PIKNIK

Co ja tu w│a£ciwie robiΩ ...? Sk╣d wziΩli siΩ ci ludzie ...? O czym rozmawiaj╣ ...?

Nie mogΩ w og≤le pozbieraµ my£li, to wszystko sta│o siΩ tak niespodziewanie tak nagle, jestem jakby nieobecny, nie w swoim £wiecie. Zawstydzone oczy, zas│oni│em rΩkoma. Dlaczego to zrobi│em

Z pocz╣tku wcale nie zwraca│em na ni╣ uwagi, po prostu zna│em siΩ z jej bratem i by│em czΩstym go£ciem w ich domu. NajczΩ£ciej s│uchali£my muzyki, wymienia│em z Witkiem kasety rozmawiali£my o dziewczynach i samochodach. Do niej nie odzywa│am siΩ prawie wcale poza dzie± dobry na powitanie i do widzenia na po┐egnanie. Wygl╣da│a zwyczajnie d│ugie ciemne w│osy, zadarty nos, nie by│a zbyt wysoka. Onie£miela│a mnie.

Z Witkiem czΩsto wychodzili£my na piwo lub co£ mocniejszego i kiedy wracali£my do niego byli£my w bardzo dobrych humorach. Po jednym takim wypadzie wpad│em na pomys│ ┐eby zagraµ w karty ale brakowa│o nam trzeciego i wtedy Witek zaproponowa│, ┐e mo┐na poprosiµ jego siostrΩ LidkΩ, zgodzi│em siΩ. Grali£my przez dwie godziny zmieniaj╣c w tym czasie muzykΩ na tak╣ jak╣ ka┐dy z nas lubi│. I wtedy zauwa┐y│em, ┐e Lidka lubi s│uchaµ tego co ja. Przygl╣da│em siΩ jej ukradkiem, chwilami nasz wzrok spotyka│ siΩ wiΩc szybko spogl╣dali£my w karty. Nikt z nas nie zauwa┐y│, ┐e zrobi│o siΩ ju┐ bardzo p≤ƒno i czas wracaµ do domu dopiero mama Witka przypomnia│a nam o tym. Przeprosi│em grzecznie i wyszed│em, przedtem jeszcze raz zerkn╣│em na LidkΩ zauwa┐y│em, w jej oczach tajemniczy b│ysk.

Przez ca│╣ noc nie mog│em zasn╣µ, my£la│em tylko o niej, chcia│em j╣ jak najszybciej zobaczyµ. Przypomina│em sobie jej wygl╣d, mia│a uroczy u£miech z piΩknymi bielutkimi z╣bkami. Jej zadarty nosek dodawa│ jej wdziΩku. Dlaczego wcze£niej tego nie zauwa┐y│em? Z samego rana zadzwoni│em do Witka, telefon odebra│a Lidka nie spodziewa│em siΩ tego. J╣kaj╣c siΩ zapyta│em czy jest Witek odpowiedzia│a uprzejmie i z dystansem, ┐e dzisiaj go nie bΩdzie. Mia│a przy tym taki mi│y g│os, ┐e nie wiedzia│em co powiedzieµ, ona jednak szybko wyprzedzi│a mnie i doda│a, ┐e zapomnia│em wczoraj zabraµ swoj╣ kasetΩ i je┐eli mam ochotΩ to mogΩ j╣ odebraµ. PodziΩkowa│em i odpowiedzia│em, ┐e bΩdΩ nied│ugo.

Od tej chwili spΩdzali£my ze sob╣ du┐o czasu. By│em tak zafascynowany Lidk╣, ┐e zapomnia│em o wszystkim i o wszystkich. Liczy│a siΩ tylko ona. Bywali£my razem na ka┐dej dyskotece, spΩdzali£my czas na wsp≤lnych spacerach, mieli£my nawet jednakowe sny. By│o nam ze sob╣ dobrze. Mieli£my wsp≤lne zdanie na ka┐dy temat i we wszystkim siΩ zgadzali£my. Przyszed│ czas na pierwszy poca│unek potem nie potrafili£my ju┐ bez siebie istnieµ, nie dochodzi│o jednak do seksu. Po prostu szala│em za ni╣, kupowa│em jej prezentu z byle jakiej okazji, by│em ca│╣ dusz╣ zaanga┐owany w ten zwi╣zek.

Nasza mi│o£µ trwa│a ju┐ kilka miesiΩcy i Lidka zaczΩ│a powa┐nie my£leµ o naszym zwi╣zku, snu│a plany na przysz│o£µ coraz czΩ£ciej m≤wi│a o domu i ma│┐e±stwie. I wtedy nie rozumiem co we mnie wst╣pi│o, zacz╣│em robiµ jej na z│o£µ. Na dyskotekach zacz╣│em ta±czyµ z innymi dziewczynami, przytulaµ siΩ do nich a nawet siΩ z nimi ca│owa│em, stara│em siΩ przy tym ┐eby to wszystko widzia│a. Lidka bardzo cierpia│a, widzia│em to. Ona sama jednak nie robi│a mi ┐adnych wym≤wek, ┐adnych uwag, zachowywa│a siΩ tak jakby nic siΩ nie sta│o, wierzy│a jeszcze ┐e do niej wr≤cΩ. Bardzo j╣ kocha│em robi│em jednak wszystko ┐eby mnie znienawidzi│a i odesz│a ode mnie. Nie zdawa│em sobie sprawy jaka potrafi byµ cierpliwa. Znosi│a ka┐de upokorzenie. Czeka│a.

Brakowa│o mi ju┐ pomys│≤w. A┐ pewnej s│onecznej niedzieli Witek urz╣dza│ piknik nad jeziorem zaprosi│ znajomych ch│opak≤w i dziewczyny i nas oczywi£cie te┐. Ka┐dy mia│ przynie£µ ze sob╣ kanapki i co£ mocniejszego. Piknik mia│ siΩ rozpocz╣µ o pi╣tej po po│udniu. Przygotowa│em zak╣ski, butelkΩ wsun╣│em za spodnie i poszed│em po LidkΩ. W oczach innych tworzyli£my jeszcze parΩ. Lidka ju┐ na mnie czeka│a, wygl╣da│a prze£licznie, jeszcze takiej jej nie widzia│em. Mia│a bia│╣ sukienkΩ z odkrytymi ramionami a we w│osach du┐╣ kokardΩ. By│em w£ciek│y na siebie jak mog│em jej sprawiaµ tyle przykro£ci. Na pikniku by│o z minuty na minutΩ weselej, wszyscy bawili siΩ wspaniale. By│o jednak bardzo gor╣co, a porcja wypitego alkoholu coraz bardziej uderza│a mi do g│owy, by│em pijany i zdawa│em sobie z tego sprawΩ. Sta│em siΩ odwa┐niejszy. Wsta│em i podszed│em do Lidki rozmawia│a z kim£ odwr≤ci│a siΩ i zapyta│a czego chcΩ od niej w takim stanie. I wtedy wst╣pi│a we mnie prawdziwa z│o£µ zacz╣│em j╣ obra┐aµ przy wszystkich. Krzycza│em ┐eby da│a mi spok≤j, przesta│a o mnie my£leµ, ┐eby przesta│a mi siΩ narzucaµ m≤wi│em jeszcze mn≤stwo przykrych s│≤w pod jej adresem. Mia│a mnie nienawidziµ, a nie kochaµ.

Lidka rozp│aka│a siΩ, z pocz╣tku by│o to lekkie │kanie, a p≤ƒniej zanios│a siΩ takim p│aczem jakiego jeszcze w ┐yciu nie widzia│em, dr┐a│ ka┐dy centymetr jej cia│a. By│ to przera┐aj╣cy widok.

Nie pamiΩtam jak d│ugo to trwa│o, ale w pewnej chwili doskoczy│ do mnie Witek i jednym ciosem przewr≤ci│ mnie na ziemiΩ, nie mia│em ochoty siΩ z nim biµ. Usiad│em, wtuli│em g│owΩ w splecione ramiona, milcza│em...