Robert Alan Krieger
Robert Alan Krieger, syn Marylin i Stu Kriegerów, urodzony 8 stycznia 1946
r. w Los Angeles, jako jedno z niepodobnych do siebie bliźniąt do siebie
bliźniąt (brat - Ron), pochodził ze środowiska muzycznego. Miał ciemnobrązowe
włosy i zagadkowe zielone oczy, nadające mu wygląd mocno oszołomionego.
Ludzie często myśleli, że jest naćpany, albo że cierpi na zaawansowany
astygmatyzm. Te pozory były jednak mylące. Za spojrzeniem przestraszone
dziecka krył się bystry umysł i subtelne poczucie humoru, cechy odziedziczone
po ojcu, skromnym, choć zamożnym doradcy agencji rządowych do spraw planowania
i finansów. Robbie uczył się w Uni High w collegach Pacifik Palisados,
na bogatych podmiejskich bulwarach Los Angeles i w Melno Park koło San
Francisco. Spędził rok w uniwersytecie kalifornijskim Santa Barbara, potem
jakiś czas na UCLA, gdzie trzykrotnie zmieniał wydział, by w końcu wylądować
na fizyce. W moim domu słuchało się prawie wyłącznie muzyki klasycznej.
Ale mnie tak naprawdę spodobały się dopiero kompozycje Peter And The Wolf
- myślę, że miałem wtedy około siedmiu lat. Później słuchałem - w radiu
- mnóstwo rock'n'rolla: Fasta Domino, Elvisa Presleya i The Platters. W
wieku 9 lat zacząłem grać na trąbce faworyzowaną przez ojca muzykę marszową.
Nic z tego nie wyszło, więc przerzuciłem się na bluesa i fortepian. Gdy
miałem 17 lat, zacząłem brzdąkać na gitarze i już rok później miałem własny
instrument. Bardzo ciągnęło mnie w stronę jazzu. Poznałem kilka osób, które
łączyły rock'n'rolla z jazzem i sądziłem, że grając zbiję niezłą forsę!
Robbie grał wcześniej w Psychodelic Rangers i dopóki nie usłyszał
o The Doors uważał, że trudno o dziwniejszą nazwę. Ray wspomina chwilę,
kiedy Robbie po raz pierwszy zjawił się na próbie The Doors, jak jakiś
magiczny moment. Robbie przyszedł z gitarą i "szklanką". Kiedy ją na
mały palec i przejechał po strunach, powiedziałem - "Co za dźwięk! To niepojęte.
To jest brzmienie The Doors!". Pierwszą piosenką, którą zagraliśmy razem
była "Moonlight Drive", ponieważ nie miała zbyt wielu trudnych zmian akordów.
Powiedziałem potem - "To jest to. To najlepsze muzyczne doświadczenie,
jakie kiedykolwiek miałem! Na pewno nam się uda. Będziemy tworzyć wspaniałą
muzykę, a ludzie będą nas kochać".