Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Najlepsze, polskie programy FREEWARE
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty zabawne  

2001: ODYSEJA NIENORMALNA (Część 2)


Lord Acpar

Oxy Żel otworzył oczy. Znajdował się w dość sporej komnacie, której ściany ozdobione były dość dziwną tapetą, a dokładniej papierem toaletowym. Zauważył też sługusa próbującego rozpalić ogień w kominku. Po chwili tej obserwacji, sługa spostrzegł obudzonego już Żela.

- Widzę, że panicz się obudził. Zawiadomię Mistrza - wypowiedział bardzo oficjalnie sługus - Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Cilit.

- Tak, tak... dziękuję - odpowiedział lekko zgaszony Żel.


Co takiego mogło się stać? Ostatnie co pamiętał Żel to las i... okropny ból w tyłku. Mniejsza z tym, od razu poznał, że znajduje się w zamku wuja - Wielkiego Domestosa Żela. Nie wiedział jednak, co robią jego towarzysze: Fanta, Pan Adol i Red Bull. W gabinecie Domestosa trwała rozmowa na temat przyszłego ataku na Hellmansa. Wkrótce miała jednak zostać przerwana.

* * *


- Mam więc rozumieć, że chcecie abym dopomógł wam w pokonaniu Hellmans'a, czyż nie? - dopytywał się Mistrz.

- Tak panie - potwierdził Pan Adol.

- Niestety nie mogę się na to zgodzić - zakomunikował Domestos.

- CZEMU?! - cała ekspedycja wydarła się chórem.

- Mam powody - odparł sucho Mistrz.

- A czy wielmożny panie moglibyśmy się dowiedzieć jakie? - próbował dojść Adol.

- To sprawa osobista! - odburknął Domestos.


- CO? Co ty mi wmawiasz głupku! Nie zgodzę się! - dało się wyraźnie słyszeć z korytarza. Po chwili drzwi otwarły się - to Żel wywalił je z kopa i wściekły zmierzał w stronę wuja.

- O kurde! - wrzasnęła Fanta i nagle, nie wiadomo skąd piorun trafił w Żela.

- Dla mnie lekko przypieczone... - kwiknął Żel tracąc przytomność.

- Coś ty zrobiła! - lekko wnerwił się Mistrz i rzucił się na nią, ale w tym samym momencie Redzio zasadził mu kopa w dupę, więc Domestos wybielił ścianę.

- Zostaw ją ty pe... - zaczął krzyczeć, ale nie dokończył Red Bull.

- On żyje? - spytał, jakby zafascynowany tym faktem.

- Nie chodziło mi o dziewczynę DEBILU! Tylko o magiczną gumę do kibla.

- Tak? - wyszeptał lekko zdziwiony Redzio.

- TAK! - poprawił go Mistrz - Widzicie to mityczna laska WC Kaczki, która reaguje na zaklęcie "O - KURDE".


Oxy Żel powoli zaczął odzyskiwać przytomność i jakimś dziwnym wzrokiem wpatrywał się w wuja. W końcu ryknął na niego:

- Ty zachłanna świnio! Jak możesz?!

- Co?

- Wiem, że nie pomożesz nam w wyprawie!

- Dobrze wiesz.

- Wiem dlaczego!

- Nie słuchajcie go to tylko mój debilny bratanek!

- Bo po Hellmansie wszyscy dostają sraczki i muszą czyścić kible tym twoim domestosem! Jeśli zniszczymy Hellmansa to stracisz monopol!

- Straż! Łapać mojego zasranego bratanka i tych jego kompanów!


Pierwszy do gabinetu wpadł Cif Comahif i zaczął mierzyć do Żela z pistoletu butaprenowego, ale (no kurde nie mogę uwierzyć!) Pan Adol zastosował na przeciwniku cios karate, ale nie był to zwyczajny cios, bo wymierzony w czułe miejsce (Ty, ty, uważaj sobie zboczony czytelniku, Adol to nie Gołota!). Skutkiem ciosu był jedynie mózg ściekający po ścianie (ciekawe co myśleliście, że będzie ściekać?). Cif bezwładnie opuścił się na podłogę. W tym samym momencie do sali wpadło dziesięciu uzbrojonych strażników. Otoczyli czwórkę naszych bohaterów...

* * *


- Hilfe mich! Help me kurde! - głos Żela rozchodził się po lochu.

- Nie wydzieraj się tak debilu! - odpowiedziało echo Redzia.

- Czemu Redziu?! - zapytaŁ się Oxy Żel.

- Bo mi już uszy pękają ty żelu do kibla!

- A co w ogóle chciałeś od mojego niewdzięcznego wujaszka, Red?

- To trochę...

- No gadaj wreszcie! I tak tu niedługo zdechniemy.

- Więc chciałem się zapytać, czy kibel umyty Domestosem...

- Co?

- Czy kibel umyty Domestosem dodaje skrzydeł.

- Nawet w tak krytycznej chwili nie potraficie zachować spokoju? - zapytała ironicznie Fanta.


Tę jakże ciekawą rozmowę przerwał im skrzypiący odgłos otwieranych drzwi lochu. Wpadające do środka światło raziło ich w oczy. Do środka wszedł Cilit, szybkim krokiem podszedł do Żela, otwierając jego kajdany przy pomocy klucza.


- Proszę paniczu Żelu, przynajmniej to mogę zrobić - powiedział do Oxy Żela.

- Nie ma sprawy koleś! - odpowiedział mu Żel

- Zanim ktokolwiek się skapuje, że zdradziłem Domestosa zdążymy uciec - zwierzył się sługa.

- Uciekniemy kanałem! - oświadczył plan ucieczki.

- Nie będę wałęsała się po ściekach! - dała do zrozumienia swoją niechęć Fanta, równocześnie obserwując miny współtowarzyszy - Może jednak... - dodała po chwili.



* * *


Nasi bohaterowie poszli więc ściekami. Podziwiali bogatą faunę i florę tych niezwykle malowniczych terenów. Wszędzie roztaczał się oszałamiający (znaczy piękny) zapach odchodów, kto by pomyślał, że pod najczystszym zamkiem w okolicy znajduje się taki syf. Przejście "alejkami" trwało jakieś dwie godziny, przez ten czas Żel zdążył przestać liczyć ile razy wdepnął w to czego było tam pełno. Wydostali się na zewnątrz w jakimś miasteczku. Jakie musiało być zdziwienie mieszkańców, gdy zauważyli przybyszów wychodzących ze studzienki ściekowej.


- Teraz muszę was opuścić - oznajmił Cilit.

- Naprawdę? - zdziwił się Pan Adol - A co z Domestosem? Na pewno będzie cię szukał, przynajmniej dla zemsty.

- A myślicie, że co robię? UCIEKAM! - powiedział były sługa Domestosa - Wy zróbcie to samo, a poza tym po tym mieście kręcą się szpiedzy Hellmans'a! - dodał na wychodnym.


- Co teraz robimy? - postawił jasno pytanie Pan Adol.

- Ja odwiedziłabym sklep z odzieżą - powiedziała Fanta.

- Ja poszedłbym do łaźni zmyć ten syf - zaproponował Red Bull.

- Ja odwiedziłbym przybytek rozpusty - przedstawił chyba najlepszą propozycję Oxy Żel.


I tak w końcu wszyscy poszli do łaźni zmyć z siebie kanałowy syf. Jak to bywa Fanta oczywiście nie przystała na propozycję wspólnej kąpieli z Żelem. Wszyscy faceci byli w jednej komorze (nie dzieci, nie gazowej), uwagę Pana Adola zwrócili dwaj podejrzani osobnicy - z nikim nie rozmawiali, tylko patrzeli na wszystkich spode łba.

- Żel, zapłać panu za usługę - nakazał Pan Adol.

- Nie mam kasy! Wszystko zostawiłem u Domestosa, a przecież i tak jak pokonamy Hellmans'a to będzie kupę forsy - wydarł się na Adola Oxy Żel - Niech Red Bull zapłaci - skrócił swoją wypowiedź.

- Dobra, dobra, zapłacę, ale to jest ostatni raz! - oznajmił złowrogo Red Bull. Nikt nie zauważył, że dwa typki z łaźni dziwnie popatrzeli sobie w oczy.


Cała czwórka udała się na spacerek po mieście - poszukać trochę przydatnych informacji o Hellmansie. Nic nowego nie znaleźli, poza tym, że śledziło ich dwóch osobników. Skręcili w uliczkę, szpiedzy za nimi. Skręcili w następną, a tamci znowu za nimi. W końcu dzięki bezbłędnej orientacji Żela w terenie dali zapędzić się w ślepy zaułek.

- Ha ha ha! - zaśmiał się jeden ze szpiegów - Szefa by się chciało załatwić, co?

- No racja, Steryd! Takie cherlaki, a ta laseczka... - dodał drugi.

- Ja ci dam laseczka! - ryknęła na szpiega Fanta, dając mu ręką w twarz i zapominając, że to nie Żel, który zwaliłby się na ziemię.

- I tak sobie pozwolisz, Anabol? - zapytał się towarzysza zbira Steryd - Brać ich!


Walka nie trwała długo, raczej trudno to w ogóle walką było nazwać. Spętanych liną naszych bohaterów wsadzono do wozu, który miał dowieźć ich przed oblicze Hellmans'a - Króla wszystkich Majonezów, co chciał opanować całą krainę Super - Hiper - Marketu. Podróż trwała chyba jeden dzień, jak policzył Oxy Żel, ale u osoby, która potrafi liczyć tylko do dziesięciu i czasami nie rozróżnia dnia od nocy nie można być pewnym dokładności. W końcu to się stało. Dotarli przed jego majonezowate oblicze!



* * *


- Wasza Majonezowatość! Oto czwórka bandytów pragnąca twej śmierci, przyprowadzona tu przed twój sprawiedliwy sąd - zaanonsował wejście naszych bohaterów sługa Hellmans'a.

Hellmans był niesamowicie opasły, nawet grubszy od Domestosa. Nie zdziwiło to nikogo, widać dwa grubasy były w jakimś układzie między sobą. Cała czwórka stanęła tuż przed Hellmans'em.

- Ty! Chudy, podejdź tu! - zawołał grubas do Żela, który spełnił żądanie. Hellmans natychmiast przywalił mu w ten jego głupi ryj. Jedyne co wyszło z ust Żela to "O kurde!", a potem tylko upadł na zakrwawiony na ziemię. Fancie coś zaświtało w głowie.

Widać było jak w Panu Adolu rośnie złość. W końcu nie wytrzymał i spróbował swojego ciosu karate - bezskutecznie. Rozzłoszczony faktem Hellmans wezwał straże i znów jak w zamku Domestosa nasi bohaterowie znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. O ile Domestos dałby im powoli w lochach pomrzeć, to Hellmans rozkoszował się widokiem świeżych flaków na posadzce. Red Bull ledwo unieszkodliwił paru wrogów, później już tylko się bronił - mieli wielką przewagę. Fanta zaczynała nie wytrzymywać, zwinnymi ruchami wymijała strażników, dochodząc osobiście przed spaśne oblicze Hellmans'a. Wyjęła swoją mityczną laskę WC Kaczki i wycelowała w brzuch tyrana, wypowiedziała magiczne zaklęcie:

- Ooo! Kurde!!!


Z Hellmans'a pozostała tylko kupka popiołu, a strażnicy uciekli w popłochu. Fanta, Red Bull, Pan Adol i Oxy Żel zostali sami w zamku. Przez lekko zjaraną przez Fantę komnatę tronową Hellmans'a przeleciał wiatr - wiatr pokoju, który od teraz miał zapanować nad całą krainą Super - Hiper - Marketu.



* * *


- Żel, żyjesz? - zapytała się Fanta stojąca nad nim.

- No, a co?! - zaczął podnosić się na nogi Żel, już gotowy na słowa uznania i podziwu od Fanty.

- To dobrze, bo idę z Red Bullem na randkę - oznajmiła i wyszła.

- Co się z nią porobiło? - zapytał się Żel Pana Adola.

- Dzisiejsza młodzież... - powiedział z wyrzutem Pan Adol.

- Racja! - zaaprobował tekst Żel - zrobię to co powinienem zrobić dawno!

- Co? - zdziwił się Pan Adol.

- Pójdę odwiedzić przybytek rozpusty...


KONIEC CZĘŚCI 2 (OSTATNIEJ)

Lord Acpar
poczta: acpar@poland.com