Strona g│≤wnaWsteczUtrata wzroku i ...


Na tej stronie znajdziecie relacje os≤b kt≤re utraci│y normalna zdolno╢µ widzenia oraz opisy  ich "drogi", problem≤w, ich samych.

 M╙J SENS CIERPIENIA  Na przek≤r przeciwno╢ciom

M╙J SENS CIERPIENIA

             W ┐yciu ka┐dego niepe│nosprawnego w pewnej chwili  pojawia   siΩ pytanie, kt≤re bez przesady mo┐na nazwaµ pytaniem  egzystencjalnym. Cz│owiek dostrzega swoj▒ inno╢µ,  swoje  fizyczne   ograniczenie i pyta: "Dlaczego mnie to spotka│o? Jaki sens ma   cierpienie w moim ┐yciu? Jaki sens  ma  cierpienie  cz│owieka   niepe│nosprawnego?"  Chcia│bym siΩ w tym miejscu podzieliµ  z   Czytelnikami prze┐yciami zwi▒zanymi z akceptacj▒ mojej ╢lepoty. Mam nadziejΩ, ┐e byµ mo┐e w ten spos≤b pomogΩ komu╢ w jego zmaganiu siΩ z drΩcz▒cymi pytaniami. W swoich  do╢wiadczeniach widzΩ wyra╝nie dzia│anie Boga, a zatem ta wypowied╝ bΩdzie tak┐e oddaniem Panu nale┐nej Mu chwa│y.
    Moje k│opoty ze wzrokiem rozpoczΩ│y  siΩ  w  dzieci±stwie.   Rodzice opowiadaj▒, ┐e maj▒c dwa  lata  spad│em  z  │≤┐eczka.   Upadek ten spowodowa│ drgania ga│ek ocznych. Poniewa┐  dzia│o   siΩ to w jakiej╢ zapad│ej wsi na wile±szczy╝nie, szybka interwencja u lekarza by│a niemo┐liwa. Zreszt▒ po  jakim╢  czasie   wspomniane objawy usta│y i dopiero p≤╝niej  okaza│o  siΩ,  ┐e   jest to pocz▒tek zaniku nerwu wzrokowego.
    Chocia┐ stan mojego wzroku stale siΩ pogarsza│,  uda│o  mi   siΩ bez wiΩkszych trudno╢ci sko±czyµ szko│Ω podstawow▒ i  liceum. Dopiero starania o pracΩ u╢wiadomi│y mi moj▒ niepe│nosprawno╢µ. Nie za│ama│em siΩ tym jednak. Poniewa┐ by│y  szanse   pracy katechetycznej przy kurii i odpowiada│o to moim zainteresowaniom, uko±czy│em dwuletni instytut teologiczny przy KUL   i w ten spos≤b rozpocz▒│em swoje  katechetyczne  apostolstwo,   kt≤re trwa│o ponad dwadzie╢cia lat. Na przek≤r swoim  s│abo╢ciom, a mo┐e po to, aby pokazaµ innym, ┐e co╢ jeszcze  potrafiΩ, postanowi│em zdobyµ  wy┐sze  wykszta│cenie  teologiczne.   Pod koniec trzeciego roku studi≤w nast▒pi│o do╢µ nag│e pogorszenie siΩ mego wzroku Byµ  mo┐e  obok  uci▒┐liwego  czytania   skrypt≤w przyczyni│ siΩ do tego tak┐e  wybuch  w  Czarnobylu,   kt≤ry wtedy mia│ miejsce. Faktem  jest,  ┐e  musia│em  prosiµ   KsiΩdza Dyrektora o pozwolenie na nagrywanie wyk│ad≤w  i  zacz▒│em korzystaµ z pomocy lektor≤w oraz pos│ugiwaµ siΩ  coraz   mocniejszymi lupami. Wtedy to z du┐▒  natarczywo╢ci▒  zaczΩ│y   pojawiaµ siΩ wy┐ej wspomniane pytania o sens cierpienia. Jako   cz│owiek wierz▒cy kierowa│em je do Pana. "Dlaczego akurat  na   mnie dopu╢ci│e╢, Panie, to nieszczΩ╢cie? Skoro jeste╢  naszym   kochaj▒cym Ojcem, jak pogodziµ moje cierpienia z Twoj▒ mi│o╢ci▒? A mo┐e jest to kara za moje grzechy?"
    Ja pyta│em, a Pan mi odpowiedzia│. Zacz▒│em g│Ωbiej  interesowaµ siΩ sensem ludzkiego cierpienia.  Wiele  wyja╢ni│  mi   List Jana Paw│a II do Chorych "Salvifici Doloris". W│a╢ciw▒ i   najpe│niejsz▒ odpowied╝ na moje w▒tpliwo╢ci da│ mi Pan w trakcie pisania pracy magisterskiej. Ksi▒dz Dyrektor  zaproponowa│, abym u niego pisa│ na temat: "Biblijne i  duszpasterskie   aspekty ┐ycia niewidomych w Polsce". Obok biblijnych  opis≤w   dotycz▒cych ludzi niewidomych musia│em przeczytaµ wiele  pism   Matki Czackiej *.  Nie by│ to daremny trud i dzi╢ widzΩ, ┐e t▒   drog▒ prowadzi│  mnie B≤g do rozwi▒zania moich  problem≤w.  W   trakcie uwa┐nej lektury Pisma ╢w. Pan przekona│ mnie, ┐e moja   ╢lepota nie jest kar▒ za grzechy, lecz realizacj▒ przez  Boga   jakiego╢ nieznanego mi lecz wspania│ego planu dotycz▒cego mego ┐ycia. Przecie┐ o niewidomym z Jerycha  Jezus  powiedzia│:   "Ani on nie zgrzeszy│, ani rodzice jego, ale sta│o  siΩ  tak,   aby siΩ na nim objawi│y sprawy Bo┐e" (J 9,3) Uwierzy│em i ja,   ┐e chocia┐ tego nie rozumiem, B≤g chce mego dobra i  w  sobie   tylko znany spos≤b przez moj▒ ╢lepotΩ chce mi daµ co╢ naprawdΩ wspania│ego. Zaskakuj▒ce i radosne rozwiniΩcie tej biblijnej my╢li znalaz│em w pismach Matki Czackiej.  Rozumia│a  ona   ╢lepotΩ jako szczeg≤lny dar i swojego rodzaju powo│anie przez   Boga. W jej pismach czytamy: "W  obecnych  czasach  spodoba│o   siΩ Panu Jezusowi  spojrzeµ na niewidomych i przez szczeg≤ln▒   │askΩ powo│aµ ich do wziΩcia udzia│u w wielkim  dziele  odkupienia." Czy┐ to nie wspania│e? S▒dzi│em, ┐e jestem przez Boga ukarany za jakie╢ nieznane mi grzechy, a okaza│o  siΩ,  ┐e   jestem obdarowany i  powo│any,  choµ  czasami  ten  dar  jest   szczeg≤lnie bolesny i powo│anie wydaje siΩ ponad  si│y  cz│owieka. Tak wiΩc B≤g sam da│  odpowied╝  na  moje  pytania,  a   przez to samo nada│ memu ┐yciu nowy sens. Chwa│a Mu za to.
    M≤j wzrok nadal nieub│agalnie s│abnie. Nie mogΩ ju┐  wcale   czytaµ pism czarnodrukowych. Wychodz▒c z domu muszΩ  zabieraµ   ze sob▒ bia│▒ laskΩ. To wszystko mnie  jednak  nie  za│amuje,   gdy┐ ju┐ wiem, ┐e daje mi to Pan dla mego  dobra.  Jasne,  ┐e   wspomniane natarczywe pytania nieraz wracaj▒, lecz wtedy  nie   muszΩ na nowo szukaµ na nie odpowiedzi. Wystarczy chwila modlitwy i medytacji nad wspomnianymi fragmentami Pisma ╢w.  lub   przypomnienie sobie s│≤w  Za│o┐ycielki  Lasek,  aby  ponownie   osi▒gn▒µ wewnΩtrzny spok≤j.

* El┐bieta R≤┐a Czacka (1876-1961) - za│o┐ycielka Zak│adu dla   Niewidomych w Laskach k/Warszawy i Zgromadzenia Si≤str Franciszkanek S│u┐ebnic Krzy┐a. Kandydatka na o│tarze.

 Tadeusz<<Kliknij tu aby wys│aµ list

Pocz▒tek strony



Na przek≤r przeciwno╢ciom

        Czy niewidomy mo┐e byµ szczΩ╢liwy - oczywi╢cie, ┐e mo┐e. Tak   jak ka┐dy inny cz│owiek, je╢li tylko potrafi. Prze┐ywania  stan≤w zadowolenia mo┐na siΩ  bowiem  nauczyµ.  PojΩcie  szczΩ╢cia   jest zjawiskiem typowo abstrakcyjnym, a  ocena  jego  wielko╢ci   bardzo subiektywna.
     Mo┐emy te┐ o nim m≤wiµ w sferze materialnej, ale tak pojmowane szczΩ╢cie, zw│aszcza du┐e, mo┐e przyprawiµ o zawr≤t g│owy,   a st▒d tylko krok do nieszczΩ╢cia.
     Je╢li przyj▒µ, ┐e szczΩ╢cie to ci▒g pozytywnych  zdarze±  w   ┐yciu cz│owieka w okre╢lonym czasie, to p│ynie st▒d wniosek, ┐e   ze szczΩ╢ciem bywa podobnie jak z pogod▒ nie  zawsze  ╢wieci   s│o±ce, ale te┐ nie zawsze pada deszcz. I dobrze, ┐e jest  tak,   a nie inaczej. Gdyby bowiem  dobra  passa  trwa│a  zbyt  d│ugo,   przesta│aby byµ odczuwalna. SzczΩ╢cie maj▒ce sw≤j punkt  odniesienia ulokowany w cierpieniu jest tym wiΩksze, im g│Ωbsze by│o   owo cierpienie. Totaln▒ g│upot▒ jest uganianie siΩ  za  szczΩ╢ciem jako celem samym w sobie. NajczΩ╢ciej wysi│ek w│o┐ony w to   dzie│o jest niewsp≤│miernie wysoki w stosunku  do  osi▒gniΩtego   efektu.
    Ogromn▒ m▒dro╢ci▒ ┐yciow▒ jest umiejΩtno╢µ cieszenia  siΩ  z   rzeczy ma│ych. Te ma│e bowiem szczΩ╢cia sk│adaj▒ siΩ na szczΩ╢cie du┐e. Je╢li nam siΩ uda tΩ sztukΩ posi▒╢µ i uzyskaµ  wewnΩtrzn▒ harmonie, to u schy│ku swoich dni  mo┐emy  powiedzieµ,  ┐e   mimo przeciwno╢ci losu, uda│o nam siΩ swoje ┐ycie u│o┐yµ szczΩ╢liwie. SzczΩ╢cie, jak mi│o╢µ, niejedno ma  imiΩ.  Dlatego  te┐   ka┐dy prze┐ywa je na sw≤j niepowtarzalny spos≤b.
    Rzecz▒ oczywist▒ jest, ┐e niewidomy nie mo┐e prze┐yµ wszystkich dozna± przynosz▒cych rado╢µ. Nie znaczy to wcale, ┐e  jest   pozbawiony mo┐liwo╢ci, aby budowaµ w│asn▒ drogΩ  do  szczΩ╢cia.   Ludzie najczΩ╢ciej my╢l▒  schematycznie.  Kto╢  np.  powie,  ┐e   cz│owiek widz▒cy mo┐e podziwiaµ kolory tΩczy i radowaµ siΩ urod▒ swoich dzieci, a niewidomemu nie jest to  dane.  To  prawda,   ale niewidomy odczuje ciep│o promieni, kt≤re to zjawisko  wywo│a│y, a cieszyµ siΩ mo┐e choµby z tego, ┐e ma dzieci  zdrowe  i   m▒dre. Si│a odczuµ tych ludzi zale┐na jest od  zdolno╢ci  spostrzegania i stopnia ich wra┐liwo╢ci. Bywa przecie┐ i  tak,  ┐e   ludzie widz▒, a nie  dostrzegaj▒:  "Niewielki  po┐ytek  jest  z   oczu, gdy serce ╢lepe".
    Gdy w roku, 1963 w  25.  roku  ┐ycia,  straci│em  w  wypadku   wzrok, niewiele wiedzia│em o mo┐liwo╢ciach cz│owieka niewidomego. S│uchaj▒c w lubelskiej klinice  okulistycznej  niedzielnego   koncertu ┐ycze±, us│ysza│em piosenkΩ  w  wykonaniu  Mieczys│awa   Foga pt.: "PrzeminΩ│o z wiatrem". PiosenkΩ tΩ s│ysza│em  wcze╢niej niejednokrotnie, ale tym razem odebra│em j▒ tak, jakby by│a dedykowana w│a╢nie dla mnie.  Kiedy  pad│y  s│owa:  "Wczoraj   szczΩ╢cie by│o blisko", w moich niewidz▒cych oczach zrobi│o siΩ   mokro. W tym trudnym dla mnie okresie nie mog│em  wiedzieµ,  ┐e   ┐ycie ma dla mnie jeszcze tyle chwil radosnych, choµ i  smutk≤w   po drodze nie brak│o.
    Wypadek przytrafi│ mi siΩ dok│adnie na miesi▒c  przed  drug▒   rocznic▒ ╢lubu. Dom by│ w budowie, w stanie  surowym.  Przysz│o   zw▒tpienie, zdewaluowa│o siΩ powiedzenie: "chcieµ to m≤c". W≤wczas to w jednym ze swoich grafoma±skich wierszyde│,  pisanych   z powodu nadmiaru wolnego czasu, zapisa│em takie oto s│owa: "Bo   opr≤cz naszych dobrych chΩci, czyha gdzie╢ na nas los  okrutny,   przyjdzie znienacka, uderzy mocno, i piΩkne plany w py│  obr≤ci". Ale czy do ko±ca? Przecie┐ nie wszystko zosta│o  stracone.   Bowiem z ka┐dej sytuacji s▒ co najmniej dwa wyj╢cia. Mo┐na  siΩ   poddaµ rezygnacji, ale mo┐na te┐ siΩ wzi▒µ z ┐yciem za  bary  i   mimo wszystko pozostaµ kowalem w│asnego losu.
    W ┐yciu najczΩ╢ciej bywa tak, ┐e  otrzymujemy  co╢  za  co╢.   Profesor Jan Szczepa±ski w swojej ksi▒┐ce "Sprawy ludzkie"  pisze: "Ludzie, kt≤rzy w dzieci±stwie nie pa╢li kr≤w, nie nauczyli siΩ my╢leµ refleksyjnie". Nie chodzi tu  oczywi╢cie  o  samo   pasienie kr≤w, ale o czas, kiedy cz│owiek pozostaje sam ze sob▒   i mo┐e zajrzeµ do w│asnego wnΩtrza. Nam, niewidomym,  ten  czas   jest dany. Rzecz w tym, aby  go  m▒drze  zagospodarowaµ.  Maj▒c   wiΩcej czasu na s│uchanie radia, czytanie ksi▒┐ek i prasy,  mo┐emy bezustannie wzbogacaµ swoje ┐ycie duchowe, a to siΩ z pewno╢ci▒ op│aci. To, ┐e nie mo┐emy ogl▒daµ  program≤w  telewizyjnych, nie powinno nas zbytnio martwiµ.  Coraz  czΩ╢ciej  s│yszy   siΩ wypowiedzi fachowc≤w od kultury, ┐e ten cud techniki  przynosi wiele negatywnych skutk≤w.
    Jeszcze przez trzy lata po wypadku mieszka│em u te╢ci≤w. »ona pochodzi│a z wielodzietnej rodziny, wiΩc dom by│ zawsze  pe│en ludzi. Dlatego te┐ nie by│o czasu na rozmy╢lania. Przed wypadkiem moimi ulubionymi zajΩciami w chwilach wolnych by│o czytanie ksi▒┐ek i zbieranie grzyb≤w. Tego  mi  teraz  najbardziej   brakowa│o. SiΩgn▒│em po alfabet Braille'a, uczy│em siΩ go samodzielnie w domu. Opornie sz│o, ale wysz│o.
    W roku 1965 przysz│a na ╢wiat  c≤rka.  Po  przywiezieniu  ze   szpitala odebra│em j▒ z r▒k te╢ciowej z mieszanymi uczuciami. Z   jednej strony rado╢µ, ┐e jest, z drugiej smutek, ┐e  nie  mo┐na   jej zobaczyµ. Trwa│o to jednak chwilΩ, p≤╝niej by│a  tylko  rado╢µ.
    W dwa lata p≤╝niej przeprowadzili╢my siΩ do swojego  domu  i   wtedy zaczΩ│o siΩ dla mnie nowe, zupe│nie inne ┐ycie. »ona pracowa│a w handlu i wraz z dojazdami, praktycznie ca│y czas przebywa│a poza domem. Ja wiΩc z konieczno╢ci zaj▒│em siΩ  wychowaniem dziecka i przej▒│em wszystkie obowi▒zki pani domu. Nauczy│em siΩ wcale nie╝le gotowaµ, praµ, sprz▒taµ, a ponadto na  nowym siedlisku zawsze by│o co╢ do zrobienia. Te wszystkie  zajΩcia dawa│y mi zadowolenie, spowodowane faktem, ┐e ca│kiem sobie   nie╝le radzΩ. Kupi│em magnetofon i zn≤w nowa rado╢µ  mog│em,   jak dawniej, czytaµ. W kt≤rej╢ z  czytanych  ksi▒┐ek  znalaz│em   my╢l, ┐e "je╢li masz problem, to go rozwi▒┐, je╢li masz co╢  do   zrobienia, to zr≤b, aby o tym nie my╢leµ". Zacz▒│em  te  zasady   stosowaµ w ┐yciu. Stara│em siΩ jak najmniej korzystaµ  z  us│ug   fachowc≤w, a wszystko, co by│o mo┐liwe, wykonywa│em sam. Dawa│o   mi to mo┐liwo╢µ sprawdzenia siebie i zadowolenie, ┐e mimo ciemno╢ci, jest to do wykonania.
    Zdarza│o siΩ w pocz▒tkowym okresie,  ┐e  znajomi,  chc▒c  mi   okazaµ wsp≤│czucie, nazywali ╢lepotΩ najwiΩkszym nieszczΩ╢ciem.   Musia│em im w≤wczas wyja╢niaµ, ┐e s▒ w b│Ωdzie. W moim  przekonaniu najwiΩkszym nieszczΩ╢ciem by│oby,  gdybym  straci│  rΩce.   Brak r▒k uzale┐nia cz│owieka od  innych.  Maj▒c  zdrowe rΩce  do   pracy, czu│em i czujΩ siΩ potrzebny. Jestem samodzielny, dziΩki   temu nie nabawi│em siΩ kompleks≤w. Gdyby nie  choroba  wrzodowa   ┐o│▒dka, 12 lat ┐ycia w swoim domu mo┐na by uznaµ za  wzglΩdnie   szczΩ╢liwe.
    W roku 1979 zosta│em poddany nowej pr≤bie. Po kr≤tkiej  chorobie zmar│a mi ┐ona, w wieku 38 lat. Po tych prze┐yciach  moja   choroba nasili│a siΩ i w rok p≤╝niej musia│em poddaµ siΩ resekcji ┐o│▒dka. Kto╢, kto bΩdzie czyta│ moje wynurzenia, mo┐e  powiedzieµ, ┐e mia│o byµ o szczΩ╢ciu, a gdzie tu jest miejsce  na   szczΩ╢cie. P≤ki co, same niepowodzenia. Ale zastrzega│em siΩ na   wstΩpie, ┐e aby prze┐yµ wielk▒ rado╢µ, wcze╢niej, dla  kontrastu, smutek byµ musi.
    Nie jestem urodzony na samotnika, a i okoliczno╢ci  mnie  do   tego zmusza│y. By│y to lata, gdy wszystko trzeba by│o zdobywaµ.   Tote┐ ju┐ na jesieni w roku 1980 zawar│em nowy zwi▒zek ma│┐e±ski. Tu bΩdΩ trochΩ nieskromny, ale zaowocowa│y moje  dotychczasowe dokonania. A ┐ona, gdy ┐y│a, zrobi│a mi niez│▒ reklamΩ.
    Obecna ┐ona jest osob▒ operatywn▒, o mi│ym  usposobieniu,  o   10 lat ode mnie m│odsz▒, osob▒ dobrze widz▒c▒,  niekiedy  nawet   wiΩcej, ni┐ potrzeba. Wsp≤lne ┐ycie uk│ada nam siΩ bardzo  dobrze. Gdyby nie k│opoty naszych bliskich, mo┐na  by  powiedzieµ,   ┐e ┐yliby╢my sobie jak w bajce, nie wiem jak d│ugo, ale z  pewno╢ci▒ szczΩ╢liwie. »ona pracuje w kr≤tszym wymiarze czasu,  ja   dalej zajmujΩ siΩ domem, dziel▒c obowi▒zki po po│owie.  Znajdujemy czas na wsp≤lne spacery. Niezale┐nie od  obowi▒zk≤w  domowych, montujΩ elementy do ┐aluzji okiennych dla prywatnej  firmy. TraktujΩ to bardziej jako terapiΩ zajΩciow▒, ni┐ ╝r≤d│o dochodu. Zmartwieniem moim jest to, ┐e pracy  tej  z  miesi▒ca  na   miesi▒c ubywa, a nie umiem funkcjonowaµ w bezczynno╢ci.  Bior▒c   pod uwagΩ te nowe warunki, niech mi kto╢ powie,  czy  nie  jest   szczΩ╢ciem chodzenie po lesie i s│uchanie  ╢piewu  ptak≤w?  Czy   nie jest szczΩ╢ciem, kiedy wnuczki, przychodz▒c ze szko│y czy z   przedszkola, dziel▒ siΩ ze mn▒ swoimi sukcesami?  Czy  wreszcie   nie jest szczΩ╢ciem to, ┐e od 17 lat nie ma siΩ ┐adnych  dolegliwo╢ci ┐o│▒dkowych?
    To fakt, ┐e niewidomy bΩdzie musia│ pokonaµ wiΩcej  trudno╢ci, realizuj▒c swoje plany. Ale choµ zabrzmi to  paradoksalnie,   to niewidzenie te┐ ma swoje dobre strony. CzΩsto  spotykam  siΩ   ze stwierdzeniem: "masz szczΩ╢cie, ┐e  nie  musisz  na  to  patrzeµ". Mam tu na  my╢li  za╢miecone  ╢rodowisko,  zdewastowane   przystanki autobusowe, niekulturalne, a czasem  wrΩcz  chamskie   zachowanie siΩ w autobusach i na ulicy niekt≤rych os≤b.  Utrata   wzroku powoduje zawsze, czy tego chcemy, czy nie, zmianΩ naszej   osobowo╢ci. Zmienia siΩ te┐ nasz system warto╢ci. Mo┐emy  sobie   zapisaµ na plus to, ┐e jeste╢my mniej zazdro╢ni, w my╢l zasady:   "czego oczy nie widz▒, sercu nie ┐al". Korekcie ulegaj▒ te┐ nasze marzenia, trudno bowiem marzyµ o  luksusowym  aucie,  maj▒c   ╢wiadomo╢µ, ┐e nie mo┐emy zasi▒╢µ za jego kierownic▒. W ten  to   spos≤b wiele k│opot≤w, kt≤re trapi▒ ludzi  widz▒cych,  nas  nie   dotycz▒.
    Aby nie poddaµ siΩ frustracji, nie nale┐y od ┐ycia oczekiwaµ   zbyt wiele. Trzeba wytyczaµ sobie ma│e cele,  na  miarΩ  swoich   mo┐liwo╢ci, a ich konsekwentna realizacja przyniesie nam zawsze   satysfakcjΩ. Bardzo istotn▒ spraw▒ dla ka┐dego cz│owieka, a dla   niewidomego w szczeg≤lno╢ci, jest dobre u│o┐enie sobie  stosunk≤w miΩdzyludzkich i towarzyskich. Oboje z ┐on▒ jeste╢my bardzo   otwarci na ludzi, chocia┐ z pewnych wzglΩd≤w nie na wszystkich i   nie za wszelk▒ cenΩ. Dzia│amy tu w my╢l zasady: "Przyjaci≤│ dobieraj sobie starannie, a je╢li ich ju┐ znajdziesz, staraj  siΩ   ich nie straciµ". Nasz▒ dewiz▒  jest  nie zaci▒ganie  zobowi▒za±   wobec znajomych. Je╢li ju┐ korzystamy z ich pomocy, to tylko  w   sytuacjach koniecznych. Natomiast je╢li potrafimy, chΩtnie  pomagamy innym. Du┐▒ przyjemno╢ci▒ dla nas jest sprawianie  przyjemno╢ci innym.
    Uto┐samianie inwalidztwa z nieszczΩ╢ciem jest zbytnim  uproszczeniem. Ludziom pe│nosprawnym te┐ nie  brak  k│opot≤w,  choµ   mo┐e innej natury. Wystarczy przyjrzeµ siΩ niekt≤rym  m│odym  i   zdrowym, maj▒cym wszelkie dane, aby byµ szczΩ╢liwymi, a tak bardzo komplikuj▒cym swoje ┐ycie w pogoni  za  fa│szywym  szczΩ╢ciem. Oddaj▒ siΩ namiΩtno╢ciom,  na│ogom,  wierz▒c  ┐e  pigu│ka   rozwi▒┐e wszelkie problemy i odsunie od nich cierpienie.
    Udzia│ w szczΩ╢liwym ┐yciu cz│owieka niewidomego m≤g│by  byµ   pe│niejszy, gdyby otaczaj▒cy nas ╢wiat mia│ wiΩcej  zrozumienia   dla naszych potrzeb. Nie chodzi tu bynajmniej o wsp≤│czucie czy   gotow▒ pomoc, ale stworzenie wiΩkszych mo┐liwo╢ci  w  uzyskaniu   pracy. Bowiem tylko poprzez pracΩ cz│owiek mo┐e siΩ w pe│ni realizowaµ, czuµ siΩ pe│nowarto╢ciowym obywatelem,  a  tym  samym   wolnym, bo niezale┐nym.
    Choµ ta nasza droga do szczΩ╢cia bywa wyboista,  nie  nale┐y   za│amywaµ r▒k. Na przek≤r przeciwno╢ciom, nale┐y kuµ  sw≤j  los   na tyle, na ile okoliczno╢ci pozwalaj▒. Bo z│y to kowal,  kt≤ry   z powodu byle jakiej dziury w dachu odk│ada narzΩdzia na kowad│o i pozwala rdzewieµ.

"Kowal"



Ta strona znajduje siΩ w Internecie pod adresem  http://samisobie.clan.pl/  Dzia│ Zdr≤wko
Data umieszczenia na SaSo 7.08.99 r. A.A.

Pocz▒tek strony