Jaki wybrać rower na wyprawę - górski czy trekingowy?

Wszystko zależy od nawierzchni po jakiej przyjdzie nam jechać. Jeśli przewidujemy, że w dużym stopniu będziemy się poruszać po drogach szutrowych - niewyasfaltowanych to mocno polecamy rower górski. Jest sztywniejszy od trekingowego, bardziej zwarty, dzięki czemu możemy zredukować tzw. "pływanie ramy" (patrz rama) co jest bardzo ważne na nieasfaltowej, dziurawej nawierzchni. Rower górski ma jeszcze jedną znaczącą przewagę na szutrze nad trekingiem - ma mniejsze koła - a przez to znacznie odporniejsze na zcentrowanie lub uszkodzenie. Poza tym do górala można kupić znacznie lepsze obręcze.

Jeśli jednak trasa naszej wyprawy będzie wiodła po asfaltach to szczerze polecam rower trekingowy (a najlepiej typu cross). Ma on większe od górskiego koła (28'') dzięki czemu jest zmniejsza się opór toczenia. Taki rower jest również bardziej stabilny i bezpieczny przy dużych szybkościach, pozwalając genialnie "rzeźbić" każdy zakręt. Góral jest przy dużych prętkościach na asfalcie (zwłaszcza prowadzony przez niedoświadczonego rowerzystę) nieco niebezpieczny - ma zbyt zwrotną i "nerwową" charakterystykę ramy.

My przez 4 wyprawy jeździliśmy ns rowerach trekingowych i sprawowały się doskonale. Na ostatnią wyprawę na Przylądek Horn wzieliśmy górale ze względu na bardzo kiepskie drogi i była to właściwa decyzja. Jechaliśmy na: Merida matts comp sx (to ona jest na zdjęciu powyżej).

Podsumowując można powiedzieć, że im lepszy rower weźmiemy ze sobą tym mniej będzimy mieli z nim problemów i przyjemniej będzie się jechać. Nie należy jednak popadać w przesadę. Okazuje się, że można objechać na rowerze (który na pierwszy rzut oka nie ma prawa wyjechać na drogę) całą Europę. Dobrym tego przykładem niech będzie nasz znajomy, który przyjechał całą skandynawię na chyba z 20-letniej Rometowskiej damce (!) ze złamaną w jednym miejscu ramą (i powiązaną drutem). No cóż, naszym zdaniem w tę stronę też nie należy przesadzać.