W POSZUKIWANIU RAJU UTRACONEGO CZYLI KLAUDI NA HAWAJACH
Stany Zjednoczone czΩsto bywaj▒ nazywane "rajem na Ziemi". Nie ma to chyba nic wsp≤lnego z prawd▒. Ale,
je╢li chcemy znale╝µ w USA miejsce, kt≤re najbardziej jest do raju zbli┐one, to niew▒tpliwie s▒ to Hawaje.
Z Seattle do Honolulu lecia│em samolotem oko│o 5 godzin. Z polskiego punktu widzenia jest to "koniec
╢wiata", przys│owiowe miejsce, kt≤rego nie ma. PamiΩtam z dzieci±stwa powiedzenie: "Pojedziesz, pojedziesz-
do Honolulu pojedziesz. Ma│py straszyµ, banany prostowaµ!". No i pojecha│em! Stwierdzi│em, ┐e to tajemnicze miejsce
istnieje naprawdΩ i ┐e jest to bardzo sympatyczny zak▒tek. Przy wje╝dzie na Hawaje trzeba wype│niµ deklaracjΩ dotycz▒c▒
wszystkich wwo┐onych ro╢lin i zwierz▒t. W ten spos≤b unikalny ekosystem tego regionu chroniony jest
przed inwazj▒ obcych gatunk≤w, kt≤re mog│yby spowodowaµ katastrofalne zmiany.
Na budynkach wszelkich urzΩd≤w flaga hawajska powiewa obok flagi ameryka±skiej. Na fladze Hawaj≤w
widnieje 8 pas≤w, symbolizuj▒cych osiem g│≤wnych wysp , a w lewym g≤rnym rogu - flaga brytyjska. Na
pocz▒tku XIX wieku hawajski kr≤l Kamehameha przyj▒│ brytyjski protektorat. By│ to protektorat, w zasadzie dobrowolny,
przyjΩty w obliczu innych zagro┐e±. Kr≤l Hawaj≤w zdawa│ sobie sprawΩ, ┐e jego kraj jest │akomym k▒skiem dla dw≤ch
imperializm≤w: rosyjskiego i ameryka±skiego. PrzyjΩcie brytyjskiego zwierzchnictwa by│o wiΩc wyborem mniejszego z│a.
Jednak ostatecznie Hawaje uleg│y imperializmowi ameryka±skiemu.
Ale nie historia jest na Hawajach najciekawsz▒ rzecz▒. Najwspanialsza jest tu przyroda.
W│a╢nie dlatego wiele os≤b nazywa Hawaje rajem. Honolulu le┐y na wyspie Oahu. Wysepka to niewielka, ale ciekawych
rzeczy tu wiele. Cudowne pla┐e, na kt≤rych mo┐na opalaµsiΩ i kapaµprzez ca│y rok, g≤ry wyrastaj▒ce prawie prosto z
Oceanu Spokojnego, tropikalne lasy, jeziora, rzeki i wodospady. Tutaj znajduje siΩ s│ynna baza wojenna Pearl Harbour. A
Japo±czycy, od czasu swojej "wizyty" w tej bazie, bardzo lubi▒ odwiedzaµ Hawaje. Tym razem robi▒ to jednak w celach
turystycznych...
W schronisku m│odzie┐owym w Honolulu poznajΩ trzy mi│e pielΩgniarki z Japonii (wszystkim panom
podr≤┐uj▒cym po Japonii radzΩ zachorowaµ!). NastΩpnego dnia wylegujemy siΩ na pla┐y w p≤│nocnej czΩ╢ci wyspy.
Woda jest ciep│a i czy╢ciutka. Fale uderzaj▒ o brzeg z ogromn▒ si│▒. ProbujΩ przeciwstawiµ siΩ sile atakuj▒cej fali.
Mimowolnie robiΩ fiko│ka i l▒dujΩ na brzegu. Po raz kolejny u╢wiadamiam sobie jak drobn▒ kruszynk▒ jest cz│owiek.
NastΩpnego dnia wybieram siΩ na krajoznawcz▒ wΩdr≤wkΩ po wyspie. Na pocz▒tku chcΩ zobaczyµ wodospady w
dolinie Waime'a. W miejscu, gdzie zaczyna siΩ dolina jest parking, na kt≤rym zauwa┐am tablice, ostrzegaj▒ce
turyst≤w przed zostawianiem kosztowno╢ci w samochodach. Oto pierwszy dow≤d na to, ┐e Hawaje takim zupe│nym rajem
nie s▒. Drugim dowodem jest to, ┐e za wej╢cie do doliny trzeba wybuliµ 20 dolc≤w! ProbujΩ wiΩc co╢ wykombinowaµ.
Raz, ┐e 20 dolar≤w piechot▒ nie chodzi, a po drugie p│aciµ za wej╢cie do lasu to chyba frajerstwo. Wracam jakie╢ 100
metr≤w i przechodzΩ przez strumyczek. Niestety, zaraz podje┐d┐aj▒ do mnie stra┐nicy, ka┐▒c mi opu╢ciµ teren prywatny
albo kupiµ bilet. Pytam siΩ, dlaczego nie ma ┐adnych znak≤w, ┐e to teren prywatny. Odpowiadaj▒, ┐e nie wiedz▒ i ┐e s▒
tylko od wyganiania... Nie ma wiΩc rady. Zale┐y mi na zobaczeniu tego miejsca, tak wiΩc kupujΩ bilet. Oczywi╢cie,
podkre╢lam, ┐e czujΩ siΩ bardziej obrabowany ni┐ p│ac▒cy za us│ugΩ.
Dolina bardzo piekna, tylko niepotrzebnie wybetonowana...Docieram do wodospadu. Dw≤ch ch│opak≤w
wykonuje tam skoki do wody ze ska│. NastΩpnie udajΩ siΩ do amfiteatru obejrzeµ taniec "hula".
Jestem trochΩ zniesmaczony widz▒c, ┐e wchodz▒ce na scenΩ kobiety s▒ grube, brzydkie i nie pierwszej ju┐ m│odo╢ci.
Jednak kiedy zaczΩ│y ta±czyµ, przesta│y byµ w moich oczach grube, stare i brzydkie.
Ci▒gle mam jednak ochotΩ "normalnie" pochodziµ sobie po lesie i g≤rach. Jednak wok≤│ wyspy,
wszΩdzie widniej▒ napisy: "teren prywatny, trzymaµ siΩ z dala!". G≤ry prywatne nie s▒, ale trzeba jako╢ tam dotrzeµ. Chce
siΩ powiedzieµ "To na ch... mam przeskoczyµ?", ale chyba w jΩzyku angielskim nie ma odpowiednika tego m▒drego
polskiego powiedzenia. Postanawiam po prostu zaryzykowaµ. IdΩ przez prywatne pole w stronΩ g≤r. Z naprzeciwka
wyje┐d┐a BMW. Zatrzymuje siΩ przede mna. Nie strzelaj▒ - to ju┐ pewien sukces. Zza szyby auta wy│ania siΩ g│owa
rudow│osej Amerykanki. Pytam, czy mogΩ przej╢µ przez to pole w g≤ry. Odpowida mi, ┐e ona nie ma nic przeciwko temu,
ale dalej s▒ inni w│a╢ciciele, kt≤rzy mog▒ mnie zawr≤ciµ. DziΩkujΩ mi│ej pani i m≤wiΩ, ┐e mam nadziejΩ, ┐e nikt mnie nie
zastrzeli. Rudow│osa odpowiada mi, ┐e na pewno nikt mnie nie zastrzeli. Najwy┐ej mog▒ mnie wyprosiµ. IdΩ wiΩc dalej
w╢r≤d tropikalnych ro╢lin i przepiΩknych g≤r po obu stronach. WchodzΩ do lasu. Odkrywam jakie╢ dawne ╢cie┐ki.
Strasznie zaro╢niΩte - widaµ, ┐e dawno nikt po nich nie chodzi│. Po jakiej╢ godzinie rezygnujΩ z dalszego przedzierania siΩ
przez g▒szcza.
Po wycieczce kupujΩ sobie piwko w sklepiku ko│o przystani jachtowej i popijam ws│uchuj▒c siΩ w szum fal.
Po chwili podchodzi do mnie sklepikarz z papierow▒ torebk▒ i pakuje w ni▒ moje piwo m≤wi▒c, ┐e "inaczej obaj mo┐emy
mieµ problemy". PodnoszΩ z niesmakiem to piwo w papierowej torebce do ust. CzujΩ siΩ jako╢ dziwnie.
Niby piwo to samo, ale jako╢ nie wchodzi. I smak jakby siΩ pogorszy│... W taki spos≤b ameryka±scy imperiali╢ci
odstraszaj▒ Hawajom turyst≤w. Symbolem sowieckiego imperializmu s▒ tanki, katiusze, │agry na Syberii. Symbolem
"delikatnego" ameryka±skiego imperializmu jest dla mnie szara papierowa torebka...
NastΩpnie wybieram siΩ na Hawai - Big Island , najwiΩksz▒ wyspΩ Hawaj≤w. Powiedziano mi, ┐e
bilet mo┐na kupiµ za oko│o 30 $. ZachodzΩ do biura turystycznego. ZostajΩ poinformowany, ┐e nie mam szans dostaµ
biletu za mniej ni┐ 60 dolar≤w i ┐e kto╢ mi naopowiada│ strasznych bzdur, oraz ┐e powiniennem siΩ wstydziµ, ┐e w takie
rzeczy wierzΩ. Nie korzystam jednak z us│ugi tego biura. Dwadzie╢cia metr≤w dalej kupujΩ bilet za 33 dolary...
Big Island jest znacznie wiΩksza i jeszcze bardziej zr≤┐nicowana ni┐ Oahu. W przeciwie±stwie do Oahu
bardzo s│abo rozwiniety jest tu system komunikacji. Aby dotrzeµ z lotniska do schroniska w Kailua-Kona,
muszΩ │apaµ "stopa". Ameryka±scy tury╢ci nie s▒ jednak sk│onni do pomocy bli╝niemu (kolejny dow≤d na to, ┐e jednak
nie jestem w raju). W ko±cu zabiera mnie Hawaj wracaj▒cy z pracy. W og≤le Hawajowie s▒ bardzo ┐yczliwymi
lud╝mi , wcale nie zepsutymi przez rzesze turyst≤w i zostawiane przez nich pieni▒dze. Jedziemy przez
surrealistycznie wygl▒daj▒ce pola zastyg│ej lawy. W oddali widaµ dymi▒ce wulkany. Kailua-Kona jest ma│▒
wiosk▒ turystyczn▒, gdzie turyst≤w jest kilkaset razy wiΩcej ni┐ miejscowej ludno╢ci. Niestety wp│ywa to na ceny. Jednak
jako╢ wytrzymujΩ finansowo.
Nazajutrz wybieram siΩ na wycieczkΩ po lasach. Ponownie uderza mnie typowy dla USA brak ╢cie┐ek i
polnych dr≤g, kt≤re wed│ug mojego dotychczasowego mniemania istnia│y zawsze i wszΩdzie. Lasy s▒ tu jednak mniej
zaro╢niΩte ni┐ na Oahu, wiΩc │atwo siΩ w nich poruszaµ. Powiem te┐ szczerze, ┐e w Stanach w│a╢nie w lesie czujΩ siΩ
najbardziej swojo. NastΩpnego dnia wylegujΩ siΩ na pla┐ach. ProbujΩ zakolegowaµ siΩ z wielkim ┐≤│wiem morskim, kt≤ry
jednak odwraca siΩ do mnie zadkiem i odp│ywa. Chocia┐ nasmarowa│em siΩ ma╢ci▒, pod koniec dnia sk≤rΩ mam spalon▒.
I to ostatni dzie± mojej wizyty w domniemanym raju. Jak udowodni│em wcze╢niej miejsce to tak
zupe│nie rajem nie jest. Jednak, gdyby Pan B≤g chcia│ kiedy╢ restytuowaµ raj na Ziemi by│oby to bardzo dobre
miejsce. No ale takich miejsc mo┐na by znale╝µ wiΩcej na ╢wiecie, a nawet w Polsce.
8-04-1997
Klaudiusz Weso╕ek
|