M╙J SENS CIERPIENIA | Na przek≤r przeciwno╢ciom |
W ┐yciu ka┐dego niepe│nosprawnego w pewnej chwili pojawia
siΩ pytanie, kt≤re bez przesady mo┐na nazwaµ pytaniem egzystencjalnym.
Cz│owiek dostrzega swoj▒ inno╢µ, swoje fizyczne
ograniczenie i pyta: "Dlaczego mnie to spotka│o? Jaki sens ma
cierpienie w moim ┐yciu? Jaki sens ma cierpienie cz│owieka
niepe│nosprawnego?" Chcia│bym siΩ w tym miejscu podzieliµ z
Czytelnikami prze┐yciami zwi▒zanymi z akceptacj▒ mojej ╢lepoty. Mam nadziejΩ,
┐e byµ mo┐e w ten spos≤b pomogΩ komu╢ w jego zmaganiu siΩ z drΩcz▒cymi
pytaniami. W swoich do╢wiadczeniach widzΩ wyra╝nie dzia│anie Boga,
a zatem ta wypowied╝ bΩdzie tak┐e oddaniem Panu nale┐nej Mu chwa│y.
Moje k│opoty ze wzrokiem rozpoczΩ│y siΩ w dzieci±stwie.
Rodzice opowiadaj▒, ┐e maj▒c dwa lata spad│em z
│≤┐eczka. Upadek ten spowodowa│ drgania ga│ek ocznych. Poniewa┐
dzia│o siΩ to w jakiej╢ zapad│ej wsi na wile±szczy╝nie, szybka
interwencja u lekarza by│a niemo┐liwa. Zreszt▒ po jakim╢ czasie
wspomniane objawy usta│y i dopiero p≤╝niej okaza│o siΩ,
┐e jest to pocz▒tek zaniku nerwu wzrokowego.
Chocia┐ stan mojego wzroku stale siΩ pogarsza│, uda│o mi
siΩ bez wiΩkszych trudno╢ci sko±czyµ szko│Ω podstawow▒ i liceum.
Dopiero starania o pracΩ u╢wiadomi│y mi moj▒ niepe│nosprawno╢µ. Nie za│ama│em
siΩ tym jednak. Poniewa┐ by│y szanse pracy katechetycznej
przy kurii i odpowiada│o to moim zainteresowaniom, uko±czy│em dwuletni
instytut teologiczny przy KUL i w ten spos≤b rozpocz▒│em swoje
katechetyczne apostolstwo, kt≤re trwa│o ponad dwadzie╢cia
lat. Na przek≤r swoim s│abo╢ciom, a mo┐e po to, aby pokazaµ innym,
┐e co╢ jeszcze potrafiΩ, postanowi│em zdobyµ wy┐sze wykszta│cenie
teologiczne. Pod koniec trzeciego roku studi≤w nast▒pi│o do╢µ
nag│e pogorszenie siΩ mego wzroku Byµ mo┐e obok uci▒┐liwego
czytania skrypt≤w przyczyni│ siΩ do tego tak┐e wybuch
w Czarnobylu, kt≤ry wtedy mia│ miejsce. Faktem
jest, ┐e musia│em prosiµ KsiΩdza Dyrektora
o pozwolenie na nagrywanie wyk│ad≤w i zacz▒│em korzystaµ z
pomocy lektor≤w oraz pos│ugiwaµ siΩ coraz mocniejszymi
lupami. Wtedy to z du┐▒ natarczywo╢ci▒ zaczΩ│y
pojawiaµ siΩ wy┐ej wspomniane pytania o sens cierpienia. Jako
cz│owiek wierz▒cy kierowa│em je do Pana. "Dlaczego akurat na
mnie dopu╢ci│e╢, Panie, to nieszczΩ╢cie? Skoro jeste╢ naszym
kochaj▒cym Ojcem, jak pogodziµ moje cierpienia z Twoj▒ mi│o╢ci▒? A mo┐e
jest to kara za moje grzechy?"
Ja pyta│em, a Pan mi odpowiedzia│. Zacz▒│em g│Ωbiej interesowaµ siΩ
sensem ludzkiego cierpienia. Wiele wyja╢ni│ mi
List Jana Paw│a II do Chorych "Salvifici Doloris". W│a╢ciw▒ i
najpe│niejsz▒ odpowied╝ na moje w▒tpliwo╢ci da│ mi Pan w trakcie pisania
pracy magisterskiej. Ksi▒dz Dyrektor zaproponowa│, abym u niego pisa│
na temat: "Biblijne i duszpasterskie aspekty ┐ycia niewidomych
w Polsce". Obok biblijnych opis≤w dotycz▒cych ludzi niewidomych
musia│em przeczytaµ wiele pism Matki Czackiej *.
Nie by│ to daremny trud i dzi╢ widzΩ, ┐e t▒ drog▒ prowadzi│
mnie B≤g do rozwi▒zania moich problem≤w. W trakcie
uwa┐nej lektury Pisma ╢w. Pan przekona│ mnie, ┐e moja ╢lepota
nie jest kar▒ za grzechy, lecz realizacj▒ przez Boga
jakiego╢ nieznanego mi lecz wspania│ego planu dotycz▒cego mego ┐ycia. Przecie┐
o niewidomym z Jerycha Jezus powiedzia│: "Ani on
nie zgrzeszy│, ani rodzice jego, ale sta│o siΩ tak,
aby siΩ na nim objawi│y sprawy Bo┐e" (J 9,3) Uwierzy│em i ja,
┐e chocia┐ tego nie rozumiem, B≤g chce mego dobra i w sobie
tylko znany spos≤b przez moj▒ ╢lepotΩ chce mi daµ co╢ naprawdΩ wspania│ego.
Zaskakuj▒ce i radosne rozwiniΩcie tej biblijnej my╢li znalaz│em w pismach
Matki Czackiej. Rozumia│a ona ╢lepotΩ jako szczeg≤lny
dar i swojego rodzaju powo│anie przez Boga. W jej pismach czytamy:
"W obecnych czasach spodoba│o siΩ Panu Jezusowi
spojrzeµ na niewidomych i przez szczeg≤ln▒ │askΩ powo│aµ ich
do wziΩcia udzia│u w wielkim dziele odkupienia." Czy┐ to nie
wspania│e? S▒dzi│em, ┐e jestem przez Boga ukarany za jakie╢ nieznane mi
grzechy, a okaza│o siΩ, ┐e jestem obdarowany i
powo│any, choµ czasami ten dar jest
szczeg≤lnie bolesny i powo│anie wydaje siΩ ponad si│y cz│owieka.
Tak wiΩc B≤g sam da│ odpowied╝ na moje pytania,
a przez to samo nada│ memu ┐yciu nowy sens. Chwa│a Mu za to.
M≤j wzrok nadal nieub│agalnie s│abnie. Nie mogΩ ju┐ wcale
czytaµ pism czarnodrukowych. Wychodz▒c z domu muszΩ zabieraµ
ze sob▒ bia│▒ laskΩ. To wszystko mnie jednak nie za│amuje,
gdy┐ ju┐ wiem, ┐e daje mi to Pan dla mego dobra. Jasne,
┐e wspomniane natarczywe pytania nieraz wracaj▒, lecz wtedy
nie muszΩ na nowo szukaµ na nie odpowiedzi. Wystarczy chwila
modlitwy i medytacji nad wspomnianymi fragmentami Pisma ╢w. lub
przypomnienie sobie s│≤w Za│o┐ycielki Lasek, aby
ponownie osi▒gn▒µ wewnΩtrzny spok≤j.
* El┐bieta R≤┐a Czacka (1876-1961) - za│o┐ycielka Zak│adu dla Niewidomych w Laskach k/Warszawy i Zgromadzenia Si≤str Franciszkanek S│u┐ebnic Krzy┐a. Kandydatka na o│tarze.
Tadeusz<<Kliknij tu aby wys│aµ list
Czy niewidomy mo┐e byµ szczΩ╢liwy - oczywi╢cie, ┐e mo┐e. Tak
jak ka┐dy inny cz│owiek, je╢li tylko potrafi. Prze┐ywania stan≤w
zadowolenia mo┐na siΩ bowiem nauczyµ. PojΩcie szczΩ╢cia
jest zjawiskiem typowo abstrakcyjnym, a ocena jego wielko╢ci
bardzo subiektywna.
Mo┐emy te┐ o nim m≤wiµ w sferze materialnej, ale tak pojmowane szczΩ╢cie,
zw│aszcza du┐e, mo┐e przyprawiµ o zawr≤t g│owy, a st▒d tylko
krok do nieszczΩ╢cia.
Je╢li przyj▒µ, ┐e szczΩ╢cie to ci▒g pozytywnych zdarze± w
┐yciu cz│owieka w okre╢lonym czasie, to p│ynie st▒d wniosek, ┐e
ze szczΩ╢ciem bywa podobnie jak z pogod▒ nie zawsze ╢wieci
s│o±ce, ale te┐ nie zawsze pada deszcz. I dobrze, ┐e jest tak,
a nie inaczej. Gdyby bowiem dobra passa trwa│a
zbyt d│ugo, przesta│aby byµ odczuwalna. SzczΩ╢cie maj▒ce
sw≤j punkt odniesienia ulokowany w cierpieniu jest tym wiΩksze, im
g│Ωbsze by│o owo cierpienie. Totaln▒ g│upot▒ jest uganianie
siΩ za szczΩ╢ciem jako celem samym w sobie. NajczΩ╢ciej wysi│ek
w│o┐ony w to dzie│o jest niewsp≤│miernie wysoki w stosunku
do osi▒gniΩtego efektu.
Ogromn▒ m▒dro╢ci▒ ┐yciow▒ jest umiejΩtno╢µ cieszenia siΩ z
rzeczy ma│ych. Te ma│e bowiem szczΩ╢cia sk│adaj▒ siΩ na szczΩ╢cie du┐e.
Je╢li nam siΩ uda tΩ sztukΩ posi▒╢µ i uzyskaµ wewnΩtrzn▒ harmonie,
to u schy│ku swoich dni mo┐emy powiedzieµ, ┐e
mimo przeciwno╢ci losu, uda│o nam siΩ swoje ┐ycie u│o┐yµ szczΩ╢liwie. SzczΩ╢cie,
jak mi│o╢µ, niejedno ma imiΩ. Dlatego te┐
ka┐dy prze┐ywa je na sw≤j niepowtarzalny spos≤b.
Rzecz▒ oczywist▒ jest, ┐e niewidomy nie mo┐e prze┐yµ wszystkich dozna±
przynosz▒cych rado╢µ. Nie znaczy to wcale, ┐e jest pozbawiony
mo┐liwo╢ci, aby budowaµ w│asn▒ drogΩ do szczΩ╢cia.
Ludzie najczΩ╢ciej my╢l▒ schematycznie. Kto╢ np.
powie, ┐e cz│owiek widz▒cy mo┐e podziwiaµ kolory tΩczy
i radowaµ siΩ urod▒ swoich dzieci, a niewidomemu nie jest to dane.
To prawda, ale niewidomy odczuje ciep│o promieni, kt≤re
to zjawisko wywo│a│y, a cieszyµ siΩ mo┐e choµby z tego, ┐e ma dzieci
zdrowe i m▒dre. Si│a odczuµ tych ludzi zale┐na jest od
zdolno╢ci spostrzegania i stopnia ich wra┐liwo╢ci. Bywa przecie┐
i tak, ┐e ludzie widz▒, a nie dostrzegaj▒:
"Niewielki po┐ytek jest z oczu, gdy serce
╢lepe".
Gdy w roku, 1963 w 25. roku ┐ycia, straci│em
w wypadku wzrok, niewiele wiedzia│em o mo┐liwo╢ciach
cz│owieka niewidomego. S│uchaj▒c w lubelskiej klinice okulistycznej
niedzielnego koncertu ┐ycze±, us│ysza│em piosenkΩ w
wykonaniu Mieczys│awa Foga pt.: "PrzeminΩ│o z wiatrem".
PiosenkΩ tΩ s│ysza│em wcze╢niej niejednokrotnie, ale tym razem odebra│em
j▒ tak, jakby by│a dedykowana w│a╢nie dla mnie. Kiedy pad│y
s│owa: "Wczoraj szczΩ╢cie by│o blisko", w moich niewidz▒cych
oczach zrobi│o siΩ mokro. W tym trudnym dla mnie okresie nie
mog│em wiedzieµ, ┐e ┐ycie ma dla mnie jeszcze tyle
chwil radosnych, choµ i smutk≤w po drodze nie brak│o.
Wypadek przytrafi│ mi siΩ dok│adnie na miesi▒c przed drug▒
rocznic▒ ╢lubu. Dom by│ w budowie, w stanie surowym. Przysz│o
zw▒tpienie, zdewaluowa│o siΩ powiedzenie: "chcieµ to m≤c". W≤wczas to w
jednym ze swoich grafoma±skich wierszyde│, pisanych z
powodu nadmiaru wolnego czasu, zapisa│em takie oto s│owa: "Bo
opr≤cz naszych dobrych chΩci, czyha gdzie╢ na nas los okrutny,
przyjdzie znienacka, uderzy mocno, i piΩkne plany w py│ obr≤ci".
Ale czy do ko±ca? Przecie┐ nie wszystko zosta│o stracone.
Bowiem z ka┐dej sytuacji s▒ co najmniej dwa wyj╢cia. Mo┐na siΩ
poddaµ rezygnacji, ale mo┐na te┐ siΩ wzi▒µ z ┐yciem za bary
i mimo wszystko pozostaµ kowalem w│asnego losu.
W ┐yciu najczΩ╢ciej bywa tak, ┐e otrzymujemy co╢ za
co╢. Profesor Jan Szczepa±ski w swojej ksi▒┐ce "Sprawy ludzkie"
pisze: "Ludzie, kt≤rzy w dzieci±stwie nie pa╢li kr≤w, nie nauczyli siΩ
my╢leµ refleksyjnie". Nie chodzi tu oczywi╢cie o samo
pasienie kr≤w, ale o czas, kiedy cz│owiek pozostaje sam ze sob▒
i mo┐e zajrzeµ do w│asnego wnΩtrza. Nam, niewidomym, ten czas
jest dany. Rzecz w tym, aby go m▒drze zagospodarowaµ.
Maj▒c wiΩcej czasu na s│uchanie radia, czytanie ksi▒┐ek i prasy,
mo┐emy bezustannie wzbogacaµ swoje ┐ycie duchowe, a to siΩ z pewno╢ci▒
op│aci. To, ┐e nie mo┐emy ogl▒daµ program≤w telewizyjnych,
nie powinno nas zbytnio martwiµ. Coraz czΩ╢ciej s│yszy
siΩ wypowiedzi fachowc≤w od kultury, ┐e ten cud techniki przynosi
wiele negatywnych skutk≤w.
Jeszcze przez trzy lata po wypadku mieszka│em u te╢ci≤w. »ona pochodzi│a
z wielodzietnej rodziny, wiΩc dom by│ zawsze pe│en ludzi. Dlatego
te┐ nie by│o czasu na rozmy╢lania. Przed wypadkiem moimi ulubionymi zajΩciami
w chwilach wolnych by│o czytanie ksi▒┐ek i zbieranie grzyb≤w. Tego
mi teraz najbardziej brakowa│o. SiΩgn▒│em po alfabet
Braille'a, uczy│em siΩ go samodzielnie w domu. Opornie sz│o, ale wysz│o.
W roku 1965 przysz│a na ╢wiat c≤rka. Po przywiezieniu
ze szpitala odebra│em j▒ z r▒k te╢ciowej z mieszanymi uczuciami.
Z jednej strony rado╢µ, ┐e jest, z drugiej smutek, ┐e
nie mo┐na jej zobaczyµ. Trwa│o to jednak chwilΩ, p≤╝niej
by│a tylko rado╢µ.
W dwa lata p≤╝niej przeprowadzili╢my siΩ do swojego domu i
wtedy zaczΩ│o siΩ dla mnie nowe, zupe│nie inne ┐ycie. »ona pracowa│a w
handlu i wraz z dojazdami, praktycznie ca│y czas przebywa│a poza domem.
Ja wiΩc z konieczno╢ci zaj▒│em siΩ wychowaniem dziecka i przej▒│em
wszystkie obowi▒zki pani domu. Nauczy│em siΩ wcale nie╝le gotowaµ, praµ,
sprz▒taµ, a ponadto na nowym siedlisku zawsze by│o co╢ do zrobienia.
Te wszystkie zajΩcia dawa│y mi zadowolenie, spowodowane faktem, ┐e
ca│kiem sobie nie╝le radzΩ. Kupi│em magnetofon i zn≤w nowa
rado╢µ mog│em, jak dawniej, czytaµ. W kt≤rej╢ z
czytanych ksi▒┐ek znalaz│em my╢l, ┐e "je╢li masz
problem, to go rozwi▒┐, je╢li masz co╢ do zrobienia,
to zr≤b, aby o tym nie my╢leµ". Zacz▒│em te zasady
stosowaµ w ┐yciu. Stara│em siΩ jak najmniej korzystaµ z us│ug
fachowc≤w, a wszystko, co by│o mo┐liwe, wykonywa│em sam. Dawa│o
mi to mo┐liwo╢µ sprawdzenia siebie i zadowolenie, ┐e mimo ciemno╢ci, jest
to do wykonania.
Zdarza│o siΩ w pocz▒tkowym okresie, ┐e znajomi, chc▒c
mi okazaµ wsp≤│czucie, nazywali ╢lepotΩ najwiΩkszym nieszczΩ╢ciem.
Musia│em im w≤wczas wyja╢niaµ, ┐e s▒ w b│Ωdzie. W moim przekonaniu
najwiΩkszym nieszczΩ╢ciem by│oby, gdybym straci│ rΩce.
Brak r▒k uzale┐nia cz│owieka od innych. Maj▒c zdrowe
rΩce do pracy, czu│em i czujΩ siΩ potrzebny. Jestem samodzielny,
dziΩki temu nie nabawi│em siΩ kompleks≤w. Gdyby nie choroba
wrzodowa ┐o│▒dka, 12 lat ┐ycia w swoim domu mo┐na by uznaµ
za wzglΩdnie szczΩ╢liwe.
W roku 1979 zosta│em poddany nowej pr≤bie. Po kr≤tkiej chorobie zmar│a
mi ┐ona, w wieku 38 lat. Po tych prze┐yciach moja choroba
nasili│a siΩ i w rok p≤╝niej musia│em poddaµ siΩ resekcji ┐o│▒dka. Kto╢,
kto bΩdzie czyta│ moje wynurzenia, mo┐e powiedzieµ, ┐e mia│o byµ
o szczΩ╢ciu, a gdzie tu jest miejsce na szczΩ╢cie. P≤ki
co, same niepowodzenia. Ale zastrzega│em siΩ na wstΩpie, ┐e
aby prze┐yµ wielk▒ rado╢µ, wcze╢niej, dla kontrastu, smutek byµ musi.
Nie jestem urodzony na samotnika, a i okoliczno╢ci mnie do
tego zmusza│y. By│y to lata, gdy wszystko trzeba by│o zdobywaµ.
Tote┐ ju┐ na jesieni w roku 1980 zawar│em nowy zwi▒zek ma│┐e±ski. Tu bΩdΩ
trochΩ nieskromny, ale zaowocowa│y moje dotychczasowe dokonania.
A ┐ona, gdy ┐y│a, zrobi│a mi niez│▒ reklamΩ.
Obecna ┐ona jest osob▒ operatywn▒, o mi│ym usposobieniu, o
10 lat ode mnie m│odsz▒, osob▒ dobrze widz▒c▒, niekiedy nawet
wiΩcej, ni┐ potrzeba. Wsp≤lne ┐ycie uk│ada nam siΩ bardzo dobrze.
Gdyby nie k│opoty naszych bliskich, mo┐na by powiedzieµ,
┐e ┐yliby╢my sobie jak w bajce, nie wiem jak d│ugo, ale z pewno╢ci▒
szczΩ╢liwie. »ona pracuje w kr≤tszym wymiarze czasu, ja
dalej zajmujΩ siΩ domem, dziel▒c obowi▒zki po po│owie. Znajdujemy
czas na wsp≤lne spacery. Niezale┐nie od obowi▒zk≤w domowych,
montujΩ elementy do ┐aluzji okiennych dla prywatnej firmy. TraktujΩ
to bardziej jako terapiΩ zajΩciow▒, ni┐ ╝r≤d│o dochodu. Zmartwieniem moim
jest to, ┐e pracy tej z miesi▒ca na
miesi▒c ubywa, a nie umiem funkcjonowaµ w bezczynno╢ci. Bior▒c
pod uwagΩ te nowe warunki, niech mi kto╢ powie, czy nie
jest szczΩ╢ciem chodzenie po lesie i s│uchanie ╢piewu
ptak≤w? Czy nie jest szczΩ╢ciem, kiedy wnuczki, przychodz▒c
ze szko│y czy z przedszkola, dziel▒ siΩ ze mn▒ swoimi sukcesami?
Czy wreszcie nie jest szczΩ╢ciem to, ┐e od 17 lat nie
ma siΩ ┐adnych dolegliwo╢ci ┐o│▒dkowych?
To fakt, ┐e niewidomy bΩdzie musia│ pokonaµ wiΩcej trudno╢ci, realizuj▒c
swoje plany. Ale choµ zabrzmi to paradoksalnie, to niewidzenie
te┐ ma swoje dobre strony. CzΩsto spotykam siΩ
ze stwierdzeniem: "masz szczΩ╢cie, ┐e nie musisz na
to patrzeµ". Mam tu na my╢li za╢miecone ╢rodowisko,
zdewastowane przystanki autobusowe, niekulturalne, a czasem
wrΩcz chamskie zachowanie siΩ w autobusach i na ulicy
niekt≤rych os≤b. Utrata wzroku powoduje zawsze, czy tego
chcemy, czy nie, zmianΩ naszej osobowo╢ci. Zmienia siΩ te┐
nasz system warto╢ci. Mo┐emy sobie zapisaµ na plus to,
┐e jeste╢my mniej zazdro╢ni, w my╢l zasady: "czego oczy nie
widz▒, sercu nie ┐al". Korekcie ulegaj▒ te┐ nasze marzenia, trudno bowiem
marzyµ o luksusowym aucie, maj▒c ╢wiadomo╢µ,
┐e nie mo┐emy zasi▒╢µ za jego kierownic▒. W ten to spos≤b
wiele k│opot≤w, kt≤re trapi▒ ludzi widz▒cych, nas nie
dotycz▒.
Aby nie poddaµ siΩ frustracji, nie nale┐y od ┐ycia oczekiwaµ
zbyt wiele. Trzeba wytyczaµ sobie ma│e cele, na miarΩ
swoich mo┐liwo╢ci, a ich konsekwentna realizacja przyniesie
nam zawsze satysfakcjΩ. Bardzo istotn▒ spraw▒ dla ka┐dego cz│owieka,
a dla niewidomego w szczeg≤lno╢ci, jest dobre u│o┐enie sobie
stosunk≤w miΩdzyludzkich i towarzyskich. Oboje z ┐on▒ jeste╢my bardzo
otwarci na ludzi, chocia┐ z pewnych wzglΩd≤w nie na wszystkich i
nie za wszelk▒ cenΩ. Dzia│amy tu w my╢l zasady: "Przyjaci≤│ dobieraj sobie
starannie, a je╢li ich ju┐ znajdziesz, staraj siΩ ich
nie straciµ". Nasz▒ dewiz▒ jest nie zaci▒ganie zobowi▒za±
wobec znajomych. Je╢li ju┐ korzystamy z ich pomocy, to tylko w
sytuacjach koniecznych. Natomiast je╢li potrafimy, chΩtnie pomagamy
innym. Du┐▒ przyjemno╢ci▒ dla nas jest sprawianie przyjemno╢ci innym.
Uto┐samianie inwalidztwa z nieszczΩ╢ciem jest zbytnim uproszczeniem.
Ludziom pe│nosprawnym te┐ nie brak k│opot≤w, choµ
mo┐e innej natury. Wystarczy przyjrzeµ siΩ niekt≤rym m│odym
i zdrowym, maj▒cym wszelkie dane, aby byµ szczΩ╢liwymi, a tak
bardzo komplikuj▒cym swoje ┐ycie w pogoni za fa│szywym
szczΩ╢ciem. Oddaj▒ siΩ namiΩtno╢ciom, na│ogom, wierz▒c
┐e pigu│ka rozwi▒┐e wszelkie problemy i odsunie od nich
cierpienie.
Udzia│ w szczΩ╢liwym ┐yciu cz│owieka niewidomego m≤g│by byµ
pe│niejszy, gdyby otaczaj▒cy nas ╢wiat mia│ wiΩcej zrozumienia
dla naszych potrzeb. Nie chodzi tu bynajmniej o wsp≤│czucie czy
gotow▒ pomoc, ale stworzenie wiΩkszych mo┐liwo╢ci w uzyskaniu
pracy. Bowiem tylko poprzez pracΩ cz│owiek mo┐e siΩ w pe│ni realizowaµ,
czuµ siΩ pe│nowarto╢ciowym obywatelem, a tym samym
wolnym, bo niezale┐nym.
Choµ ta nasza droga do szczΩ╢cia bywa wyboista, nie nale┐y
za│amywaµ r▒k. Na przek≤r przeciwno╢ciom, nale┐y kuµ sw≤j los
na tyle, na ile okoliczno╢ci pozwalaj▒. Bo z│y to kowal, kt≤ry
z powodu byle jakiej dziury w dachu odk│ada narzΩdzia na kowad│o i pozwala
rdzewieµ.
"Kowal"
Ta strona znajduje siΩ w Internecie pod adresem http://samisobie.clan.pl/
Dzia│ Zdr≤wko
Data umieszczenia na SaSo 7.08.99 r. A.A.