Corel WebMaster Suite


(Opis z 28 marca 1997)

Ledwo zdążyłem wygłosić pochwały na temat FrontPage'a 97, a już pojawiła się nowa wersja corelowskiego pakietu internetowego, tym razem przygotowanego dla Windows 95/NT i zaprezentowanego pod nazwą Corel WebGraphics Suite. Tym razem Corel, który najwyraźniej kontynuuje swoją politykę konkurowania z Microsoftem na wielu płaszczyznach, przeskoczył wyraźnie swojego najgroźniejszego rywala, oferując niebywale silny i omnipotentny zestaw.

Program jest kontynuacją i rozszerzeniem opisywanego w numerze 2'97 PCkuriera CorelWEB.GRAPHICS SUITE, przygotowanego dla Windows 3.1. Zawiera te same elementy co poprzednik, ale jest rozszerzony o kilka bardzo istotnych aplikacji. Tym razem pakiet składa się z jedenastu elementów: Corel WEB.SiteManager (centrum zarządzające), Corel WEB.DESIGNER (graficzny edytor HTML), Corel WEB.GALLERY (galeria 8 tys. gotowych grafik GIF i JPEG), Corel WEB.TRANSIT (narzędzie do konwersji dokumentów do postaci HTML), Corel WEB.DRAW (wersja CorelDRAW przystosowana do potrzeb grafiki internetowej), Corel WEB.PhotoPaint (program retuszerski), Corel WEB.MOVE (program do tworzenia animacji), Corel WEB.WORLD (narzędzie do tworzenia VRML), Corel WEB.DATA (program przetwarzający bazy danych dla WWW), O'Reilly WebSite Server (serwer WWW). Aplikacje graficzne są nieco okrojonymi i dostosowanymi do publikowania w Internecie wersjami swych "starszych braci". Dodatkowo można zainstalować wersję 3.01 Netscape Navigatora, a w pudełku znajdziemy także dokumentację pakietu, której zabrakło w poprzedniej wersji. Całość jest oferowana za 300 USD, ale upgrade z poprzedniej wersji kosztuje 60 USD. Zestaw zajmuje na dysku, w wersji maksymalnej, ok. 170 megabajtów i jest dostarczany na dwóch dyskach kompaktowych.

Większość narzędzi została już opisana we wspomnianym artykule (można go także przeczytać w naszym serwisie WWW na stronie Narzędzi internetowych), więc tutaj ograniczymy się do podania najciekawszych zmian i uzupełnień.

Tym razem punktem centralnym nie jest edytor, lecz WEB.SiteManager, który służy do budowania zrębu serwisu internetowego, a następnie sprawdzania jego integralności, posyłania plików na serwer, dokonywania zmian w zawartości. Z jego poziomu można przeglądać w postaci grafu strukturę serwisu, a także przeglądać zawartość poszczególnych stron (uruchamiana jest wtedy, w panelu SiteManagera, domyślna przeglądarka). Również z poziomu zarządcy można uruchomić edytor HTML (WEB.DESIGNER lub dowolny inny). Każdy plik serwisu można zmienić także za pomocą ingerencji w trybie Source View. Graf serwisu może pokazywać odsyłacze wewnętrzne, odsyłacze do stron w innych serwisach, zerwane lub zduplikowane odsyłacze i "osierocone" pliki. Można również wyświetlić listę stron zawierających aplety Javy, skrypty JavaScript lub VB Script, strony z ActiveX, zawierające formularze i ramki. Lewy panel zawiera listę plików i foldery, a kliknięcie na dowolnym pliku wyświetla pełną listę plików lub graf, w którym wskazany plik jest punktem odniesienia. Program pozwala wreszcie odszukać lub zamienić ciągi znaków w całym serwisie lub wybranych stronach.

SiteManager zawiera kreator stron internetowych (Site Builder Wizard), który pozwala automatycznie utworzyć szkielet serwisu i wypełnić go podstawowymi danymi. W ciągu niewielu minut można więc zbudować serwis, choć oczywiście należy go potem rozbudować o dalsze informacje, a także zmienić anglojęzyczne teksty na polskie. Nawet w naszych warunkach językowych jest to spore ułatwienie dla webmastera, gdyż nie będzie się musiał troszczyć o utworzenie struktury. Metoda drag&drop pozwala w prosty sposób przenosić pliki między folderami, przy czym możemy zażądać aktualizacji odsyłaczy w odpowiednich plikach, dzięki czemu zostanie zachowana integralność serwisu. Całość można potem w prosty sposób posłać na serwer, korzystając z wbudowanego programu FTP.

Zarządca serwisu jest instrumentem organizującym, ale podstawowa praca jest wykonywana w edytorze HTML. Domyślnym edytorem jest oczywiście WEB.DESIGNER, uruchamiany z poziomu menu. Gdybyśmy chcieli użyć jakiegoś innego narzędzia, wystarczy je zdefiniować w opcji Preferences (File locations). Nie jest to pozbawione sensu, gdyż WEB.DESIGNER ma dość poważną wadę, przynajmniej z punktu widzenia polskiego użytkownika - nie pozwala automatycznie tworzyć dokumentów w standardzie ISO. Oczywiście można odpowiednią deklarację wstawić ręcznie, wyświetlając źródło dokumentu, a w trakcie redagowania posługiwać się klawiaturą ISO-8859-2, ale jest to kłopotliwe. Gdyby jednak użytkownik wolał korzystać z graficznego edytora, a doraźnie pragnął skorzystać z edytora tekstowego, zawsze może otworzyć plik z poziomu SiteManagera za pomocą menu podręcznego (prawy klawisz myszki). W analogiczny sposób można edytować pliki graficzne, dla których domyślnym edytorem jest PhotoPaint.

WEB.DESIGNER został wyraźnie usprawniony w stosunku do poprzedniej wersji. Przede wszystkim można w nim tworzyć strony z ramkami, przy czym wszystkie ramki są widoczne na ekranie i można je wypełniać treścią. Do edytora można importować pliki w formacie WordPerfecta, Worda i RTF. Nie wiem jednak, dlaczego zabrakło na tej liście plików tekstowych.

Z poziomu edytora są uruchamiane pozostałe programy pakietu. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż wystarczy kliknąć na ikonie WEB.DRAW, WEB.MOVE czy WEB.PhotoPaint, aby przywołać program, wykonać w nim jakiś element graficzny i za pomocą opcji Publish to Designer automatycznie wczytać wynik do edytora. Programy te potrafią zresztą publikować obiekty w różnych postaciach. Na przykład WEB.DRAW pozwala nie tylko zapisać rysunek w różnych formatach (w tym GIF i JPEG), ale i tworzyć dokument HTML, a nawet stronę zawierającą aplet Javy. W tym ostatnim przypadku chodzi o nową technikę Corel Barista, która pozwala tworzyć obiekty o dowolnej postaci i wstawiać je do dokumentu w oparciu o szereg apletów składających się na tę technikę. Ma to zastosowanie przede wszystkim w odniesieniu do obiektów graficznych. Barista jest już stosowana we wszystkich aplikacjach Corela, ale firma zaleca używanie jej tylko w intranetach, ze względu na niezbyt dużą wydajność Javy.

Edytor korzysta z obszernej biblioteki gotowych szablonów, pozwala tworzyć graficznie tabele i formularze, budować mapy odsyłaczy na grafikach, wstawiać inne pliki HTML, aplety, ActiveX, skrypty CGI, a także zagnieżdżać inne pliki HTML, co pozwala wykorzystać technikę Baristy. Współpraca z WEB.GALLERY pozwala wykorzystać ogromny zestaw 8 tysięcy grafik GIF i JPEG.

Nowością w zestawie jest Corel WEB.DATA. Pakiet był do tej pory sprzedawany oddzielnie, a obecnie wspomaga budowanie stron. Moduł ten pozwala wybrać bazę danych w określonym formacie (dBase, Paradox, Access, Lotus, Excel, FoxPro, plik tekstowy delimitowany), określić format publikacji (np. tabela), zakres importowanych rekordów (według warunków logicznych), pola rekordu, sposób sortowania, dodatkowe atrybuty dla wyświetlania pól na stronie. Działanie jest bardzo szybkie i nawet kilka tysięcy rekordów można wczytać na stronę w ciągu niewielu sekund, posługując się maszyną średniej wydajności. WEB.DATA jest bardzo przydatnym programem dla firm, które publikują w Internecie zestawienia danych. Cenne jest to, że np. plik dBase czy arkusz Excela są wczytywane z zachowaniem polskich znaków (CP-1250).

Na temat programu retuszerskiego PhotoPaint nie ma sensu się specjalnie rozwodzić, gdyż jest on powszechnie znany ze względu na popularność Corela w Polsce. Obszerne spektrum narzędzi daje całkowitą swobodę w tworzeniu plików GIF czy JPEG, a dodatkową zaletą jest możność budowania animacji w formacie AVI, które można bezpośrednio wstawiać na stronę. PhotoPaint nie ma funkcji bezpośredniego tworzenia dokumentów HTML czy publikowania w Corel Barista, a jedynie wczytywania grafiki do WEB.DESIGNERA (Publish to Designer).

Cały pakiet zdecydowanie wyprzedza w tej chwili konkurencję, dostarczając bardzo wszechstronnego zestawu narzędzi. Najważniejsze jest znaczne wzbogacenie funkcji edytora oraz poszerzenie pakietu o ciekawy program SiteManager. Polski użytkownik będzie musiał stosować pewne "obejścia" i dodatkowe manipulacje, ale jakość corelowskiego instrumentarium jest bez wątpienia warta tych drobnych niewygód.