![]()
|
- Zaczynamy! - wydanie premierowe - - - - - - - |
Dżezowa komercja Karolak wypisuje się z raju
Polski przemysł jazzowy, nawet przy jego niemasowości, uległ wpływom zmian ustrojowych. Komercjalizacja sztuki postawiła karierę wielu muzyków pod znakiem zapytania, a szczególnie jej finansowy skutek. Mimo spotykanej agresji na łamach "Jazzi Magazine" kierowanej w stronę redakcji "Jazz Forum", a także organizatora "Jazz Jamboree", Marcina Kydryńskiego nie powstał żaden konflikt między muzykami. I dobrze! Oddzielenie spraw jazzowego biznesu od tworzenia muzyki wydaje się mieć zdrowy skutek. Wciąż rozwija się yassowy Mózg, organizacja sprzyjająca działalności młodych zespołów, takich jak Miłość czy Maestro Trytony. Jest to bardzo pozytywny i naturalny efekt walki o sukces w dobie kapitalizmu. Działalność "Mózgu" wykrusza sieć dawnych układów i sporów seniorów polskiego jazzu stawiając na budowanie swojej popularności i niezależności (organizacja koncertów, promocja płyt itp). Tymczasem Power Bros, a także "Polonia Records" wydaje ostatnio płyty nawiązujące do "starych, ale jarych" osiągnięć polskiego jazzu (Krzysztof Komeda, Mieczysław Kosz), a także lansuje powrót do ludowych i klasycznych korzeni (Zbigniew Namysłowski Dances, Leszek Kułakowski & Kaszubi, Urszula Dudziak Malowany ptak, Włodzimierz Nahorny Piosenki lwowskie oraz Chopin Tria Andrzeja Jagodzińskiego, Krzysztofa Herdzina, Leszka Kułakowskiego i Leszka Możdżera). Zachęcam do lektury najdłuższej dyskusji w historii internetowej grupy pl.rec.muzyka.jazz na temat: "Muzyka ludowa a jazz". Jest tam wnikliwa analiza wartości, jakie niesie ze sobą powstała ostatnio tendencja "uludowiania" jazzu i jej komercyjnej konfrontacji z twórczością sceny yassowej.
Niezależnie od stosunku do popularnej "folk-tendencji" w twórczości polskich jazzmanów, jubilat przyznaje, że: "Oprócz tego mamy w Polsce prawdziwy wielki świat! Salony i zawodowe pieniądze. Prawdziwy polski rynek płytowy: PolyGram, Sony, BMG, Warner i jak ich tam zwał. I tam dopiero wieje grozą. Rządzą tym panowie i władcy: trzydziestoletnie japiszony przysłane tutaj z Zachodu, żeby robić kasę. Niestety Amerykanin w Warszawie nie ma już wdzięku Amerykanina w Paryżu. Kryteria artystyczne nie mają dla niego większego znaczenia. W tym środowisku mówi się o muzyce używając terminów "marketing", "rynek", "promocja", "charyzma" itd. Niedawno facet, którego uważam za najlepszego polskiego wokalistę, starał się podobno o kontrakt w którejś z tych uroczych instytucji. Powiedzieli mu, że musi albo schudnąć, albo utyć. I to jest właśnie ten wytworny styl, w jakim rozpoczyna się eksterminacja tych dziedzin polskiej kultury, które nie mają szans na status masowej rozrywki. Wymóżdzona papka adresowana do gawiedzi staje się normą w telewizji i radiu. Co jakiś czas znikają z programów wartościowe pozycje, bo mają małą "oglądalność" lub "słuchalność". Piękna polszczyzna. Okazuje się, że wcale nie potrzeba dyktatury proletariatu, żeby lud miał swoje igrzyska. Paradoksalnie, przychodzi to do nas właśnie z Zachodu, który przez dziesięciolecia uważaliśmy za kolebkę wysokiej kultury i wyrafinowanej cywilizacji. Ironia losu. Naszą kulturę czekają ciężkie czasy. Obecne rządy energicznych mięśniaków doprowadzą do upadku wielu wartościowych rzeczy, które już się z tego nie podźwigną. Po śmierci Stalina komuniści nie zamierzali wyrządzać polskiej kulturze aż takiego zła, jakie może się stać jej udziałem przez to, że amerykańscy biznesmeni od płyt i telewizji urządzają sobie nad Wisłą republikę bananową. Komuniści bali się wolnomyślicieli, ale mieli gdzieś w podświadomości zakodowaną instrukcję, że kultura nie może umrzeć z głodu. Wykorzystywali ją oczywiście do celów propagandowych i cierpiało z tego powodu wielu ludzi, ale per saldo komuniści pomagali jednak kulturze. Teraz wymyślono, że kultura ma podlegać prawom wolnego rynku. Jest to pomysł barbarzyński. Ta zasada dotyczy już zresztą innych dziedzin życia. Słabszych należy zepchnąć do rowu. Liczy się tylko pieniądz. Jeżeli na tym polega wolność, to ja bym się chętnie wypisał z tego raju." Opinie Wojciecha Karolaka są trafne w swoim sceptycyzmie do zachodzących zmian. Przypuszczalnie marzy mu się odejście od skomercjalizowanej rzeczywistości i oddanie się "czarnej twórczości". Niestety Ameryka wraz ze swoją kulturą niesie kapitalistyczny rygor, który zwycięża w konfrontacji z "ludowością lat minionych". A szkoda... Paweł Pokutycki
|
Multimedia: | Zobacz także: |
|