Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Protal internetowy InterFlash
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

Elf


linc

Wiatr rozwiewał długie włosy smukłej postaci. Gerard spojrzał odruchowo na elfa. Ubrany był w zieloną kurtkę i czerwone spodnie. Typowi elficki ubiór. Nie to było jednak przyczyną jego zainteresowania. Owa postać paliła coś, czego nawet najpaskudniejszy ork by nie wziął do ust - skręta z narkotykiem AF5. Patrzył jak elf łapał kolejne "machy" do ust. Wtedy jego organizm dał o sobie znać. Zaczął go boleć brzuch i głowa. Trzeba przyznać jedno - był na głodzie. Już od kilku godzin nie zażył żadnego narkotyku. Był zmuszony do rzeczy obrzydliwej, a jednak ratującej go z opresji. Spytał się towarzysza: "Dasz się zaciągnąć?". Postać spojrzała na niego i podała mu fajkę - "Czemu nie? Trzymaj". Człowiek chwycił papierosa i miarowo wdychał odurzający dym. Czuł, jak narkotyk dociera do płuc. Ból powoli mijał. Czuł się odprężony. Oddał fajkę elfowi i z powiedzeniem: "Dzięki" wstał. To był jego przystanek. Aleja Kwaśniewskiego. Podła dzielnica. Gerard ruszył do drzwi. Te jednak zamknęły się przed nim. Wiedział co go teraz spotka. Do przedziału weszło 2 ludzi z ochrony. Podążali w stronę człowieka. Gerard wyczuł pismo nosem. Zaczął uciekać do następnego przedziału. Ochrona, już biegnąc, podążała za nim. Elf podłożył jednemu z nich nogę. Doszło między nimi do bójki. To jednak nie obchodziło Gerarda. Jego śladem biegł ochroniarz. Człowiek wbiegł do przedziału 3 i schował się we wnęce. Rękami szukał czegoś, co pomoże mu uwolnić się od agresora. Zerwał ze ściany młotek do zbijania szyb. Teraz przyda się do czegoś innego. Sytuacja rozegrała się błyskawicznie - ochroniarz wbiegł do przedziału i od razu został potraktowany tępym przedmiotem. Upadł na ziemię. Prawdopodobnie stracił przytomność. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym. Zaraz mogą przybiec jego koledzy. Ruszył w stronę przedziału 1. Tam ujrzał bijącego się elfa z ochroniarzem. Raz jeszcze młotek się przydał. "Hej, wszystko w porządku?" - wydusił. "Nic poważnego. Spadajmy stąd zanim nas zidentyfikują". Gerard uderzył młotkiem o zamek wyjściowy. Ten ustąpił z trudem. Jeden kopniak i drzwi się otworzyły. Wybiegli w pośpiechu i obaj skierowali się w stronę parkingu. Tam stał samochód Gerarda - piękne Porsche ZX 20. Człowiek podbiegł do pojazdu i wyjąwszy pilota "rozbroił" alarm (poniekąd była to bomba). "Wsiadasz?" - powiedział, obserwując poczynania towarzysza. "A mam wybór?" - zdanie to było połączone z wielkim zniecierpliwieniem, jakie na pewno dostarczała zaistniała sytuacja. Obie postaci usadowiły się już w fotelach. Czerwony odcień skóry, którą wykładane były fotele pojazdu, trochę szajsowato wyglądał na tle ubioru elfa. "Co mnie to kurna obchodzi?". Włożył kluczyk do stacyjki i szybkim ruchem przekręcił go. Wóz odpalił. Wrzucił jedynkę. Żwir, który wyścielał tutejszą ulicę, teraz pryskał spod kół wspaniałej bryki, jaką niewątpliwie był bolid Gerarda. Obaj opuścili to śmierdzące miejsce. Więc uważaj, kiedy jedziesz "na gapę", kolego...


linc
poczta: linc@o2.pl