Jest gorąco, bardzo gorąco, to pierwsze myśli jakie przychodzą po
przejechaniu sporej części Karakorum Highway, czyli drogi łączącej Pakistan
i Chiny przez drugie najwyższe pasmo górskie świata. Rzeczywiście upał jest
tu niemiłosierny, dochodzący do prawie 50oC. Nasze organizmy, a raczej
układ termoregulacyjny są poddane ogromnej próbie. Z ciepłem walczymy na
kilka sposobów. Przede wszystkim nie jedziemy na rowerach podczas
największego upału, przypadającego od godziny 10 do 15, wtedy odpoczywamy
starając się znaleść kawałek cienia i tam przetrwać najcięższe godziny.
Powstaje zatem uzasadnione pytanie kiedy pokonujemy ponad 100km dziennie.
Nasz plan dnia jest tutaj dosyć prosty. Wstajemy jeszcze przed świtem, aby
do największego upału mieć 4-5 godzin jazdy za sobą. Na trasie jesteśmy znów
o 15-16 kręcąc do wieczora. Chociaż nie jedziemy w największym upale trudno
przebijać się przez pasmo górskie Karakorum. Mimo, że sama droga idzie w
dolinie Indusu to cały czas wznosi się i opada dodatkowo obciążając
przegrzane organizmy. Ostatnim elementem, który daje nam się we znaki to
brak wody. Wydaje się to nieprawdopodobne, wszakże jedziemy doliną rzeczną,
ale wody z Indusu nie można pić, bo to błotnisty płyn nie nadający się do
spożycia. Pozostają strumyki górskie, ale te oddalone są od siebie o
kilkadziesiąt kilometrów. Tym sposobem musimy wozić ze sobą kilkanaście
litrów wody, dodatkowo obciążając i tak już przeładowane rowery.
Trzeba jednak zgodnie powiedzieć, że chociaż jest bardzo ciężko, to jazda
sprawia nam wiele satysfakcji. Pasmo Karakorum mimo, że wypalone słońcem i
niezwykle suche ma bardzo wiele uroku. Jednym z najbardziej spektakularnych
momentów był przejazd koło słynnego ośmiotysięcznika Nanga Parbat. Jest to
najwyższa góra świata jeśli chodzi o wysokość względną. Lodowy kolos jest
znany ze swej nieprzychylności dla wspinaczy. Według miejscowych
zamieszkiwany jest przez złego Dżina, który broni dostępu do śnieżnego
szczytu. My z należytym szacunkiem omijamy Nanga Parbat i jedziemy dalej.
Już wkrótce opuścimy Karakorum i wjedziemy do Indii.
|