Relacja 2 - 4.07.1999
[Powrót do relacji]

Początkowe kilometry naszej ekspedycji to przebicie się z miejsca startu - wioski Askole do miasteczka Skardu. Trasa ta była niezwykle trudna technicznie do jazdy na rowerze i zarazem bardzo niebezpieczna. To po czym jechaliśmy trudno nawet nazwać drogą, był to raczej rodzaj wyboistego górskiego traktu pełnego zdradliwych zakrętów i niebezpiecznych zjazdów. Tu błąd można popełnić tylko raz. Do tego doszło, że droga była częściowo nieprzejezdna z powodu obsunięć się ziemi i zasypania kamieniami. Tutaj pomogły nam zalety transportu rowerem, cały nasz dobytek można było przenieść nad tymi niebezpiecznymi miejscami. Pomimo tych trudności zaczęliśmy się już zbliżać do Skradu gdy naszą drogę przecięła fala powodziowa z roztapiającego się lodowca. Na własne oczy widzieliśmy porwanego nurtem rzeki jeepa, który osiadł na mieliźnie kilkaset metrów niżej. Ta przeszkoda oznaczała od kilkunastogodzinnego do kilkudniowego przymusowego oczekiwania, aż nagła powódź się cofnie. Ale tym razem mieliśmy dużo szczęścia i już następnego ranka woda opadła do bezpiecznego poziomu. W końcu z pomocą miejscowych udało się nam pokonać i tę trudność. W ten sposób dotarliśmy do miasteczka Skardu, gdzie po nabraniu zapasów ruszyliśmy wzdłuż doliny Indusu. Ta przywitała nas nieznośnym żarem. Zdajemy sobie sprawę, że z każdym kilometrem ciepło będzie się tylko potęgować osiągając swe apogeum na słynnej drodze Karakorum Highway. Ale to jeszcze wszystko przed nami...

Aktualizacja: Lesiu