INNE NUMER 2.


- Co slychac ? Jak sie miewa twoja zona ? - Pyta kolega dawno nie widzianego
kolege i w tym momencie uprzytamnia sobie, ze jego zona nie zyje. Wiec szybko
dodaje :
- Wciaz na tym samym cmentarzu ?

Powodz w prowincjonalnym miasteczku. Ewakuacja ludnosci. Wojsko puka do kaplicy:
- Prosze ksiedza, niech ksiadz ucieka! Ksiadz sie utopi!
- Nigdzie nie ide, wierze w Opatrznosc Boska.
Po trzech godzinach ksiadz siedzi na ostatnim pietrze parafii. Podplywaja
motorowka:
- Prosze ksiedza, niech ksiadz ucieka! Ksiadz sie utopi!
- Nigdzie nie ide, wierze w Opatrznosc Boska.
Minely kolejne godziny, ksiadz na szczycie dzwonnicy. Podplywaja znowu.
- Prosze ksiedza, niech ksiadz ucieka! Ksiadz sie utopi!
- Nigdzie nie ide, wierze w opatrznosc boska.
Pietnascie minut i ksiadz juz z wyrzutami u Pana Boga.
- Panie Boze, no jak tak mozna? Swojego wiernego sluge zawiesc?
A tak wierzylem w Opatrznosc...
- Glupcze!!! Trzy razy po ciebie ludzi wysylalem!!!

Pacjenta uspiono do operacji. Gdy obudzil sie, spostrzegl zdziwiony, ze
chirurg bardzo sie postarzal i ma dluga siwa brode.
- Cos nie w porzadku, panie doktorze? Czy ja tak dlugo bylem nieprzytomny?
- Ja nie jestem doktorem - odpowiada starzec - ja jestem swietym Piotrem...

W wiejskim osrodku zdrowia:
- Panie doktorze, niech pan cos poradzi. Mam juz siedmioro dzieci, a maz
to sie w ogole nie zastanowi...
- Niech pani kupi mezowi prezerwatywy.
Po kilku miesiacach ta sama kobieta jest u lekarza.
- Zle mi pan doradzil. Znow jestem w ciazy!
- A kupila pani te prezerwatywy?
- Mnie tam nie stac na taki wydatki. Sama mu zrobilam. Na drutach...

W malej wsi ksiadz rozmawia z parafianka:
- Doszly mnie sluchy, corko, ze wczoraj wieczorem ktos u was straszliwie
przeklinal. Tak nie mozna, dzieci sie gorsza, a jaki zly przyklad dla sasiadow.
- Bardzo przepraszam, ale wlasnie wybieralismy sie do kosciola i moj stary nie
mogl znalezc ksiazeczki do nabozenstwa.

- Slyszalem, ze Wiesiek Kowalski kupil sobie nowy samochod?
- Przeciez to nie jego!
- Skad wiesz?
- Wczoraj mi powiedzial, ze to Toyota Karola.

Amigowiec zostal porazony przez swoja ukochana amige na smierc i poszedl do
nieba. Staje przed Sw.Piotrem a Piotr sie go pyta:
- Chcialbys Amigowcu pojsc do nieba czy do piekla
- Chcialbym sie rozejrzec - odpowiada amigowiec
- Patrz tak wyglada niebo - mowi sw.Pieter - pokazujac dookola
- Niby chlodno tu - inteligentnie zauwaza Amigowiec
- Teraz chodz pokaze ci pieklo - mowi sw.Pieter
Zjezdzaja do piekla patrza a tam gole panienki siedza na monitorach - dookoal leza amigi a Nawet najnowszy
model "Amiga CD Power Belzebub" z procesorem matolarola 40000000000, ktora
ma 100 TMipsow.
Wracaja na gore - czyli do nieba - i sw.Pieter sie pyta:
- No to jak - niebo czy pieklo ?
- Nie obraz sie sw.Pieter - ale ja wole do piekla - mowi amigowiec.
Dobra pojechal na dol, wychodzi z windy a tu go dwa Diably za bary i do
beczki ze smola. Przestraszony Amigowiec - krzyczy co sie stalo z tamtym
pieklem ktore widzial poprzednio: Na to jeden z diablow odpowiada:
- To bylo DEMO baranie, DEMO....

Idzie garbaty o polnocy przez cmentarz. Nagle zza grobu wyskakuje upior i mowi:
- Dawaj pieniadze!
- Nie mam.
- A co masz?
- Garba
- To dawaj
I zabral. A garbaty szczesliwie wrocil do domu i opowiedzial o wszystkim
kumplowi - kulawemu. Kulawy chcial byc znowu zdrowy i poszedl w nocy na
cmentarz. Historia sie powtorzyla.Wyskoczyl upior i mowi:
- Masz garba?
- Nie
- To masz!


Dzwoni telefon wczesnym rankiem. Obudzony facet odbiera i slyszy pytanie:
- Klinika?
- Pomylka, prywatne mieszkanie.
Za krotka chwilunie ponownie telefon:
- Klinika?
- Nie do cholery! Prywatne mieszkanie!
- Ziutek, no co ty kumpla nie poznajesz, tu Mietek. Pytam czy strzelimy
sobie klinika z rana.

Rozmowa w kolejce stojacej przed sklepem.
- Czy pan jest ostatni?
- Nie, sa gorsi ode mnie.
- Czy pan stoi na koncu?
- NIe, na nogach.
- Swinia!
- Bardzo mi przyjemnie, Kowalski jestem.
- Niech mnie pan w dupe pocaluje!
- Alez, prosze pani ja tu przyszedlem po cytryny, a nie po pieszczoty.

Ciemna noc, amerykanski bombowiec leci na akcje. Cel: zrzucic
spadochroniarzy na wyznaczony obszar na terytorium wroga.
Samolot zatoczyl krag, zapala sie czerwona lampka, nastepnie zielona,
grupa komandosow wysokczyla nad celem. Z wyjatkiem jedego...
Dowodca: Skacz...
Tchorzliwy komandos: Nnnie...
Dowodca: Dlaczego nie?
Komandos: Bbbo sie bbboje...
Dowodca: Skacz, bo pojde po pilota!!!
Komandos: Ttto idz...
Po chwili dowodca wraca z pilotem, a ciemno jest jak w d...
Skacz - mowi pilot - bo cie wyrzucimy sila...
Komandos nadal odmawia opuszczenia samolotu: Nnnie, bbbo sie bbboje...
W ciemnosci slychac kotlowanine, w koncu udaje im sie wypchac go z samolotu.
Zdyszani siedza w ciemnym wnetrzu:
Silny byl - mowi dowodca.
- Nnno, chhhyba ccos tttrenowal...

W srodku nocy zdenerwowany mezczyzna dobija sie do drzwi portierni
szpitala psychiatrycznego:
- Prosze mnie wpuscic, oszalalem, potrzebuje natychmiastowej pomocy
lekarskiej!
- Co?! Teraz?! W srodku nocy?! - denerwuje sie zaspany portier -
Pan chyba zwariowal!

Przez pustynie jedzie na wielbladzie Arab, a obok, ledwie zywa, biegnie jego
zona. Spotykaja jadaca naprzeciwko karawane.
- Dokad sie tak spieszysz? - pyta przewodnik karawany.
- Zona mi zachorowala, wioze ja do szpitala.

Byl sobie czlowiek dobry, madry, ale bardzo brzydki. Namowiony przez
przyjaciol, poddal sie operacji plastycznej. Niestety, kiedy wychodzil ze
szpitala, wpadl pod ciezarowke i zginal. Jego dusza powedrowala do nieba.
Kiedy stanal przed obliczem Boga, zapytal z zalem:
- Dlaczego mi to zrobiles, Boze?
- Wybacz synu, ja cie po prostu nie poznalem.

Pewien przewodnik w Gorach Skalistych w USA mial bardzo zla slawe. Co
zabieral jakas grupe turystow na wyprawe, zawsze ktos ginal. W koncu
zainteresowala sie tym policja. W sledztwie wyszlo na jaw, ze zly przewodnik
jest patologicznym morderca. Sad orzekl kare smierci. W dniu wykonania
wyroku posadzono go na krzesle elektrycznym. Wlaczono prad, ale po
dziesieciu minutach okazalo sie, ze delikwent wciaz zyje i z tajemniczym
usmiechem stwierdza:
- Przeciez wszyscy wiedza, ze jestem zlym przewodnikiem.

Motocyklista wybral sie na przejazdzke. Bylo zimno, wiec zalozyl marynarke
tylem na przod. Jechal zbyt szybko i wpadl na drzewo. Wokol ofiary wypadku
zebral sie tlumek wiesniakow. Po chwili do poszkodowanego przeciska sie
lekarz pogotowia:
- Czy on zyje?
- Po wypadku jeszcze zyl, ale jak my mu glowe przekrecili na
wlasciwe miejsce, umarl biedaczysko...

WiΩcej dowcip≤w znajdziesz w Internecie:
http://www.mateusch.hg.pl