"Nie jestem karaluchem, nie jestem człowiekiem, czekam na moment
kiedy wyjdę z cienia i podążę w stronę światła"
- Własna Droga, Nomad
Ludzie w przyszłości ocenią nasz świat. Popatrzą na nasze osiągnięcia,
na nasze słabości, styl życia, kulturę i postarają się wyciągnąć wnioski.
Przyznaję iż czasem jestem bezradny gdyż nie potrafię zmienić stanu rzeczy,
przeraża mnie w jakim świecie żyję. Brak wiary, brak religii. Pakuję wtedy
plecak i wyruszam na poszukiwania.
Pustynia
Kiedy opuszczam miasto zostawiam za sobą wiele, ale nie zrywam więzi
z tym co tam zostawiam. Wyruszam na poszukiwania innego spojrzenia, zdaję
sobie sprawę iż nie doznam oświecenia ani też nie uduchowię się w jakiś
znaczący sposób - muszę odpocząć.
To mój drugi raz. Wcześniej doszedłem do wzgórz 23 km od miasta, rozbiłem
obóz i spędziłem tam dwa dni. Dziś postanowiłem, że oddam się prądom i
pozwolę zaprowadzić tam gdzie poniosą mnie oczy.
Nie mam sprzętu. Wszystko przepadło. Nie widzę kresu pustyni. Opadam
z sił...
Przewodnik
Ocnknąłem się w jakiejś grocie z dużym wejściem. Obok mnie były moje
rzeczy. GPS nie działał jak cała elektronika. Broń była sprawna, choć
to jedynie pistolet.
Po sprawdzeniu ekwipunku wyszedłem na zewnątrz. Przy wyjściu siedział
człowiek, ubrany w zniszczoną panterkę pustynną i strugający jakiś patyk.
- Ty mnie uratowałeś? - spytałem. Człowiek nie odpowiedział. Patrzył
na mnie z zainteresowaniem. Skończył strugać. Obwinął patyk jakąś taśmą
i włożył do małego worka. Podszedł do mnie.
- 21 markerów. Twój kompas działa. Na południu jest miasto. 2 dni drogi.
- Człowiek spojrzał raz jeszcze na mnie, uśmiechnął się i odwróciwszy
na pięcie zaczął się oddalać.
- Poczekaj! - krzyknąłem. Wbiegłem do jaskini, złapałem plecak i wybiegłem
za nim.
- Też idziesz w stronę miasta? - spytałem. Nie odpowiedział. Szliśmy kilka
godzin w milczeniu. Co jakiś czas sprawdzałem w jakim kierunku. W końcu
nie wytrzymałem.
- Dlaczego nic nie mówisz? - powiedziałem stanowczo.
- Po co? - odparł bardzo spokojnie. Trochę mnie przymurowało, bo rzeczywiście
nie miałem jakichś porządnych argumentów, a z jego tonu wyraźnie emanowała
chęć usłyszenia takowych.
Postanowiłem być twardy. Nie odzywałem się do końca dnia. Rozbiliśmy obóz
- milczałem. Nad ranem - milczałem. W końcu postanowiłem zacząć rozmowę.
- Kim jesteś? - ton głosu spokojny i pytający.
- Przewodnikiem - odparł sucho.
- To zawód, czy jak? - kontynuowałem. Nie odpowiedział. W końcu spytałem
o kilka innych rzeczy, ale nie uzyskałem odpowiedzi.
Minęło kilka godzin. Doszliśmy do jakiejś autostrady. W oddali, na horyzoncie,
pojawiła się metropolia.
- Idź tą drogą. Co 350 kroków wbijaj jeden marker w pobocze. Nie reaguj
na ludzi jakich spotkasz, zanim nie dotrzesz do miasta. - powiedział Przewodnik
po czym zaczął się oddalać.
- Poczekaj, czy... - nie zwracał na mnie uwagi. Zrobiłem jak mówił. Mijały
mnie samochody i niewielkie grupy nomadów. Nikt mnie nie zaczepiał.
Nie wiem kim był ten człowiek i co oznaczały markery. Nie wiem po co
mi pomagał. W jego towarzystwie czułem wielki spokój ducha i potrafię
przywoływać to uczucie ilekroć chcę. Pustynia jest pełna zagadek i wyzwań.
|