|
Historia jednej mi│o╢ci
Opowiadanie to dedykujΩ Ani K.
Nie wiem, czy zauwa┐yli╢cie, ale jesieni▒ wszyscy ludzie chodz▒ jakby przygnΩbieni i smutni. Tak by│o i tego pa╝dziernika. W dodatku nikt nie m≤g│ siΩ jeszcze przyzwyczaiµ do tak niedawno rozpoczΩtego nowego roku szkolnego. Hani te┐ udziela│ siΩ ten nastr≤j.
-NienawidzΩ jesieni-powtarza│a sobie wracaj▒c po o╢miu lekcjach z nowej szko│y. Tak. Jeszcze przed wakacjami wydawa│o jej siΩ: "nowa szko│a-nowe perspektywy", jednak ju┐ po kilku dniach dozna│a przykrego rozczarowania. To mia│a byµ ta wymarzona szko│a, o kt≤rej ╢ni│o siΩ Hance? Beznadziejni nauczyciele i klasa do kitu. Z czego siΩ cieszyµ? Jak▒ mieµ nadziejΩ? Hanka wr≤ci│a do domu i rzuci│a ze z│o╢ci▒ plecak. Magda ju┐ nieraz widzia│a j▒ w takim stanie i wiedzia│a jak trzeba siΩ zachowaµ. O nic nie zapyta│a.... Hanka sama zacznie siΩ zwierzaµ......
-Magda! Jak normalny cz│owiek mo┐e zrobiµ na 8, ostatniej lekcji-w dodatku chemii, niezapowiedzian▒ i trudn▒ jak cholera kartk≤wkΩ? Powiedz, czy istnieje sprawiedliwo╢µ na tym ╢wiecie?
-No, nie wiem....
-A ja wiem! Nie! Nie istnieje!
Magda-jako do╢wiadczona w tych sprawach osoba, zaczΩ│a pocieszaµ m│odsz▒ siostrΩ:
-Zobaczysz, wszystko siΩ u│o┐y. To nic, ┐e na razie nie podoba ci siΩ ta szko│a. Potem mo┐esz byµ ni▒ zachwycona!
-Nie wierzΩ. Ta szko│a, to by│ chyba najgorszy wyb≤r mojego ┐ycia. Nigdy nie pope│ni│am gorszego b│Ωdu......
G│os jej siΩ za│ama│.....Magda mocno przytuli│a HankΩ-to najlepsze lekarstwo na wszelki b≤l. Hanka ju┐ przez │zy zaczΩ│a m≤wiµ:
-Ale to nic.....jest co╢ gorszego, z czym nie umiem sobie poradziµ i chyba nikt nie jest w stanie mi pom≤c. CzujΩ siΩ niesamowicie samotna. Nie mam ┐adnych przyjaci≤│....nigdy ich nie mia│am. A tak bardzo o tym marzΩ. Tak bardzo chcia│abym mieµ kogo╢ bliskiego.
-Chodzi ci o ch│opaka?- Magda od razu zorientowa│a siΩ w temacie
-Sk▒d wiesz?
-My╢lisz g│uptasie, ┐e ja nie mia│am podobnych problem≤w?
-Ale ja ju┐ kiedy╢ kocha│am.....Tak naprawdΩ, nie po szczeniacku. Dobrze wiesz, ┐e ╝le siΩ to dla mnie sko±czy│o.
-Pewnie do tej pory brakuje ci Artura?
-Jasne.....Gdy tylko kto╢ wspomina to imiΩ..... Wyobra╝ sobie, ┐e widzia│am go dzisiaj z Renat▒. Szli, trzymaj▒c siΩ za rΩkΩ, a on nie powiedzia│ mi nawet "cze╢µ". A ja.....ja chyba nadal go kocham.
-Je╢li mogΩ ci co╢ poradziµ, to b▒d╝ cierpliwa. Los sam wie, co dla ciebie najlepsze.
-Gdybym mog│a byµ tak▒ optymistk▒.......
-Tak, to nie│atwe siostrzyczko
* * *
Zrobi│o siΩ jeszcze zimniej. W bloku nie zaczΩli jeszcze grzaµ-to najgorszy okres. W mieszkaniu jest zimno jak w lod≤wce, wprost nie do wytrzymania. A Hanka jak na z│o╢µ by│a w coraz to gorszym humorze. Tylko w codziennych wieczornych spacerach po parku, mia│a jak▒╢ frajdΩ. Zawsze ubiera│a siΩ w sw≤j ulubiony p│aszczyk kupiony niedawno, za niema│e pieni▒dze, w kt≤rym wygl▒da│a naprawdΩ │adnie. Przynajmniej wtedy by│o jej ciep│o. Dzi╢ jak zwykle wysz│a na ╢wie┐e powietrze. Sz│a powoli, podziwiaj▒c czyste, gwie╝dziste niebo i wielki jak nigdy ksiΩ┐yc. Hania ostatnio rozkocha│a siΩ w poezji Edwarda Stachury. Przede wszystkim to dziΩki niej zaczΩ│a wierzyµ, ┐e "Czas p│ynie i zabija rany". To jej ulubiony kawa│ek....Teraz sz│a przez spokojny park, cichutko powtarzaj▒c te s│owa. Nagle us│ysza│a mΩki g│os:
-Ja te┐ lubiΩ ten wiersz
Odwr≤ci│a siΩ i zobaczy│a u╢miechniΩt▒ twarz siedemnasto, mo┐e osiemnastoletniego ch│opaka.
-Nie zimno ci?- zapyta│
-Nie, jestem ciep│o ubrana.
-Mo┐e jednak dasz siΩ nam≤wiµ na gor▒c▒ czekoladΩ? Znam bar, kt≤ry jest jeszcze czynny o tej porze.
-Nie, dziΩkujΩ.
-Dlaczego?
-Przecie┐ ciΩ nie znam. Nic o tobie nie wiem.
-Wiesz, ┐e lubiΩ poezjΩ Stachury! Ale skoro jeste╢ taka nieufna, to siΩ przedstawiΩ. Nazywam siΩ Artur Malczewski.
Gdyby by│o jasno, ch│opak zobaczy│by, ┐e Hanka zrobi│a siΩ blada. Artur! Nie, to jaki╢ pech! Czy nie ma innego imienia na ╢wiecie?!
-A ty? Jak ty masz na imiΩ?
Jeszcze nigdy Hanka tak szybko nie my╢la│a: "I╢µ z nim do baru? Czy nie i╢µ? Mo┐e zwiaµ st▒d, nie pozostawiaj▒c po sobie ┐adnych ╢lad≤w i zapomnieµ o tym spotkaniu z ARTUREM?"
-Ja? Ja mam na imiΩ Hanna. M≤wi▒ na mnie Hanka.
-To jak, idziemy?
"A mo┐e to przeznaczenie? Nie. Nie mogΩ zmarnowaµ takiej szansy! IdΩ!"
-Idziemy!
Na pocz▒tku rozmowa nie klei│a siΩ. Na szczΩ╢cie Artur ratowa│ sytuacjΩ.
-Przepraszam ciΩ Haniu, ┐e zaczepi│em ciΩ na ╢rodku ulicy i zaci▒gn▒│em do tego baru.
-Nic nie szkodzi. Przynajmniej siΩ rozgrza│am. Chyba jednak nie by│am zbyt ciep│o ubrana....
-Lubisz StauchurΩ?
-Bardzo. Przerabiali╢my w szkole jeden z wierszy i tak to siΩ zaczΩ│o
-Chodzisz do szko│y im. Kopernika?
-Tak
-Ja te┐ tam chodzΩ
-NaprawdΩ?!- W HankΩ wst▒pi│ nowy duch. Mo┐e znajdzie siΩ chocia┐ jedna przyjazna osoba w tej okropnej szkole?
-Tak. W tym roku zdajΩ maturΩ.
-Fajnie. Na pewno siΩ kiedy╢ spotkamy. A teraz muszΩ ju┐ i╢µ.
-Pozwolisz siΩ odprowadziµ?
Hanka zrobi│a niewyra╝n▒ minΩ
-Przecie┐ ju┐ siΩ znamy!
SkinΩ│a g│ow▒.
* * *
Od tamtego spotkania Hanka zaczΩ│a wierzyµ, ┐e szko│a nie jest taka najgorsza. Artur sta│ siΩ dla niej najbli┐szym koleg▒....przyjacielem. Razem spΩdzali ka┐d▒ przerwΩ, rozmawiaj▒c, ╢miej▒c siΩ, ┐artuj▒c. Po nied│ugim czasie stali siΩ sobie bardzo bliscy. Ale ona nigdy nie zapomnia│a o tamtym Arturze. Ci▒gle wierzy│a, ┐e stanie siΩ cud i on wr≤ci do niej. Wyobra┐a│a sobie, ┐e pewnego dnia zapuka do jej drzwi z czerwon▒ r≤┐▒ w rΩce...... Ale to by│y tylko marzenia....
Jednak od pewnego czasu Hanka zaczΩ│a otrzymywaµ dziwne listy, z piΩknymi wyznaniami. A by│y one podpisane: "Artur". Wtedy zaczΩ│a mieµ nadziejΩ. A jednak! Jednak odszed│ od Renaty, nie kocha│ jej! Chce wr≤ciµ do niej!
* * *
Nadesz│y tak d│ugo upragnione wakacje. Hanka wyjecha│a na ca│e dwa miesi▒c do cioci, do Anglii. Anglia bardzo jej siΩ podoba│a. Uwielbia│a zwiedzaµ zabytki i podziwiaµ piΩkne g≤ry. Jednak po pewnym czasie zaczΩ│o jej czego╢ brakowaµ. Nie wiedzia│a co jest grane. Ucieka│a wtedy w sw≤j ╢wiat-╢wiat poezji. A czas p│yn▒ i zabija│ rany......
ZaczΩ│a wspominaµ piΩkne chwile prze┐yte z Arturem Malczewskim. Ich rado╢ci i wszelkie smutki. Razem spΩdzane spacery po parku i rozmy╢lania nad poezj▒ Stachury. I wtedy zrozumia│a. Nigdy nikogo tak bardzo nie kocha│a. Tamten Artur....to by│o jednak tylko szczeniackie zauroczenie. Nic wiΩcej.
Teraz jej marzeniem by│ powr≤t do Polski.
* * *
Godzina 17:30. Sp≤╝nia siΩ ju┐ 15 minut! Dlaczego go jeszcze nie ma? Nagle- dzwonek do drzwi.
-To do mnie! Ja otworzΩ!
Za drzwiami sta│ Artur, kt≤ry zacz▒│ siΩ t│umaczyµ:
-Przepraszam za sp≤╝nienie, ale.....w kwiaciarni by│a kolejka-powiedzia│ pokazuj▒c Hani piΩkn▒ p▒sow▒ r≤┐Ω. I wtedy na ustach Hanki spocz▒│ gor▒cy poca│unek.
-Wiesz co kocham najbardziej na ╢wiecie?- zada│a mu zagadkΩ
-?
- Wiersze Stachury, czerwone r≤┐e. A przede wszystkim Ciebie
Anna Michna
e-mail: aniam0@poland.com
Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|