INNE POCZTâ•™WKI
WYPRAWA MORZE  KORTEZA  ( 6 )   Yvonne Szymanski
WCZORAJ    4 czerwca 97 (sroda)    JUTRO
Rano obudzilismy sie mokrzy od mgly. Wszystko bylo lepkie i slone. Musielismy zwinac bagaze takie jakie byly. Nie mielismy czasu na to aby wyschly. Pamietajac, ze rano jest najlepsza woda chcielismy wczesniej wyplynac. Czeka nas dlugi odcinek, bo az do Santa Rosalia okolo 95 mil. Szybko wiec sniadanie i w droge. Neptun byl bardzo laskawy. Woda gladka, a od czasu do czasu niewielkie fale. Sunelismy wiec szybko (30 mil/h). Jakies dwadziescia mil przed celem na srodku duzej Bahia Trinidad silnik zaczal piszczec. Dawal do zrozumienia, ze sie przegrzewa. Zwolnilismy wiec, ale nic to nie pomaga. Postanowilismy, ze moze chwila odpoczynku pomoze, ale nie. Stale elektroniczny czujnik brzeczy. Piotr zaczal wiec w nim grzebac. Poruszal zlacza, wymienil swiece. Sprawdzil termostaty i inne czesci. Zeszlo nam na tych pracach cale popoludnie. Wszystko wyglada dobrze, a ciagle piszczy. Zaczelismy sie niepokoic, ze to moze cos powaznego. Posuwalismy sie z predkoscia 3-4 mile. Musielismy przed zmierzchem dotrzec do brzegu i znalezc przyzwoite miejsce na kotwicowisko, a bylismy niemalze na srodku zatoki. Okolo 5-tej udalo nam sie dotrzec do ladu. Niestety okazal sie niedostepny. Wulkaniczne pionowe skaly a u ich podnozy olbrzymie ostre babulce. Nie sposob bylo zostac na noc tym bardziej, ze nigdy nie wiadomo czy nagle nie zerwie sie wiatr i bliskosc takiego wybrzeza moze okazac sie zgubna. Zaczynalismy byc coraz bardziej nerwowi. W pewnym momencie, gdy po raz ktorys Piotr zdjal pokrywe silnika nagle zauwazyl, ze gruszka do pompowania benzyny jest sparciala i calkiem sie zassala. Ulzylo nam. Mielismy zapasowa. Z wymiana uporalismy sie w kilka minut. Klopoty jak reka ucial, choc jak sie potem okazalo nie to bylo jedynym powodem. Ruszylismy z kopyta szukac szybko miejsca na noc. Za weglem, czyli polwyspem Cabo Virgines znalezlismy spokojna oslonieta naturalnym falochronem z wulkanicznych skal, zatoczke. Miejsce to jest uzywane przez rybakow do czyszczenia ryb. Na brzegu pelno bylo szkieletow rybich, smieci i innych odpadow. Jestesmy 8 mil na polnoc od Santa Rosali i rano tam wyruszymy. Gdy zaszlo slonce morze zaroilo sie od pang. Doslownie wygladalo jak autostrada w godzinie szczytu. Swiecilo tysiacami lampek palacych sie na lodziach. Widac kto zyw w Santa Rosalii wyruszyl na polow sezonowych ryb. Polnocna droga migracji tunczykow skrzyzowala sie z naszym kursem na poludnie.
JUTRO