Marilyn Monroe w Korei
W lutym 1954 roku Marilyn towarzyszy│a swojemu mΩ┐owi, Joe Di Maggio w podr≤┐y do Tokio. 3 lutego nadesz│o zaproszenie od genera│a Johna E. Hulla, dalekowschodniego dow≤dcy kwatery g│≤wnej. Je╢li uda mu siΩ uzyskaµ konieczne rz▒dowe pozwolenie i akceptacjΩ United Service Organizations, to czy panna Monroe zechcia│aby odwiedziµ ameryka±skie oddzia│y nadal stacjonuj▒ce w Korei, aby trochΩ rozerwaµ ch│opak≤w w jednoosobowym przedstawieniu? Poniewa┐ Joe (znany basetballista) mia│ dni zape│nione baseballem, a noce spotkaniami z tokijsk▒ pras▒, to Marilyn uzna│a to za doskona│▒ propozycjΩ.
8 lutego Marilyn uzyska│a od USO pozwolenie numer 129278 jako artystka kabaretowa i dokumenty umo┐liwiaj▒ce wyjazd do Korei. Marilyn Monroe
Przez cztery dni, pocz▒wszy od 16 lutego, Marilyn podr≤┐owa│a samolotem, helikopterem i otwartym d┐ipem do dziesiΩciu zimowych oboz≤w, gdzie ponad sto tysiΩcy ┐o│nierzy i trzyna╢cie tysiΩcy marynarzy powita│o j▒ na dwunastu przedstawieniach d│ugimi owacjami i og│uszaj▒cymi wrzaskami. W ci▒gu pierwszych dw≤ch dni jej widzami by│y wdziΩczne oddzia│y 3, 7, 24 i 40 dywizji wojskowej - w sumie sze╢µdziesi▒t tysiΩcy mΩ┐czyzn. WiΩkszocµ z nich nigdy nie widzia│a ┐adnego filmu Marilyn, poniewa┐ byli ju┐ w armii zanim zyska│a s│awΩ, ale widzieli jej fotografie, zdjΩcia, kalendarz, oraz tysi▒ce jej portret≤w w gazetach i czasopismach... Marilyn Monroe
Na ka┐dym postoju pierwszy wysiada│ oficer do spraw rozrywki, Walter Bouilleta, i niczym magik, kt≤ry zaraz ma wyci▒gn▒µ kr≤lika z kapelusza zapowiada│ Marilyn. Potem, zamiast bia│ego, puszystego kr≤liczka na scenΩ wyskakiwa│a Marilyn, kt≤ra trzepocz▒c rzesami i przesy│aj▒c rΩk▒ poca│unki ucisza│a ┐o│nierzy, od kt≤tych roi│o siΩ zbocze pag≤rka. Zanim przebra│a siΩ do wystΩpu mia│a na sobie obcis│e, oliwkobr▒zowe spodnie, wiatr≤wkΩ i b│yszcz▒ce kolczyki z imitacj▒ diamentu. Potem, nie zwa┐aj▒c na ostry wiatr i nisk▒ temperaturΩ przebiera│a siΩ w obcis│▒, przylegaj▒c▒ do cia│a lawendow▒ sukienkΩ, kt≤r▒ trzyma│a jako pami▒tkΩ do ko±ca ┐ycia. Na prowizorycznych scenach Marilyn za╢piewa│a miΩdzy innymi "Diamonds Are A Girl's Best Friend" i "Do It Again". Temperatura podnosi│a siΩ o parΩ stopni, gdy ╢piewa│a drug▒ piosenkΩ, kt≤rej s│owa jakby poddawa│y w w▒tpliwo╢µ tytu│ pierwszej... Marilyn Monroe
"Przede mn▒ by│o siedemna╢cie tysiΩcy ┐o│nierzy" - powiedzia│a p≤╝niej Benowi Hechtowi - "i wszyscy wrzeszczeli ile si│ w p│ucach. Sta│am, u╢miechaj▒c siΩ do nich. Zacz▒│ padaµ ╢nieg. Lecz by│o mi tak ciep│o, jakbym sta│a w pe│nym s│o±cu... Zawsze ba│am siΩ publiczno╢ci, ka┐dej publiczno╢ci. Bola│ mnie ┐o│▒dek, w g│owie mi siΩ kreci│o i na pewno zawodzi│ mnie g│os. Lecz stoj▒c tak w padaj▒cym wok≤│ ╢niegu, na wprost tych wreszcz▒cych ┐o│nierzy, po raz pierwszy w ┐yciu niczego siΩ nie ba│am. Czu│am siΩ tylko szczΩ╢liwa..."
Jeden z jej akompaniator≤w, pianista Al Guastafeste, wspomina│, ┐e aktorka nie zachowywa│a siΩ jak gwiazda - "Choµ by│a to Marilyn Monroe, to chyba sobie tego nie u╢wiadamia│a!"
Jej sz≤sta widownia sk│ada│a siΩ z dziesiΩciu tysiΩcy ludzi z oddzia│≤w holenderskich, tajlandzkich i ameryka±skich. Prowadz▒cy wystΩp oficer zapyta│ Marilyn, stoj▒c▒ na scenie miΩdzy dwoma czo│gami, jak siΩ czuje. "Bezpiecznie" odpar│a, a t│um wybuchn▒│ ╢miechem. Lecz potrafi│a byµ tak┐e powa┐na, tote┐ kronikarze tej wyprawy nie mieli w▒tpliwo╢ci, ┐e aktork▒ kierowa│y jak najczystsze pobudki. Marilyn Monroe
"Sprawia│a na nas takie wra┐enie, jakby naprawdΩ chcia│a tam byµ" - tak wspomina│ Marilyn Ted Cieszy±ski, s│u┐▒cy w Wojskach In┐ynieryjnych jako fotograf Biura Informacji Publicznej. "Nie traktowa│a tego wystepu jako obowi▒zku, kt≤ry musi wype│niµ, ani jako autoreklamy. Ze wszystkich artyst≤w, jacy przyjechali do nas, do Korei - a by│o ich oko│o p≤│ tuzina - okaza│a siΩ najlepsza. Nie sprawia│a wra┐enia zdenerwowanej, ani te┐ nie mia│a w sobie nic z g│upiej blondynki. Kiedy nam, paru fotografikom, pozwolonowej╢µ na scenΩ po zako±czeniu wystΩpu, Marilyn by│a bardzo mi│a i chΩtna do wsp≤│pracy, m≤wi│a, jak bardzo siΩ cieszy, ┐e jest z nami. Nie ╢pieszy│a siΩ, rozmawia│a z ka┐dym z nas o naszych bliskich, o rodzinnych miastach i zawodach, jakie wykonywali╢my w cywilu. By│ okropny zi▒b, lecz nie ╢pieszy│a siΩ z odej╢ciem. Marilyn by│a wspania│▒ artystk▒. Zachowywa│a siΩ tak, ┐e tysi▒ce szeregowc≤w ameryka±skich my╢la│o, i┐ naprawdΩ troszczy siΩ o nich." Marilyn Monroe
Gdy wystΩpowa│a w Korei, ┐o│nierze oszaleli na jej punkcie. Marilyn zdawa│a sobie sprawΩ, ┐e sta│a sie obiektem marze± tysiΩcy mΩ┐czyzn, chcia│a jednak jako╢ przekazaµ, ┐e pragnΩ│a w nich wzbudziµ nie tylko po┐▒danie, ale te┐ zrozumienie.

"To moje pierwsze do╢wiadczenie z ┐ywio│ow▒ publiczno╢ci▒ - powiedzia│a t│umowi, przygotowuj▒c siΩ do odlotu helikopterem po swoim ostatnim wystΩpie - i w og≤le najwiΩksze do╢wiadczenie w kontaktach z publiczno╢ci▒. To najlepsza recz, jaka spotka│a mnie do tej pory."

P≤╝niej doda│a:
"Znalaz│am swoje miejsce w ┐yciu. Po raz pierwszy mia│am uczucie, ┐e ludzie patrzaµ na mnie, akceptuj▒ mnie i lubi▒. Chyba zawsze tego pragnΩ│am. Prosili, ┐ebym odwiedzi│a ich w San Francisco."

Zawirowa│y obrotowe ╢mig│a i Marilyn odwr≤ci│a siΩ, ┐eby wej╢µ na pok│ad. PiΩknie siΩ u╢miechajac, ze │zami w oczach, zawo│a│a na po┐egnanie:
"Do widzenia wszystkim. Do widzenia, do widzenia! I niech was B≤g b│ogos│awi! DziΩkujΩ, ┐e byli╢cie tacy mili. Wspominajcie mnie ciep│o!"

Rozleg│y siΩ wiwaty i glo╢ne okrzyki mΩ┐czyzn, kt≤rzy zdjΩli czapki i machali nimi na po┐egnanie...




Opracowano na podstawie ksi▒┐ki Donalda Spoto pt. "Marilyn Monroe, biografia", wydawnictwo "ªwiat Ksi▒┐ki", Warszawa 1998.
Fotografie: David Geary; Sygma/East News; Gamma/Be&W;


Powr≤t do strony g│≤wnej