Relacja 10 - 01.08.1999
[Powrót do relacji]

Ostatnia niebezpieczna przygoda, kiedy Tomek Piszczako został pogryziony przez owady, nie zatrzymała na długo naszej ekspedycji. Już przed dwoma dniami dotarliśmy do legendarnego miasta Pokhara. To bardzo niezwykłe miejsce otoczone jest trzema groźnymi ośmiotysięcznikami: Dhaulagiri, Manasalu i Annapurną. Będąc tam niemal czuliśmy unoszących się ponad naszymi głowami bogów gór. Niestety ci bogowie potrafią być bardzo okrutni, o czym przekonaliśmy się rozmawiając z gospodarzem domu, w którym nocowaliśmy. Opowiedział on nam jak kilka lat temu był tragarzem francuskiej ekspedycji na Annapurnę. Niestety, podczas wędrówki nastąpiło niespodziewane załamanie pogody i Nepalczyk dziękuje bogom, że pozwolili mu ujść wtedy z życiem. Niestety pozostała straszliwa pamiątka po tamtym zdarzeniu - stracił pięć palców, które, odmrożone, trzeba było amputować. Takich historii można tu usłyszeć więcej. Okrutna Annapurna uśmierciła taką samą ilość wspinaczy, jakiej pozwoliła wejść na szczyt. My niestety nie mogliślmy tu zostać dłużej i słuchać kolejnych, mrożących krew w żyłąch opowieści, ruszyliśmy dalej. Nie przejechaliśmy jednak wielu kilometrów, aby być świadkami kolejnego niezwykłego wydarzenia. Wieczorem, kiedy jechaliśmy przez jedną z wiosek zobaczyliśmy tłumy ludzi tańczących po ulicach. Co więcej, ludzie ci byli kolorowo poprzebierani nosząc przed sobą obrazy jakiegoś przerażającego bóstwa. Gdy zapytaliśmy co to za uroczystość, odpowiedziano nam, że to święto bogini Kali. Odbywa się ono raz w roku, mając na celu obłaskawienie okrutnego bóstwa i oddalenie od wioski wszelkich nieszczęść. Postanowiliśmy zostać i obejrzeć to niesamowite przedstawienie. Jednak gdy zajęliśmy miejsce wokół głównego ołtarza, jeden z Nepalczyków wskazał na stojące tuż obok stado kozłów, mówiąc, że jeszcze tej nocy wszystkie te zwierzęta zostaną złożone w ofierze żądnej krwi Kali. O 12 w nocy miał się rozpocząć ten krwawy rytuał obcinania głów kozłom. Po tej informacji uznaliśmy, że zostawiamy Nepalczyków samych z ich okrutną boginią i mimo późnej pory czym prędzej opuściliśmy wioskę. Po kolejnym dniu jazdy, wczoraj wieczorem dotarliśmy do stolicy Nepalu, Kathmandu. Tu, postaramy się zobaczyć niepowtarzalne buddyjskie i hinduskie świątynie. Jutro natomiast rozpoczniemy ostateczną wspinaczkę do celu naszej wyprawy, Mt. Everest. Od najwyższej góry świata dzieli nas już tylko siedem dni przedzierania się górskimi szlakami Himalajów.

Aktualizacja: Lesiu