|
|
|
Apokalipsa wg św. Jana Katarzyna Paluch
Przyszło mi na myśl pofilozofować o tym utworze, z racji tego, że zostałam zmuszona do przeczytania go na lekcję polskiego.
Otóż przede wszystkim czytając Apokalipsę doszłam do wniosku, że Lem wysiada w przewidywaniu futurystycznej przyszłości. To co przeglądały moje oczy i próbował zrozumieć mózg było najlepszym science-fiction jaki czytałam. Ale wcale mnie to nie zadowoliło. Gdybym chciała czytać s-f kupiłabym sobie książkę. Ja chciałam przeczytać co prawdopodobnie zgotuje nam Bóg u kresów naszego świata. I rozczarowałam się. Całe życie, rodzice, społeczeństwo, zdanie ogólne wychowywało nas w przekonaniu, że Bóg jest miłosierny, daje szansę każdemu, miłuje grzeszników (wg niektórych nawet bardziej niż tych nie grzeszących) czytając pismo święte, przez cały czas przekonani jesteśmy o tym przez podawanie nam na kartach księgi faktów i dowodów potwierdzających to. A tu nagle taka Apokalipsa ukazująca okrucieństwo Boga i wizja tortur jakie będą czekały "wszystkich nie posiadających na czole znaku Boga". Trochę to wobec tego dezorientuje. Zaraz po przeczytaniu wszystkich siedmiu wizji doszłam do wniosku, że to wygląda trochę tak: "róbta co chceta, ale jak przyjdę to zobaczycie..." . Ja rozumiem, że Bóg przez całe życie daje możliwość na zmianę siebie, ale czy wobec słów o znakach na czole mamy wierzyć w tezę średniowiecznych ludzi, że tylko określona ilość osób może dojść do nieba? Poza tym wizja cudownego raju również została zmieniona. Np. postacie z oczyma dookoła głowy i ze skrzydłami wypełnionymi wewnątrz i z zewnątrz oczami - ja rozumiem symbolika, ale jeśli tak ma wyglądać królestwo Boga to ja się go boję.
Kolejną sprawą jest to, że taka Apokalipsa wygląda teraz jak szantaż. Ludzie po przeczytaniu jej mogą tylko ze strachu kochać Boga, nie rozumiejąc niczego. Chyba w zrozumieniu tego wszystkiego przeszkadza mi mój racjonalizm - żeby wszystko wyjaśniać i zrozumieć, a w wierze prawdopodobnie chodzi bardziej o czucie niż rozumienie. Czy wobec tego nie mogę wierzyć, skoro potrzebuję do tego racjonalnych wytłumaczeń? Czy Bóg nie przygotował niczego dla ludzi z takim podejściem jak moje? Bo szczerze mówiąc gdyby podszedł do mnie ktoś kompetentny i powiedział: "Słuchaj, chrześcijaństwo jest właściwą wiarą bo..." i w miejscu kropek podał wiarygodne argumenty, które by mnie przekonały to wreszcie rozwiązał by się mój największy tego typu problem - wiedziałabym w co wierzę.
Kolejną sprawą jaka mnie zaintrygowała w tej Apokalipsie to... wizja życia po śmierci. Brak czasu, brak słońca... współczesny człowiek widzi raj w formie słonecznego miejsca, z krystalicznie czystą wodą, słodkimi owocami i zaspokojeniem każdej jego potrzeby. A tu Bóg oferuje nam w menu... brak potrzeb. Ciężko zrozumieć, ale skoro raj ma być przyjemnością, to nie wiemy co to jest przyjemność. Ciekawym aspektem jest też to co się stanie z naszymi umysłami (jeśli w ogóle coś się będzie działo). Czy jeśli nadal będziemy rozumieć tak jak teraz, będziemy w stanie to wszystko pojąć? Bo ja osobiście widzę siebie w roli człowieka gapiącego się, z otwartą gębą i totalnym mętlikiem w głowie. Co Bóg zrobi by pomóc nam zrozumieć?
A teraz trochę na ziemi - czy dzisiejszy kapłan byłby w stanie odpowiedzieć racjonalnie na moje pytania? To prawdopodobnie opiszę w następnym artykule...
Pytań jest wiele, odpowiedzi żadnej. Poczekamy zobaczymy? Człowiek musi nauczyć się od Boga cierpliwości...
Katarzyna Paluch
Taaa... Ciekawostką jest to, że Apokalipsy nie zalicza się w NT do grupy pism proroczych. Trudno odgadnąć rzeczywisty stosunek Kościoła do tych tekstów. Ciekawostką jest również to, że właściwie nie wiadomo, który z św. Janów go napisał (przypuszcza się i podaje, że był to ten najmłodszy z apostołów). Autorka słusznie zauważa, że właściwie nie ma nikogo, kto miałby ochotę zmierzyć się na poważnie z Apokalipsą. Dlatego tekst staje się raczej pożywką dla filmów w kilmatach milenijnych i horrorów straszących końcem świata. Odnośnie duszy, to teoretycy psychotroniki określają ją jako skupisko stanów emocjonalnych człowieka o zerowym lub bardzo niskim nacechowaniu intelektualnym (które umiera wraz z mózgiem w czasie śmierci biologicznej). Jest to pewnie tylko sfera wyobrażeń, choć jednocześnie jest już jakimś konkretnym postawieniem sprawy.
IAO
Katarzyna Paluch
|
 
|
|