Stary
Barszcz
Występują:
Wakko Skywalker
Han Kolizebo
Księżniczka Fleia
Obi van Samhainobi
Darth Remo
Banzainacca
mnóstwo Sztorm Truperów
i inni (m.in. kapitan "Pick a Card",
gwiezdny pirat Tomek i porucznik R.I.P.ley)
Wszelkie podobieństwo postaci, miejsc i zdarzeń
do filmu "Star Wars", reklam proszków
do prania czy telenowel brazylijskich jest
przypadkowe i niezamierzone (aha! guzik prawda!)
Space... the final frontier... Ups, chyba mi się
coś pochrzaniło... Dawno temu, w odległej
galaktyce...
- Dobra, dobra... starczy tych bzdetów... -
powiedział Han Kolizebo - przejdźmy do właściwej
akcji.
Ehh... no więc, Han leciał sobie swoim Wróblem
Millenium po hamburgera do Mc Daffy'ego, gdy
nagle jak coś nie pierdolnie, to jest, nie łupnie...
- Banzainacca! Co to do cholery jasnej było? -
krzyknął Han do swojego drugiego pilota, który
był cały owłosiony.
- Łeeeaaaaoo. - odpowiedział Baznainacca.
- Aha... domokrążca. No cóż, pójdę mu
otworzyć. Przejmij stery. - powiedział Kolizebo
i poszedł w stronę klapy. Zbliżył się do
niej i wyjrzał przez judasza.
- Ehhh... to znowu ten kretyn. - stwierdził Han
i otworzył klapę. Za nią stał gwiezdny pirat
Tomek, znana szuja w całym imperium.
- Kompakty... kompakty sprzedaje... Tylko
oryginalne pirackie kopie gier! Same beta-wersje!
Mnóstwo zawirusowanych cracków! - wydzierał się
na całe gardło Tomek.
- Zamknij się patafianie! - odpowiedział
Kolizebo - Spadaj stąd!
- You talking to me??? Ty **** złamany, jak cię
**** to się ****! - powiedział grzecznie i
spokojnie pirat - Zaraz wydam cię Remowi!
Tomek wyjął swoją komórkę (dwusystemową, z
darmową aktywacją, Minus GSM) i wystukał numer
666. W słuchawce odezwał się głos Rema:
- "Miło, że dzwonisz, ale nie ma nas w
domu. Po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość,
a na pewno oddzwonimy. PiiiiiiiiiiP!
- Cholerny Remo. Znowu gdzieś go diabli ponieśli.
Ehhh... będę musiał cię zabić.
- Co ty wiesz o zabijaniu? Ty stara dupa jesteś...
- odparł Han Kolizebo i założył ciemne
okulary.
- Taaaak??? To stawaj do walki mośku! - krzyknął
gwiezdny pirat Tomek.
Następne sceny zostały ocenzurowane, ze względu
na brutalność owych. Mogę tylko powiedzieć,
że wiele osób straci dostęp do nowych gierek.
- Banzainaccaaaaa!!!! Chodź tu, ze szczotką i
szufelką i posprzątaj ten bajzel!
- Łeeeeaeeaeaaoooo!
- Oki, jesteś... Hmmm.... coś mi tu nie gra...
Kto kieruje Wróblem?
- Łeeeooo!
- Shit!
***
Statek księżniczki Fleii, Tantiw XX, został
porwany przez Gwiazdę Śmierdzi. Sztorm Truperzy
weszli do środka i rozpoczęła się walka z
robaliantami. A wyglądało to mniej więcej tak:
biali strzelali do czarnych, czarni do białych,
a obok biegał reporter, który robił zdjęcia.
- O kurczę... to będzie super temat do
"Twojego Imperium"!
I tu małe info: gazeta "Twoje
Imperium" jest wydawana przez firmę:
"Remo i s-ka".
Do reportera podszedł jakiś robaliant i pyta:
- Przepraszam, czy mogę zrobić sobie zdjęcie z
panem? Ja i koleżanka...
- Kurka, spadaj! Idź walczyć za ojczyznę!
W międzyczasie na plan wtaczają się dwa
roboty. Pierwszy jest duży i złoty, zaś drugi
mały i wygląda jak odkurzacz Zelmera.
- O cholera! - mówi ten wysoki - Mamy
przewalone. Księżniczka teraz się nie wywinie.
- Pippipipip! - odpowiada ten drugi.
- Taaaak L3-T3. Masz rację.
Sztorm Truperzy wygrywają walkę. W tym czasie
oba roboty dają nogę.
- Księżniczko! Dostaliśmy w tyłek! Mają nas!
- krzyczy ten złoty.
- Piiip! - wturuje mu drugi.
- Jasna cholera. - odpowiada księżniczka Fleia
- A więc D4MO mam dla ciebie zadanie. Wsiądziesz
ze swoim kumplem do tej kapsuły ratunkowej i
polecicie na pobliską planetę. Macie znaleźć
Obiego Van Samhainobiego. Dacie tu tą wiadomość.
Księżniczka dyktuje treść L3-T3:
"Drogi Obi. Uratuj mnie do cholery z rąk
Rema, a wtedy z radości wycisnę ci wszystkie
pryszcze na dupie."
Roboty wsiadają do kapsuły, która po chwili
odlatuje. W międzyczasie do księżniczki
podchodzi Darth Remo i reporter.
- Hellloł Bejbe! - mówi Remo - My name is Remo.
Darth Remo.
- Tak. Ja pana znam z telewizji. - odpowiada
Fleia.
- Wygląda na to, że jesteś w moich rękach ślicznotko.
- Ej, ej, frajerze... Daruj sobie te
szowinistyczne słówka. A swoją drogą... po
jaką cholerę ci ten hełm?
- Ehhh... skoro pytasz... Miałem spięcie w
inkubatorze i teraz wyglądam jak... ehhh szkoda
gadać.
- Lordzie Remo - odzywa się reporter - Melduje,
że jakieś dwa roboty odleciały na pobliską
planetę.
- I dopiero teraz mi to padalcu mówisz? - Remo
zaciska pieść i strasznie się nadyma.
- Cholera! Pieprzona ciemna strona Mocy! Znowu się
zacięła. Ruski szmelc.
Fleia przygląda się całemu zajściu i mówi:
- Przepraszam, że przerywam tą biesiadę, ale
czy wreszcie moglibyście mnie zamknąć w celi?
- A no tak - odpowiada skruszony Remo - Kurka,
zawsze czegoś zapominam.
- Kup sobie Biovital - wzdycha Fleia.
W tym momencie dzwoni telefon. Remo podnosi słuchawkę.
- Mietek? Tu Stefan! - odzywa się głos w słuchawce.
- Jaki Stefan?
- A z kim kiblowałeś po pięć lat w każdej
klasie? To cud, że cie z podstawówki do wojska
nie wzięli!
- Nie chce mi się z tobą gadać... - odpowiada
Remo i rzuca słuchawkę.
***
Pustynia Cocaine. Dwa roboty idą przez pustynie
i wpadają w łapska Jawów. Nie dzieje się tu
nic ciekawego, więc ucinamy tę scenę i
przechodzimy do następnej.
***
Wakko Skywalker podróżuje ze swoim wujciem Ołenem
Larsem po pustyni.
- Wujku... a skąd się wzięły okrągłe
torebki Tetley?
- Zamknij się, za dużo telewizji oglądasz. A
telewizja robi ci wodę z mózgu. Ja w twoim
wieku...
- Oki, oki. Przestań nudzić.
- Wiem... kupię ci jakiegoś robota od Jawów.
Pasuje?
- Noooo... może być, ale musi mieć takie same
funkcje jak scyzoryk Mc Gyvera - odpowiedział
Skywalker.
Po chwili zauważają małą grupkę Jawów. Zbliżają
się do nich.
- Harry, I want to sell me a condom! - mówi Ołen.
- Khem, khem. Ołen, to nie ta kwestia... -
upomina go Wakko.
- Kurde, dawaj scenariusz!
Ołen starannie wertuje scenariusz, po czym mówi:
- Rzeczywiście... cholera to wszystko przez tego
Dżordża Lukasa. Ale to nic... Zaczynamy od początku.
- Oki...
- No więc... chcemy kupić robota...
- Robota? - odpowiada jeden z Jawów - Mamy
wspaniałe roboty kuchenne... Ten zmywa naczynia,
odkurza i robi placki z jagodami, a ten...
- Nie, nie... Nam chodzi o droida...
- Aaaa... Mamy tu takich dwóch...
- Pokażcie.
Jeden z Jawów przyprowadza D4MO i L3-T3.
- Hmmm - zastanawia się Ołen - Kupię tego małego...
Będę miał na czym piwo postawić.
- O nie, nie, nie... - protestuje D4MO - Musisz
kupić nas obu!
- A niby dlaczego? - pyta Wakko.
- To zajrzyj do scenariusza. - odpowiada D4MO.
Ołen wyjmuje z kieszeni trochę już wymięty
scenariusz i spogląda w niego.
- Cholera. Ma rację... musimy kupić ich obu. Co
za kretyn pisał ten scenariusz??? Ja mało
zarabiam! Mój agent dowie się o tym! -
denerwuje się Ołen Lars.
- Spokojnie wujaszku. - Skywalker próbuje go
uspokoić - Te kupy złomu przydadzą się nam.
Ten mały będzie robił za lampkę nocną,
ewentualnie odkurzacz. Ten duży będzie pasł
prosiaki na farmie.
- Nigdy!!! - krzyczy D4MO - Jestem tłumaczem, a
nie świniopasem!
- Stul pysk konserwo.
Wszyscy wracają na farmę. Roboty zostają zapędzone
do obory, zaś Wakko i Ołen idą spać do chaty.
Następnego ranka Wakko wchodzi do obory.
- Czołem blaszaki!
- Witka Master Wakko! - odpowiada D4MO.
- Ej, dlaczego ten mały jest taki brudny?
- No cóż... całą noc taplał się ze świniami
w błocie. Wybacz mu. To burak.
- A ja mam wiadomość! - krzyczy L3-T3.
- Ty mówisz! - dziwi się D4MO.
- Cicho, jest wigilia. Wakko naciśnij guzik na
moim czole.
Wakko naciska. Jego oczom pokazuje się film
pornograficzny.
- Ups! Pomyłka! Naciśnij jeszcze raz.
Tym razem ukazuje się hologram księżniczki
Fleii, która wypowiada znaną już nam wiadomość.
- Kto to jest ten Obi Van Samhainobi? - pyta
Wakko.
- To chyba jakiś dziadek.
- Oki, musimy go odnaleźć. Ale trochę później...
Mógłbyś jeszcze raz włączyć tego pornola?
- Ej, ej, ej... panowie! Słyszałem, że mnie
szukacie - mówi Obi wchodząc do obory.
- A skąd wiedziałeś? - dziwi się Skywalker
- Byłem u wróżki... - odpowiada Samhainobi -
Chodźmy.
Wychodzą.
- Wsiadajcie do wózka. - mówi Obi von
Samhainobi.
- Czyj to wózek? - pyta D4MO.
- Zeda...
- A kto to jest Zed?
- Zed zszedł...
Nasi bohaterowie jadą pustynią. Jest strasznie
gorąco, Wakko leży z wywieszonym jęzorem,
roboty są nagrzane jak kaloryfery.
- Madafaka! Ale gorąco! - mówi Wakko
- Napij się Coca-Coli - odpowiada Obi van
Samhainobi i podaje chłopakowi butelkę.
Wakko czyta na głos treść etykiety:
- "Coca-Cola. Składniki: woda, dwutlenek węgla,
kofeina, cukier, gronkowiec, 30% odpadów uranu,
nitrogliceryna. Przed użyciem wstrząsnąć."
Następnie wyrzuca butelkę i mówi:
- Nie, dziękuje. Nie wypije tego świństwa. Nie
masz piwa?
- Nie, ale nie potrzebnie wyrzucałeś tą butelkę.
Jeśli byś ją potarł wyskoczył by z niej dżin.
- Z tonikiem?
- Ehhh... ta dzisiejsza młodzież.
W międzyczasie dojeżdżają do jakiejś mieściny.
Po chwili zatrzymuje ich trzech Sztrom Truperów.
- Prawo jazdy i dowód rejestracyjny proszę - mówi
jeden.
- Nie potrzebujecie moich dokumentów - odpowiada
Obi wyzwalając Moc.
- Nie potrzebujemy twoich dokumentów - mówi
zahipnotyzowany Truper.
- To nie są roboty których szukacie.
- To nie są roboty których szukamy.
- Jesteście kurczakami.
- Jesteśmy kurczakami - mówią Truperzy i
zaczynają gdakać.
- W mordę! Jak to zrobiłeś? - pyta Wakko.
- Jak się ogląda Kaszpirowskiego i "Ręce,
które leczą", to się potrafi.
***
Akcja przenosi się do baru "Burdel
Kinga", gdzie siedzą Wakko Skywalker i Obi
Van Samhainobi.
- Piwo proszę! - mówi do barmana Wakko.
- Bezalkoholowe?
- Oczywiście!
Obi Van Samhainobi, już nieźle wykacowany,
zaczyna mówić:
- Oh mama! Chyba słoń stanął mi na głowę.
Dawaj klina.
- Spadaj! Nie trzeba było wczoraj pić tyle wódki...
- Co??? Tak się do starszego wyrażasz?
- Trzeba mieć fantazję, dziadku!
Do siedzących przysiadła się łysa kobieta z
jakimś stworzeniem na smyczy.
- Hej chłopcy. Kim jesteście?
- My? Nikim szczególnym... a co? Książkę
piszesz?
- Nie, jestem po prostu wścibska.
- My też. Dwa pytania: jak się nazywasz i co to
za dziwadło masz na smyczy?
- Jestem Elen R.I.P.ley. A to coś na smyczy to
jakieś zwierzątko z kosmosu. Wabi się Obcy.
- Fajnie. - mówi Obi - Potrzebujemy transportu.
Możesz jakiś załatwić?
- Ja nie, ale ten gościu tak. - odpowiada Elen,
po czym wskazuje palcem stojącego za barem
Banzainaccę - Tylko on jakoś tak dziwnie mówi.
- Spokojnie. Mój wujek w dzieciństwie przyciął
sobie język klapą od kibla. Jego bełkotanie
potrafiłem zrozumieć, potrafię zrozumieć i
mowę tego Łuukiego - uspokaja ich Obi, po czym
idzie w stronę Banzainacci.
- Frugo jest? - pyta R.I.P.ley barmana.
- A może koleżanki i koledzy spróbowali by
nowego Frugo: różowego i seledynowego???
- A z czego to jest? - pyta Wakko
- Z normalnych owoców. A owoce to zdrowie i
sprawność fizyczna! - odpowiada barman wisząc
na lampie. - Podać?
Elen bierze butelki i odchodzi od baru, a Wakko
zostaje sam. Siedzi sobie spokojnie, a tu nagle
zaczepia go jakiś gość, nieźle przypakowany,
w dziwnym kasku, z działem na ramieniu i włócznią
w ręce.
- Who, the hell, are you??? - mówi zaczepiający.
- A co frajerze? W łeb byś nie chciał? Myślisz,
że jak jesteś Predatorem, to ci wszystko wolno?
Predator wkurza się bardziej, zaczyna majstrować
coś przy swoim zegarku (swoją drogą, ciekawe
gdzie robią takie zegarki?), a na twarzy Wakka
pokazuje się czerwony trójkąt. W tym momencie
interweniuje Obi. Predator pada od uderzenia
miecza świetlnego.
- Łał! Fajna zabawka - mówi Wakko - Kupisz mi
taką?
- Nie baranie. Ten owłosiony powiedział nam, że
musimy pogadać z jakimś Hanem Kolizebo. Ponoć
siedzi przy stoliku w rogu sali.
- No to chodźmy do niego - proponuje Wakko.
Udają się do Hana.
- Grabula - mówi Han - Co was do mnie sprowadza?
- Potrzebujemy transportu.
- Mogę was transportować moim Wróblem
Millenium za pewną opłatą.
- 10 tysięcy?
- 9.
- 8 i pół!
- 6 i pół!
- 2 i ani grosza więcej.
- Oki, uwielbiam się targować.
- A szybki jest ten twój pojazd?
- Nie słyszeliście o Wróblu Millenium?
- A powinniśmy?
- Właściwie to nie, bo to złom. Dobra idźcie
już. Banzainacca zaprowadzi was do statku, a ja
zaraz do was dołączę.
Banzainacca, Skywalker i Obi odchodzą, zaś do
Hana przyłazi jakiś zielony mutant.
- Chwileczkę Kolizebo... - mówi - Oddawaj kasę!
Żaba de Pizza Hut się wkurza!
- Mam ją Zgreedo. Ale nie przy sobie.
- To dawaj statek.
- Po moim trupie!
- Jeśli chcesz... - mówi Zgreedo i wyciąga
blastera. Ale Han jest szybszy. Trafia Zgreeda w
brzuch, a ten upada i umiera.
- Jupikajej wydymańcu! - mówi Han i wychodzi w
kantyny.
- Ej, ty tam! - krzyczy za nim barman - A napiwek
z przeprosinami za bałagan?
- Nie dam i nie przeproszę... Pocałujta mnie
wszyscy w dupę!
***
- Dobra panowie, ma ktoś jakiś plan? - pyta
Kolizebo współtowarzyszy.
- Tak, ja! - odpowiada Wakko - Lecimy do Gwiazdy
Śmierdzi i uwalniamy księżniczkę Fleie.
- Genialnie. Że też ja na to nie wpadłem - żałuje
Obi Van Samhainobi.
- Bo jesteś głupi i nic nie rozumiesz! -
wykrzykuje Han.
- Co powiedziałeś tasiemcu?
- A bo co dziadku?
- Zaraz ci wpier***le małpo z czterema tyłkami.
- Tylko spróbuj staruszku.
- Zaraz użyje Mocy kretynie!
- Nie wierze w twoją moc kombatancie!
- Moc wymawia się z dużej litery dupku!
- Giń gnido!
- Spokojnie wieśniaki... - uspokaja ich Wakko -
Mamy zadanie do wykonania!
- A ty co gnoju? W zęby? - warczy Obi.
- Jak powiedziałeś wapniaku? - krzyczy
Skywalker i wali Obi'ego po gębie.
- Auuuu. Za co?
- Za jajco!
Dobra, przerywamy tą scene w obawie o uczucia
religijne czytelników.
***
- Lordzie Remo, ten wredny babsztyl kłamał co
do miejsca bazy robialantów - melduje kapitan
"Pick a Card".
- Co????? - złości się Remo - Baza robaliantów
nie znajduje się we Wrocławiu?
- Nie... tam są tylko jacyś Gućwińscy!
- Cholera. Zabije tą babę!
- Spokojnie, Lordzie. Jeszcze się nam przyda.
- Spadaj z powrotem do "Star Treka" łysolu!
- krzyczy Remo - Wkurzasz mnie jak cholera!
***
- Dobra, co teraz robimy? - pyta Wakko Hana.
- Trzeba się przebrać za Sztorm Truperów.
- O, widzę trzech! - mówi Obi - Ejjjj! Chłopcy!
- Taaak? - pyta jeden ze Sztormowców.
- Potrzebne są nam wasze mundury, bo chcemy
dokopać Remoowi i uwolnić księżniczkę -
odpowiada Han Kolizebo.
- Aha! Okej, tylko ich niepobrudźcie.
- Macie to jak w banku! - rzuca Wakko.
- Dobra, panowie. Przebierać się i idziemy.
- Wyluzuj Obi. Ale jak znajdziemy Fleie?
- To proste! Będziemy łazić po korytarzach i
pytać Sztorm Truperów.
- To rozumiem.
***
- Fleia jesteś tu? - mówi Wakko do zamkniętych
drzwi.
- A kto pyta?
- Listonosz.
- Nie zalewaj.
- Dobra, przybyliśmy cię uratować.
- Aha, to spoko. Już wychodzę, tylko
przypudruje nos!
Mija pół godziny. Fleia wychodzi z celi.
- Co tak długo? - pyta Obi.
- Ehhh... zatwardzenie. - odpowiada Fleia.
Idą przez korytarz, gdy nagle spotykają sporą
grupę Sztorm Truperów.
- Wiecie co? - mówi jeden Sztormowiec - Musimy
do was trochę postrzelać, żeby zachować
pozory.
- No dobra...
I tu zaczyna się strzelanina, flaki latają w
powietrzu, krew bryzga na wszystkie strony, Wakko
odstrzeliwuje głowę Sztormówcowi i krzyczy:
- Fatality!!!
Tym czasem reszta Sztorm Truperów obmyśla plan:
- Mydłem! Załatwimy ich mydłem!
- Tak jest!
Nasi bohaterowie uciekają przez korytarze. W końcu
natykają się na Rema.
- Ha! Mam was robaczki!
- Tylko nie robaczki zakuty łbie!
- Będzie draka co tu kryć, bo ja lubię dzieci
bić! - cieszy się Szaker.
Nasi bohaterowie zauważają zsyp śmieci.
- Wskakujcie do niego! - krzyczy Obi.
- A ty?
- A ja skopie Remowi tyłek. No już.
Wakko, Han i Fleia wskakują do zsypu, zaś Obi
wyciąga swój miecz świetlny.
- We're meet again Obi! - mówi Remo.
- Jasne, jasne... Angard!
Obi i Remo walczą ze sobą już kilka dobrych
minut. W końcu Remo sypie solą w oczy Obi'ego.
- Ciemność! Ciemność widzę! - krzyczy Obi.
Remo podchodzi do niego i mówi:
- Hasta la Vista, bejbi!
Po czym go zabija.
- Cięcie! - wrzeszczy reżyser - Remo nie dłub
w nosie, gdy go zabijasz!
- To taki chwyt pod publikę! Wyluzuj Dżordż.
- Gdzieś mam takie chwyty. Powtarzamy. Cisza na
planie! Akcja!
- Ciemność! Ciemność widzę! - krzyczy Obi.
Remo podchodzi do niego i mówi:
- Hasta la Vista, bejbi!
Po czym go zabija.
- Cięcie. Wspaniale! Następna scena! - mówi Dżordż
Lukas.
- Wstawaj Obi. Już cię zabiłem.
- Już? Oki, chodź na piwo.
***
Tymczasem Han, Wakko i Fleia siedzą już w Wróblu
Millenium.
- Remo zabił Obi'ego! - mówi Skywalker.
- Żałujesz go? - pyta Fleia.
- Nie, przecież to zgred.
- Aha, panowie. Trzeba zniszczyć Gwiazdę Śmierdzi.
- mówi Fleia - Musimy lecieć do bazy robaliantów.
- A gdzie to jest? - pyta Han Kolizebo.
- Trzy rzuty beretem od Starachowic. Na Jowinie
4.
- Kurka, a ja zawsze myślałem, że tam jest Dom
Łaskotek. Dobra trzymajcie się ludziska, włączam
hiper napęd.
Coś zastukało, błysnęło i Wróbel znalazł
się na Jowinie 4. Bohaterowie wychodzą ze
statku.
- Kurde, ale tu ciemno. Czy aby na pewno jest tu
ta baza? - pyta Skywaler.
- Tak!
Nagle włącza się światło, a cała chmara
robaliantów krzyczy:
- SUPRISE!!!!!!!!
- O cholera! Ale jaja! Mało mi rozrusznik nie
wysiadł! - mówi Han.
- Nikt was nie śledził? - pyta Hana generał
SiNK.
- Eeeee, poza Gwiazdą Śmierdzi to nikt.
- Co??? Robalianci! Do Sex-Wingów i rozwalić tą
kupę złomu!
- Ja też chcę! - mówi Wakko.
- Pozwól mu! - mówi Fleia.
- No dobra! - odpowiada z sarkazmem SiNK.
***
- Lordzie Remo. Melduję, że robalianci atakują
nas swoimi Sex-Wingami! Informuje również, że
składam wymówienie! - mówi kapitan "Pick
a Card".
Remo zaciska pięść, a "Pick a Card"
zaczyna się dusić i po chwili pada martwy.
- Dziękuje za współpracę "Pick a
Card". Sztormowcy! Do Herbata-Fighterów!!!
Rozwalić mi wszystkich robaliantów!!! - krzyczy
Remo.
***
Wakko leci Sex-Wingiem. W słuchawkach odzywa się
głos Flei.
- Rozwal ich z tyłu! Trzymaj kurs!
- Łatwo ci mówić! Siedzisz sobie w centrum
dowodzenia i grasz w tetrisa, a my musimy ich
rozwalać! - odpowiada jej Wakko.
W tym momencie w słuchawce odzywa się drugi głos.
- Cześć Wakko! Jak ci leci?
To dawny kumpler Skywalkera, Marshal.
- Jak chcę to leci! Kopę lat!
- Oki, no to do boju!
I tu zaczyna się wielka walka, przerywana słowami,
ktore nie występują w słownikach. Giną
wszyscy Sztorm Truperzy i wszyscy robalianci, oprócz
Wakka i Marshalaa. Z Gwiazdy Śmierdzi wylatuje
myśliwiec z Remem na pokładzie i strzela do
Sex-Winga Marshala, który wybucha.
- Oh My God! They killed Marshal! You bastards!
Tymczasem Kolizebo mówi do Flei:
- Kurka, chłopak sam sobie nie poradzi. Lecę mu
pomóc!
Po czym biegnie do wyjścia.
- Ej, Han! - krzyczy za nim Fleia.
- Co tam znowu?!
- Zapomniałeś statku.
- A no tak!
Z Jowina 4 wylatuje Wróbel Millenium i strzela
do Szakera. Jego myśliwiec zaczyna wirować i
znika gdzieś w przestrzeni.
- Yahoo!!! Zwycięstwo! - krzyczy Kolizebo. -
Dobra, Wakko. Rozwal tą Gwiazdę i spadamy!
- Oki, ale jest mały problem. Skończyły mi się
rakiety!
- To rzucaj kamieniami! - odzywa się w słuchawkach
głos Obi'ego.
- Obi. Ty żyjesz!
- Guzik prawda. Ja nie żyje, tylko masz zwidy.
Aha, użyj Mocy!
- Łokej!
Wakko używa Mocy i Gwiazda Śmierdzi wybucha!
- Dobra, spierdalamy!
***
Świątynia Massassassassassassassassi. Ceremonia
wręczenia medalów.
- And the winner is... - czyta Fleia - Wakko
Skywalker, Han Kolizebo i Banzainacca!
Wyróżnieni wchodzą na scenę.
- Może powiecie parę słówek do mikrofonu? -
pyta Fleia.
- Jasne! - mówią bohaterowie, zabierają jej
mikrofon i wydzierają się na całe gardło:
- W konkursie Kamy nagrody wygrywamy!!!!!!!
Po tym zaczyna się wielka biba w obozie
robaliantów. Niewiele mi o niej wiadomo, poza
tym, że policja zatrzymała 15 osób za jazdę
po pijanemu. Tymczasem Remo siedzi sobie w
koszuli z trochę zadługimi rękawami w pokoju
bez klamek i okien, obitym gąbką.
- I'll be back!!!
Jednak nikt go nie słucha, bo na ekranie
pojawiają się litery i muzyka końcowa. Możecie
już zmienić kanał, lub jeśli jesteście w
kinie iść do domu. That's all folks!
DZY ENT
PS. Jeśli ktoś przeczytał ten tekst powinien
niezwłocznie udać się do najbliższej poradni
zdrowia psychicznego oraz pozbyć się z domu
wszelkich ostrych przedmiotów.
PS 2. Jeśli ktoś po przeczytaniu tego tekstu
poczuł się urażony, niech poda mnie do sądu
(i ssie).
Wakko Lucas
|