Kiedy na rynku gier pojawi się prawdziwy hit, który w ciągu kilku tygodni będzie się plasował na czołowym miejscu wszystkich list przebojów, a jeśli do tego taka bomba katapultuje wysoko w górę rozkręcającą się dopiero ambitną firmę, to jest niemal nieuniknione, że prędzej czy później musi pojawić się ciąg dalszy: sukces trzeba przecież szanować. Czas oczekiwania dobiegł kresu. Tomb Raider 2 nadchodzi, a z nim powraca do nas stara dobra znajoma, bardzo efektownie wyposażona Lara Croft. Wiadomo co się będzie działo. Lara rozwiąże kolejne tajemnice, wyrówna parę dawnych rachunków, jeszcze dobitniej zaprezentuje swoje wdzięki, a przede wszystkim udzieli daleko idącej pomocy sporej kupce zbirów, nikczemników i agresywnych potworów w wędrówce na tamten świat. W stosunku do jedynki nie zmieniło się aż tak wiele, czego mógłby spodziewać się przeciętny gracz, a na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że mamy tu do czynienia ze zwykłymi nowymi misjami, oczywiście ze zintegrowanymi funkcjami akceleracji 3D, hi-res i innymi progresywnymi elementami graficznymi, które w pierwszej części były dorabiane w formie patchów i upgrade'ów. W istocie zmieniło się jednak sporo. Oprócz wzmiankowanego już odkrywania i zakrywania cielesnych powabów Lary (nasza bohaterka porusza się w różnych środowiskach, a w każdym występuje w stosownej kreacji), będziemy przyjemnie zaskoczeni starannym dopracowaniem detali (zarówno w odniesieniu do środowiska jak i do nieprzyjaciół). Samo tylko studium Lary, której np. włosy reagują tak nieprawdopodobnie realnie: inaczej kiedy idzie, inaczej gdy biegnie, jeszcze inaczej kiedy płynie, inaczej jak je ma mokre albo suche - obejmuje taki ogrom detali, że aż dziw bierze. Lara ponadto oprócz swych tradycyjnych umiejętności poruszania się potrafi kierować skuterem śnieżnym i innymi pojazdami czekającymi na odszukanie w grze. Oczywistością jest całe mnóstwo nowych nieprzyjaciół, kunsztownie skonstruowana fabuła i - oczywiście - wspaniała zabawa.