|
Tytuł: Balance of Power
Autor: Chris Crawford
Rok powstania: 1989
Muszę przyznać, iż w tym kąciku staram się opisywać zarówno gry komputerowe, które weszły niemalże do "kanonu elektronicznej rozrywki", jak i te mniej popularne, które jednak "coś" w sobie miały. Opisywana przeze mnie tym razem gra - Balance of Power - nie należy jednak do żadnej z tych kategorii. Jest bowiem w Polsce grą zupełnie NIEZNANĄ! Mimo to jej unikalna tematyka sprawiła, że postanowiłem zamieścić tu jej recenzję. Zaczynając pisać ten tekst pomyślałem, że pisanie go będzie rzeczą naprawdę trudną. Nie pomyliłem się... :)
W BoP gracz wciela się w rolę przywódcy jednego z dwu ówczesnych :) największych światowych mocarstw - USA lub ZSRR. Celem gry jest uzyskanie dla swego kraju jak największej ilości tzw. punktów prestiżu, bez wywoływania wojny nuklearnej. Gra się systemem turowym (1 tura = 1 rok), zaś w czasie każdej tury można wydać odpowiednie rozkazy dotyczące większości krajów na naszym globie (w tym również i Polski! :) ). Gra toczy się do 1997 roku.
Informacja wyświetlana na początku gry głosi:
"People, who play this game without reading the manual are wasting their time"
Mnie jednak udało się (mimo nie przeczytania instrukcji :) ) czasu nie zmarnować. Napiszę teraz, o co dokładniej w tej grze chodzi. (Poniższy opis jest dla poziomu najtrudniejszego - zdecydowanie najciekawszego, choć i najbardziej skomplikowanego. Nie dziwcie się, iż w grze nie występują zmiany, które miały w rzeczywistości miejsce w latach 1989-91. Czemu? Wystarczy spojrzeć na datę powstania gry... Z drugiej strony można naprawdę fajnie się poczuć w roli przywódcy zimnowojennego mocarstwa...)
Po rozpoczęciu gry, naszym oczom ukazuje się mapa świata z zaznaczonymi wszystkimi większymi i bardziej znaczącymi krajami świata. Kraje te są odpowiednio uporządkowane pod względem znaczenia i w związku z tym ilości punktów prestiżu. Wiadomo przecież, że więcej punktów przyniesie USA np: wybuch demokratycznej rewolucji w Chinach, niż Rosjanom prokomunistyczny rząd w takim np: Mozambiku. Dlatego też trzeba się starać o jak największe sukcesy w najważniejszych krajach, z drugiej jednak strony próba przeciągnięcia np: Chin na stronę USA, lub radziecka interwencja zbrojna w Zachodnich Niemczech kończy się tylko jednym - wojną nuklearną i napisem Game Over. A co możemy zrobić w każdym z krajów świata?
- Wysłać pomoc finansową (na cele militarne) dla rządu;
- Wysłać pomoc finansową dla zbrojenia się opozycji i wywołania przewrotu w kraju;
- Wysłać żołnierzy, którzy będą stacjonować na terytorium danego kraju i walczyć po stronie rządu;
- Wysłać siły wojskowe, które będą pomagać rebeliantom;
- Wysłać gospodarczą pomoc finansową;
- Podejmować otwarte próby destabilizowania sytuacji w danym kraju (wywołanie powstania lub coup d'etat - zamachu stanu);
- Podpisywać odpowiednie traktaty odnośnie nawiązania stosunków dyplomatycznych, układów handlowych, pomocy wojskowej, czy nawet wspólnego działania na wypadek wojny...;
- wywoływać dyplomatyczny nacisk na rząd jakiegoś kraju;
- nakładać embarga handlowe itp.
A jak to wygląda w praktyce? Opiszę na przykładzie USA. Świat jest podzielony na strefy wpływów - o ile w naszej strefie wpływów w większości wypadków możemy robić niemalże wszystko, co chcemy, o tyle poza nią wiele akcji może spotkać się ze sprzeciwem, dlatego też trzeba działać ostrożnie. Zaczynamy od przeglądu sytuacji wszystkich krajów świata - krajom nas popierającym należy oczywiście pomagać przez wysyłanie odpowiednio wysokiej pomocy ekonomicznej, i jeżeli jest to niezbędne (na przykład ze względu na niestabilną sytuację w danym kraju) - wysyłać pomoc wojskową, zaś krajom komunistycznym oczywiście odwrotnie. Pamiętajmy, że w Ameryce Północnej krajami zdecydowanie wrogimi polityce USA są: Kuba (i tu raczej nie da się zmienić sytuacji - Fidel jest oczywiście nieugięty :) ), oraz Nikaragua, gdzie trwa właśnie wojna domowa, w której rząd będzie popierany olbrzymią ilością radzieckiego i kubańskiego wojska oraz gotówki (chyba, że wyprzedzimy Sowietów i sami zaproponujemy pomoc rządowi) . Oczywiście warto wysłać olbrzymią pomoc dla rządu. Rządy reszty krajów Ameryki północnej powinny być dyskretnie popierane. Kraje Ameryki Południowej są raczej neutralne, aczkolwiek sytuacja międzynarodowa na tym kontynencie jest bardzo niestabilna - prędzej czy później wybuchnie w grze jakaś wojna. W Europie podzielonej na wschód i zachód praktycznie nie da się nic zdziałać - trzeba jedynie uważać, aby Szwecja nie znalazła się w orbicie rosyjskich wpływów. Co innego Bliski Wschód - tutaj można sporo namieszać w Iraku, Iranie, Birmie, oraz oczywiście trzeba wspomagać jak najbardziej Izrael (i w małym stopniu kilka innych krajów). Przeciwko rosyjskiej interwencji w Afganistanie lepiej nie protestować... :) (Choć czasem udaje się wprowadzić "amerykańskich chłopców" na terytorium tego kraju i przywrócić tam pokój...) Na Dalekim Wschodzie zaś jest sporo do zrobienia. Trzeba, o ile się da, jak najwięcej (i jednocześnie jak najostrożniej) próbować "bruździć" w Chinach, zdecydować się na popieranie rządu lub opozycji w Indiach (ze wskazaniem na to drugie) i wspomagać jak najbardziej się da inne kraje. Oczywiście poza Koreą Północną, która znowu jest nie do ruszenia... W rejonie Pacyfiku jesteśmy popieranie przez wszystkie kraje - nie ma sensu interweniować... Zaś w Afryce... Jak to J. Owsiak mówił - "Róbta co chceta!" Generalnie trzeba jak najwięcej "bruździć" komunistom. (ale mądrość wymyśliłem :) ) Po określeniu polityki względem większości możliwych krajów świata, przychodzi czas na przejrzenie działań "Ruskich" - jeżeli któreś nam się nie spodoba, możemy otwarcie sprzeciwić się ich działaniu - na szalę stawianych jest coraz więcej punktów prestiżu, jeżeli obydwie strony zaś nie zmienią swego zdania - game over... Gdy zaś któraś ze stron wycofa się, druga uzyskuje ilość p. p. , o które chodziło. Hm... Interwencja Rosjan w Iraku? Razem z nami? A niech tam - i tak to my będziemy zwycięzcami! Niech sobie interweniują! Duże rosyjskie siły w Wietnamie? A niech tam będą! Na Wietnamie już nam nie zależy... itd. itd. - przed zakończeniu tury Rosjanie odpowiadają na nasze akcje - mogą oprotestować wiele z wydanych przez nas decyzji... Możemy ich protest oczywiście odrzucić (co w ważnych sprawach prowadzi do olbrzymiej utraty punktów prestiżu, lub do wojny atomowej - warto zwracać uwagę na to opinie doradców), lub przyjąć - co oznacza, iż wycofujemy się z prowadzenia danej akcji. I tak tura po turze...
Mam nadzieję, że wystarczająco opisałem sposób rozgrywki w BoP. Gierka mimo swoich lat potrafi wciągnąć na dobrych kilka chwil. Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak zaprosić Was do grania!
Screen:

Pewnie nie uwierzycie, ale tak wygląda ta gra. Cóż za oszałamiająca grafika! :) Nie dajcie się zwieść pozorom! :)
|