Pokonujemy właśnie ostatni etap, jaki nas dzieli od celu ekspedycji, Mt.Everestu.
Najwyższe góry świata przywitały nas najgorszymi warunkami, w
jakich przyszło nam jechać na rowerach. Problem stanowi droga, a raczej
górski trakt, tak stromy i wąski, że nie docierają tu nawet jeepy.
Gruzowiska kamieni, bardzo ostre zejścia i podejścia oraz szerokość ścieżki
pozwalające iść tylko jednej osobie powodują, że w te odległe zakątki
zapuszczają się tylko tragarze i objuczone jaki. Jazda na rowerze w takich
warunkach okazała się nie lada wyzwaniem. Bardzo duże partie traktu są tak
trudne i niebezpieczne, że musieliśmy przenosić nad nimi rowery. Dodatkową
dawkę adrenaliny powodowało przekraczanie tutaj mostów. Są to zwykle
drewniane, chybotliwe konstrukcje, wiszące nad ogromnymi przepaściami lub
tuż nad wzburzonymi rzekami. W tych ekstremalnych warunkach towarzyszące nam
dotąd szczęście opuściło nas. Kilka godzin temu Tomek Piszczako, jadąc w
strugach monsunowego deszczu, zbyt szybko wjechał w ostry zakręt i stracił
przyczepność na śliskich kamieniach. Taki błąd zemścił się natychmiast,
wyrzucony siłą rozpędu Tomek runął wraz z rowerem w dół stromego zbocza, do
którego przylepiona była ścieżka. Po kilku metrach koziołkowania zatrzymał
się na skarłowaciałych krzakach. Tomek Ziarko od razu zbiegł w dół, próbując
wydostać Paździora spod roweru. Gdy to się w końcu udało, okazało się, że
Tomek jest bardzo poważnie poturbowany, a co gorsza, w prawą stopę wbiła mu
się, ostra gałąź krzewu. W tej sytuacji małym pocieszeniem, był fakt, że
rower właściwie bez szwanku przetrwał uderzenie. Teraz jesteśmy w pobliskiej
wiosce i opatrujemy uszkodzoną nogę. Rana jest poważna i Tomek nie jest w
stanie chodzić, nie mówiąc nawet o jeździe na rowerze. Trudno teraz
powiedzieć, czy będziemy mogli kontynuować ekspedycję. Wiedząc, że do
najwyższej góry świata pozostało trzy dni zrobimy wszystko, aby jechać dalej.
Teraz jest to jednak niemożliwe, wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższej
doby.
|