Ostatnia niebezpieczna przygoda, kiedy Tomek Piszczako został pogryziony
przez owady, nie zatrzymała na długo naszej ekspedycji. Już przed dwoma
dniami dotarliśmy do legendarnego miasta Pokhara. To bardzo niezwykłe
miejsce otoczone jest trzema groźnymi ośmiotysięcznikami: Dhaulagiri,
Manasalu i Annapurną. Będąc tam niemal czuliśmy unoszących się ponad naszymi
głowami bogów gór. Niestety ci bogowie potrafią być bardzo okrutni, o czym
przekonaliśmy się rozmawiając z gospodarzem domu, w którym nocowaliśmy.
Opowiedział on nam jak kilka lat temu był tragarzem francuskiej ekspedycji
na Annapurnę. Niestety, podczas wędrówki nastąpiło niespodziewane załamanie
pogody i Nepalczyk dziękuje bogom, że pozwolili mu ujść wtedy z życiem.
Niestety pozostała straszliwa pamiątka po tamtym zdarzeniu - stracił pięć
palców, które, odmrożone, trzeba było amputować. Takich historii można tu
usłyszeć więcej. Okrutna Annapurna uśmierciła taką samą ilość wspinaczy,
jakiej pozwoliła wejść na szczyt. My niestety nie mogliślmy tu zostać dłużej
i słuchać kolejnych, mrożących krew w żyłąch opowieści, ruszyliśmy dalej.
Nie przejechaliśmy jednak wielu kilometrów, aby być świadkami kolejnego
niezwykłego wydarzenia. Wieczorem, kiedy jechaliśmy przez jedną z wiosek
zobaczyliśmy tłumy ludzi tańczących po ulicach. Co więcej, ludzie ci byli
kolorowo poprzebierani nosząc przed sobą obrazy jakiegoś przerażającego
bóstwa. Gdy zapytaliśmy co to za uroczystość, odpowiedziano nam, że to
święto bogini Kali. Odbywa się ono raz w roku, mając na celu obłaskawienie
okrutnego bóstwa i oddalenie od wioski wszelkich nieszczęść. Postanowiliśmy
zostać i obejrzeć to niesamowite przedstawienie. Jednak gdy zajęliśmy miejsce
wokół głównego ołtarza, jeden z Nepalczyków wskazał na stojące tuż obok
stado kozłów, mówiąc, że jeszcze tej nocy wszystkie te zwierzęta zostaną
złożone w ofierze żądnej krwi Kali. O 12 w nocy miał się rozpocząć ten
krwawy rytuał obcinania głów kozłom. Po tej informacji uznaliśmy, że
zostawiamy Nepalczyków samych z ich okrutną boginią i mimo późnej pory
czym prędzej opuściliśmy wioskę. Po kolejnym dniu jazdy, wczoraj wieczorem
dotarliśmy do stolicy Nepalu, Kathmandu. Tu, postaramy się zobaczyć
niepowtarzalne buddyjskie i hinduskie świątynie. Jutro natomiast
rozpoczniemy ostateczną wspinaczkę do celu naszej wyprawy, Mt. Everest. Od
najwyższej góry świata dzieli nas już tylko siedem dni przedzierania się
górskimi szlakami Himalajów.
|