Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Protal internetowy InterFlash
Poprzedni artykułNastępny artykuł Polemiki  

Hipermarket


Nycoon

Zaciekawił mnie temat w polemikach. Dotyczył on hipermarketów. Mieszkam w mniejszym miasteczku, tutaj największy sklep ma 10 kas i 200 wózków, a i tak ludzie z robią sobie wycieczki i nawet fotografują się na jego tle ;)

Lecz do rzeczy. Też doszedłem do podobnego wniosku, co mój poprzednik. Hipermarkety to nic złego.

Mówi się głównie o komercjalizacji, braku kontaktu z kupującym, o bezrobociu. Jak się później okazuje, tylko to bezrobocie jest problemem. Lecz pokażcie mi sklep, firmę, fabrykę, w której nie ma problemów, zwolnień i głupiego szefostwa. ;)

Idąc dalej. Czemuż to nas martwi brak kontaktu z kupującym? Czyż nie idziemy do sklepu nabyć produkt? Nie mamy już sprecyzowanych planów? Jeżeli chcemy kupić chleb, to chyba nie będziemy się nikogo pytać o instrukcję obsługi. Jeżeli komputer, to możliwe są dwa rozwiązania:

- Albo nic o kompie nie wiemy. Wtedy nawet nie będziemy narzekać na mizerny zestaw.

- Albo znając się, kupimy to co chcemy. Tylko że nie pod banderą np. Optimusa ;)

Możemy zawsze przeczytać instrukcję, opis itd. Więc chyba na brak kontaktu nie narzekamy. Bo i po co on nam.

Natomiast komercjalizacja. To jest temat, który nas boli, lecz jak zaraz udowodnię trochę gdzie indziej bije, niżby nam się zdawało.

Gdy idziemy do hipermarketu, to najczęściej mamy kasę (pomijając przypadki z tymi nieszczęsnymi batonikami). Mamy zamiar kupić rzecz. Jakiś zasłyszany w gazecie odtwarzacz mp3, proszek do prania, ogólnie - towar. Lecz te pieniądze, to nie są zwykłe papierki. Kłamiemy dla nich, pracujemy po 18 godzin, zapominamy o rodzinach. Czyli zwykła moda z Zachodu. Tylko że w Polsce jakoś mniej w portfelu ;)

Mając tą swoją krwawicę, idziemy tam z zamiarem spełnienia celu. Dokończenia dzieła postanowionego sobie za zadanie nawet na początku roku... To nie jest zwykły proces kupowania. My potrzebujemy ceremonii. Beznamiętny hipermarket nam tego nie da.

Co więcej nawet może wprowadzić nas w depresję, polegającą na jeszcze większej potrzebie kupna. Znany filozof, twórca pojęcia "zachodniej Nirwany" nakreślił hipotezę, na której oparła się jedna z największych idei twórczych. Teraz ta hipoteza się sromotnie potwierdziła. Każdy chyba wie że życie nasze nie jest jednowymiarowe. Posiadamy wiele motywacji, wiele ambicji. Żyjemy na płaszczyźnie ducha i materii. Lecz co się stanie jeżeli sprowadzimy się z własnej nieprzymuszonej woli do jednego komercjalnego poziomu - wymiaru.

Wtedy zgodnie z prawami owego filozofa, zniszczymy swój wizerunek celu. Gdyż cel sam w sobie nie ma żadnego sensu. W szkole średniej uczono nas byśmy byli ambitni, byśmy uczyli się produktywności. Kiedy zaczynano (po co to w takim razie wprowadzano w ogóle do programu) mówić o bezsensie ambicji - idei Shopenhauera - nauczycielka jakoś dziwnie z przyjaciela, który razem z uczniem powinien poszukiwać prawdy, przeistaczała się w nietolerancyjną wyrocznię.

Tak oto tworzymy sobie od najmłodszych lat wizerunek hipermarketu. Miejsca, w którym są tanie, poszeregowane, porozmieszczane blisko siebie - nasze cele życiowe.

Człowiek jednak, chociażby nie wiadomo jak by się starały korporacje i cenzorzy, jest istotą twórczą, potrzebującą głębokich przeżyć... potrzebującą prawdy.

Tyle się mówi o dresiarzach, a przecież to oni swoją oryginalnością napędzają rządowi i hipermarketom kasę. Czasy zmieniły się do tego stopnia, że teraz wojny nie są prowadzone by podbić ziemię. Wojny teraz toczy się po to, by zniszczyć lub ocalić ideę. Wiedzą i kapłani, i politycy, i handlowcy, że idea w szeroko pojętym znaczeniu jest teraz źródłem pieniędzy.

Przemoc wśród tych strasznych dresiarzy i innych subkultur popartu, jest wyrazem buntu przeciw niemożności sprecyzowania zagrożenia. Media, wraz z korporacjami milczą na temat podstawowych prawd, zasad jakimi się człowiek powinien kierować. Ludzie tacy oraz często i zwykli szaracy jak my, nie wiedzą nawet na co się powinni denerwować, dlaczego czują taką pustkę, gdy kupują najnowszy procesor, dresy, czy ekologiczny chleb. Czujemy się dlatego tak, że nie szczęście nie pochodzi z przedmiotów, one mogą nam tylko pomóc to szczęście uzyskać. Np. zrobić na tym procesorze piękny program, w wymarzonych dresach pokonać barierę swoich możliwości w sporcie, lub też oczyścić swój organizm z toksyn używając ekologicznego pożywienia.

Media jednak wpadły na pomysł by nakarmić nas przemocą i tanim seksem zaleczając tylko nasze wyalienowanie. Przy okazji można na tym zarobić.

Małe sklepy, swoimi naleciałościami, w stylu: pytań o cenę, bliskości sprzedawcy, kłamstw na temat możliwości danego produktu, i kontaktu ze współkupującym powodują powstanie swego rodzaju ceremonii, o której wcześniej mówiłem.

Natomiast supermarkety swoim beznadziejnym brakiem tej mistycznej otoczki wokół produktu powodują bezkresną pustkę.

Znajdując się tam, możesz się okazać człowiekiem:

- który potrzebuje produktu by osiągnąć cel,

- potrzebującym osiągnąć cel jakim jest produkt.

Ci drudzy najczęściej wolą sklepy wyspecjalizowane. Lecz jest jeszcze jedna grupa, wciąż się powiększająca - ludzi, którzy nawet nie widzą swoich prawdziwych potrzeb. Ludzie tacy kupują wszystko, czują się szczęśliwi jak znajdą proszek z reklamy. Oni nie widzą potrzeby tworzenia otoczki, ceremonii. Lecz też nie widzą beznadziei materializmu. Tacy ludzie teraz są kreowani przez media, firmy i niestety czasami szkołę.

Reasumując, filozof odkrył, że cel osiągnięty przestaje cieszyć. Że ciągłe wpychanie syzyfowego głazu szczęścia na górę rzeczywistości powoduje tylko frustrację. Jednak dzisiejsza technika pozwala nawet tę frustrację uśmierzyć tabletką pop-kulturowego chłamu i materializmu.


Nycoon
poczta: gfx@konin.lm.pl