![]() |
![]()
|
- home - news - wywiady - recenzje - biografie - zdjęcia - liryki - mp3 - flyers - księga gości - linki - o nas - kontakt |
Na pewno wielu z Was nazwę Mad Lion kojarzy z brutalnym deathmetalowym czy grind'owym graniem. Zgadza się, ale okazuje się, że wkrótce wytwórnia może być kojarzona z zupełnie innym graniem. Pierwszym ku temu krokiem jest na pewno rozpoczęcie współpracy z AD PATRES, z zespołem, w którego twórczości nie ma nic wspólnego z death metalową brutalnością. Muzyka AD PATRES to spokojne, klimatyczne i zrównoważone dźwięki, wśród których ortodoksyjni maniacy totalnego grzańska czy pozerzy nie mają czego szukać, gdyż "Waiting..." pozbawione nawet odrobiny nienawiści, wściekłości i rozlewu krwi, przepełnione jest delikatnością, czułością, miłością oraz tęsknotą za czymś utraconym, niezdobytym. Podczas słuchania taśmy rozpocząłem wedrówkę po zakamarkach duszy, wspominać swoje życie i niespełnione miłości. Sentymentalna, romantyczna podróż po ukrytych zakamarkach duszy ludzkiej to chyba najlepsze określenie tejże muzyki. Podróż niekończąca się, owiana nutką tajemnicy, wspomnień, żalu. Dobra, stop! Przestanę się już rozczulać, gdyż jak zaraz się rozkleję, to recenzji będą nici, a i klawiaturę trzeba będzie wysuszyć. Jestem naprawdę pod twórczości Poznaniaków, i nie mówcie mi, że sądzę tak o każdym wydawnictwie, bo to nie prawda, a jeśli robię recenzję to nie po to, aby zjechać zespół doszczętnie, ale aby opisać moje osobiste odczucia, a to, że większość moich recenzji jest pozytywna, świadczy tylko o tym, że trafiają mi się do łapsk wyjebiste demka. "Waitnig..." kojarzy mi się trochę z Lake Of Tears i Crematory. Lake... ponieważ myślę, że podobny styl (ja bym to określił jako doom-heavy), a Crematory, gdyż podobne jest przechodzenie ze zwykłego wokalu w growling i odwrotnie. A właśnie! Zapomniałbym bym pochwalić wokalistę, który jest postacią wyróżniającą się nie tylko w zespole, ale również i na krajowej scenie. Wskażcie mi polskiego wokalistę (metalowego!), który by przez ponad 90% całości materiału nie używał growlingu, ale śpiewał (bardzo melodyjnie i co najważniejsze nie fałszując). Nie wielu takich by się znalazło. Muzyka bardzo techniczna, klimatyczna, wzruszająca, po prostu piękna. W sumie można by jeszcze o niej pisać i pisać, ale nie mogę, nie tym razem... gdyż się rozkleję... Mariusz Stelągowski Czy ktoś słyszał o nich! Chyba nie, a wielką jest to szkodą, zarówno dla zespołu jak i słuchaczy. Zespół gra ni to doom, ni gothic, umownie możemy nazwać to "klimatami". Na wielkie brawa zasługują tutaj wszyscy członkowie zespołu. Każdy z nich zna swój instrument i stara się wprowadzić do muzyki jak najwięcej ciekawych elementów. Do końca nie jestem przekonany do wokali. Słychać, że wokalista posiada talent, czasami nie potrafi we właściwy sposób wykorzystać barwy swego głosu. Sprawnie operuje growlingiem, normalnym śpiewem, który przechodzi w bardzo wysokie tony (coś na kształt operowych) i to one wzbudzają u mnie mieszane uczucia. Muzyka to chwytliwa, ckliwa i śliczna (trochę przesłodziłem, fujjj). Kawałki mają swoją atmosferę, która w miarę ich trwania narasta i narasta. Chwytliwe riffy gitarowe są wspierane przez aktywne klawisze i bass oraz bardzo dobrze wymiatającego perkusistę (i on potrafi dołożyć swoje trzy grosze). Muzyka szybko wpada w ucho i sprawia, że po chwili nucimy ją pod nosem. Poza tym materiał opatrzony jest selektywnym, czystym i profesjonalnym brzmieniem. Paweł Grędziński
Recenzując ten materiał wykażę się małym patriotyzmem lokalnym. Pytacie pewnie: co on bredzi?, o co mu chodzi? Już wam wyjaśniam. Otóż ANTICIPATE pochodzi z mojego rodzinnego miasta i głupio byłoby narobić im koło nogi. Zresztą nie ma ku temu powodów bo muza z tego dema sprawiła, że sam ledwo uchroniłem się od posrania w gacie (fuj... nie przy jedzeniu, hihi - Achtanga) To co prezentuje zespół to grind corowa jazda od pierwszych do ostatnich dźwięków. Czyli niezłe dojebanie, brutalne gitary i totalna masakra. Marek(voc.) ryczy niczym łoś w rui wabjący samicę, Dawid serwuje nam kopa w postaci ciążkich i brutalnych gitar, wspiera go na bassie Mariusz G., rola drugiego Mariusza P. polega na molestowaniu nas łomocząc niemiłosiernie w gary. Na demosa składa się 5 kawałków plus intro i outro oraz cover AGATHOCLES "Trust? Not me", który nota bene jest chyba najbardziej chwytliwy (jeśli można użyć tego słowa przy tego typu graniu) utworem. Materiał zrealizowany w SALMAN STUDIO jest opatrzony niezłym, a co najważniejsze przejrzystym brzmieniem. Na tym zakończę, może krótko, ale treściwie (he, he, he). Paweł Grędziński
Pierwszy raz zetknąłem się z muzyką ASGAARD podczas ich występu w warszawskim klubie Remont. Grali wówczas przed BEHEMOTH i LIMBONIC ART. Muszę przyznać, że już wtedy mile mnie zaskoczyła ich muzyka. Pierwsze przesłuchania "When the twilight..."trochę mnie rozczarowały. W miarę "przyzwyczajania" i wsłuchiwania się w tę płytę jej zawartość zaczęła mnie "kręcić". Teraz po kilkakrotnych przesłuchaniach mogę powiedzieć nieco więcej o muzyce ASGAARD. Zespół obraca się tzw. "klimatach" z elementami Death i Doom Metalu. Utwory są ciężkie, skondensowane i okraszone dużą ilością klawiszy, skrzypiec i fletu. Częste zmiany tempa, ciekawe riffy, mnogość zabiegów instrumentalnych sprawiają, że utwory nie nudzą, nie są powielaniem pomysłów i potrafią zachęcić słuchacza do uważnego wsłuchania się w nie. Sama struktura kompozycyjna utworów jest oparta na prostocie(czytaj to jako plus dla nich), nie ma w nich jakiś solowych popisów poszczególnych muzyków. Tak jak wcześniej wspominałem utwory są bardzo zwarte, każdy instrument "trzyma się siebie". Należy też wspomnieć, ze muzyka ASGAARD ma w sobie zawarte zabarwienie folkowe i główną zasługę tego trzeba przypisać partią skrzypiec i fletu. Od strony wokalnej płyta prezentuje się też dość ciekawie. Głęboki growling, czasem ulega metamorfozie w zwykły śpiew, szept, deklamację, dopełniają je delikatne, niczego sobie żeńskie. Cóż, zespół nagrał naprawdę dobrą płytę, jest na pewno zaliczany do czołówki polskiej sceny klimatycznej. Według mnie zabrakło jednak trochę orginalności i nie jestem do końca pewien czy Selani Studio jest odpowiednie dla tego typu grania. Oczywiście realizacja materiału jest bardzo dobra tylko brzmienie tego studia jakoś nie pasuje mi do tego typu zespołow. Pomimo tego z cała przyjemnością zachęcam do zapoznania się z muzyką zespołu ASGAARD. Paweł Grędziński
Trudny orzech do zgryzienia (ostatnio kupiłem sobie dziadka do orzechów, jak chcesz mogę pożyczyć, hihi - Achtanga). No może troszeczkę przesadzam, ale jedno jest pewne Atrophia Red Sun nagrała płytę którą nie da się od tak posłuchać i co chwilę nucić ją pod nosem. Trzeba mocno wsłuchać się w dość rozbudowane instrumentalnie i kompozycyjnie utwory. Jednak gdy zmusimy się do kolejnego przesłuchania, odkryjemy że ten album kryje w sobie mnóstwo niespodzianek czekających na nas. Zespół od samego początku bombarduje nas przestrzennym brzmieniem i klimatem. Płyta została nagrana w TR.Sound, które sprawiło że muzyka zespołu nie traciła na wartości. Jedyne zastrzeżenie do realizacji tej płyty- to według mnie za bardzo cofnięte gitary, które przez to tracą swój ciężar. Wokale również przedstawiają się ciekawie. W ciągu trwania płyty przechodzą metamorfozę od szeptów, poprzez growling i "normalny" śpiew. Od czasu do czasu możemy usłyszeć głos niewieści umiejętnie wpleciony w nastrojową muzykę. Żeńskie wokale są dobrym dopełnieniem męskich. Atrophia Red Sun to kolejny zespół tzw. sceny klimatycznej który trafił pod skrzydła Morbid Noizz i obok takich zespołów jak Sacriversum, Artrosis, Undish, Aion stanowi jej trzon. Paweł Grędziński |