy Sylvie, że Edwin nie miał prawa podpisywać podobnych oświadczeńm bo przecież ogłoszono już jego związek z inną. Pokazuje jej zawiadomienie o oficjalnych zaręczynach Edwina z hrabianką Stasi, które otrzymał ( w tajemnicy przed Edwinem ) od Rohnsdorfa. AKT II
W pałacu księstwa Lippert - Weylersheim w Wiedniu wielki bal, na którym stary książe zamierza oficjalnie ogłosić zaręczyny swego syna z hrabianką Stasi. Edwin jednak nadal próbuje odwlec uroczystość zaręczyn. Przekonany, że Sylva rzuciła go i pojechała do Ameryki lekceważąc jego miłość i oświadczyny, telegrafował do niej ze sto razy, nie uzyskując słowa odpowiedzi. Jest rozgoryczony, niemniej chce jeszcze czekać; liczy, iż odmieni serce Sylvy. Stasi, znając prawdziwe uczucia Edwina, nie nalega na ogłoszenie zaręczyn. Na bal przychodzi hrabia Boni... z żoną. "Żoną" jest Sylva; wróciła już ze Stanów, i namówiła przerażonego tą mistyfikacją hrabiego, aby przez jeden wieczór zgodził się udawać jej męża. Zakochana niezmiennie w Edwinie, przyszła tutaj, chcąc ostatecznie rozwikłać ich wzajemne stosunki. Jako hrabina Kancsianu robi furorę w salonie, oczarowuje bez reszty także i starego księcia, aczkolwiek niektórzy z obecnych zwracają uwagę na jej uderzające podobieństwo do pewnej aktorki, co to "była na Węgrzech zaręczona z jakimś księciem, lecz on naturalnie porzucił ją. Odtąd nazywają ją księżniczką... czardasza". Sylva i Edwin zostaja sami, nie mogą początkowo porozumieć się, udają miłość - ona do Boniego, on do Stasi, choć w głębi serca wiedzą, że kochają się jak dawniej. Natomiast Boni zupełnie stracił głowę dla Stasi. Jej zresztą także spodobał się przystojny i dowcipny hrabia. Co prawda dziwi ją nieco, iż hrabia, mając tak piękna żonę, już w pare dni po ślubie oświadcza się innej, ale - zdarza się! ( Bo to jest miłość, ta głupia miłość. ). Wydaje się, iż Edwin z Sylvą też się wreszcie porozumieli. Boni oświadcza Edwinowi, że zgadza się na rozwód, i młody książę zamierza natychmiast oznajmić ojcu zamiar poślubienia hrabiny Kancsianu: "Swoją drogą to szczeście, że Boni się z Tobą ożenił. Dał ci nazwisko i tytuł. Rozwiedziona hrabina Kancsianu może zostać księżną Weylersheim!". Zaskoczony Edwin mówi, że nim upłynie dzisiejsza noc, może jeszcze dotrzymać słowa, ale Sylva drze jego zobowiązanie na kawałki i rzuca mu pod nogi: "To słowo więcej cię nie wiąże. Ja zwracam ci je dziś... Po co hańbić masz nazwisko mezaliansem z szansonistką...". AKT III
Sylva z Bonim wracają do hotelu. Zapłakana, załamana, postanowiła zerwać także ze sceną, mimo iż spotkany tu hrabia Feri gorąco namawia ją na po"Orfeum". Sylva wychodzi z Ferim, wbiega natomiast Edwin - teraz już wie, że to Boni powiedział niegdyś Sylvie o jego zaręczynach i spowodował jej wyjazd do USA. Lecz Edwin musi szybko ukryć się w pokoju, bo portier anonsuje przybycie... jeo ojca. Stary książę przychodzi szukać Edwina w obawie, aby syn nie zrobił sobie czegoś złego. Korzystając z okazji, Boni prosi księcia o rękę hrabianki Stasi, która zresztą sama przyszła także i niemal domaga się tych oświadczyn. Powraca Feri; namawia księcia, by nie sprzeciwiał się dłużej synowskim uczuciom: "Sam - powiada - byłbym najszczęśliwszy, gdyby udało mi się kiedyś poślubić szampańską Hildę z variete w Miszkolcu. Niestety, zdmuchnął mi ją sprzed nosa żupan von Palonay, a gdy owdowiała, ożenił się z nią baron Geza Zantler...". I książę wnioskuje z tego, że mowa tu o jego małżonce, księżnej! On ją z kolei przejął po baronie! Księżna zjawia się właśnie w hotelowym hallu i przyznaje, iż śpiewała kiedyś i tańczyła w variete. A więc to prawda! "Wziąłem za żonę szansonistkę, czyli Edwin jest po prostu dziedzicznie obciążony!" Pozostaje jeszcze tylko pogodzić Sylvę z Edwinem. Podejmuje się tego Boni; sugeruje Sylvie, że Edwin zamierza z rozpaczy popełnić samobójstwo. A to jest już ponad jej siły. "Kocham cię, dla ciebie tu przyjechałam, bez ciebie żyć nie mogę!" - krzyczy Sylva do telefonu, myśląc, że rozmawia ze strzelającym do siebie Edwinem. A Edwin stoi tuż, tuż, bierze ją w ramiona, no i "w rytm walczyka serce śpiewa - kochaj mnie!"
Muzyka - Johann Strauss II
Osoby:
książę Ypsheim - Gindelbach, minister księstwa Oberstadt (Franciszek Makuch, Wojciech Wróblewski).
AKT I
W pałacyku hrabiego Baldwina Zedlau, posła księstwa Oberstadt w Wiedniu, służący Józef oczekuje swego pana. Tęsknią już za hrabią jego zwierznicy i - jego przyjaciółka, tancerka Franzi Cagliari. Józef wyjaśnia Franzi powód pięciodniowej nieobecności pana: oto do Wiednia przyjechała żona hrabiego, Gabriela, z którą Baldwin rozstał się wkrótce po ślubie. Wówczas mieszkali jeszcze w małym księstwie. Ona - prawdziwa wiedeńska dama - nie mogła pogodzić się z prowincjonalnym, nudnym stylem życia męża; uciekła od niego do rodziców. Gdy jednak hrabia został posłem w Wiedniu, zmienił się nie do poznania - słynie z fantazji i miłosnych przygód; jego żona spogląda na niego obecnie zapewne życzliwiej. Baldwin ulokował ją w mieszkaniu w centrum Wiednia, w swym pałacyku mieszka bowiem z panną Franzi. Franzi jest trochę zazdrosna, lecz gdy hrabia wraca i zasypuje ją czułymi słówkami - wybacza mu wszystko i przygotowuje powitalny obiad. Hrabiemu jednak nie w głowie jedzenie. Dziś rano, będąc z żoną u krawcowej, poznał tam śliczną modystkę; przy żonie nie mógł wiele zdziałać, ale teraz - dyktuje Józefowi bilecik do dziewczyny z zaproszeniem na wieczorną zabawę w Hietzingu i - biegnie, chcąc doręczyć jej bilet osobiście. Do Franzi natomiast przychodzi narzeczona Józefa, modystka Pepi, z niedobrą wiadomością. Dziś na balu u hrabiego Bitowskiego Franzi miała w ułożonym przez siebie balecie księżniczek zastąpić jedną z wysoko urodzonych dam, niestety - kostiumu nie zdąży się przerobić, a ten, który jest, nie pasuje na Franzi. Na szczęście pasuje na Pepi, i jej powierza tancerka to nagłe zastępstwo. A po występie - Józef ma zabrać Pepi na zabawę w Hetzingu; będzie tam dzisiaj szalał cały Wiedeń! Pepi wybiega, podniecona perspektywą niespodziewanego występu w dostojnym gronie księżniczek, a pokojówka anonsuje księcia Ypsheim - Gindelbach, ministra księstwa Oberstadt. Przyszedł do hrabiego, aby osobiście pomówić na temat coraz gorszej reputacji posła, spowodowanej jego miłosnymi awanturkami. Nie dalej jak dziś rano książę widział hrabiego z jakąś kobietką. Przypuszcza, że była to baletniczka. Romans hrabiego z tancerką stał się już w Wiedniu głośny. Książę nie zastał hrabiego w domu, ale rozmawia z przybyłym do pałacyku ojcem Franzi, starym Kaglerem, właścicielem karuzeli, biorąc ich niezręcznie za teścia i żonę hrabiego. Nie byłoby to tragedią, gdyby nie fakt, że nieco później przychodzi prawdziwa hrabina Zedlau, którą książę bierze z kolei za... ową frywolną baletnicę. Ją właśnie widział dziś z Baldwinem na mieście, a teraz, oburzony tupetem rzekomej kochanki hrabiego, usiłuje natychmiast usunąć ją z pałacu. Na to qui pro quo nadchodzi wreszcie Baldwin; nie wie, jak wybrnąć z sytuacji, daje więc księciu znaki, aby ratował go i przedstawił Franzi jako swą żonę. Zramolały książę opacznie go jednak rozumie i jako księżnę przedstawia... Gabrielę. Hrabina zachowuje przytomność umysłu i - na razie - nie wywołuje skandalu.
AKT II
Wieczorem na balu u hrabiego Bitowskiego hrabia tańczy z żoną. Gabriela domaga się wyjaśnień dzisiejszej niezwykłej sytuacji. Balwin kręci jak może: opowiada o Franci jako o przyjaciółce księcia, z którą książę chce zerwać, i w tym celu gra rolę żonatego. Korzystając z okazji, wciągnął dzisiaj Gabrielę w tę grę i przedstawił jako swą małżonkę. Hrabina, oczywiście, nie wierzy, ale - woli nie analizować tej sprawy. Nawzajem natomiast obwiniaja się o rozkład ich małżeństwa. Hrabina miała niegdyś tylko jedno mężowi do zarzucenia: brak wiedeńskiej krwi (Wiedeńska krew); teraz - uważa, że Baldwin jest już całkiem, całkiem, a i on chyba na nowo zakochał się w swojej żonie. Na razie musi jednak kłopotać się z bieżącymi problemami. Franzi również domaga się wyjaśnień; nie wierzy, żeby Gabriela była jego żoną, uważa, że to jego nowa kochanka. Hrabia nie ma już sił na wyplątywanie się za wszystkich posejrzeń, pułapek, komplikacji... Ledwo odeszła Franzi, Baldwin spotyka swoją śliczną modystkę. To Pepi. Przyszła tańczyć z zespole księżniczek. Hrabia wręcza jej bilecik, nie zdążył bowiem doręczyć go rano, a Pepi - zaskoczona, poznaje pismo swego... narzeczonego, Józefa. Początkowo odmawia spotkania, ale potem - gdy okazuje się, że Józef, który przybył tu również, aby odszukać hrabiego, ma podejrzanie zajęty dzisiejszy wieczór - postanawia, na złość, pojechać do Hietzingu. Co do hrabego, to pewien, iż Pepi ulegnie jego prośbie, odmawia pójścia do Hietzingu najpierw Gabrieli, a potem Franzi, tłumacząc się obu paniom ważną konferencją u ministra. Gabriela tymczasem widząc Pepi tańczącą w zespole baletowym, a potem w objęciach hrabiego - ją bierze za pannę, o której niejedno już słyszała. Hrabina przypuszcza, że Balwin pojedzie do Hietzingu z tą swoją tancereczką, sama zatem decyduje się pójść tam także, i to w towarzystwie ministra! Minister, naturalnie, nie ma dzisiaj żadnej konferencji, a uważając w dalszym ciągu Gabrielę za baletnicę, cieszy się, że może odbić hrabiemu choć na jeden wieczór ładną dziewczynę. Niespodziewanie dochodzi przy księciu do spotkania wszystkich trzech pań, przy czym niemal wszystkie biorą się nawzajem za kogos innego. Hrabia i Józef milczą jak grób i odmawiają wyjaśnień na temat, kto jest kim; atmosfera niepewności unosi się w powietrzu, a wszystkich zebranych unosi... walc.
Na zabawie w Hietzingu zbiera się ostatecznie całe towarzystwo. W przysłoniętych altankach, niewidoczni dla innych, zasiadają kolejno: książę z hrabiną ( chociaż ten, gdy dowiaduje się wreszcie, że hrabina - to hrabina, a nie baletnica, zamierza natychmiast umknąć w obawie przed gniewem Baldwina ), Franzi z... Józefem ( przyciągniętym tu przez nią, aby pomógł jej wyśledzić nową flamę swego pana ), wreszcie - Pepi, zabrana do następnej altanki przez hrabiego. Hrabina jest przekonana, że hrabia przyjechał tu z Franzi, która już rozszyfrowała, Franzi myśli, żę przyjechał z hrabiną, kiedy jednak spotykaja się przed altankami i widza, że w grę wchodzi... ktos trzeci, decydują się połączyć wysiłki, by odkryć nową sympatię Baldwina. Ta trzecią odkrywa przypadkowo... Józef. To jego narzeczona! Nie może jednak robić jej wyrzutów: przyszła tu przecież zwabiona charakterem jego pisma. Zresztą Pepi przekonała go, zgodnie z prawdą, że w altance nic między nią a hrabią nie zaszło. I na koniec - w Hietzingu godzą się wszyscy i wszystko sobie wybaczają, a zabawę opuszczają trzy zgodne pary: hrabia z hrabiną, na nowo - i może już na zawsze? - połączeni, Pepi z Józefem, i Franzi... z księciem - ministrem. Co spowodowało tę ogólną zgodę, ten pogodny, wesoły nastrój? Wino i - wiedeńska krew!
Muzyka - Paul Abraham
Osoby:
Prolog
W obozie internowanych na dalekiej Syberii oczekuje wykonania wyroku skazany na śmierć rotmistrz węgierskich huzarów, Stefan Koltay. Wraz z nim pozostaje jego ordynans, Janczi. Wydaje się, żę dla Koltaya nie ma już ratunku, ostatnie chwile poświęca wspominaniu dni spędzonych na Węgrzech. Janczi wyjmuje swój największy skarb - ocalałe skrzypce, a Koltay śpiewa tęskną pieśń o ukochanej, którą zostawił w ojczyźnie ( Tylko jedną mi przeznaczył los... ). Strażnik, Kozak, bardzo kocha muzykę: za skrzypce gotów ułatwić im ucieczkę; granica japońska niedaleko - zdążą umknąć przed pościgiem!
AKT I
W salonie ambasady amerykańskiej w Tokio odbywa się uroczyste pożegnanie ambasadora Cunlighta, odjeżdżającego nazajutrz na nową placówkę do Petersburga. Wraz z nim odjeżdża jego piękna żona Wiktoria, i to przede wszystkim wydaje się martwić zebranych. Wiktoria obiecuje powrót, ale tak naprawdę, to Wiktoria marzy o powrocie - na Węgry, do małej, pięknej miejscowości Doroszma, skąd pochodzi. Z Japonii ambasadorstwo zabierają nie tylko wspomnienia: brat Wiktorii, Ferri, żeni się ze śliczną Japonką Lia San; dzień pożegnania z Tokio to jednocześnie dzień ich zaślubin. Cunlight z niepokojem obserwuje żonę. Wczoraj podczas przejażdżki po mieście Wiktoria zobaczyła kogoś lub coś, co zburzyło jej spokój. Jest zdenerwowana, lecz nie chce się do tego przyznać; twierdzi, że to tylko podniecenie przed zbliżającą się podróżą. Teraz - by ukoić nerwy - razem z mężem wspomina moment ich poznania się w Wiedniu, na balu ( Pardon, madame ). Tymczasem do ogrodów ambasady dostają się Koltay i Janczi, wprowadzeni przez pokojówkę Riquette. Po ucieczce z niewoli znaleźli się w Tokio, i oto wczoraj w przejeżdżającym samochodzie Koltay dostrzegł - jak mu się zdawało - swą dawną narzeczoną z Węgier, Wiktorię. Samochód zatrzymał się przed ambasadą, więc przyszli sprawdzić, czy to rzeczywiście była Wiktoria. Co może robić tutaj, w Tokio? Nadchodzi Cunlight. Koltay na wszelki wypadek przedstawia się innym nazwiskiem, jako rotmistrz Czaky, i opowiada o swych dramatycznym przygodach wojennych w Rosji. Ambasador zapewnia mu azyl, tym bardziej że - jak wyznaje - jego żona jest Węgierką, ucieszy ją zatem na pewno możliwość rozmowy z rodakami. Ambasador proponuje wspólny wyjazd do Petersburga; stamtąd rotmistrza z ordynansem wyśle do kraju jako... kurierów dyplomatycznych. Gwarantuje im pełne bezpieczeństwo. Do ogrodu wchodzi Ferri, obładowany prezentami ślubnymi, a wkrótce potem - Lia San, jego narzeczona. Ferri nie może się nadziwić, skąd u tej małej Japonki tak wiele wdzięku, Lia San tłumaczy więc, że Japonką jest tylko w połowie, w połowie zaś - paryżanką ( Moja mama z miasta Jokohama, tato zaś z Paryża jest! )... I jeszcze jedna zakochana para zjawia się w ogrodzie: to Janczi, który oczarował pokojówkę Riquette i zapewnia, że zabierze ją ze sobą na Węgry. Rozpoczyna się uroczystość zaślubin Ferriego i Lia San. Cunlight zamierza zaprosić też swego gościa, rotmistrza, Wiktorię przeraża wiadomość, że mąż pragnie jej przedstawić węgierskiego huzara, lecz nazwisko Czaky uspokoja ją. To nie on... Więc to jednak nie był on!
AKT II
I znowu pożegnalne przyjęcie w ambasadzie amerykańskiej, tym razem - w Petersburgu. Żegna się dawny ambasador, urzędowanie obejmuje Cunlight. Przyjęcie nie przebiega jednak w miłej atmosferze: przestraszony Ferri widzi, że cały gmach otoczony jest policją; stwierdzono podobno, że w ambasadzie ukrywa się dwóch jeńców, w tym jeden - z wyrokiem śmierci. Janczi, równie przerażony, nakłania Koltaya do jak najszybszej ucieczki, ale rotmistrz postanawia zostać tutaj dopóty, dopóki Wiktoria nie zgodzi się odjechać razem z nim. Nie dochowała mu wierności, nie czekała, wyszła za innego, niemniej on kocha ją nadal i nie chce z niej rezygnować. Pragnie przynajmniej porozmawiać z nią, tymczasem Wiktoria go unika; od chwili krótkiego spotkania w Tokio nie udało mi się zamienić znią ani słowa. Janczi i Riquette przyrzekają namówić Wiktorię na rozmowę z rotmistrzem, okazuje się zresztą, że dzisiaj ina sama go szuka. Dotarła do niej wiadomość o niebezpieczeństwie, jakie grozi Koltayowi; błaga, aby jeszcze dziś wyjechał. Uda się go przemycić wraz z ekipą ustępującego ambasadora, to jedyna szansa ucieczki. Koltay jednak przede wszytskim domaga się wyjaśnień, więc Wiktoria przyznaje mu wreszcie, jak czekała na niego, jak tęskniła, jak otrzymała wiadomość o jego śmierci, jak czekała nadal, jak wreszcie wiadomość tę potwierdził przybyły z rosyjskiego frontu jego przyjaciel... Wtedy dopiero, aby nie być samą ze swym smutkiem, wyszła za Cunlighta, szlachetnego przyjaciela, który wiedział o jej tragedii i pomagał szukać zaginionego. Teraz nie może od niego odejść. I wprawdzie bez przekonania, lecz mówi Koltayowi, że kocha Cunlighta: jej miejsce jest obecnie przy nim. Ich rozmowę przerywa Cunlight, prosząc Wiktorię do tańca, a do salonu wbiega Ferri ze swą żoną. Lia San szczerze przyznaje, że jest nieco rozczarowana co do temperamentu swego młodego męża; Ferri musi się gęsto tłumaczyć ( Myszko, przyjdzie znów taka noc... ). W chwilę później nadchodzą Wiktoria i Stefan. Jego namowy, aby Wiktoria wyjechała z nim, spełzły na niczym: ona musi dochować wierności mężowi ( Dobranoc, dobranoc, dobranoc... ). Koltay - zawiedziony, oszukany, decyduje się ostatecznie odjechać samotnie, ale oto do Cunlighta podchodzi sekretarz i przekazuje życzenie policji, aby ambasador wydał ukrywającego się tutaj rotmistrza Koltaya... Teraz dopiero orientuje się Cunlight w sytuacji, teraz już wie, że rzekomy Czaky to dawny narzeczony jego żony. Czuje się okłamany, lecz Wikotria zapewnia go, że nic już jej ze Stefanem nie łączy, a on potwierdz te słowa. Ambasador osmawia wydania rotmistrza, zapewnia mu azyl na eksterytorialnym terenie ambasady, jednak Koltay, którego życie straciło już sens, sam oddaje się w ręce policji. "Nie chcę być dla nikogo ciężarem. I nie chcę ratunku od człowieka, która zabrał mi wszystko"
AKT III Rok później, w Doroszmie na Węgrzech, święto winobrania. Zgodnie ze starą tradycją trzy młode pary powinny wziąć tego dnia ślub, ale - dokładnie trzy, inaczej małżeństwa nie będą szczęśliwe... Pierwsza para to Janczi i Riquette ( która zresztą okazała się także Węgierką, Mariką ), druga - Ferri i Lia San, jako że ich japoński ślub jest na Węgrzech nieważny, a trzecia?... Do Doroszmy powróciła po latach Wiktoria. I dla niej planowane jest małżeństwo, w dodatku - z dwoma mężami! Janczi czeka na przybycie Koltaya. Rotmistrz został zwolniony z niewoli i znowu służy w huzarach; Janczi wysłał mu zaproszenie na dzisiejsze święto. Ferri natomiast zaprosił dziś Cunlighta, będącego obecnie ambasadorem w Budapeszcie. Ferri liczy na to, że Wiktorias i jej mąż, chociaż rozeszli się przed rokiem, dzisiaj połączą się ponownie. Sama Wiktoria o niczym nie wie, gdy jednak przybywa niespodziewanie dla niej Cunlight, godzi się na powtórne z nim małżeństwo. Uczciwy Cunlight tajemniczo uprzedza ją, aby nie decydowała się zbyt pochopnie... I słusznie radzi, bo kiedy tradycyjnym pocałunkiem Wiktoria ma już przypięczętować ich ponowny ślub, rozbrzmiewa marsz Honwedów, a na czele huzarów wkracza do Doroszmy Stefan...
I Wiktoria, która była pewna, że Koltay jest już dla niej stracony na zawsze, natychmiast rzuca mu się na szyję. Z nim bierze dzisiaj ślub! Koltay, wiedząc, że swe szczęście zawdzięcza Cunlightowi - on bowiem wystarał się o zwolnienie go zniewoli - ściska mu serdecznie dłoń, dziękując z całego serca. No i - "piękna ta baśń już skończyła się właśnie i czas już powiedzieć dobranoc..."
NOWOŚĆ!!!
Muzyka - Edward Kunneke
Osoby:
AKT I
Julia de Weert, ładna i bogata dziewczyna, nie może jeszcze rozporządzać swoim najątkiem, ani - sobą. Jest niepełnoletnia; opiekę nad nią sprawuje wuj, Józef, który korzystając z tych praw żyje sobie wygodnie wraz z żoną w obszernej wilii Julii i troszczy się jedynie o to, aby bogactwa Julii nie wymknęły mu się z rąk także i wtedy, gdy ona sama dojdzie już do pełnoletności. Kuzynka Julii, Hania, mieszkająca również w wilii, pokpiwa wprawdzie często z zachłanności wuja, niemniej - podważyć jego prawa do kierowania Julią na razie, niestety, nie sposób. Wuja Józefa niepokoi tylko, że radca Wildenhagen, drugi opiekuj Julii, chciałby ożenić z nią swgo syna, Egona. Usiłując pokrzyżować te plany, wuj wezwał do siebie swego bratanka, Augusta. Nie widział go zo prawda od trzydziestu lat, nie utrzymywał z nim żadnych stosunków, ale teraz - August może się bardzo przydać: jeśli potrafi rozkochać w sobie Julię, majątek pozostałby na zawsze w rodzinie. August powinien dziś jeszcze stawić się w pobliskiej gospodzie na zaproponowanym przez Józefa spotkaniu. Julię jednak trudno będzie przekonac i do Egona, i do Augusta. Od siedmiu lat marzy o jednym mężczyźnie - jemu przyrzekła miłość i jemu dochowuje wierności - o towarzyszu zabaw dziecinnych, kuzynku Roderyku de Weert. Przed siedmiu laty wyjechał do Indii Holenderskich, do Batawii - nie napisał co prawda dotąd ani słowa; Julia nie wie, jak mu się tam powodzi, lecz wydaje jej się, że rozmawia z nim co dzień. Umówili się przed jego odjazdem, że co wieczór i ona, i on - tam, daleko, spoglądać będą na księżyc i myslec o sobie, mówić do siebie. Julia wytrwale dotrzymuje danego słowa (Księżycu mój, ześlij mi promień swój...). Wujkowi oświadcza, że jego Augusta nie chce w ogóle widzieć na oczy; interesuje ją tylko Roderyk! Wieczorem, gdy wujostwo wychodzą na spacer, przychodzi Egon z radosną wiadomością od ojca: dziś w południe sąd opiekuńczy uwłasnowolnił Julię, uznał ją za pełnoprawną właścicielkę majątku, wyłączył spod kurateli wuja. Egon pragnie jednocześnie oświadczyć się Julii, ale ona wybija mu z głowy zaloty, tłumacząc się - jak zawsze - miłością do Roderyka. Egon uprzedza sią, że wkrótce będzie miał dokładne informacje o jej kuzynie. I co powie, kiedy okaże się, że Roderyk został w Indiach biedakiem, że stracił wszystko? Julii to nie przeraża - byle wrócił, może wrócić nawet jako żebrak. Egon odchodzi, Julia zaś z satysfacją informuje wujka o przyznaniu jej pełnych praw dojrzałej osoby. Jest z tego powodu szczęśliwa, chce bawić się dzisiaj, szaleć, lecz - jak można szaleć w takiej willi na odludziu? Postanawiają wraz z Hanią przywołać choćby Egona, może nie odszedł jeszcze zbyt daleko. Gdy jednak nawołuja go, odpowiada im zupełnie inny głos i zjawia się obcy mężczyzna... Dla żartu postanawiają zaprosić go do willi, przebieraja się szybko za pokojówki i staraja się - niczym dobre wróżki - spełniać wszystkie życzenia oszołomionego przybysza. Nieznajomy zmierzał właśnie na kolacje do gospody, Julia i Hanka stawiają więc przed nim najwspanialsze dania i poja najlepszymi winami. Na koniec - prowadzą do gościnnego pokoju, gdzie ma spędzić noc. Uprzedzają tylko, że rano bajka się skończy i będzie musiał opuścić ich dom. Nieznajomy, któremu ogromnie spodobała się Julia, czuje się jak w czarodziejskim snie; nie może nic z tego zrozumieć, ale przyjmuje wszystko z radością (Bo jestem ubogim tułaczem wędrownym...).
Najajutrz rano Julia i Hania wesoło przygotowują śniadanie, podniecone wczorajszym żartem. Julia śniła o Nieznajomym; podoba jej się ten niezwykły chłopak choć sama nie chce się przed sobą do tego przyznać. Ciekawi ją ogromnie, kim on właściwie jest, więc Hanka obiecuje chytrze go wybadać. Na razie wiedzą tylko od lokaja, że Nieznajomy otworzył szafę w swym pokoju, dostrzegł stos garniturów nieobecnego brata Julii, stwierdził, że leżą na nim jak ulał, i doszedłszy do wniosku, że to jeszcze jeden czarodziejski dar, włożył najlepszy z nich, swoje podróżne ciuchy oddając lokajowi do wyczyszczenia. Nieznajomy schodzi na śniadanie. Julia dyskretnie umyka, a Hania zaczyna działać. Sytuacja jednak odwraca się: naiwna dziewczyna nie dowiaduje się niczego, natomiast zwierza obcemu wiele ciekawych wiadomości o Julii. Przede wszystkim to, że kocha swego kuzyna Roderyka, od lat przebywającego w Indiach, a także i to, że wuj chce ją wyswatać ze swym bratankiem Augustem, którego Julia już z góry nienawidzi; zapowiedziała, że przy pierwszej okazji poszczuje go psami. Nadchodzi wuj z żoną, a potem Julia. Nieznajomy wyznaje im, że... to przecież on jest tym zagubionym kuzynem Roderykiem!... Istotnie, wszystkim się teraz wydaje, że go rozpoznają, również Julia dostrzega podobieństwo i jest przepełniona szczęściem. Nieznajomy tłumaczy, że wczoraj nie zdradził, kim jest, chcąc po prostu utrzymać się w konwencji zabawy, jaką narzuciły dziewczęta. Dziś, gdy Julia wzruszona rozpamiętuje ich dziecięce spotkania, zaklęcia - on niechętnie wraca do tamtych spraw, chce raczej myślą wybiegać w przyszłość, snuć plany, roić marzenia. Ich czułą rozmowę przerywa Egon. Jego ojciec połączył się z konsulem w Batawii, aby zebrać wiadomości o Roderyku. I właśnie dziś otrzymał teleram stwierdzający, że Roderyk przed sześcioma tygodniami wyjechał do Europy "solo" i "zabagniony", czyli na pewno w niezłych długach. Julia przedstawia mu Nieznajomego. Roderyk już dopłynął - proszę bardzo. I wcale dobrze dobrze wygląda! Egon pognębiony odchodzi, a Nieznajomy - na prośbę domowników - opowiada o swych latach tułaczki (Siedem lat w Batawii). Powraca Egon. Nadeszła jeszcze jedna depesza do ojca: statek z Batawii przypłynął dopiero dziś do Europy, zatem - Roderyk nie mógł zjawic się tutaj wczoraj, ten obcy podszywa się pod imię Roderyka! Nieznajomy nie zaprzecza. Pyta jedynie Julię, czy kocha jego - czy imię? On jej nie okłamał, bo on - kocha ją naprawdę. Że jednak zaskoczona Julia nie umie mu na to odpowiedzieć, Nieznajomy odchodzi.
AKT III
Nieznajomy opuszcza willę. W zdenerwowaniu zapomina, iż wychodzi w garniturze brata Julii, swoje własne, podróżne ubranie zostawiając u lokaja. Atmosfera w willi staje się nie do zniesienia; Julia z płaczem oznajmia, że wstąpi do klasztoru, wuj wrzeszczy, tym bardziej że podejrzewa groźną aferę. Podobno jego bratanek, August, przyjechał wczorajszym pociągiem, dopytywał się, jak dojść do gospody, ale do gospody nie doszedł. Ubrany był w zielony strój podróżny, a taki strój zostawił właśnie u lokaja Nieznajomy; to na pewno on zamordował gdzieś w lesie Augusta. Okazał się nie tylko kłamcą, ale i złoczyńcą. Julia staje w obronie Nieznajomego: nie wolno rzucać bezpodstawnych oskarżeń. A w ogóle żałuje, że nie był on Roderykiem... Hania nie może Julii zrozumieć. Marzy tylko o mitycznym Roderyku, a przecież ten Nieznajomy był całkiem, całkiem - gdyby to jej, Hance, trafił się ktoś taki! I - trafia się. Przed willę zajeżdża samochód, wysiada przystojny młody człowiek i po paru minutach rozmowy, zachwycony urodą Hanki... oświadcza się jej. Zostaje przyjęty, bo i Hani podoba się ogromnie, jednak przedstawia się jako, Roderyk de Weert, księżycowy kuzynek Julii! Hanka wyjaśnia mu więc, że z ich małżeństwa nici, bo przecież on należy do innej; jego narzeczona, Julia, czeka na niego od siedmiu lat. Roderyk jest zdumiony. Nigdy nie traktował poważnie dziecinnych rojeń, nie myślał o Julii ani przez chwilę, teraz przyjechał po prostu odwiedzić ciotkę i wujka. Zanim zdążył zrozumiec cokolwiek z opowieści Hanki, powraca Nieznajomy, aby oddać garnitur i przebrać się w swoje ubranie. Z niechęcią wita Roderyka, ze zdziwieniem patrzy na jego samochód i pyta, co mogły oznaczać słowa "solo" i "zabagniony" w depeszy z konsulatu. Otóż Roderyk istotnie wyjechał z miasta Solo, gdzie część jego plantacji uległa zabagnieniu, niemniej - jeszcze trochę majątku mu pozostało, będzie tego ze 40 guldenów. Hanka, oniemiała z zachwytu, przypomina sobie jednak, że wczorajszy Nieznajomy jest tu przecież podejrzany o morderstwo, ale on uspokaja ją - nie zamordował Augusta, bo byłoby to... samobójstwem. August Saradella - to on. Po prostu słysząc, jak Julia odnosi się do jego nazwiska, wolał zachować incognito. Hanka wpada na pomysł: rano August udawał Roderyka, niech teraz Roderyk udaje Augusta i jako taki niech oświadczy się Julii. Na pewno nie będzie przyjęty i pierwsze wrażenie wywrze jak najgorsze - to jest dla niej szansa! Roderyk nie wie wprawdzie dokładnie, o co chodzi, lecz spełnia jej życzenie i zgodnie z przewidywaniami Hanki, zostaje przez Julię bardzo źle potraktowany. Cierpliwie więc tłumaczy dziewczynie, że jej ukochany Roderyk nie wart jest jej miłości, że zapomniał o niej, że zaręczył się z inną. Julia nie chce w to wierzyć, prosi go, aby nie obrażał jej uczuć, nie oczerniał nieobecnego. Wtedy dopiero Roderyk wyznaje, kim jest. Julia wybucha płaczem! I pomyśleć, że dla obecnego jej już dziś człowieka odrzuciła wczoraj szczerze kochającego ją chłopaka! Chłopak oczywiście tylko na to czekał: zjawia się natychmiast, z tremą jednakże wyznając, że to on jest znienawidzonym przez nią "w ciemno" Augustem. Tym razem Julia przyjmuje go z otwartymi ramionami: dla niej jest i pozostanie na zawsze jej Roderykiem.
Muzyka - Karl Zeller
Osoby:
AKT I
W książęcym rewirze polowań kłusownicy przygotowują się do kolejnego potajmenego odstrzału zwierzyny, gdy wbiega sołtys Sznek z dramatyczną nowiną: książę, którego nikt tu jeszcze nigdy nie widział, zapowiedział swój przyjazd na polowanie na dziki. A przecież dziki od dawna wybito co do jednego! Książęcy leśniczy, baron Weps, straszy kłusowników najcięższymi karami, ale ostatecznie daje się przekupić; wie, że podstarzały książę niedowidzi, Weps projektuje więc mistyfikację - zamiast dzików zamierza księciu podprowadzić pod strzelbę najzwyklejsze prosięta... Bierze łapówkę i z kasy gminnej, i od sołtysa; za tę drugą - zobowiązuje się tak wszystko urządzić, aby na prywatnej audiencji wręczyła księciu kwiaty córka sołtysa, stara i szpetna potrójna wdowa, zamiast tradycyjnie przewidywanej na taka okazję młodej dziewicy. Weps potrzebuje sporo pieniędzy na spłacanie długów swego rozrzutnego siostrzeńca, Stanisława... Do wioski przybywają z gór tyrolscy ptasznicy, wśród nich - Adam, zakochany w listonoszce Krysi. Adam jednak nie może żenić się z Krysią; sprzedaż śpiewających ptaków nie przynosi mu dochodów wystarczających na utrzymanie żony. Chciałby dostać jakieś stałe zajęcie u księcia, szuka protekcji u Weba, ale ten - ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Przyjechał jego siostrzeniec i już, już Weps zamierza dać mu pieniądze (chociaż narzeka, że Staś niepoważnie traktuje zaloty starej, bo starej, lecz bardzo bogatej baronowej Adelajdy), gdy oto - niespodziewany kłopot: książę odwołuje swój przyjazd na polowanie. Oznaczałoby to zwrot łapówek. Stanisław wpada więc na chytry pomysł: będzie przed chłopami udawał księcia. Przyjmie córkę sołtysa i ustrzeli prosiaka, a pieniądze zostaną i wszyscy będą zadowoleni. Weps przyjmuje plan bez zastrzeżeń. Nie wie, że w przebraniu wiejskim przybyła do wsi księżna wraz z baronową Adelajdą i innymi damami dworu. W przekonaniu, że polowanie, jakie zarządził jej mąż, jest tylko pretekstem do miłosnych przygód, pragnie zaskoczyć go tutaj na gorącym uczynku. Na razie jednak księżna nie spotyka męża, lecz Adama, ten zaś bierze ją za wiejską dziewczynę, szukającą pracy we dworze - Marysię, i zaczyna flirtować. Ale szybko wyprawia księżnę dalej, bo nadchodzi jego narzeczona. Krysia ma nadzieję, że wreszcie będą mogli pobrać się z Adamem. Dowiedziała się bowiem, iż książę zakłada pałacową menażerię i szuka kogoś, kto by jej doglądał; korzystając ze spodziewanej obecności księcia na polowaniu, Krysia chce przedłożyć mu podanie i poprosić księcia o zlecenie tej pracy Adamowi. Ptasznik kategorycznie jej zabrania. Nie chce zawdzięczać posady "sam na sam" Krysi z księciem nie cieszącym się najlepszą reputacją pod względem moralności. Krystyna, aby go uspokoić, pozornie rezygnuje ze swego zamiaru, w rzeczywistości po odejściu Adama niecierpliwie oczekuje przyjazdu księcia. I książę przyjeżdża - tyle, że nieprawdziwy. To Stanisław, podszywając się pod osobę jego ekscelencji, zaprasza Krysię na audiencję do myśliwskiego pawilonu. Krysia początkowo odmawia ("bo z reputacją, panie, twą wśród nas niedobrze jest, pardon!"), ale ostatecznie idzie z nim, co podpatrzywszy, tyrolscy przyjaciele Adama pobiegli mu donieść. Do wsi dotarła już wieść o przybyciu księcia i przed pawilonem zebrał się wiwatujący tłumek wieśniaków zatroskanych o swe interesy. Nadeszła także - w przebraniu - księżna; Weps rozpoznał ją i za wszelka cenę stara się nie wpuścić jej do środka bojąc się zdemaskowania swego Stasia. Na konice- przychodzi Adam z kolegami uzbrojonymi w kije; przyrzekają porządnie obić podstarzałego amanta Krysi.. Księżna w obawie, iż mogą poturbować jej męża, stara się powstrzymać Adama; ofiarowuje mu bukiet róż; chcąc pocieszyć po zawodzie, jaki sprawiła mu narzeczona. Adam jest zaskoczony - tutaj, w górach, gdy dziewczyna daje chłopcu różę, tym samym oddaje mu przecież serce (Kiedy w Tyrolu róży kwiat...). Wybiega wreszcie z pawilonu uszczęśliwiona Krysia: książę podpisał nominacje Adama! Zazdrosny ptasznik drze jednak papier na kawałki i oburzony odchodzi od narzeczonej; wierzy, iż uczciwa i prosta Marysia obdarzy go prawdziwszym niż Krysia uczuciem. Nawet nie słucha przysiąg wierności narzeczonej. Tymczasem księżna-Marysia weszła do pawilonu, aby odnaleźć księcia, niestety - sprytny Stanisław zdążył już ulotnić się oknem.
AKT II
W letniej rezydencji księcia poruszenie. Po wczorajszym skandalu na polowaniu mówi się głośno o możliwości rozwodu między księżną a księciem. Weps orientuje się, że Staś nie został zdemaskowany, ale że księżna ma żal do nadleśniczego o rzekome ułatwienie schadzki mężowi. W rezydencji ma odbyć się egzamin konkursowy na stanowisko dyrektora książęcej meznażerii; Weps jest przewodniczącym komisji złożonej z dwu zramolałych profesorów: Pijaczka i Robaczka. Księżna życzy sobie przyznania posady kandydatowi: jest nim Adam. Wraz z innymi ptasznikami przybył do rezydencji na występ przed dworem, lecz dopiero siłą udaje się doprowadzić go do konkursowej komisji. Adam jest przekonany, że zainteresowanie jego osobą zawdzięcza wstawiennictwu Krysi podczas "sam na sam" z księciem i - nie chce z tego korzystać. Niemniej, chociaż celowo daje egzaminatorom głupie i aroganckie odpowiedzi - zdaje celująco i zostaje dyrektorem menażerii! A gdy widzi na salonach swą śliczna Marysię, przepięknie wystrojoną, decyduje się ostatecznie przyjąć nominację, byle być bliżej tej dziewczyny. Tymczasem Adelajda usilnie poszukuje Stanisława, w którym kocha się bez pamięci. Weps, chociaż kazał mu zniknąć z pola widzenia, teraz - mając na względzie miliony baronowej - posyła po niego kurierów. Krysia natomiast, wezwana przez księżną, dokładnie opisuje jej wczorajszą audiencję: książęcą natarczywość i swoją oziębłość. Księżna, choć zła na męża, widzi, że Krysia jest bez winy, i obiecuje pogodzić ją z narzeczonym. Krysia zaś spotyka w salonie Stanisława; przybył do pałacu, by za namową wuja oświadczyć się Adelajdzie. Krysia udaje, że go nie poznaje, ale potem - opowiada o tym spotkaniu księżnej i - teraz wyjaśnia się dopiero, że ktoś podszył się pod osobę księcia, jego samego nie ma dziś bowiem w pałacu... Księżna pragnie rozwikłać zagadkę, jak jednak w tłumie gości odnaleźć - i nie spłoszyć - mistyfikatora? Za chwilę, w trakcie koncertu, wszyscy będą trącać się z księżną kielichami wina; gdy podejdzie do niej ten, co udawał księcia, Krysia - z ukrycia - ma dać sygnał dzwoneczkiem, zdemaskować oszusta. Zaczyna się koncert; Adam śpiewa wraz ze swymi Tyrolczykami (Lat dwadzieścia miał mój dziad). Wszyscy już pili zdrowie księżnej, gdy na koniec wchodzi Weps, anonsując księżnej "młodą parę": Adelajdę i Stasia. Kiedy Stanisław wznosi swój kielich - odzywa się dzwoneczek! Wybucha skandal, rozwiązany przez Adama heroiczną propozycją: niech Stanisław w tej sytuacji zrzeknie się Adelajdy i ożeni się z Krysią, którą skompromitował. Księżna tez podtrzymuje ostentacyjnie ten projekt i Stanisław ostatecznie- decyduje się: prosi Krysię o rekę. A Krysia zwraca się do ukochanego Adama: "Jeszcze raz, jeszcze raz, pytam się - pojmiesz mnie?". Adam odwraca się od niej, więc na złość - przyjmuje oświadczyny Stanisława: "Jeśli tak - jaśnie panią mogę być i w hrabiowskim domu żyć!".
AKT III
Ale w hrabiowskim domu Krysia jest bardzo nieszczęśliwa. Tuż przed ślubem przychodzi do niej księżna; zasmucona dziewczyna zwierza jej się z miłości do Adama i... z zazdrości o jakąś Marysię, dla której rzekomo ja porzucił. Rozbawiona księżna przyrzeka wyjaśnić jej wszystko. Nadchodzą Stanisław, Weps i - Adelajda: jej karota stoi gotowa do drogi, baronowa chce bowiem, aby Staś uciekł wraz z nią za granicę. Stanisław odmawia, stary Weps - nie mogąc odżałować milionów Adelajdy, sam ostatecznie oświadcza się o jej rękę i - zostaje przyjęty. "Lepszy rydz niż nic" - decyduje się szybko baronowa. Przybywa także Adam; przed powrotem w góry pragnie raz jeszcze popatrzec na Krysię. Nie chce, by go zauważyła, ona natomiast wchodzi szcześliwa, uradowana wiadomością, że tą Marysią, którą straszył ją Adam - była sama księżna! Teraz odważnie już odmawia ręki Stanisławowi: kocha Adama. Słysząc to, Adam wybiega z ukrycia; nieważne, że Marysia okazała się księżną, ważne, że Krysia go kocha! Że wybaczyła mu wszystkie jego fochy. No i do ołtarza idą ostatecznie Krysia z Adamem i Weps z Adelajdą. Księżna cieszy się, że jej podejrzenia co do zdrady męża okazały się bezpodstawne, a Stanisław - pozostaje wolny i też bardzo zadowolony...
Powyższe teksty pochodzą z "Przewodnika operetkowego" wydanego przez P.W.M. autorstwa Ł. Kydryńskiego
|
![]() |