|
|
|
Anioł Stróż Łukasz Nowak
- Ale... Dlaczego??? - byłem strasznie zdziwiony jej decyzją.
- Wiesz, Łukasz - westchnęła - Sama nie wiem... Jestem ostatnio jakaś dziwna.... Nie mogę zrozumieć czego chcę od życia.
- Ale przecież było nam razem tak dobrze - czułem, że musze stamtąd natychmiast iść, bo w przeciwnym razie rozpłaczę się jak dziecko - I co? Chcesz tak przekreślić pół roku bycia razem?
- No wiem! Było fajnie. Chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy. I co z tego? - Jej słowa były jak strzały, które co chwila godziły w moje serce, a ona wcale nie miała zamiaru przestać - Wszystko kiedyś przemija. Nasza miłość także. Naprawdę, będę wspominała chwile spędzone z tobą jako bardzo miłe i najpiękniejsze w moim życiu, ale zrozum, nie możemy już być razem. Przykr....
- Dość tego! - zdenerwowałem się już tym jej gadaniem - Nie chce więcej o tym mówić! Naprawdę kochałem Cię ale ty postanowiłaś to zepsuć - byłem na granicy rozpaczy - Nie rozumiem tylko dlaczego?
- Jest ktoś inny - powiedziała cicho - Ja tez cię kochałam. Muszę już iść.
Kiedy odchodziła wydawało mi się, że to tylko sen. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Jak ona mogła mi to zrobić? Jak mogła w jednej chwili przekreślić to co nas łączyło. A może nic nas nie łączyło? Może to było tylko złudzenie? Może mi się tak tylko wydawało, że mnie kocha, a jednak to nie była prawda?
A może ona mnie kochała, tylko nagle jej przeszło? Nie! To niemożliwe! - skarciłem się natychmiast w duchu, za te myśli - Gdyby mnie naprawdę kochała, nie chciałaby przecież tego przerywać. Żylibyśmy dalej i nie byłoby żadnych takich historii.
Ona wróci! - myślałem - Wróci, bo za bardzo mnie kochała. Nie może przecież żyć beze mnie ani jednego dnia, mówiła mi tak kiedyś. Mówiła też.... Z resztą ona dużo mówiła, chyba za dużo, bo nie spełniła tego co tak obiecywała.
I co ja mam teraz zrobić? Przecież życie bez niej nie ma sensu! Przeżyliśmy ze sobą tyle pięknych chwil. Jak mogła mi to zrobić?
Pamiętam jak dziś nasz pierwszy pocałunek. To było wtedy nad tym jeziorem... Mmmmm.... - rozmarzyłem się - Po tej imprezie u niej w domku letniskowym. Klimat wycieczki zawsze sprzyja rozwijaniu nowych doświadczeń... Od tego czasu staliśmy się nierozłączni. Może dlatego zerwała ze mną? Może po prostu miała mnie już dość? Ale nie! Przecież to ona chciała się umawiać ze mną każdego dnia. Co jakiś czas kupowałem jej kwiaty... Cieszyła się wtedy jak dziecko.
A wtedy, gdy wpadła do wody?? Tez było fajnie, kiedy to skoczyłem do wody by ją uratować, a okazało się, ze woda sięga nam do szyi. Niezły był przy tym ubaw...
Pamiętam jak zgubiliśmy się w lesie. Już myśleliśmy, ze nigdy stamtąd nie wyjdziemy. Wtedy to przyrzekliśmy sobie, ze będziemy ze sobą na zawsze. Już do końca... Do śmierci. Naszą przysięgę przypieczętowaliśmy pocałunkiem....
I co z tego. Bo co były te obietnice? Po co były te złudzenia? Czy tylko po to, by w końcu pewnego zimowego dnia powiedziała mi, ze nie chce już ze mną więcej być? Boże! Dlaczego mi to uczyniłeś????!!!
Co ja takiego zrobiłem, że karzesz mnie w ten sposób? Czym Cię obraziłem, ze musze tak cierpieć??? Dlaczego nie chcesz mi pomóc???? Boże, błagam!!!!!
A może to nie moja wina? Nie! Na pewno nie! To wszystko się stało przeze mnie! To moja wina! Ale co ja takiego właściwie zrobiłem? Czy byłem dla niej zbyt nachalny? Może nie podobał jej się mój styl życia. Właśnie! Mój styl życia. Właściwie to jaki on jest?
Myślę, że nie wyróżniam się zbytnio od innych ludzi. Jestem takim samym siedemnastolatkiem jak moi rówieśnicy. Nie należę do żadnej pop-kultury. Słucham tego co lubię. Uwielbiam rysować i w ogóle tworzyć różne dzieła. Czy jej to nie wystarczało? Przecież mieliśmy podobne zainteresowania! Ona także uwielbia rysować, tańczyć, cieszyć się życiem. Co było, wiec, powodem naszego rozstania? Czym ją uraziłem, czym zraziłem do siebie? Przecież było tak cudownie....
Spacery, wycieczki rowerowe, pocałunki i znów spacery w świetle księżyca. Czy nie podobało jej się to wszystko, że postanowiła mnie rzucić dla jakiegoś "ciecia"? Kim on tak właściwie jest? Za kogo się uważa?
Co on ma w sobie, ze wolała jego a nie mnie. W czym jestem gorszy?
Przecież mogła powiedzieć. Zmieniłbym się dla niej. Dla niej mógłbym zrobić wszystko.
Już nigdy nie spotkam dziewczyny takiej jak ona. Ona była tą jedną, jedyną. Tą która mogła sprawić, że świat z szarego w jedną sekundę robił się kolorowy. Przy niej nawet w deszczowy dzień świeciło słońce. Nie chce więcej bez niej żyć!
Nie chce! Słyszysz Boże???!!!!! Nie chce!!!!!!!!!! - krzyknąłem dochodząc do mostu na małej rzeczce.
Fajna rzeczka - pomyślałem - Już wiem! Ona stanie się moim wybawieniem! Po tamtej stronie nie będzie już bólu, żalu, strachu i cierpienia. Nie będzie już tej, która zniszczyła mi życie. Patrzyłem długo w ciemną toń. Przeszedłem przez barierkę i usiadłem na niej, dalej patrząc w toń. Ciekawe czy tu jest głęboko? A z resztą! Woda i tak przecież jest lodowata i natychmiast stracę przytomność. Poczuje tylko uczucie ulgi i ucieczki od tego wszystkiego. Może kiedyś znajdą moje ciało i pochowają je, ale dla mnie to nie jest już istotne. Liczy się tylko to, że zniknie ten ból. Nie będzie już nic.
Tak chciałbym ją teraz przytulić. Ona powiedziałaby mi, że to był tylko żart i bylibyśmy znów razem. Nie patrzyłbym teraz w te wodę, tylko stalibyśmy przytuleni do siebie, jak w tę noc.... Tańczyliśmy wtedy te naszą piosenkę. Nie było nic poza nią i mną.
Ostatnia wakacyjna dyskoteka...... Dla mnie rzeczywiście ostatnia....
- Asiu!!! Tak bardzo cię kochałem!!!! - krzyknąłem i skoczyłem.......
..........................................................................
Poczułem jakieś dotkniecie ręki. Otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą sufit. Poczułem zapach. Tak to był zapach jej perfum. Jak to możliwe? Przecież mnie już nie ma. Jej tez nie...
- Łukasz! Nareszcie!!! - usłyszałem jej glos, po czym na tle sufitu ujrzałem jej twarz - Tak bardzo się o ciebie martwiłam. Ja, twoi rodzice i znajomi. Już myśleliśmy, ze z tego nie wyjdziesz...
- O co chodzi? Czy ja jestem w niebie? - zapytałem
- Nie syneczku! - powiedziała mama - Jesteś z nami tutaj w szpitalu. Leżałeś przez dwa tygodnie w śpiączce. Już myśleliśmy, że opuściłeś nas, na zawsze! - z oczu mamy poleciały łzy
- Mamo nie płacz - powiedziałem nieco zdziwiony, a może zawiedziony, że jakoś to przeżyłem
- Gdyby nie ten pan, który nie bacząc na zdrowie skoczył za tobą do wody pewnie już by cię nie było z nami na tym świecie.
W tym momencie ujrzałem jakiegoś faceta stojącego nade mną. Twarz miał jakąś znajomą, chociaż nigdy wcześniej go nie widziałem. Miał bardzo pogodną i spokojną minę. Z jego oczu promieniała dziwna radość i ciepło. Czułem się w jego towarzystwie bardzo bezpiecznie.
- Pewnie nie usłyszałeś już jak krzyknąłem "nie", po twoim skoku. Gdybyś nie wypowiedział tych ostatnich słów z pewnością nie zauważyłbym cię i pomyślałbym, że to tylko gałąź spadla do wody. Dzięki temu jednak udało się.. - uśmiechnął się
Wyglądał na trzydzieści lat. Jego glos był jak melodia płynącą przez moje ciało. Działał kojąco na moje zmysły i psychikę. Miał w sobie coś, co działało na mnie jak lek.
Nie potrafię teraz tego wyjaśnić ale tak wtedy się czułem.
Po jakimś czasie rodzice zostawili mnie na chwile z Asią, bo o to prosiła. Ten facet tez wyszedł. Zostaliśmy sami...
- Gdybyś wiedział jak się bałam - zaczęła
- O mnie? Przecież ci już na mnie nie zależało.
- Tego dnia kiedy z tobą zerwałam, całą noc siedziałam w łazience i płakałam. Nie dlatego, że skrzywdziłam cię i przekreśliłam to co miedzy nami było, tylko płakałam nad sobą. Zrozumiałam jaki zrobiłam błąd. Tak bardzo się pomyliłam. Proszę wybacz mi! - z jej oczu popłynęły łzy - Popełniłam ogromny błąd i jeszcze tego samego dnia pożałowałam tego co zrobiłam. Chciałam cię przeprosić następnego dnia... Bałam się, ze mi nie wybaczysz... Tak bardzo cię kocham.... Zrozumiałam to dopiero kiedy dowiedziałam się co zrobiłeś. Byłam zrozpaczona. Okazało się, ze jeśli obudzisz się ze śpiączki to wyjdziesz z tego... Gdybyś nie przeżył zrobiłabym to samo. Nie mogłabym żyć w poczuciu winy za to co mogłoby się stać. To byłoby dla mnie zbyt trudne. Nie mogłabym spojrzeć w oczy twoim rodzicom i rodzinie. Łukasz, Kocham cię!!! Błagam wybacz mi to co zrobiłam!!! Marzę o tym, byśmy byli dalej parą.... W tej sytuacji jednak rozumiem, że ty pewnie już tego nie chcesz..... Ale proszę cię o jedno: wybacz mi to co zrobiłam.... Kiedy się dowiedziałam o tym, że chciałeś popełnić samobójstwo zawalił mi się cały świat. Chciałam wszystko odwrócić.... - mówiła ciągle płacząc - Popełniłam największy błąd jaki tylko mogłabym popełnić....Kocham Cię...I przepraszam....
Położyła głowę na moim brzuchu i nadal płakała.
- Asiu - rzekłem, a ona podniosła głowę i spojrzała na mnie.
Chwyciła mnie za dłoń i nasze palce splotły się ze sobą.
- Asiu, kocham cię i nadal chcę żebyśmy byli razem - wyszeptałem
Nie odpowiedziała nic. Podniosła się i złączyliśmy się w gorącym pocałunku. Całowaliśmy się delikatnie i z czułością. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie przytuliliśmy się do siebie tak spędziliśmy całe popołudnie i wieczór. Nie mówiliśmy nic. Wsłuchiwaliśmy się tylko w odgłosy aparatury szpitalnej, leżąc wtuleni i szczęśliwi.....
.........................................................................
Po powrocie do domu okazało się, ze rodzice nie wiedzą nawet jak nazywał się ten mężczyzna, który mnie uratował. Widzieli go tylko dwa razy: kiedy przyniósł mnie na rękach do szpitala (!) i wtedy, gdy się obudziłem. Nie zdążyli nawet podziękować, bo kiedy zostałem w pokoju z Asią, on nagle gdzieś zniknął. Nikt nie wiedział gdzie jest.
Szedłem do Asi około szóstej po południu ( a w zimie o tej godzinie jest już ciemno, gdyby ktoś nie wiedział ;-)) przez ten most, z którego skakałem, ujrzałem jakąś postać stojąca przy barierce. To był on!
- Dobry wieczór! - powiedziałem
- Dobry wieczór! - odpowiedział tym swoim delikatnym głosem - Czekałem na ciebie
- Na mnie? - zdziwiłem się - A skąd pan wiedział, że będę tędy szedł?
- To nieistotne
- Nie zdążyłem jeszcze panu podziękować. Dziękuję z całego serca - Podałem mu dłoń.
Jego dotyk był jak dotkniecie motyla. Poczułem bijące ciepło jakby cos grzało moją rękę od wewnątrz.
- Nie rób tego więcej - powiedział - Jeszcze nie twój czas....
- Kim pan jest? - zapytałem, ale on odwrócił się i już miał iść.
Zza jego pleców usłyszałem:
- Wzywałeś mnie wiec przyszedłem.... - i zniknął w ciemności
Koniec
17 października 2001
Łukasz Nowak
poczta: bst3@wp.pl
|
 
|
|