OGR╙D WIECZNEGO TEATRU


Spis Tre╢ci:

 

Mea Culpa

Eryka

Metamorfoza

Ona o ╢wicie

Ikar

Ogr≤d wiecznego teatru

Ob│ok pamiΩci w│asnej

Obserwator - ujΩcie pierwsze

Obserwator - ujΩcie drugie

Obserwator - ujΩcie trzecie

Anio│owie przesz│o╢ci

Szalony Maestro


Wyznanie z KsiΩgi Zmartwychwstania

 ªwieca powoli dopala│a siΩ walcz▒c uparcie o przetrwanie.Delikatne,coraz bardziej malej▒ce ogniki rzuca│y p│aczliwe drobiny ostatniego ╢wiat│a.Ciep│o,jasno╢µ i czas.Pochyli│ g│owΩ ciΩ┐k▒ od nat│oku my╢li przewracaj▒c kolejn▒ kartkΩ dziennika.ZmΩczenie narasta│o i stawa│o siΩ nie do zniesienia.wspomnienia przyt│acza│y ciΩ┐kim grzechem - nie tylko z ob│udy ┐ycia - w spos≤b zupe│nie naturalny.DrΩczenie.Przetar│ d│oni▒ niezapisan▒ jeszcze stronΩ z nabo┐n▒ wrΩcz czci▒.Dla Niego by│a czym╢ wiΩcej ni┐ zwyk│ym skrawkiem papieru.ChwilΩ wpatrywa│ siΩ w jej biel wspominaj▒c przesz│o╢µ.Podni≤s│ pi≤ro i powoli zacz▒│ pisaµ...

     Gdy dnia pewnego stanΩ przed Jego obliczem

wyznam szczerze wszystkie za i przeciw

i co╢ jeszcze

co pozna│em w biedzie

Na pocz▒tku by│o S│owo

tak g│osi Pismo

a co by│o potem i zosta│o miΩdzy Nami

czytam obrzezany wersetami

a prawda kt≤r▒ wyznajΩ

dla wielu fa│szywa

przyjΩta i wys│uchana zostanie

Niech wiΩc tak siΩ stanie

┐ycie w chwilowym rozpΩdzie

PamiΩtaj o ╢mierci - alleluja

Jego istnienia i zawieszenia

w pod╢wiadomo╢ci

i zachΩcie

Jak w mitologii

lecz z czasem i nad czasem

staje siΩ inny

niczym mΩski pierwiastek

dojrzewaj▒cy do doskona│o╢ci
Niech wiΩc wola Jego siΩ wype│ni

w my╢l S│owa

A Ja rana chwilowa

i tak siΩ kiedy╢ zagojΩ

Stw≤rca ran ╢miertelnych nie ma 

          Ponownie przetar│ kartΩ d│oni▒ jak gdyby raczy│ siΩ ka┐dym s│owem.Walcz▒c z corac bardziej ciΩ┐kimi powiekami   opar│  siΩ  wygodnie o porΩcz  fotela  ponownie odgrzebuj▒c zakamarki  przesi▒kniΩtej staro╢ci▒ pamiΩci.By│ naprawdΩ zmΩczony i to nie tak jak przed paru laty.Tym razem przygniata│ go ciΩ┐ar  sumienia z kt≤rym walczy│.Wszystko zaczΩ│o siΩ z chwil▒ zw▒tpienia.P≤┐niej wydawa│o siΩ To takie proste...Wystarczy raz zgrzeszyµ.PamiΩta│  lata m│odzie±czej swobody,chaos  niemal wszystkich moralnych obyczaj≤w.Braµ jak najwiΩcej, to  co    najlepsze   i    wyssaµ   wszelkie    mo┐liwe   uciechy   a   pr≤┐no╢µ    zachowaµ   w    jakiej╢ kieszeni. Pokiwa│ ze smutkiem  g│ow▒ odrzucaj▒c resztki szczeniackiej beztroski.Chocia┐ chcia│ tego unikn▒µ samotno╢µ i tak go przydyba│a.  Zrozumia│ jak wiele straci│ w pogoni za czym╢ w efekcie chwilowym.ªwieca dopala│a    siΩ,   powoli    acz    skuteczne,     ostatecznie    przes▒dzaj▒c    swoje    istnienie  ku  zbli┐aj▒cej siΩ ciemno╢ci.Jeszcze jedna chwila umΩczenia i zga╢nie.Nag│a ciemno╢µ wype│ni│a wszystko  szczelnie. Jedynie Jego bia│ka oczu nie mog│y siΩ z tym faktem zgodziµ walcz▒c wci▒┐ z martwym ju┐ sercem.

Mea Culpa

PostΩp na przebycie drogi tym wszystkim

pozosta│ym

Niewielu zapewnie poddaj▒c siΩ spowiedzi

m≤wi przeciw zacofaniu i brzydkim uczynkom

krytyki do doskona│o╢ci

Nie ma ju┐ bowiem powszechnych rodnych propozycji

jest On bowiem daleki mu

Duchowi Pokuty

by wznieciµ ┐agiew buntu

rzucaµ wielkie chas│a z autorskiego biurka

do Ich r▒k

 

C≤┐ z tego ┐e wy s│owom wydrukowanym na progu wakacji
ho│d bijecie
skoro ja piszΩ w tym jednak nie po to
aby wznie╢µ wyznawanie win i grzech≤w

 

I nie bΩdzie to wszystko z tego jedynego Prawa
Ile czasu potrzeba

nie wiem

 

WiΩc si│▒ rzeczy staje siΩ szczeg≤lny

ZdajΩ sobie sprawΩ i┐ czΩsto chcΩ pisaµ o inwestowaniu

w co╢ z naszego rodzaju

czyli o w│asnych grzechach

 

Wakacje mi w g│owie ale przypuszczam

┐e po wstΩpie

mea culpa,mea culpa,mea maxima culpa

brak bΩdzie rozczarowa±

I stanie siΩ Jutro

 

PiszΩ gar╢ci▒ drukarskiego felietonu

po prostu

                Jego   dusza    nadal    uwiΩziona   w   cielesnej   pow│oce   trwa│a  w  zapamiΩta│ym    konflikcie    z przesz│o╢ci▒.»yciodajne iskierki walczy│y o ka┐d▒ chwilΩ istnienia.Ciemno╢µ i cisza.Nie mia│y zamiaru ulegaµ perfidii    ogarniaj▒cej     ╢mierci.   Przesz│o╢µ   r≤wnie┐  ta  nieznana  i  niechciana   przewala│a swe obrazy  w nieruchomych bia│kach oczu.Sumienie i rozwarstwienie osobowo╢ci,to wszystko...i jeszcze dziennik a mo┐e i przepowiednia.

Eryka

Tu za murem z ekranu

czuje najwiΩksze odwiedziny

Tego kt≤ry nic nie k│amie
kt≤ry mia│by Ich cechy
odwagΩ i si│Ω
a przebojowo╢µ Pierwszego przyjaciela

Otoczy│a siΩ bohaterami miesiΩcznego syna

To moje idea│y - m≤wi

Rzeka marze± daje przepustkΩ

na spotkanie z Nim
by nigdy sens k│amstw nie zrodzi│ siΩ

skoro ju┐ w ostatnie w jej ┐yciu chwile zapomnienia

otrzyma│a ╢wiadectwo Prawd
Niech ╢wiat szklany

kilku warstw

przeminie
On jest

choµ by│o lepiej

A co siΩ stanie nie odstanie siΩ
Marzenia uwa┐a za smak

wzbudzaj▒c g│≤d i lΩk
by nie przer≤s│ idea│u walk
i oczekiwania na fa│sz

      ªwiadomo╢µ  pozostawa│a jak  zwykle odmienna,pamiΩtliwa minionych lat.Gdy by│ m│odszy i o wiele lat mniej m▒dry wszystko wydawa│o siΩ nie mieµ granic i pozwala│o grzeszyµ w pe│nym rozkwicie.W▒tpliwo╢ci rodzi│y bunty a wytrwa│o╢µ budowa│a nowe konflikty.Jedynie tw≤rczy zapa│ pozosta│ nietkniΩty.Wiedzia│ o tym  i   trwa│  w  przekonaniu o s│uszno╢ci g│oszenia w│asnych prawd czΩsto deptanych piΩtnem tych kt≤re wpajano mu od m│odzienczych dni.Musia│ zatem szukaµ nowych przeobra┐e±.

Metamorfoza

Godno╢µ przybi│a go swoim gwo┐dziem

U╢miech wykrzywi│ zbola│a twarz

 

C≤rka

 

G│owΩ ponownie rozsadza godno╢µ
zwyciΩzcy umar│ego pod Mount Everest

RΩkΩ zaciska na martwym pulsie

czasszka przybiera obcy kszta│t
hiena rado╢nie skowycze

ta±cz▒c

a godno╢µ powoli gnije

 

C≤rka i syn

 

Ob│▒kany p│acz prze│ama│ ciszΩ
nios▒c j▒ gdzie╢ w dal

 

C≤rka i syn umarli

┐ywi

w pamiΩci nielicznych

 

Serce i godno╢µ spojrza│y na siebie

wyci▒gaj▒c z bagien ┐yj▒cych stworze±

brudne zardzewia│e miecze

 

Przybi│a go w│asnym cierpieniem
kt≤re kiedy╢ chcia│a poznaµ
rodz▒c

lecz zmar│a pred czasem

chocia┐ astrolodzy stwierdzili zgodnie
┐e to drobiazg
gwiazdy siΩ uk│adaj▒ pomy╢lnie przecie┐
I wy│a przez nikogo nie s│uchana
A ka┐de s│owo jest jej duchem

Zgubi│ gdzie╢ serca i cia│a zostawi│
a godno╢c kupi│ za pieni▒dze

WszΩdzie rz▒dz▒ te same warunki
chocia┐ r≤┐ne ╢wiaty zrodzi│y siΩ z Prawa

On b│▒dzi│ nie wiedz▒c gdzie ma zamiar

pewnego dnia trafiµ

 

Zsinia│ p≤┐niej  zblad│
i tak┐e umar│
a przecie┐ wcale tego nie chcia│
Godno╢µ ta ziemska gdzie╢ siΩ zapodzia│a
pewnie wst▒pi│a do Drink Baru

szybko napewno nie wr≤ci

 

Wie o tym

i k│adzie swe cia│o w chwilowym spoczynku

co╢ ma jeszcze

choµ by│ na diecie

 

Zdj▒│ swe kajdany cierpieniem plecione

i poczu│ poca│unek g│Ωboki

To by│a Ona

 

PiΩknie wygl▒da│a

»ona

Matka

C≤rka

To bez znaczenia

 

Przykry│a go cierpieniem co b≤l tworzy

chocia┐ nie mia│ ju┐ duszy czy cia│a
Zamy╢lony skuli│ siΩ w sobie
Nie widzia│ jej
Nie s│ysza│
jak go wo│a│a

Uciek│a

 

Zdj▒│ buty a larwa dozna│a ╢miertelnych drga±
w agonii
zmia┐d┐ona podeszw▒ czasu
m≤zg rozprys│ siΩ na kawa│ki
szklane

 

To chyba by│ cz│owiek

I zbyt wielka stopa

 

Tylko pomy╢la│

Spojrza│ niechc▒cy

i dostrzeg│ godno╢µ prawdziw▒
Spe│nienia Prawd

 

Zastanawia│ siΩ sk▒d j▒ zna

gdy ponownie przykry│a go cierpieniem

 

Ale nie czu│ ju┐ b≤lu
nie czu│ ju┐ nic odchodz▒c w zapomnienie

 

A ona go wci▒┐ kocha│a

do samej ╢mierci
lecz nie w│asnej

      Kolejne strony dziennika przekartkowane powiewem przypadkowego wiatru ods│oni│y stary zapis m│odzie±czej mi│o╢ci...

Ona

 Ta jedyna kt≤ra kocha

zn≤w uciek│a

za│o┐y│a inn▒ twarz

by zmieniµ siΩ

i wy╢wietliµ inn▒ osobowo╢µ

Powiedzia│a rzekΩ s│≤w

i zn≤w siΩ zmieni│a

Nikt jej nie s│ucha

Zjawi│a siΩ nagle jak demon

przykry│a usta swe
zmieni│a blask oczu
i sz│a samotna w╢r≤d istnie±
Szuka│a tego jedynego

ale on zmieni│ ju┐ serce

     Nie pamiΩta│ jak wygl▒da│a pierwsza chwila w kt≤rej poczu│ natchnienie.Wiedzia│ jedynie,┐e ogarne│a nim nieokie│zana,przyjemna swoboda.Bezgraniczny tok my╢li.Specyficzny zapach dopalonej ╢wiecy przenika│ ca│y pok≤j.Bez ╢wiat│a i przez ciszΩ.

Ikar

 „Istnienie wszelkiej rzeczy jest tylko cieniem Twego majestatu,wszelkie rzeczy s▒ odblaskiem Twojej tw≤rczej mocy.”

Skrzyd│a ton▒\

Znika s│o±ce

Wyci▒gniΩta w g≤rΩ d│o±

Chwyta

Pani▒ ªmierci

P│yn▒c za ni▒ na dno

Ku jej rozpaczy

Pokocha│a go w samotno╢ci

  To by│o uczucie do kt≤rego chΩtnie siΩ powraca.Stopniowe przeobra┐enia duszy wywraca│y ca│y dotychczasowy schemat ┐ycia.Z│udne nadzieje gdzie╢ wtedy znika│y.Co prawda nie wiedzia│ w co tak naprawdΩ powinien wierzyµ.Czy warto w cokolwiek wierzyµ poza samym sob▒?Czu│ ze musi pisaµ.Tak zrodzi│ siΩ dziennik Jego zranionej pamiΩci.

Ogr≤d wiecznego teatru

 Drzwi ukrywaj▒ce nieznane

otwieraj▒ rado╢µ i znieczulenie k│amstwa

aby wko±cu nowego sezonu
uprawiali ╢wiadome macie┐y±stwo ┐ycie±
i podej╢cia
wzajemnych w≤wczas dziesiΩciu kolejnych przykaza±
kr≤luj▒cej fikcji
zar≤wno zwyciΩstwo szans i si│
szukane poprzez zawiedzione b│ogos│awione
oszustwo

 

Wprowadzenia

Podejmowania

Oczekiwania

 

I zrozumiemy z niego najwa┐niejsze

i samych siebie
nawet je╢li prawda odbywa│a siΩ w ramach
pe│nej ╢wiadomo╢ci

 

BΩdziemy teatrem pokochania
by zrodziµ siΩ z nim
Przed nami bΩdziemy mieµ b≤l
w mo┐no╢µ zwa╢nienia
W≤wczas niewielka pr≤ba dogadania siΩ z│udze±
i jest chyba tylko lepiej
Mo┐e gdy ma siΩ tylko drzwi zjednoczenia
i teatr
kroczone pragnienia
teatr
jak pora┐ka ol╢niewaj▒ca
i otworz▒ siΩ drzwi ukrywaj▒ce nieznane
---------------------------------------------------------

Tak bardzo raczej bez reszty skomplikowany
gdy wiecz≤r uczyni
wszystko jest tak wog≤le
w tym by ╢wiat teatru
│▒cz▒cy r≤┐ne zale┐no╢ci
na dobr▒ tak bardzo sprawΩ ni≤s│ S│owo

a zw│aszcza tym innym

 

Odchodz▒ owe nieambiwalentne
w naszych rozwa┐aniach rzeczy
Ot≤┐ i reakcje

Niechby i sobie odpowiedzieµ szczerze
Idziemy by odprΩ┐yµ siΩ
po┐yµ w odmiennym oszuka±czym ╢wiecie
w kt≤rym
owymi problemami teoretycznymi i profesjonalnymi
zagarn▒│ g│owΩ

Wsp≤│zale┐ny czy wielotorowy

Skoro dochodzimy do punktu
co przez jeden oddech powsta│
warto zwr≤ciµ uwagΩ na pytanie
a jak to przyswoiµ

 

A zwi▒zek widz≤w
nie nasza ju┐ sprawa
Wszystko jest tak wog≤le
ObojΩtne

---------------------------------------------------------

Wspania│y ╢wiat spe│nienia
woli i pragnienia
przyjΩcia tych wszystkich
je╢li zechcecie rozlicznych tΩsknot
i oczekiwa± gotowo╢ci
poddania mu siΩ
aby spe│nia│ w nim jedn▒ ze swoich w│asnych
najwspanialszych prawd

Bowiem sygna│u spe│nienia oczekujecie
ale prawdy udzia│u ju┐ nigdy nie osi▒gniecie
nie zaznacie w takim stopniu znak≤w
nie obejmnie was bog≤w natchnienie
przeciwne nadzieje artystycznego oszustwa
waszej nierzeczywistej rzeczywisto╢ci
ogrodu wiecznego teatru
marze±

    ªwieca kt≤r▒ zapala│ przed ka┐dy natchnieniem muz by│o symbolem jego walki.Istnia│a w pozornym prze╢wiadczeniu w│asnego piΩkna i trwa│o╢ci.A czas mija│ nieub│aganie...Chocia┐ zachowa│ ╢wiadomo╢µ nieuchronnej klΩski uparcie walczy│ z cieniem przeznaczenia buduj▒c kolejne pozory.A czas mija│ nieub│aganie...

CDN MINIMAX.2000


POWR╙T