- home - news - wywiady - recenzje - biografie - zdjęcia - liryki - mp3 - flyers - księga gości - linki - o nas - e-mail - kontakt -
  MULTUM IN PARVO 'zine w internecie - recenzje - strona S
- home
- news
- wywiady
-
recenzje
- biografie
- zdjęcia
- liryki
- mp3
- flyers
- księga gości
- linki
- o nas
- e-mail
- kontakt
 

SALTUS "Inexploratus Saltus" - reh '97

Wkładając taśmę do magnetofonu spodziewałem się ostrego, prymitywnego black metalu, ale teraz, po kilkukrotnym przesłuchaniu mam wątpliwości czy to w ogóle jest black. Fakt, black metal jest najbardziej zbliżony stylistycznie do tego co znajduje się na taśmie, ale nie jest to black (typowy?) do którego większość z nas (a w każdym razie ja) przywykła. Bardzo mało jest np. w porównaniu z innymi produkcjami typowego dla BM skrzeku. Wokal jest przeważnie mówiony lub lekko śpiewany, ale jak w/w skrzek się już pojawi, to... aż ciarki przechodzą po plecach, chociaż słowa, może nie wszystkie, da się wychwycić. Jeśli za wokale odpowiedzialny jest jeden człowiek - tak w każdym razie jest napisane na wkładce - to naprawdę jestem pod wrażeniem. Muzyka Saltus'a nie należy raczej do tych z gatunku ostrych, czy prymitywnych. Nie jest może ona jakaś tam strasznie zaawansowana technicznie (mówię o gitarach), a klawiszom dużo brakuje do choćby recenzowanego obok Waterfall, to uważam, że całość bardzo dobrze współgra ze sobą. Słuchając pierwszego lub ostatniego utworu w życiu byście nie powiedzieli, że nagrało to kapela blackmetalowa - w tle spokojna, klawiszowa muzyka oraz zwykły, mówiony monologi. W innych utworach, pojawiające się niekiedy przyśpieszenia, o których nikt nie będzie miał wątpliwości, że to black, są naprawdę dzikie, ale oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Myślę, że kasetka jest warta uwagi, choćby ze względu na monologi i spokojne, lub w średnim tempie melodie (tak, tak melodie), a ta wspomniana już dzicz jeszcze bardziej mnie do tego przekonuje. Między utworami zdarzają się co prawda jakieś sprzężenia czy pomyłki podczas gry, ale jest to reh a brzmienie i jakoś nagrania jak na nagranie z próby jest bardzo dobre (studio!!!). Szczerze polecam "Inexploratus Saltus" i nie będzie żadnym włażeniem komukolwiek w tyłek jeśli powiem, że jest świetne. Muzyka jest dość zróżnicowana , a to co tu usłyszałem jest dla mnie czymś nowym, czego jeszcze do tej pory nie słyszałem. Jak dla mnie, materiał jest ciekawszy od wielu produkcji oficjalnych i wydawanych przez duże firmy. Może mniej techniczny i gorszy brzmieniowo niż np. ostatnio Behemoth (o kurde, za te porównanie niektórzy mnie zabiją hehe) to bardziej zróżnicowany i... To trzeba usłyszeć.
Wojnar, ul. Dembkowskiego 2/46, 02-784 Warszawa

Mariusz Stelągowski

SCEPTIC "Blind Existence" - demo '99

To się nazywa grańsko! Mariusz Kmiołek miał cholernego nosa, że zdecydował się zaryzykować i przyjąć Krakowian pod swoje, niemal ojcowskie ramiona. Co zyskał w zamian? Na pewno wdzięczność zepołu, satysfakcję, że to Massive Management, a nie kto inny wprowadzi SCEPTIC w dwudziesty pierwszy wiek i umożliwi dotarcie niemal na Parnas! To co znajduje się na "Blind Existence" to nic innego jak techniczny, żywiołowy i energiczny death metal najwyższych lotów. Pomimo młodego wieku muzyków, zespół egzystuje w polskim podziemiu dosyć długo, gdyż od 1994 roku, ale tak naprawde to dopiero teraz robi się o nich głośno. I wcale się temu nie dziwię. Nie słyszałem co prawda pierwszych trzech demówek zespołu, ale wystarczy posłuchać "Blind Existence", aby stwierdzić, że jest w muzyce SCEPTIC coś co sprawia, że człowiek ma ochotę na więcej, więcej i więcej! Często porównywani do PESTILANCE, CYNIC czy ATHEIST. Muszę przyznać, że nie za bardzo orientuję się w twórczości w/w zespołów, tak więc nie mogę się wypowiadać czy te porównania są uzasadnione. Mogę poświadczyć głową, że kasety słucha się bardzo przyjemnie, a odbiór jest dobry. Na uwagę zasługuję bardzo dobre brzmienie, zresztą jakby mogło być inaczej skoro album nagrywany był w kultowym już w pewnych kręgach Selani Studio. I tu właśnie nie jestem pewien, czy to wina studia, czy chłopaki mają taki styl, ale nasuwają mnie się pewne skojarzenia z DEMISE. No, ale porównania do Marka i spółki to chyba komplement. Tak myślę... Solówki, liczne zmiany tempa i różnorodość dźwięków - to również cechy charakterystyczne dla materiału znajdującego się na "Blind Existence". Słuchająć teh taśmy ostrzegam abyście zachowali ostrożność, gdyż mózg wyparować, a krew zacznie krążyć w żyłach z prędkością światła! Czym to się skończy nie muszę chyba mówić, ale z drugiej strony... WARTO!!! Piszcie na adres zespołu:
Kontakt: Jacek Hiro, Os. Dywizjonu 303 27/18, 31-873 Kraków

Mariusz Stelągowski

SILENT STREAM OF GODLESS ELEGY "Behind The Shadows"

Zdecydowałem się na napisanie tej recenzji, glównie z tego względu, że plyta ta jest moim zdaniem najlepszym krążkiem w kategorii doom od czasu "Velvet Darkness..." Theatre Of Tragedy. Cholernie mnie Czesi zaskoczyli tym materialem. Zespół ten istnieje od 1995 roku, a ich dyskografia to oprócz omawianej płyty, dwie taśmy demo oraz CD "Iron". Sami muzycy określają swoją twórczość jako "melodic string doom with roots at Slavonic folklore", co wyjątkowo trafnie oddaje charakter ich muzyki. Program płyty to dziewięć kompozycji własnych oraz trzy covery Dead Can Dance i This Mortal Coil. Otwierający album "Wizard" jest jedną z dwu kompozycji bardzo dynamicznych, wręcz przebojowych. To co uderza od pierwszych taktów to znakomity, deathowy wokal Petra Stanka no i potężne, wręcz bombastyczne brzmienie gitar. Słuchając tego utworu, zresztą jak i całej płyty doznałem małego szoku, bo chyba nigdy wcześniej nie słyszałem tak wspaniałej pracy gitar. Kolejne dwa utwory "Garden" i "The Last Place" to przepiękne ciężkie, wręcz walcowate kompozycje przepojone smutkiem i melancholią. Taka muzyka jest niczym balsam, przynajmniej dla mnie. Czwarty kawałek to absolutna zmiana nastroju. "Old Women Dance" w pewnym stopniu przypomina mi niektóre skoczne utwory Therion. Petr Stanek demonstruje tu swoje wokalne możliwości od dominującego na płycie deathowego growlu, przez normalny śpiew, aż do blackowego skrzeku. Po tak dynamicznym utworze, Czesi prezentują nam króciutki przerywnik instrumentalny. Po czym mamy cover "Summoning Of the Muse" z repertuaru Dead Can Dance. Jest to chyba najbardziej dołujący kawalek na tej plycie. Następny w kolejce "Ghost" to również kawal pięknej muzy. Po kolejnym równie krótkim jak poprzedni utworze instrumentalnym, mamy bardzo, dla mnie aż za bardzo klaustrofobiczny "Black Tunnel". Po czym następuje bodaj czy nie najlepszy na płycie "Shadow", przepiękne brzmienie skrzypiec, wiolonczeli i fletu dopełnia całości. Ostatnie dwa numery na płycie to covery i w obu słyszymy przepiękny śpiew Zuzany. Pierwszy z nich to "Cantara" Dead Can Dance i znów kapitalnie wykorzystane w tej kompozycji instrumenty smyczkowe. Jako bonus mamy cover This Mortal Coil "I Come And Stand At Every Door". Doprawdy po tej kompozycji zakochałem się w anielskim glosie Zuzany. Przyznam się bez bicia, że jeśli chodzi o covery, to nie znam oryginalnych wersji, więc pod tym kątem ich nie oceniałem. Płyta jest generalnie bardzo zróżnicowana, co jak sądzę jest raczej zaletą. Niewiele pisałem o utworach instrumentalnych, które są chyba jakąś odskocznią dla muzyków, rodzajem poligonu dla różnych dziwnych dźwięków. Generalnie zachęcam do sięgnięcia po ten krążek, co raczej nie jest łatwe, bo plyta z tego co wiem nie jest u nas dostępna. Jednak mimo tego... "Dive into the Stream, listen to the Elegy".

Scutum

SOLITARY "Chansons De Geste" - demo

Materiał zdecydowanie wykraczający poza podziemie. Szkoda tylko, że nie został zrealizowany w lepszym studio. Czasami za natłokiem licznych pomysłów z wykorzystaniem instrumentów realizacja nie nadąża, przez co muzyka staje się płaska, brak jej przestrzeni i głębi. Skoro na początku skupiłem się na minusach materiału to muszę powiedzieć, że nie podoba mi się zbyt mocne wyeksponowanie wokali Pauliny, które czasami zasłaniają przekaz muzyczny. Muzyka SOLITARY od samego początku ukazuje olbrzymi potencjał jaki drzemie w zespole. Krótko mówiąc SOLITARY gra Doom Metal z licznymi bliżej nie określonymi wpływami. Czasem przemknie coś bardzo progresywnego innym razem art. rockowego. Dlaczego Doom? Po pierwsze melodyjne gitary, harmonijnie współgrające ze sobą, po drugie duża doza klimatu charakterystyczna dla tego typu grania. Słuchając "Chansons de geste" nietrudno jednak stwierdzić, że w tej muzyce jest coś wykraczającego poza standard. Wiąże się to z niekonwencjonalnym wykorzystaniem instrumentów klawiszowych i skrzypiec oraz śpiew Pauliny, której barwa głosu wymyka się konwencji stylistycznej tej muzyki. Nie można odmówić SOLITARY ogromnego talentu oraz różnych zapędów w poszukiwaniu orginalnych rozwiązań. Chciałbym jeszcze dodać, że muzyka na tym materiale zawiera w sobie dużą dawkę melancholii i smutku budowanego przez całą warstwę instrumentalną.
Kontakt: Rafał Januszczyk, ul. Grodzieńska 16/31, 19-303 Ełk

Paweł Grędziński

SOLITARY "Love Death Dance" - demo

Na ten materiał składa się pięć utworów z "Jestem już" w dwóch wersjach i znanego z poprzedniego materiału grupy "Ulotność". "Love Death Dance" nie przynosi jakiś rewelacyjnych zmian. Jest potwierdzeniem konsekwentnego rozwoju i zajawką pełnometrażowego materiału. Jeśli chodzi o muzykę, to miżemy tu usłyszeć wszystko co się składa na wizerunek muzyczny SOLITARY. Dużo klimatu, trochę eksperymentów, dużo ciekawych, melodyjnych, gitarowych riffów oraz oryginalny głos Pauliny. W utworze "Abadon" bardzo podobają mi się partie klawiszy wprowadzające ciekawe patenty. Kawałek dzięki potężnym i melodyjnym gitarom kreuje mroczny klimat połączony z uczuciem wyczekiwania. Instrumentalny "Nothing" rozpoczyna się skocznie, by potem wprowadzić słuchacza w swoisty trans, a jego uczucia przepuścić przez burzę nicości.
Kontakt: Rafał Januszczyk, ul. Grodzieńska 16/31, 19-303 Ełk

Paweł Grędziński

- home - news - wywiady - recenzje - biografie - zdjęcia - liryki - mp3 - flyers - księga gości - linki - o nas - e-mail - kontakt -

Copyright © 1999 Mariusz Stelągowski