- home
- news
- wywiady
- recenzje
- biografie
- zdjęcia
- liryki
- mp3
- flyers
- księga gości
- linki
- o nas
- e-mail
- kontakt
|
|
Dziwny człowiek z tego Olo. Onanizuje się wdychając toksyczne opary pochodzące ze skarpetek muzyków CICATRIX, ma ochotę na suczkę Andrzeja z MASTERFULL MAGAZINE i jakby tego było mu mało udziela się jako ryczący gitarzysta w death/thrash metalowych SOPHISTES, a przy każdej nadarzającej się okazji udziela wywiadów. Aha, warto jeszcze wspomnież, że - prawdopodobnie z braku czasu - wydaje kał nie tak jak pan bóg przykazał w odpowiednim do tego celu przygotowanym miejscu, ale prosto w swoje przepocone majty, które podrzuca później kolegom z konkurencyjnych zespołów...
- Na początku naszej rozmowy powiedz mi Olo dlaczego nie gracie jakiegoś pieprzonego dicho? Przecież to taka fajna i podobająca się dziewczynom muzyka, hehe.
- Gdy czuję, jak walcowate riffy powoli miażdżą moją głowę; centralki z siłą młota pneumatycznego rozpruwają rozedrgane od chorych solówek flaki; gdy opętany ryk wokalisty zdaje się być rychłą zapowiedzią apokalipsy, a wściekły stukot werbla odmierza kolejne milisekundy do jej nadejścia to wtedy uzmysławiam sobie piękno death metalu. Ta muzyka wprowadza mnie w wibracje intensywniejsze niż jest to w stanie zrobić tysiąc kawałków techno naraz. Daje poczucie obcowania ze śmiercią i świadomość kontrolowania chaosu. Przede wszystkim jednak posiada niepowtarzalny klimat, którego nawet cienia nie znajdziesz w pieprzonym disco. Klimat zimnej, monumentalnej, nadnaturalnej potęgi, od której uzależniasz swój chory umysł i którym karmisz swą spragnioną cielesnej agonii duszę. Dlatego właśnie zdecydowałem się na granie tej muzyki - jestem pieprzonym (a przez kogo? - Mariusz) death metalowym narkomanem.
- Zauważyłem, że dużą uwagę przywiązujecie do oprawy graficznej waszego demo. Dlaczego? Wielu zespołom wystarcza zwykła, kserowana wkładka do której i tak niewielu się przyczepia. A u was proszę.... Tak profesjonalnie i estetycznie wydanej wkładki drukowanej na domowej drukarce dawno nie widziałem u żadnego debiutanta.
- Moja drukarka czuje się naprawdę mile podłechtana, hehe. Cieszę się że zwróciłeś na to uwagę. Przygotowanie, a następnie starania o wydrukowanie tej wkładki kosztowały nas wiele nerwów i wysiłku, ale myślę że się opłaciło; jesteśmy z niej wszyscy naprawdę zadowoleni. Dlaczego nie wrzucamy do kaset kserowanego ścierwa? Gdyż uważamy coś takiego za niepoważne traktowanie własnej twórczości i brak szacunku dla odbiorcy, który jest tu przecież najważniejszy.
- Odnoszę wrażenie, że zarówno wybór nieco psychodelicznego obrazka na okładkę, jak i zimna kolorystyka wkładki nie były przypadkowe.... Czy wpływ na to miał miesiąc w którym nagrywaliście demo? Jak należy interpretować Wasz cover?
- Ostateczna grafika, którą możesz oglądać na wkładce to efekt wielu godzin spędzonych przeze mnie i Sławka przed ekranem komputera. Chcieliśmy stworzyć obraz, który wprowadzałby odbiorcę w odpowiedni klimat zanim zdąży on włączyć i przesłuchać taśmę. Można powiedzieć, iż wyraża on alienację jednostki ludzkiej, jej bolesną walkę o własną odrębną tożsamość. Oddalająca się perspektywa obrazuje nieskończoność, świadomość wiecznego życia. Doskonale łączy się to z tytułem - "Personal fable" czyli "mit o własnej osobie" - to termin, którym w psychologii określa się przekonanie o swej indywidualnej niezależności i odrębności, a także o swej nieśmiertelności.
- 16 minut muzyki, 5 utworów plus intro i outro. Czy to nie za mało?
- No wiesz, z miłą chęcią widziałbym ten materiał jako półgodzinną dawkę muzyki (o nie! zrzygał bym się, chyba gdybym musiał tego jeszcze słuchać, haha - Mariusz), ale wiązałoby się to z dwa razy większymi kosztami za studio, do którego z taką ilością materiału moglibyśmy wejść dopiero pod koniec roku '99, a nie, jak to miało miejsce, w lutym. Mimo to, pięć utworów to myślę dostatecznie dużo aby móc pokazać się w odpowiednim świetle. Jeżeli słuchacz odczuwa ilościowy niedosyt po przesłuchaniu materiału to chyba jest to dla debiutanta jak najbardziej pozytywne zjawisko mobilizujące zespół do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad nowym materiałem.
- Coś mnie się wydaje, że z promocją "Personal fable" u Was trochę krucho. Mam rację?
- Wspomniałem wyżej o wadze jaką przywiązujemy do oprawy graficznej dema. Problemy natury technicznej i finansowej (a jakże!) związane właśnie z okładką spowodowały sytuację w której przez 3-4 miesiące od nagrania materiału nie rozprowadzaliśmy go w podziemiu. Paradoksalnie więc przesadna dbałość o ten kawałek papieru mogła przez niektórych zostać odebrana jako przejaw lenistwa i ogólnej niechęci do promowania własnej muzyki, co jest oczywiście bzdurą. Jesteśmy obecnie maksymalnie zaangażowani w promocję "Personal fable". Choć rzeczywiście, jeżeli będziemy rozpatrywać ją od strony prezentowania tego materiału na żywo, to nie ma się czym pochwalić - zagraliśmy dopiero jeden koncert.
- W wywiadzie dla MASTERFUL MAGAZINE stwierdziłeś, że śmieszą Ciebie słowa ludzi, którzy na takim etapie rozwoju zespołu jak m.in. SOPHISTES twierdzą, że zespół wypracował własny styl. Zgadzam się z tym, gdyż uważam, że do wypracowania własnego stylu potrzebne są co najmniej dwa materiały, aby mieć jakieś porównanie i punkt zaczepienia. Powiedz w takim razie jak Ty wyobrażasz sobie przyszły wizerunek zespołu i pochodną jakich stylów jest "Personal fable"?
- Muzyka na tym materiale z pewnością wpada w szeroko pojęte ramy death metalu. Precyzując to określenie należałoby wspomnieć tu o wpływie starej Szwecji, co słychać zwłaszcza w zwolnieniach i średnich tempach przywodzących na myśl charakterystyczne walcowate riffy Grave czy Dismember. Słychać tu również wyraźny wpływ amerykańskiego stylu a także inspiracje europejskim sposobem grania death. Można powiedzieć, że nad całym materiałem unosi smrodek (a fee...to chyba z tych majtek o których mowa w dalszej części wywiadu, hihi - Mariusz) thrash metalu, z którego przecież wywodzi się grana przez nas muzyka. W przyszłości mamy nadzieję na ukazanie cięższego i bardziej brutalnego oblicza Sophistes. Będzie to muzyka, która tym razem będzie bliżej spokrewniona z dokonaniami Vital Remains, Incantation czy też Bolt Thrower. Przynajmniej tak się to w tym momencie zapowiada.
- W biografii napisaliście: "wszystkich maniaków death metalu zachęcamy do słania kapuchy [...]". Czy mam przez to rozumieć, że nie zależy Wam na fanach fascynujących się innymi gatunkami metalu, jak choćby black czy doom metal, którzy death'u słuchają sporadycznie? Hehe...
- Stary! Jasne że nie! Zależy nam na każdej osobie, która twierdzi że nasza muzyka jest warta jakiejkolwiek uwagi. Nawet jeżeli ten ktoś słuchał całe życie tylko Depeche Mode. Z drugiej strony nie ma się co oszukiwać - jeżeli ktoś nie ma wyrobionego ucha w tego typu muzyce to nasz materiał przypuszczalnie będzie dla niego równie ciężkostrawny jak dla mnie transmisja mszy św. z kościoła Świętego Krzyża w niedzielny poranek.
- No dobra.... Jak przedstawia się Wam współpraca z CICATRIX? Przyznaj się czy dochodziło między Wami do jakichś poważniejszych niesnasek czy kłótni? Jeżeli tak to co jest najczęstszym powodem wymiany zdań?
- Mimo, iż z Cicatrix dzielimy salę prób to spotykamy się z nimi bardzo sporadycznie. Atmosfera współpracy jest jak najbardziej zdrowa i nie ma mowy o jakichkolwiek kłótniach czy niedopowiedzeniach. Wszystko układa się na koleżeńskiej stopie.
- A jak byś zareagował, gdybyś w sali prób zastał brudne, tygodniowe skarpetki nie pierwszej jakości pozostawione przez chłopaków z CICATRIX? Hehe
- Oh! Upajając się ich przenikliwym aromatem onanizowałbym się godzinami przy dźwiękach "Disable". Następnie spuszczałbym się do wnętrza tych zesmrodzonych szmat i żułbym je ekstatycznie aż do osiągnięcia duchowej nirwany.... A tak poza tym myślę, że każdy z nas w ramach rewanżu zostawiłby w sali swoje przepocone majty - koniecznie z brązowym znacznikiem w charakterystycznym miejscu... quuuiiiii!!!
- Można i tak, chociaż jak tak można męczyć biedne plemniczki?! Nie chciałbym być na Twoim miejscu kiedy zgłoszą się do Ciebie obrońcy praw zwierząt, hehe. A co powiesz w takim razie o naszych wspólnych przyjaciołach z Masterful Magazine. Tylko szczerze! Zdradź ich największe sekrety, powiedz o tym czego się wstydzą i w ogóle narób im koło tyłka, hehe
- Ho ho! Z przyjemnością! Otóż Piotrek ma alergiczną awersję do swojego młodszego brata. Oni się po prostu nienawidzą! Nie zdziwię się jeżeli jego brat obudzi się pewnego ranka z tasakiem w głowie i gryfem od swojej gitary w tyłku. Andrzej zaś ma psa, taką małą spasioną suczkę z którą robi wiele dziwnych rzeczy. Kiedyś chyba z kwadrans dobijałem się do jego mieszkania, gdy zza drzwi dobiegało mnie charakterystyczne sapanie zwierzaka i rozkoszne jęki Andrzeja. Wreszcie otworzył mi cały spocony, a suka nawet na mnie nie szczeknęła...
- Przekaż Andrzejowi, że zdał vizirowy test na szóstkę, a czy Twoja suczka mogłaby ujrzeć światło dzienne? No dobra, koniec tego dobrego. Powiedz o tym o czym miałeś ochotę pogadać, a ja zapomniałem się Ciebie o to spytać i będziesz mógł się ładnie pożegnać z czytelnikami, a mnie podziękować za wywiad, hihihi.
- Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po "Personal fable" a także do zajrzenia na naszą stronę internetową. Tobie zaś Mariuszu gorąco dziękuję za możliwość prezentacji w Multum In Parvo zine i równocześnie gratuluję wysokiego poziomu pisma ("dwójkę" połknąłem od deski do deski). Pozdrawiam wszystkich zainfekowanych metalową zarazą czytelników Twojego periodyku i bywalców jego internetowego wydania. Hail Underground!. Wspierajcie podziemie i walczcie z katolickim okupantem.
Kontakt z zespołem:
Aleksander Krzeczkowski
OUPT ul. Lubelska
P.O. Box 19
24-100 Puławy
tel. (0-81) 887 12 09
Mariusz Stelągowski
Copyright © 1999 Mariusz Stelągowski
|