|
Jak przystoi na ostatni rozdział XX wieku obecny rok obfituje w masę ciekawych premier. Widać producenci chcą aby gracze dobrze zapamiętali schyłek dwudziestego stulecia i raczą nas sporą dawką porządnych tytułów.
Ja(i pewnie nie tylko ja) zauważyłem jednak pewien zgrzyt, a dokładniej brak jednej pozycji, gry która miała zostać wydana jakiś czas temu, a ciągle nie widać jej na półkach sklepowych, ba nie było jeszcze nawet jej premiery. Mam tutaj na myśli "Silent Hunter 2", symulator niemieckiej łodzi podwodnej z okresu II wojny światowej. Premierę przełożono na koniec tego roku, więc jeżeli wszystko pójdzie dobrze to na gwiazdkę gra powinna trafić do graczy. Na razie jednak nie jest nam dane wcielić się w postać kapitana Kriegsmarine i posyłać na dno alianckie konwoje, pozostaje czekać. Przez ten czas warto sobie przypomnieć grę "Acess of the Deep", jedyny do tej pory porządny symulator niemieckich u-boot'ów.
Symulator, mimo iż leciwy, nadal potrafi przykuć do monitora na długie godziny. Co w nim takiego interesującego? Postaram się Wam przybliżyć ten tytuł.
Gra powstała w roku 1994 za sprawą programistów Dynamixu(oddział Sierry).
"Acess of the Deep" pozwala nam wcielić się w kapitana niemieckiego okrętu podwodnego z czasów drugiej wojny światowej.
Po uruchomieniu programu wita nas krótkie intro przedstawiające płynącego pod wodą u-boot'a, poczym rzuceni zostajemy do menu gry. Menu oferuje kilka opcji, są to tryby gry- misje pojedyncze i kariera, o których napiszę za chwilę oraz Hall of Fame, czyli lista najlepszych wyników, która została urozmaicona o listę asów Kriegsmarine, dzięki której dowiemy się który kapitan zatopił najwięcej okrętów, zobaczymy jak wyglądał etc. Ciekawe urozmaicenie. Poza tym do dyspozycji mamy przegląd wszystkich jednostek występujących w grze(razem z ich parametrami), warto przynajmniej ogólnie się z nimi zaznajomić, żeby w przyszłości wiedzieć przed czym od razu uciekać, a z czym walczyć.
Przejdźmy do menu pojedynczych misji, mamy tam do wyboru uczestniczenie w historycznej potyczce, czyli takiej, która miała miejsce naprawdę, są to scenariusze o różnym stopniu trudności, możemy też skorzystać z prostego generatora misji, dzięki któremu mamy okazję zmierzyć się z konkretną jednostką w określonych przez nas warunkach klimatycznych, porze dnia etc. Cały czas mamy też dostęp do ustawień realizmu gry, nie ma w nim dużo opcji, ale pozwala dostosować stopień trudności do stopnia zaawansowania gracza, i tak gra może być strzelaniną z zacięciem ku symulatorom, jak i bardzo realistycznym symulatorem okrętu podwodnego, zapewniam, że na najwyższym stopniu trudności bardzo trudno kierować okrętem a co tutaj mówić o efektywnej walce. Maniacy realizmu powinni być zadowoleni.
Jeżeli udało się skończyć parę pojedynczych misji z sukcesem czas zabrać się za karierę.
Po pierwsze podajemy swoje personalia i wybieramy okres, w którym chcemy rozpocząć służbę, tutaj druga wojna światowa podzielona jest na poszczególne etapy, i tak najwcześniej możemy rozpocząć nasze zmagania 16.X.39r. a najpóźniej oczywiście w 1945 roku. Potem zostaje już tylko wybór "logo" na kiosk okrętu, i dostajemy pod komendę jednostkę. Dowodzić możemy siedmioma typami u-boot'ów od najmniejszej ledwo 44-metrowej łodzi typu IIC o wyporności 300 ton do ogromnego IXC/40 o wyporności rzędu 1100 ton, tak więc rozrzut jest spory.
Po dokonaniu wszystkich wyborów lądujemy w porcie.
Stąd możemy udać się do klubu oficerskiego, gdzie posłuchamy nowinek z linii frontu i informacji o sukcesach, bądź porażkach innych dowódców Kriegsmarine, lub na patrol.
Wiemy jak wygląda sytuacja na froncie, więc nie pozostaje nic innego jak uzupełnić zapasy uzbrojenia, paliwa i żywności poczym ruszyć na patrol.
Tutaj zaczyna się właściwa symulacja.
Mimo, że stoi na wysokim poziomie to nie znajdziemy w niej nic rewolucyjnego. Nasze zadanie polega na przenoszeniu się pomiędzy sekcjami okrętu, zbieraniu i analizowaniu dochodzących do nas danych i odpowiedniej reakcji. Centrum dowodzenia okrętem jest oczywiście mostek, z niego udajemy się do kolejnych stanowisk.
Najważniejszą sekcją we wszystkich symulatorach tego typu jest oczywiście mapa taktyczna.
Mapa przedstawia najbliższą okolicę okrętu i jednostki, które zostały wykryte, tutaj także zaznaczamy cele i odczytujemy ich parametry takie jak kurs, prędkość, odległość od naszej łodzi. Możemy też przełączać się pomiędzy mapa taktyczną(właśnie opisaną) oraz mapą strategiczną, za pomocą której wyznaczamy np. kurs do rejonu, który nam polecono patrolować. Warto tu wspomnieć o istnieniu opcji, która wyświetla na górze ekranu informacje, które dostępne są na mapie taktycznej, takie jak nasz kurs etc. Dzięki temu nie musimy co chwilę zerkać na mapę kiedy zajęci jesteśmy czym innym.
Drugim najważniejszym stanowiskiem jest oczywiście peryskop, szczególnie że kiedy przebywamy w zanurzeniu jest on jedyną metodą aby zorientować się w sytuacji na powierzchni, także "za pomocą" peryskopu możemy wyznaczać nowe cele, zmieniać kurs i oczywiście odpalać torpedy.
|
|
Oprócz tego dostępne są stanowiska:
Radiowe, przez które nadajemy komunikaty naszemu dowódctwu, a także odbieramy wiadomości wysłane np. przez inne niemieckie jednostki(dla przykładu komunikaty o zauważonych konwojach).
Dziennik pokładowy, w którym opisany jest przebieg rejsu i zestawienie zatopionych jednostek.
Panel uszkodzeń z którego dowiadujemy się jakie ponieśliśmy uszkodzenia, ile potrwa naprawa, jakie są konsekwencje uszkodzenia danego systemu.
Przydatny też jest panel ładowania torped, na którym widzimy ile mamy torped w zapasie, które luki torpedowe są pełne i jakie torpedy zawierają(tych mamy kilka rodzajów).
Między stanowiskami możemy poruszać się za pomocą myszy, lub wygodniej, za pomocą skrótów klawiszowych.
Opanowanie płynnego zmieniania ekranów to część sukcesu, cały czas mamy też pod ręką panel z odnośnikami do najważniejszych sekcji, więc nawet korzystając z myszy powinniśmy sobie poradzić.
Grafika jest dobra, nie powinniśmy mieć problemu z wyznaczeniem na tarczy głębokościomierza odpowiedniej głębokości, czy kursu okrętu za pomocą kompasu, mimo niskiej rozdzielczości. Podobnie to co widzimy przez peryskop, lub z kiosku może się nadal spodobać, mijają pory dnia, czasami towarzyszy nam mgła, w nocy gwiazdy nie stoją nieruchomo, a odbywają wędrówkę po nieboskłonie, zaś powierzchnia morza nie jest płaska jak stół, mamy tutaj prawdziwe fale. Sprawia to dobre wrażenie nawet dzisiaj, a co mówić o czasach kiedy gra została wydana.
Jednak w symulatorze grafika nie jest rzeczą najważniejszą, bardziej liczy się realizm pola walki, mechanika gry. Oba elementy nie zawodzą. Jak wspomniałem mamy do wyboru różne typy jednostek, każdą dowodzi się inaczej, każda charakteryzuje się innymi cechami. Nie mniejszy wpływ na grę ma okres wojny, na początku życie marynarzy okrętów podwodnych było sielanką, konwoje były kiepsko strzeżone co gwarantowało łatwy łup, z czasem jednak alianci zaczynają się bronić i kolejne patrole to nie wyprawa po "tonaż", a walka o życie. Przeciwnik nie jest skończonym idiotą, choć zdarzają się wpadki, pewnego razu uciekałem przed niszczycielem, na pełnej mocy pod wodą, tak więc hałas robiłem niesamowity, mimo że ten czesał cały teren sonarem nie zauważył mnie, podobnie przy zatapianiu konwojów wystarczy dostać się w sam środek takiego konwoju, a później bezkarnie można topić wraże jednostki, szansa że namierzy nas eskorta jest mała, gorzej natomiast kiedy opuścimy konwój, wtedy mimo że statki płyną dalej to eskorta zostaje i stara się nas zatopić , tak więc zawsze należy się zastanowić czy po cichu wkraść się między okręty aliantów i wytopić ich więcej, ale ponosić jednocześnie ryzyko ucieczki przed konwojem, czy zmarnować(choć trudno powiedzieć aby torpeda, która dosięgła celu, była zmarnowana) kilka torped, ale najpierw pozbyć się eskorty(wtedy możemy się wynurzyć i niszczyć jednostki przeciwnika za pomocą pokładowego działka). Jednak uprzedzam z góry, że walka z potężnym niszczycielem, lub szybką korwetą nie jest łatwym wyzwaniem i potrafi sprawić kłopot każdemu. Należy pamiętać też, że co nagle to po diable, tutaj liczy się cierpliwość i wyczucie właściwego momentu, nie można działać pochopnie, komputer może wykorzystać prawie każdy błąd gracza, oczywiście nie chcę robić z komputera geniusza taktyki, bo tak nie jest, ale symulacja nie jest prosta i może stanowić wyzwanie.
No tak, udało się przeżyć kolejny patrol, torpedy się skończyły, tonaż zatopionych jednostek powiększył, a my postrzelani, ale ciągle cali wracamy do portu, składamy przez radio raport, pozostaje czekać, w drodze powrotnej możemy kazać puścić jakąś miła dla ucha melodię, aby wynagrodzić załodze godziny nieludzkich nerwów spędzonych w milczeniu, aż żal że twórcy nie umieścili w liście podkładów muzycznych "It's a long way to Tipparary", nie wiecie o czym mówię? Oglądnijcie więc film "Das Boot", zobaczycie jak wyglądała służba na tego typu jednostkach i nabierzecie szacunku dla ludzi, którzy pływali w tych podwodnych trumnach. Mnie osobiście cała otoczka gry kojarzyła się z "Das Boot"(i tak imho powinno być) i dzięki temu mile spędziłem nad tym programem wiele godzin.
Podsumowując, w starsze gry nie gramy dla pięknej grafiki, czy dźwięku, ale dla grywalności, po to aby choć na chwile oderwać się od dzisiejszych produkcji, olśniewających graficznie, ale całkowicie hermetycznych, pozbawionych klimatu, którego "Acess of the Deep" nie brak. Nie brak klimatu i realizmu, dwóch najważniejszych rzeczy jakich szukam w symulatorach. Udanych łowów życzy...
|
|