Relacja 3 - 07.07.1999
[Powrót do relacji]

Jest gorąco, bardzo gorąco, to pierwsze myśli jakie przychodzą po przejechaniu sporej części Karakorum Highway, czyli drogi łączącej Pakistan i Chiny przez drugie najwyższe pasmo górskie świata. Rzeczywiście upał jest tu niemiłosierny, dochodzący do prawie 50oC. Nasze organizmy, a raczej układ termoregulacyjny są poddane ogromnej próbie. Z ciepłem walczymy na kilka sposobów. Przede wszystkim nie jedziemy na rowerach podczas największego upału, przypadającego od godziny 10 do 15, wtedy odpoczywamy starając się znaleść kawałek cienia i tam przetrwać najcięższe godziny. Powstaje zatem uzasadnione pytanie kiedy pokonujemy ponad 100km dziennie. Nasz plan dnia jest tutaj dosyć prosty. Wstajemy jeszcze przed świtem, aby do największego upału mieć 4-5 godzin jazdy za sobą. Na trasie jesteśmy znów o 15-16 kręcąc do wieczora. Chociaż nie jedziemy w największym upale trudno przebijać się przez pasmo górskie Karakorum. Mimo, że sama droga idzie w dolinie Indusu to cały czas wznosi się i opada dodatkowo obciążając przegrzane organizmy. Ostatnim elementem, który daje nam się we znaki to brak wody. Wydaje się to nieprawdopodobne, wszakże jedziemy doliną rzeczną, ale wody z Indusu nie można pić, bo to błotnisty płyn nie nadający się do spożycia. Pozostają strumyki górskie, ale te oddalone są od siebie o kilkadziesiąt kilometrów. Tym sposobem musimy wozić ze sobą kilkanaście litrów wody, dodatkowo obciążając i tak już przeładowane rowery. Trzeba jednak zgodnie powiedzieć, że chociaż jest bardzo ciężko, to jazda sprawia nam wiele satysfakcji. Pasmo Karakorum mimo, że wypalone słońcem i niezwykle suche ma bardzo wiele uroku. Jednym z najbardziej spektakularnych momentów był przejazd koło słynnego ośmiotysięcznika Nanga Parbat. Jest to najwyższa góra świata jeśli chodzi o wysokość względną. Lodowy kolos jest znany ze swej nieprzychylności dla wspinaczy. Według miejscowych zamieszkiwany jest przez złego Dżina, który broni dostępu do śnieżnego szczytu. My z należytym szacunkiem omijamy Nanga Parbat i jedziemy dalej. Już wkrótce opuścimy Karakorum i wjedziemy do Indii.

Aktualizacja: Lesiu