DARIUSZ
RYBAK |
POCZT╙WKA Z EMIGRACJI |
Wszystkie poczt≤wki kt≤re do tej pory otrzyma│em, by│y bardzo ciekawe. Grzanka mia│a ╢wietny pomys│. Ja odejdΩ trochΩ od
tematu miast, i napiszΩ poczt≤wkΩ z emigracji. OpiszΩ wam w kilku s│owach moje dzieje jako emigrant.
Moja rodzina podjΩ│a pierwsz▒ pr≤bΩ emigracji w grudniu 1981 roku. Mia│em wtedy 11 lat. W pi▒tek przed niedziela 13 Grudnia pojechali╢my do rodziny mojego ojca ko│o Kalisza (sam jestem z Gorzowa Wlkp.) po┐egnaµ siΩ z nimi. Wracali╢my do Gorzowa w niedziele rano (a dwa dni potem mieli╢my jechaµ do W│och). W autobusie do Kalisza s│yszeli╢my jak w radiu by│a mowa o og│oszeniu stanu wojennego. W sumie wtedy jeszcze nie wiadomo by│o o co za bardzo chodzi. Dopiero na dworcu kolejowym w Krzy┐u (nie daleko Poznania) porozwieszane by│y du┐e plakaty z regulaminem stanu wojennego. Jeden z punkt≤w by│, ┐e nie mo┐na by│o wyje┐d┐aµ za granice (nie pamiΩtam ju┐ czy to mia│o byµ tylko na "zach≤d" czy te┐ gdziekolwiek). I na tym siΩ sko±czy│a pierwsza pr≤ba emigracji. Ale jak to siΩ m≤wi, co siΩ odwlecze, to nie ucieczce. Pod koniec roku 1985 dostali╢my list od rodzinki w Kanadzie. Pisali oni ┐e je┐eli chcemy siΩ decydowaµ na emigracje, to teraz jest w sumie ostatnia szansa wyjazdu do Kanady, bo mia│y siΩ zmieniµ prawa emigracyjne. Wtedy to (maj▒c 15 lat) zacz▒│em namawiaµ moja matkΩ (niestety ojca ju┐ wtedy z nami nie by│o) na wyjazd. Jak siΩ teraz okazuje, to ona zgodzi│a siΩ na to, tylko ze strachu ┐e mi cos odbije, i bΩdΩ chcia│ uciec sam (wtedy by│a akurat taka moda na ucieczki ma│olat≤w). I tak siΩ zaczΩ│y nasze przygotowania. Wszystko by│o utrzymywane w tajemnicy. Poza najbli┐sza rodzina nikt o naszych planach nie wiedzia│. Mojej mamy brat te┐ siΩ zdecydowa│ na wyjazd, wiec by│o nam trochΩ ra╝niej. Zapisali╢my siΩ na wycieczkΩ: Polska- RFN - Dania - Polska. Po wielu trudach, i kilku │ap≤wkach w ko±cu dosta│em paszport. Mia│em z tym problemy poniewa┐ wycieczka by│a w czasie roku szkolnego, i musia│em dostaµ zezwolenia z kilku instytucji. Do samego dnia wyjazdu ┐aden z moich przyjaci≤│ nie wiedzia│ ┐e wyje┐d┐am. Dopiero rano w dzien. wyjazdu, po┐egna│em siΩ z tymi najbli┐szymi przyjaci≤│mi. Niekt≤rzy z nich nie chcieli mi wierzyµ ┐e my nie wracamy do Polski. Oczywi╢cie by│o du┐o do zrobienia przed takim wyjazdem, typu przepisanie mieszkania, telefonu, itp. ale o tym nie bΩdΩ tu pisa│. Jedno co chce powiedzieµ, to ┐e w dniu w kt≤rym wyjechali╢my mieli╢my dos│ownie parΩ groszy i trochΩ ciuch≤w w walizkach. Ca│y dorobek moich rodzic≤w pozosta│ w tyle ... Wycieczka promem by│a wspania│a. Dla 15to latka, taki powiew "zachodu", to by│o prze┐ycie. Tym bardziej ┐e w tamtych czasach w Polsce, ca│y czas siΩ m≤wi│o o "zgni│ym zachodzie" i by│o to niedostΩpne dla przeciΩtnego Polaka. Nasz plan by│ nastΩpuj▒cy: z wycieczka dop│yn▒µ do Dani, tam zostaµ, i z│o┐yµ papiery na wyjazd do Kanady. No i tak siΩ zaczΩ│o. Wycieczka najpierw zawinΩ│a do Niemiec. By│o fajnie, cz│owiek trochΩ sprΩ┐ony podekscytowany, ale to by│a jeszcze wycieczka. Dopiero gdy dop│ynΩli╢my do Dani zabrali╢my ca│y baga┐ ... i wio z promu. Takich jak my (znaczy moja mama, wujek i ja) by│o chyba z 7 os≤b, co razem zeszli╢my z promu. Zg│osili╢my siΩ na milicje, i jako╢ kto╢ siΩ dogada│, ┐e my nie chcemy wracaµ do Polski, tylko zostaµ w Dani jako uchod╝cy. Na posterunku siedzieli╢my z jakie╢ 3 godziny, i nic siΩ nie dzia│o, tylko czekali╢my. Na twarzach obecnych by│o widaµ strach, zw▒tpienie i inne tego typu uczucia. Nikt siΩ nie ╢mia│, nikt nic nie m≤wi│. Po kilku godzinach zapakowali nas do furgonetki i wywie╝li do "obozu" za Kopenhaga. Tam zabrali nam paszporty, zrobili zdjΩcia, i dali takie ╢mieszne legitymacje. ZdjΩcia te robione by│y z przodu, wiec ka┐dy wygl▒da│ na nich jak kryminalista. Tam to, w poczekalni, jeden z tych ludzi co zszed│ z nami z promu siΩ za│ama│. Chwyci│ za kraty w oknach (wszystkie okna w tej poczekalni by│y okratowane), tak jakby chcia│ je wyrwaµ, i krzycza│ na ca│y g│os ┐eby go wypu╢cili. By│ to straszny widok. Wyobra┐am sobie co moja mama musia│a sobie my╢leµ, przecie┐ w sumie to by│a sama z 15to letnim synem w takiej jak siΩ to zapowiada│o nie ciekawej sytuacji. Po tej ca│ej odprawie, dostali╢my pok≤j w jakim╢ budynku, gdzie ju┐ nie by│o krat i jak siΩ okaza│o, to ka┐dy m≤g│ i╢µ gdzie chce, nawet po za ob≤z. Tylko ┐e ten ob≤z by│ na jakim╢ odludziu, i w sumie to nie bardzo by│o gdzie i╢µ. W ten sam dzien. mieli╢my spotkanie z przedstawicielem rz▒du. Wtedy siΩ dowiedzieli╢my, ┐e w Dani mo┐na by│o zostaµ tylko na azyl polityczny, i je┐eli nie mamy podstaw na taki, to w przeci▒gu miesi▒ca zostaniemy deportowani do Polski. A ca│y problem polega│ na tym ┐e potrzebowali╢my oko│o 8-10 miesiΩcy czasu na wyjazd do Kanady. R≤wnie┐ ta pani poinformowa│a nas o tym ┐e w Niemczech (gdzie byli╢my 2 dni wcze╢niej) to ca│y proces z│o┐enia podania o azyl zabiera oko│o 2-3 lat, i w tym czasie mogliby╢my siΩ staraµ o wyjazd do Kanady. Wiec my skoro mieli╢my wizy do Niemiec, poprosili╢my o zwrot paszport≤w i powiedzieli╢my ┐e bΩdziemy wracaµ do RFN. Ale jak siΩ okaza│o, wizy nasze, by│y tylko jednokrotnego przekroczenia granicy, paszport≤w nam nie oddano, pani powiedzia│a ┐e nam niestety nie mo┐e pomoc, i ┐e mamy czekaµ na wyja╢nienie naszej sprawy, co siΩ │▒czy│o z deportacja do Polski. Og≤lne za│amanie, co my teraz zrobimy. W ten sam dzien. (ca│y czas pierwszy dzien. w obozie) poznali╢my trochΩ Polak≤w, i zostali╢my zaproszeni na spotkanie wieczorem. Tam siΩ dowiedzieli╢my ┐e ludzie na "lewo" je┐d┐▒ do RFN. By│y dwa sposoby. Jeden to na "wariata", czyli wsiada│o siΩ na prom, i modli│o siΩ o to ┐eby nie sprawdzono paszport≤w przy przekraczaniu granicy. W momencie gdy takiego delikwenta │apano, cofali go do Dani. Tr▒ci│o siΩ tylko pieni▒dze na prom. Drugim sposobem by│a "wycieczka" przez "zielona granice". Czyli nocny przeskok na piechura przez granice. Tego w│a╢nie wieczora by│ czytany list od go╢cia kt≤ry kilka dni wcze╢niej przeszed│ granice i by│ ju┐ w Niemczech. Go╢ciu kt≤ry czyta│ list siedzia│ na ╢rodku sali, a cala reszta skupiona wok≤│ niego s│ucha│a z otwartymi buziami. Wtedy to skojarzy│o mi siΩ to z filmami z oboz≤w jenieckich, jakie╢ spiski, ucieczki, itp. Ten w│a╢nie facet opisywa│ trasΩ kt≤r▒ on przeszed│. I tak to w│a╢nie zdecydowali╢my siΩ z mama i wujkiem na przej╢cie przez "zielona" do Niemiec. Wszystko zosta│o starannie zaplanowane, mapki oznaczone (informacja wziΩta z listu), dzie± wybrany, i tylko czekaµ. W ten sam dzie± "ucieka│o" jeszcze trzy osoby, ale wszyscy osobno, ┐eby nie zwracaµ na siebie uwagi. Tutaj chce dodaµ, ┐e z tych os≤b kt≤re zesz│y z nami z promu, tylko my zdecydowali╢my siΩ na ten drastyczny krok, reszta po paru tygodniach wr≤ci│a do Polski. Z tego "maj▒tku" co zabrali╢my z Polski. polowa zosta│a w Dani. Wiedzieli╢my ┐e czeka nas dosyµ d│uga droga, wiec zabrali╢my tylko to co by│o najbardziej potrzebne. Wiec to kt≤rego╢ piΩknego ranka, wsiedli╢my w poci▒g i pojechali╢my jak najbli┐ej Niemieckiej granicy. Przy okazji o ma│y w│os nie przegapili╢my przesiadki. Do tego dnia nie wiem jak, ale dogada│em siΩ z konduktorem, ┐e je┐eli chcemy jechaµ tam gdzie chcieli╢my, to w│a╢nie na tej stacji na kt≤rej wtedy stali╢my musieli╢my siΩ przesi▒╢µ. Znaczy ┐e zaczyna siΩ z przygodami. Poci▒g dowi≤z│ nas do miasteczka oddalonego 20km od granicy. Z wcze╢niej wspomnianego listu, droga kt≤r▒ wziΩli╢my, mia│a nas doprowadziµ do nie strze┐onego przej╢cia granicznego, czyli droga, szlaban i nikt tego nie pilnuje. Do granicy doszli╢my gdy siΩ zaczΩ│o ╢ciemniaµ. Ale jaka niespodzianka! To przej╢cie na kt≤re my doszli╢my, mia│o przy sobie ma│e koszary, a granicy pilnowa│ uzbrojony wartownik. Czyli gdzie╢ cos musieli╢my popierniczyµ, i poszli╢my nie t▒ droga. Dobrze ┐e siΩ w porΩ spostrzegli╢my, i nas wartownik nie zauwa┐y│. Nie by│o nawet gdzie siΩ za bardzo schowaµ, bo dooko│a by│y same pola, nawet lasu nie by│o. Wiec po│o┐yli╢my siΩ w rowie, i czekali╢my a┐ siΩ popadnie ╢ciemni. Nie by│a to za ciekawa sytuacja, szczeg≤lnie siΩ ju┐ przesz│o oko│o 20km, i widzi siΩ ┐e na drodze do :szczΩ╢cia" stoi nam uzbrojony wartownik. Ale nic to! Gdy ju┐ by│o wystarczaj▒co ciemno, na czworaka ruszyli╢my ku granicy. Ja szed│em pierwszy, i nie zauwa┐y│em elektrycznego "pastucha", na kt≤rego siΩ w│adowa│em, i kt≤ry mnie to popie╢ci│. Ale jak to w takich sytuacjach bywa, nawet nie pisn▒│em, tylko ┐eby zacisn▒│em. Ja w sumie to siΩ tego bardziej wystraszy│em niz. to zabola│o. Przeczo│gali╢my siΩ pod "pastuchem" i ju┐ by│a granica. Znaczy siΩ r≤w by│, a w nim woda p│ynΩ│a. Nie by│o za bardzo widaµ jakie to by│o g│Ωbokie i szerokie (bo trawa do pasa). Przerzucili╢my pakunki na druga strone, sami przeskoczyli╢my i ju┐... wolno╢µ!! Granice przeszli╢my nie zauwa┐eni. Teraz tylko trzeba by│o doj╢µ do jakiego╢ poci▒gu czy autobusu i problem z g│owy. By│o to oko│o p≤│nocy. Wyobra╝cie sobie ┐e zanim doszli╢my do jakiego╢ miasteczka z stacja poci▒gu, by│o to oko│o 30km p≤╝niej, i by│ ju┐ bia│y dzie±. Jeszcze w nocy w czasie marszu weszli╢my na jednostkΩ wojskowa!!. Idziemy spokojnie, i zauwa┐yli╢my jakie╢ ╢wiat│a. my╢leli╢my ┐e mo┐e to by│o jakie╢ miasteczko, podchodzimy.... a to koszary, wiec weszli╢my dosyµ g│Ωboko w las, i obeszli╢my je bokiem. powinienem dodaµ ┐e by│o to jako╢ ko±cem maja a pocz▒tkiem czerwca, wiec noce by│y jeszcze dosyµ ch│odne. Moja mama siΩ p≤╝niej przyzna│a ┐e by│a tak zmΩczona, ┐e kiedy natknΩli╢my siΩ na krowy kt≤re spa│y na pastwisku, ona my╢la│a ┐e to by│y s│onie! (Z kolei inny ch│opak kt≤ry przechodzi│ granice tej nocy my╢la│ ┐e krowy to czo│gi, pad na ziemie i zakry│ g│owΩ rΩkoma, tak jakby mi▒│ byµ przejechany). W ko±cu dojechali╢my poci▒giem do Hamburga. Tam zg│osili╢my siΩ do Organizacji Czerwonego Krzy┐a. M≤j wujek, kt≤ry to niby znal kilka s│≤w niemieckiego, zacz▒│ t│umaczyµ starszej kobiecie przy ladzie o co nam chodzi. Jego niemiecki by│ tak dobry ┐e w t│umaczeniu na polski, powiedzia│ ┐e my chcemy i╢µ do obozu koncentracyjnego! Cale szczΩ╢cie ┐e ta kobieta to by│a ªl▒zaczka, i m≤wi│a trochΩ po polsku. Wiec zamiast do obozu, wys│a│a nas do biura dla uchod╝c≤w. Pierwsze dwa dni, zanim nam przyznali kwatery, spΩdzili╢my w miejscu, gdzie tylko mo┐na by│o zostaµ na noc (nocowa│o tam trochΩ biedniejszych turyst≤w, bezdomnych, itp.). Wiec musieli╢my "spacerowaµ" po Hamburgu przez 10 godzin bo nie mieli╢my siΩ gdzie zatrzymaµ. W kocu dostali╢my pok≤j w hotelu. Okolica by│a straszna, same burdele ,prostytutki i sex shops. W tych hotelach to mieszkali tylko emigranci, i ludzie na zasi│ku. Nasz s▒siad (Niemiec), w│a╢nie kilka tygodni wcze╢niej wyszed│ z wiezienia, gdzie siedzia│ za morderstwo. Gdy kiedy╢ szed│em korytarzem z moja mama, i on chcia│ ja za rΩkΩ z│apaµ, a ja go odepchn▒│em, to mi tak wymalowa│, ┐e gwiazdy zobaczy│em. Ludzie tam byli niesamowici, paru porz▒dnych, ale wiΩkszo╢µ to pijacy i z│odzieje (by│o sporo kryminalist≤w z Polski - oni wtedy byli wypuszczani z wiezienia pod warunkiem ┐e wyjada z Polski). Cale szczΩ╢cie ┐e po kr≤tkim czasie przenie╢li nas do bardzo ma│ej miejscowo╢ci w Westfalii. Po drodze zachaczyli╢my ob≤z dla uchod╝c≤w, ale nic nadzwyczajnego siΩ tam nie dzia│o. Tam te┐ zacz▒│em chodziµ do szko│y. I w momencie gdy ju┐ czu│em siΩ dobrze, czyli pozna│em wystarczaj▒co niemieckiego, wyjechali╢my do Kanady. I tu znowu siΩ zaczΩ│o. Gdy poszed│em do szko│y, nie zna│em ani s│owa angielskiego. Chocia┐ na pocz▒tku czu│em siΩ jak niemy i g│uchy, dosyµ szybko nauczy│em siΩ podstaw tego jΩzyka i mog│em znowu trochΩ z kolegami porozmawiaµ. M≤g│bym pisaµ jeszcze o tej emigracji, ale tak siΩ rozpisa│em, ┐e ju┐ wystarczy. Na my╢li mia│em napisaµ t▒ poczt≤wkΩ w kilku zdaniach, a z tego co widzΩ, to m≤g│bym jeszcze pisaµ i pisaµ. Ale kto na to ma czas. :) Mam nadzieje ┐e kto╢ wytrwa│ do ko±ca w czytaniu tych wypocin. Czekam na dalsze poczt≤wki. ps. Od tego wyjazdu w 1986 roku, jeszcze nie by│em w Polsce, i bardzo bym chcia│ pojechaµ, ale chyba bΩdΩ musia│ jeszcze z rok poczekaµ... chΩtnie bym przeczyta│ poczt≤wki z polskich miast .... (www.yesic.com/drybak) 2-02-1997 Darius Rybak aka πStilon" |