Piramida pod Gołdapią - to brzmi mało prawdopodobnie, a jednak jest prawdą, chociaż milczą na ten temat przewodniki turystyczne. Położony w pobliżu granicy z Obwodem Kaliningradzkim grobowiec w kształcie piramidy mógłby stać się niewątpliwą atrakcją Suwalszczyzny. Nikt jednak nie interesuje się tą niezwykłą zabytkową budowlą. Obiekt z roku na rok niszczeje, a wandale dokonują reszty. Około 250 m od szosy łączącej Banie Mazurskie z Żabinem tuż przed wsią Rapa wyrasta nagle w lesie dziwna budowla. To wznoszący się na wysokość ok. 8-10 m grobowiec w kształcie piramidy wybudowany na początku XIX w. przez ówczesnego właściciela tutejszych gruntów hrabiego von Farenheid. Aby dotrzeć od szosy do grobowca trzeba przedrzeć się przez zarośniętą wysokimi pokrzywami i zielskiem alejką. Budowla jest w złym stanie, porośnięta mchem i roślinnością, z częściowo zmurszałymi cegłami. Nad wejściem zniszczony metalowy krzyż. System wentylacyjny zachował się jednak dobrze. Do środka piramidy wchodziło się do niedawna przez okno, gdyż główne wejście zostało zamurowane. Podobnie jak trzy okna grobowca. Otwór w oknie zrobili przed laty rabusie. Nie tylko zbezcześcili oni grobowiec i pootwierali trumny w poszukiwaniu drogocennych rzeczy, ale nawet z jakiegoś makabrycznego powodu pozbawili zwłoki głów. Nikt jakoś do tej pory nie wykazał inicjatywy, aby to miejsce uporządkować. Mazurska piramida ciekawa jest z wielu powodów. Niespotykany kształt monumentalnego grobowca związany jest z zainteresowaniem sztuką, a zapewne i tajemnicami starożytnego Egiptu. Hrabia Fritz von Farenheid był, jak podaje niemiecki periodyk "Heimatbrief", zagorzałym kolekcjonorem sztuki. W swoim pałacu, którego niewielkie pozostałości znajdują się obecnie pod drugiej stronie granicy, na terenie Rosji, posiadał sporą kolekcję rzeźb i obrazów. Część pałacu miała spłonąć po wojnie, resztę zaś ponoć rozebrano. Nie wiadomo, gdzie trafiła kolekcja. Hrabia von Farenheid musiał bardzo wcześnie zainteresować się egiptologią. W owym czasie dopiero zaczynała się moda na Egipt, zapoczątkowana wyprawą Napoleona Bonaparte (1798-99) i serią 24 tomów publikacji naukowych poświęconych temu regionowi wydanych po francusku w latach 1809-28. Zafascynowany Egiptem hrabia spod Gołdapi zlecił wybudowanie grobowca rodzinnego właśnie w kształcie piramidy. Pochował tu w 1811 r. ukochaną córeczkę Ninette zmarłą w wieku 3 lat. Później mieli tu również m.in. spocząć - jak podają niemieckie źródła - Johann Friedrich von Farenheid (zm. 1834 r), Wilhelmine von Farenheid (zm. 1847 r.), a wreszcie sam budowniczy piramidy Friedrich Heinrich von Farenheid (zm. 1849 r.). Łącznie znajduje się wewnątrz 7 trumien. Piramidalny kształt spowodował mumifikację zwłok. Mimo, że grobowiec stoi na terenie podmokłym ciała zmarłych są dobrze zachowane łącznie z warstwą skórną. Wydaje się, że hrabia nie przypadkowo wybrał na miejsce rodzinnego pochówku teren oddalony aż o 5 km od swego pałacu. Przeprowadzone niedawno badania radiestezyjne wykazały, że właśnie w tym miejscu jak nigdzie w okolicy istnieje specyficzny klimat promieniowania. Ciekawe, że komary, choć ich pełno na zewnątrz piramidy, wyraźnie omijają jej wnętrze. Być może to efekt oddziaływania piramidy znany z literatury na ten temat. W okolicach na temat przeszłości piramidy można dowiedzieć się niewiele. Nie ma po prostu nikogo ktoby mieszkał tu przed wojną. Historią piramidy zainteresował się przed kilkoma laty młody niemiecki dokumentalista filmowy Peter Lemper. Wyszukał on kilka archiwalnych materiałów i fotografii o piramidzie i rodzie Farenheidów, a nawet odnalazł w Niemczech dawnego ewangelickiego pastora z Żabina. Tym miejscem zainteresowało się także gołdapskie pismo z "Z bliska". Piramidę odwiedziło też w ciągu ostatnich lat kilkunastu turystów z Niemiec. Sam nawet przed rokiem skierowałem tutaj niemieckiego fotografika Siegwarda Schmitza. Nikt jednak nie był w stanie do tej pory podjąć jakichkolwiek działań dla ratowania zabytkowego grobowca. Umieszczenie piramidy w spisie zabytków województwa suwalskiego również niewiele dało skoro brak pieniędzy na jakiekolwiek prace restauracyjne tego ciekawego obiektu. A swoją drogą istnieją w Polsce organizacje zajmujące się polsko-niemieckim pojednaniem. Może one byłyby w stanie uporządkować, otoczyć opieką a być może odrestaurować i udostępnić turystom ten niezwykły pomnik architektury należący przecież do naszego wspólnego, europejskiego dziedzictwa kultury. Za kilka lat, gdy piramida już całkiem zniszczeje, może być na to późno. Uczyniono pierwszy krok. Zamurowano okno. Może mniej będzie aktów wandalizmu. To jednak o wiele za mało. Leszek Matela