Piotr Kossobudzki
GENETYCY W OCZACH MEDIÓW
Przeciętny Kowalski obawia się genetyków.
Ci obłąkani ludzie w białych fartuchach, ukryci za murami swoich laboratoriów, robią rzeczy niezrozumiałe, tajemnicze i groźne.
Wkraczają bez zahamowań na tereny, które, zgodnie z porządkiem świata, powinny dla człowieka pozostawać niedostępne. Zmieniają ustalony porządek rzeczy, bawią się w stwórców i nadzorców natury.
Informację o poczynaniach ludzi nauki większość ludzi czerpie z mass-mediów. W tej pracy chciałbym przyjrzeć się bliżej wizerunkowi biologa molekularnego kreowanemu przez Polską prasę.
Co sprawia, że osiągnięcia biologów molekularnych budzą tak wiele kontrowersji?
Jedną z przyczyn jest zapewne hermetyczność tej dziedziny nauki, stwarzająca barierę niezrozumienia pomiędzy naukowcami a opinią publiczną. Wysoki stopień trudności badanych procesów i daleko posunięta specjalizacja sprawiają, że genetyka molekular
na nie ma zbyt wielu popularyzatorów.
Z drugiej strony autorzy niektórych publikacji lubują się w nadawaniu im naukowo brzmiących tytułów, takich jak: Ludzka plazma z mleka kozy (GW), czy Geny przeciwko AIDS
FONT> (W).
W rzeczywistości jednak przekazanie osobie spoza branży istoty jakiegoś genetycznego odkrycia lub też dlaczego warto prowadzić dane badania, nie jest rzeczą łatwą.
Nie należy się dziwić, że do przeciętnego czytelnika częściej docierają alarmujące doniesienia i apokaliptyczne wizje osób, które dość często z biologią molekularną niewiele mają wspólnego.
Jest również oczywiste, że lepiej sprzeda się artykuł o charakterze sensacyjno - aferalnym, niż doniesienie naukowe.
Stąd nawet największe czasopisma zasypują nas nagłówkami w rodzaju:
Horror w genach (W), Gen seksu (GW), Czy powstanie klonowe podziemie? (F). Nie trzeba wielu tego typu chwytliwych tytuł
ów, aby słowo genetyka zaczęło wywoływać negatywne skojarzenia.
Lubimy wiedzieć, co się wokół nas dzieje. Niepokoją nas zjawiska niezrozumiałe i takie, na które nie mamy wpływu. Obawy tego typu mogą być również podsycane przez artykuły w prasie. Tajemnicze tytuły takie jak: Tajne
geny (GW), Genetyka osobowości , Na tropie genów życia (Gw), czy Wielka loteria z DNA
(PT) dają nam do zrozumienia, że genetycy obcują z czymś nie do końca poznanym i nie podlegającym kontroli. A to wzbudza lęk i obawy...
Oczywiście znacznie prościej jest siać postrach stosując metody rodem z filmów grozy. Tytuł niejednej z publikacji znalazłby z pewnością uznanie nawet u Alfreda Hitchcocka. Straszy nas Widmo kadrowca-genetyka
(GW), W każdym laboratorium niechybnie odbywa się Hodowla sobowtórów (RP), zaś wytworzone przez naukowców - maniaków Transgeniczne pajęczaki wychodzą na wolność
(GW). Nic dziwnego, że u czytelnika nie obeznanego z biologią molekularną i jej metodami cierpnie skóra.
Czasami jednak treść artykułu może przerazić (porazić?) nawet genetyka. Europejczycy nie ufają mutantom głosi jeden z tytułów (GW). I bardzo słusznie, gdyż, jak donosi publ
ikacja, grozi nam przeniesienie genów kukurydzy do bakterii, które zasiedlają przewód pokarmowy krowy zjadającej paszę, a od tych bakterii - do komórek krowy, a potem z mięsem krowy - do komórek ludzi
. Cóż to za mroczna wizja - zjadając kolejnego hamburgera przemieniać się po trochu w
kukurydzę...
Nie negując oczywiście istnienia tzw. poziomego transferu genów należy pamiętać, że zjawisko to zachodzi w ewolucyjnej skali czasu. Zaś o trudnościach związanych z wprowadzeniem obcego genu do badanego organizmu przekonał się już niejeden genetyk
, miesiącami medytując nad szalkami i probówkami...
Wstrząsające perspektywy roztacza przed nami artykuł Karp w sosie genetycznym (Ż). Inspiracją dla autora był głośny swego czasu raport organizacji Greenpeace na temat transgenicznej żywności w
Europie Środkowo - Wschodniej (wzbudzający miejscami uśmiech zażenowania wśród osób mających kontakt z biologią molekularną. Dowiadujemy się z niego, że rośliny (transgeniczne) wywołują u ludzi alergie i odporność na antybiotyki. Dotychczas antybiotyki wykorzystywano wprawdzie w walce z pasożytami człowieka, i obawiano się raczej odpornych szczepów mikroorganizmów, ale może auto
r publikacji przewiduje inne ich zastosowania.
Wróćmy jednak do głównego tematu tej pracy: dlaczego biolodzy molekularni cieszą się tak złą sławą wśród opinii publicznej?
Wskazałem już niektóre z możliwych powodów: pogoń mediów za sensacją, krzykliwe, często demagogiczne hasła przeciwników, czy też trudności z przystępnym propagowaniem tematyki genetycznej.
Kolejną, bardzo istotną przyczyną powodującą niechęć przeciętnego czytelnika prasy może być, kreowana przez środki przekazu, pozorna wszechmoc genetyków. Biolodzy molekularni wkraczają na tereny dotychczas okryte nimbem tajemniczości, a nawet - ing
erując w podstawy życia - naruszają pewne sacrum. Zabawa w Pana Boga (GW), Człowiek w roli Stwórcy (RP) - taki
e nagłówki mogą wywoływać sprzeciw, a nawet oburzenie, skierowane przeciwko naukowcom-profanom, dla których nie istnieją żadne świętości.
Ponure wizje kreślone przez prasę z rzadka okraszone są odrobiną humoru. Nieco łatwiej jest przełknąć zagrożenie przedstawione z "przymrużeniem oka". Gdy czytamy : Nie zjadaj bliźniego swego (W), Zaprogramowany befsztyk (RP), czy Homo pradziadus (RP) "genetyczny diabeł" nie wydaje się już taki straszny.
Cytowane artykuły były publikowane w:
(GW) - Gazeta Wyborcza
(F) - Fakty
(PT) - Przegląd Tygodniowy
(RP) - Rzeczpospolita
(W) - Wprost
(Ż) - Życie
W powyższej pracy przytaczałem przede wszystkim tytuły publikacji prasowych, nie chcąc przeładowywać tej pracy cytatami, a wychodząc z założenia, że autor artykułu stara się w nagłówku zawrzeć sedno poruszanego problemu.
Piotr Kossobudzki
GenEtyka - czy genetycy mają sumienie?
Z nowymi, dynamicznie się rozwijającymi dziedzinami wiedzy związane są często niezwykle trudne pytania i wątpliwości z zakresu etyki. Człowiek wkracza na nowe dla siebie tereny, zdobywa nowe możliwości. Czy ich wykorzystanie nie będzie jedna
k prowadziło do nadużyć? Czy będą służyły rzeczywiście tylko dobru ludzkości?
Najwięcej kontrowersji budzi zastosowanie metod biologii molekularnej w medycynie. Nie jest to zjawisko zaskakujące- bardziej zwracamy uwagę na to, co dotyczy nas samych, niż na los transgenicznego ziemniaka.
Genetyka molekularna w medycynie znajduje zastosowanie przede wszystkim w diagnostyce (testy genetyczne) i w terapii genowej. Nawet tak jednoznacznie, wydawałoby się, pozytywna i wartościowa metoda jaką są testy genetyczne, umożliwiające wczesne wy
krycie (i leczenie lub profilaktykę) wielu chorób może prowadzić do nadużyć.
W USA zdarzały się już przypadki zlecenia przez firmę potajemnego wykonania testów genetycznych pracownikom, przy okazji rutynowych badań i analiz lekarskich. Od tego już tylko krok do dyskryminacji genetycznej pracowników obarczonych dziedziczny
mi chorobami, lub podatnych np. na alkoholizm czy wrażliwych na stres. W miarę coraz dokładniejszago poznawania ludzkiego genomu byłoby możliwe stworzenie precyzyjnej metryczki genetycznej, która, w razie obecności w genomie potencjalnego
pracownika niepożądanych zmian, byłaby praktycznie wilczym biletem.
Niezwykle ostrożnie podchodzi się też do terapii genowej. Zmiana puli genetycznej żywego człowieka, mająca na celu ratowanie mu zdrowia i życia może być zabiegiem bezcennym, jednak łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której wprowadzenie lub unieczynn
ienie pewnych genów mogłoby służyć zupełnie innym, nagannym moralnie celom. Jedna metoda - krańcowo rózne zastosowania i ich konsekwencje...
Wyrazem uzasadnionych obaw związanych z modyfikacjami ludzkiego genomu jest zakaz eksperymentów z ludzkimi komórkami linii płciowej.
Biotechnologia nie zajmuje się jednak samym tylko człowiekiem - obiektem zainteresowania badaczy są przedstawiciele wszystkich niemal grup świata żywego.
Ważnym argumentem przytaczanym przeciw modyfikacjom genetycznym wszystkich organizmów, jest opinia, że ingerencja człowieka w molekularne podstawy życia doprowadzi do spadku różnorodności biologicznej. Jest to rzeczywiście poważny zarzut, jednak w
tej formie nie jest to problem etyczny.
Gdy natomiast zapytamy, w duchu Pisma Świętego i Kartezjusza, czy człowiek, jako władca Ziemi i wszelkiego stworzenia, jest za bioróżnorodność odpowiedzialny, wkraczamy już na pole moralności.
Wydaje się, że dziś, gdy zdobyliśmy umiejętność tworzenia zupełnie nowych istnień biologicznych, ciąży na nas większa odpowiedzialność za inne organizmy, niż w czasach, gdy co najwyżej próbowaliśmy zmieniać istniejące relacje w skali makro.
Nie wszystkie etyczne obiekcje dotyczące genetyki molekularnej mają podłoże naukowe. Niektóre z nich, również niezwykle ważne, mają podłoże metafizyczne.
Osiągnięcia naukowców doprowadziły do złamania pewnego tabu, utrwalonego przez kulturę i religię. Rola Stworzyciela przypadać winna jedynie Bogu - tylko On może decydować o powstaniu i losie nowych organizmów. Tymczasem człowiek, zdobywając coraz s
zerszą wiedzę o molekularnych podstawach świata, śmiało pretenduje do roli stwórcy życia.
Czy więc należy ograniczać genetyków?
Ważnym pytaniem, które należałoby postawić ustanawiając różnego typu moratoria i ograniczenia prac naukowych, jest pytanie o zakres odpowiedzialności badacza. Kto powinien wziąć na siebie potencjalne i realne skutki zastosowania nowej tech
nologii: jej odkrywca, czy raczej użytkownik? Odkrycie samo w sobie prawie nigdy nie jest dobre lub złe; nasze oceny dotyczą sposobów jego wykorzystania. Czy naukowiec jest w stanie przewidzieć wszystkie konsekwencje swoich badań? Bardzo wąt
pliwe.
Czy w związku z tym, aby uchronić nas przed nieprzewidywalnymi zagrożeniami, należy hamować wszystkie potencjalnie niebezpieczne projekty? Odpowiedź twierdząca budzi wątpliwości - razem z zagrożeniami likwidujemy przecież także ewentualne korzyści
- tak samo niemożliwe w 100% do przewidzenia.
Nikt nie jest w stanie do końca przewidzieć, jakie będą skutki korzystania z technologii oferowanych nam przez biologię molekularną. Tym bardziej musimy więc do odkryć genetyków podchodzić z respektem, chłodząc w sobie entuzjazm badacza odrobiną s
ceptycyzmu i ostrożności.