Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Protal internetowy InterFlash
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

PRZYPADKOWY ŚWIADEK


Jason Manson

Żar sierpniowego dnia był nie do zniesienia. Było dopiero po jedenastej, a już słońce zdawało się świecić swą pełną mocą.

Piotr siedział na skraju łóżka w pokoju hotelowym i przyglądał się, przez otwarte drzwi balkonowe, grupkom turystów zmierzających w kierunku plaży. Całe rodziny, pojedynczy amatorzy kąpieli słonecznych i pary szczęśliwie zmierzające ku brzegu morza. Zwłaszcza ci ostatni przykuwali jego największą uwagę. On też przyjechał tu by być z kimś, by trzymać kogoś za rękę i leżeć z nim na złocistym piasku nad morskim brzegiem. A jednak tak nie było. Siedział w pustym pokoju i w ciszy i samotności palił kolejnego papierosa. Miał teraz chwilę czasu by zastanowić się nad tym wszystkim, by pomyśleć nad własną osobą... postępowaniem.

Jego myśli rozwiały się z dochodzącym go z za pleców pukaniem do drzwi. Zdążył tylko odwrócić głowę i krzyknąć: "Proszę", gdy jego oczom ukazała się postać wysokiego mężczyzny stojącego na progu.

- Mogę? - zapytał z lekką nieśmiałością.

- Wchodź - odparł Piotr odwróciwszy się w kierunku mężczyzny.

Owym mężczyzną był Przemek - najlepszy przyjaciel Piotra. Znali się od podstawówki i tak przez liceum po studia zawsze trzymali się razem... nawet teraz byli razem na wakacjach. Zresztą zawsze razem gdzieś jeździli... Zakopane, praca sezonowa w Hiszpanii, w Niemczech czy nawet teraz wakacje w Ustce. Tak naprawdę nie było ważna gdzie jadą, bo zawsze potrafili się wspaniale razem bawić. Tak też miało być i w tym roku. Wyjechali większą grupą, Przemek był ze swoją dziewczyną - Eweliną, Piotr z Agnieszką, a i jeszcze kilku znajomych postanowiło pojechać wraz z nimi... pomimo tego Piotrowi wcale nie było do śmiechu, nie miał ochoty na zabawę... zaczął powoli żałować, że dał namówić się na ten wyjazd.

- I jak Piotr? - zapytał, z lekką nutką niepewności w głosie, Przemek

- Nienajlepiej - odparł z wymuszonym uśmiechem.

- Wiesz może to nie moja sprawa - powiedział wysoki mężczyzna podchodząc do okna. - Może powinniście porozmawiać, wiesz zawsze lepiej jest pogadać o problemach, niż pozwalać im nawarstwiać się - mówiąc to odwrócił się w kierunku siedzącego na łóżku Piotr. - Powinniście dać sobie jeszcze jedną szansę.

- To nie takie łatwe - westchnął Piotr sięgając po kolejnego papierosa.

- Dlaczego? Wystarczy, że zejdziesz na dół i porozmawiasz z nią. Ona czeka... - urwał szybko i trochę jakby zagubiony odwrócił się w kierunku okna.

Piotr uśmiechnął się do siebie. Spojrzał na swojego przyjaciela starającego ukryć swoje zmieszanie gdzieś w dalekim widoku na morze.

- To Agnieszka cię tu przysłała? - wiedział jaką uzyska odpowiedź.

- Tak... To znaczy rozmawiałem z nią i... - urwał niespodziewanie patrząc jak Piotr podnosi się z łóżka i staje przed nim. Poklepał go po ramienia i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. Naciskając klamkę. Odwrócił się w kierunku stojącego przy oknie Przemka i wychodząc powiedział: - Dzięki stary - zanim zbiegł po schodach.

Agnieszka siedziała przy jednym ze stolików w małej restauracji na dole. Jej długie blond włosy oplatały jej ramiona, oczy miała spuszczone w dół, a jej pełne czerwone usta zdawały się lekko drżeć.

Piotr podszedł do niej powoli. Stanął przy stoliku i dopiero po chwili Agnieszka podniosła wzrok z nad szklanego blatu. Patrzyła na niego - jej oczy były szkliste, a policzki lekko mokre od łez. Usiadł naprzeciw niej. Uśmiechnął się i patrzył na nią prze chwilę... ujął jej dłoń.

- Piotr... - wyszeptała lekko łamiącym się głosem.

- Już dobrze - starła się powiedzieć to najcieplej jak tylko mógł.

- Przepraszam... - powiedziała już trochę spokojniej.

Przybliżył jej dłoń do swych ust i pocałował delikatnie, poczym przyłożył do swojego policzka.

- Ja też cię przepraszam - powiedział patrząc w jej oczy. Teraz ona uśmiechnęła się do niego patrząc jak czule i delikatnie pieści jej dłoń. Rzadko się kłócili, choć byli ze sobą już dwa lata, to tak naprawdę nigdy nie przeżyli jakiegoś głębszego kryzysu w ich związku. Oboje potrafili w odpowiednim momencie wyciągnąć dłoń do tej drugiej osoby i to chyba sprawiało, że czuli się ze sobą tak dobrze.


Popołudniowe słońce odbijało się od białych ścian wolnostojącego domu, kiedy Marcin zamykał za sobą drzwi. Miał spotkać się z ludźmi, którzy od jakiegoś czasu byli jego "pracodawcami". Nie wiedział tak dokładnie kim są, lecz umiał liczyć i wiedział, że chłopak w jego wieku po szkole zawodowej na pewno nigdzie nie znalazłby tak dobrze płatnej pracy. Miał 19 lat i na horyzoncie jego życia jak na razie nie malowały się żadne perspektywy. Szkołę skończył z dobrymi wynikami, miał znaleźć pracę bez problemu... jak się okazało najbliższy warsztat samochodowy upadł, a i inne w okolicy tez nie miały się najlepiej, a więc jego wykształcenie mechanika samochodowego na nic mu się nie przydawało. Miał zamiar iść do technikum, kształcić się dalej, lecz na to potrzebował pieniędzy - wiedział, że nie dostanie ich od rodziny, gdyż ta sama ledwo wiązała koniec z końcem. Sam więc postanowił zebrać fundusze na dalsza naukę. Jego kolega zaproponował mu raz dostarczenie pewnej przesyłki pod pewien adres... miał za to dostać trochę pieniędzy. Bez wahania zrobił co kazał mu kolega i do tamtej pory regularnie zajmował się dostarczanie różnego rodzaju paczek. Domyślał się co mogło się w nich znajdować, lecz nigdy nie odważył się zajrzeć do którejś z nich bojąc się, że jego obawy mogą być prawdziwe.

Przeszedł przez mały i mocno zaniedbany ogródek i zamknął za sobą furtkę.

Na ulicy czekał na niego samochód. Stare czarne BMW z dwoma mężczyznami w środku. Chłopak wsiadł do niego. Samochód natychmiast ruszył zostawiając za sobą tumany kurzy z piaszczystej drogi.


- A mówiłaś, że nie masz ochoty na zabawę - powiedział Piotr obejmując Agnieszkę w pasie.

- Bo nie miałam - zachichotała dziewczyna i położyła swe dłonie na jego ramionach.

Tego wieczory wszyscy postanowili wyjść gdzieś i się zabawić. Padło na małą dyskotekę znajdującą się na skraju lasu... tu nie było tak tłoczno jak w innych miejscach tego typu. Agnieszka na początku nie chciała dać się namówić na to wyjście, lecz wreszcie uległa i chyba nie żałowała tego, gdyż wraz z Piotrem bawili się wyśmienicie. Tańczyli prawie bez przerwy wzbudzając tym samym podziw wśród swych znajomych. Agnieszka wydawała się być szczęśliwa, wydawało się, że zapomniała o kłótni z Piotrem poprzedniego wieczoru. Piotr jednak nie sprawiał takiego samego wrażenia - pomimo ciągle widniejącego na jego twarzy uśmiechu, cały czas coś go trapiło, czasami wydawał się być nieobecny, jakby zamyślony nad jakąś ważną sprawą.

- Nie macie jeszcze dość? - z szerokim uśmiecham zapytał Przemek, który właśnie został wciągnięty na parkiet przez Ewelinę.

- No może trochę - rzucił przez ramię Piotr patrząc na Agnieszkę. Ta zmarszczyła czoło jakby pogniewała się na niego, lecz po chwili na jej ustach widniał już ten same promienisty uśmiech, złapała swego partnera za rękę i powoli ruszyli w stronę stolików. W połowie drogi Piotr zatrzymał się jednak i patrząc na otwarte na zewnątrz drzwi, powiedział:

- Masz może ochotę na mały spacer we dwoje?

Dziewczyna chyba trochę się zawahała, lecz po chwili przytaknęła i oboje ruszyli na zewnątrz dyskoteki.

Noc była ciepła. Upalne powietrze opadło, lecz lekki, ciepły, morski wiaterek nie pozwalał odczuwać uczucia chłodu. Ciężko zasnute mgiełką za dnia niebo, teraz było bardziej przejrzyste - tak, że można było spokojnie dostrzec lśniące na nim gwiazdy.

Piotr spojrzał na stojącą obok niego Agnieszkę. Dziewczyna przez chwilę również wpatrywała się w niego, lecz zaraz przysunęła się bliżej i ich usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Ścisnął mocniej jej rękę... po chwili znów stali i patrzyli na siebie. Trochę zdezorientowany chłopak ruszył przed siebie ciągnąc swą dziewczynę za sobą. Chciał z nią porozmawiać, a głośna muzyka z dyskoteki nie tworzyła odpowiedniego nastroju do tego, więc postanowił znaleźć bardziej ustronne miejsce... Ruszyli wydeptaną w trawie ścieżką w kierunku lasu.


Około dziesiątej wieczór czarne BMW zaparkowało pod jednym z barów na głównej ulicy miasteczka. Jeden z mężczyzn siedzących w samochodzie wyszedł i rozglądając się dookoła wszedł do baru.

Marcin siedział ze swoją dziewczyną przy jednym ze stolików obok wejścia. Właśnie miał pocałować Monikę, kiedy zauważył stojącego nieopodal znajomego mężczyznę. Ten pokiwał do niego głową... Chłopak trochę przestraszony wstał i podszedł do niego.

- Co jest kurwa cwaniaczku - warknął mężczyzna, gdy Marcin podszedł do niego.

- A o co chodzi? - spytał niepewnie chłopak.

- Pojedziesz z nami, to ci pokaże - słowa te nie brzmiały jak zaproszenie, lecz raczej jak rozkaz. Mówiąc to mężczyzna odwrócił się i powoli zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Chłopak podążył za nim, odwrócił się na chwilę i rzucił do swej dziewczyny: - Zobaczymy się później - poczym zniknął za drzwiami wraz z wysokim mężczyzną.

Całą drogę do domu jednego z nich spędzili w milczeniu. Marcin czuł, że coś jest nie tak jak powinno, lecz z drugiej strony nie miał się czego obawiać, gdyż był pewien, że nic złego nie zrobił. Cały czas wmawiał sobie, że nic takiego pewnie się nie stało, że to pewnie jakieś nieporozumienie i dopiero gdy weszli do środka mieszkania i chłopak zobaczył na stole rozłożone worki z białym proszkiem przestraszył się nie na żarty.

- Co to kurwa ma być - krzyknął jeden z mężczyzn wskazują na stolik.

- Ja... - chłopak próbował się wytłumaczyć, lecz drugi z mężczyzn złapał go mocno z ramie i powiedział:

- Wszyscy się już pośmialiśmy, a teraz dawaj towar.

- Jaki towar? - chłopak wyrwał się z uścisku i stanął twarzą w twarz z mężczyznami.

- Ja ci kurwa pokaże! - rzucił jeden z nich i sięgnął do kieszeni swojej kurtki.


Było już kilka minut po północy, gdy Piotr wstał z pnia, na którym wraz z Agnieszką siedzieli i rozmawiali przez ostatnią godzinę, i powiedział:

- Chyba wracamy co?

Dziewczyna powoli podniosła wzrok z nad ziemi i spojrzała na niego. Znała go już dość długo, ale dopiero teraz uświadomiła sobie kim naprawdę był.

Gdy go poznała myślała, że jest osobą bardzo zamkniętą, nie potrafiącą mówić o swych uczuciach... Podjęła próbę przedarcia się przez skorupę, którą wytworzył dookoła siebie... i udało się jej. Poznała go lepiej i zmieniła o nim zdanie. Był czułym, wrażliwym chłopcem. Potrafi rozmawiać z nią o wszystkim. Wiedziała o nim rzeczy, których z pewnością nikt w nim wcześniej nie odkrył, a jednak... Ten wieczór utwierdził ją w przekonaniu, że tak naprawdę on ukrywał się przed nią - aż do dziś. Godzina spędzona z nim na szczerej rozmowie - na tej, której tak brakowało jej w ostatnich dniach, pokazała, iż Piotr jest nie tyle co chłopcem, co małym dzieckiem... zagubionym, przestraszonym. Bał się. Bał się jej - swojej własnej dziewczyny. Bał otworzyć się przed nią do końca i powiedzieć jej co tak naprawdę czuł. "Może bał się, że go skrzywdzę?"- zastanawiała się. Dopiero dziś powiedział jej, że boi się, że jego miłość do niej wcale nie jest taka mocna, że może ona wcale nie czuje do niego tego wielkiego uczucia, którym on ją darzy. Bał się, ze pewnego dnia obudzi się i jej nie będzie przy nim.

Ujęła jego dłoń wyciągniętą w jej kierunku. Spojrzała w jego oczy. Kochała go, jak tylko można kochać drugą osobę. Chciała żeby to wiedział i czuła się trochę winna, że on - najbliższa jej osoba, nie czuje się przy niej pewnie.

Roztarła zimno oganiające jej ramiona. Objął ją ramieniem i przytulił mocna do siebie. Czuła się przy nim dobrze, lecz dlaczego on tak nie czuł się przy niej?

- Jesteś zmęczona... wracajmy do hotelu - powiedział patrząc jak ona zakrywa dłonią usta ziewając. Dziewczyna potrząsnęła lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił jej gest i pocałował ją delikatnie w czoło przyciskając mocniej do siebie.

Dokoła panowała cisza. O ile w dzień spotkać można było spacerowiczów przechadzających się wydeptanymi w trawie alejkami, tak teraz cały las należał do nich. Piotr obejmował swoją dziewczynę ramieniem i prowadził w kierunku hotelu. Uczucie chłodu oganiającej jej ciało za sprawą lekkich, chłodnych powiewów wiatru ustało. Teraz czuła tylko ciepło jego ciała i bliskość najdroższej dla niej osoby. Zawsze bała się ciemności, lecz teraz gdy była z nim wiedziała, że nic jej nie grozi. Mogła czuć się bezpieczna o objęciach swojego ukochanego.

Byli już dość niedaleko głównej dróżki leśnej prowadzącej do hotelu, kiedy Piotr nagle zatrzymał się.

- Słyszysz? - zapytał rozglądając się dokoła. Dziewczyna przystanęła i poczęła nasłuchiwać. Niebyli sami w lesie. Niedaleko od nich słychać było łamanie gałęzie i jakąś głośną rozmowę.

- Chodźmy... - dziewczyna stała się trochę niespokojna.

- Ciii - przerwał jej Piotr i powoli ruszył w kierunku skąd słychać było odgłosy. Dziewczyna podążyła za nim niepewnie.

Im dalej zbaczali z dróżki i wchodzili w zarośla tym odgłosy stawał się bardziej wyraźne. Chłopak szedł cały czas przodem, dziewczyna podążała kilka kroków za nim. Zatrzymała się widząc jego rękę pokazującą jej by została na miejscu. Piotr schylił się, dziewczyna zrobiła to samo, choć do końca nie wiedziała dlaczego... rozchylił krzaki. Teraz odgłosy były wyraźne, także wyraźnie słychać było rozmowę.

- ...popamiętasz mnie kurwa! - mężczyzna w czarnej kurtce skórzanej stał nad leżącą na ziemi postacią.

- Ja naprawdę... - męski głos urwał się naglę, gdy drugi ze stojących mężczyzna kopnął swą ofiarę w głowę. Krew z rozciętej skroni zaczęła płynąć gęstym potokiem, zalewając ofierze oczy i cienką stróżką wpływając do zlepionych krwią ust.

- Daję ci ostatnią szansę - mężczyzna warknął pochylając się nad chłopakiem.

Po chwili wypełnionej milczeniem wyprostował się, i porozumiewawczo spojrzał na swojego kolegę.

- Załatw go - powiedział ten w czarnej kurtce, poczym odwrócił się.

- Nie! Proszę... - dało się usłyszeć jęk leżącego na ziemi chłopaka.

Ostrze noża podniesionego do góry zabłyszczało w świetle księżyca przezierającego się przez konary drzew... po czym utonął gdzieś w ciemności. Ciszę przerwał tylko stłumiony jęk i po chwili dało się dostrzec, że człowiek leżący na ziemi przestał się ruszać. Ostrze zgłębiło się w jego klatce piersiowej. Mężczyzna trzymający w garści nóż wyprostował się z nad ciała, które teraz pokrywało się szybko krwią wypływającą z rany zadanej ostrzem... rozejrzał się badawczo dookoła.

- Nie możemy go tu tak zostawić - powiedział do swego towarzysza.

- Zaciągnijmy go w krzaki - powiedział ten drugi wskazując głową na niewysokie zarośla znajdujące się nie opodal.


Piotr odwrócił głowę w stronę Agnieszki. Jego twarz była blada, a ręce trzęsły się. Dziewczyna parzyła na niego z zasłoniętymi ręką ustami.

- Jezu Piotr oni go zabili - powiedziała łamiącym się głosem. Chłopak popatrzył na nią przez chwilę milcząc poczym przysunął się w jej kierunku i obejmując ją ramieniem i powiedział:

- Lepiej się stąd wynośmy. - Dziewczyna przytaknęła prawie bezgłośnie. Jej ciało drżało, lecz nie z zimna, ale z przerażenia sceną jakiej przed momentem była świadkiem.

Oboje po cichu wydostali się z zarośli i ruszyli przed siebie błotnistą alejką.

- Powinniśmy zawiadomić policję - dziewczyna parzyła na twarz swojego partnera.

- Daj spokój - odparł jej po chwili namysłu - nie było nas tu, nic nie widzieliśmy. Jego uścisk na jej ramieniu jak by stał się teraz stanowczy.

- Piotr ale oni... - Agnieszka mówiła prawie przez łzy.

- Wiem co oni - przerwał jej. - Chcesz iść na policję i składać zeznania? Przecież wiesz jak to wszystko działa - w jego głosie dało wyczuć się teraz lekką nutkę ironii. - Jeśli tam pójdziemy ściągniemy na siebie tylko kłopoty. Dziewczyna nic nie odpowiedział - wtuliła się tylko mocniej w jego ramię.

Gdy dotarli do rozdroża na skraju lasu Piotr zatrzymał się. Złapał dłońmi ramiona Agnieszki. Dziewczyna zdawał się być w szoku, była jakby nieobecna.

- Aga - powiedział spokojnym głosem. - Teraz wrócimy do hotelu. Nie powiemy nikomu co tu widzieliśmy. Tak będzie lepiej, rozumiesz? - dziewczyna przytaknęła nieznacznie. Jej oczy stawały się szkliste. Chłopak zauważył to. Przyciągnął ją mocno do siebie.

- Uspokój się kotku - starał się za wszelką cenę uspokoić swą dziewczynę. Objął ją mocno mówiąc: - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Dziewczyna cała drżała, jej oddech był płytki i urywany. Piotr sam czuł jak nerwy ogarniają go z chwili na chwilę coraz bardziej, lecz próbował nie okazywać swego zdenerwowania - wystarczyło, że ona bała się przeraźliwie... on musiał być silny za ich oboje.

Wreszcie dziewczyna odsunęła się od niego. Spojrzała w jego twarz. Nie poznawała go. Przecież był taki wrażliwy i... i teraz widząc jak na jego oczach zabito niewinną osobę chciał udać, że nic się nie stało. "Dlaczego?" - zastanawiała się. "Bał się... o siebie... o nich oboje? Tak to musiało być to - chciał ich chroni, nie chciał żeby coś się im obojgu stało" - próbowała usprawiedliwić go w swych oczach. Spojrzała na niego jeszcze raz - pełen troski obserwował ją, martwił się o nią... przemogła łzy i uśmiechnęła się do niego. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku alejki.

- Agnieszka to nie tędy - zaprotestował.

- Wiem - odparła dziewczyna - chcę się po prostu czegoś napić... chyba będzie lepiej jak wrócimy z powrotem do reszty.

Chwilę się wahał, lecz w końcu poddał się i razem ruszyli w kierunku dyskoteki, gdzie znajdowała się grupa ich znajomych.


Mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce podniósł klapę bagażnika. Wrzucił do środka jakiś przedmiot owinięty czarnym workiem foliowym, który upadając na dno kufra wydał pusty stłumiony dźwięk.

- Zmywamy się - powiedział zatrzaskując klapę od BMW i otwierając drzwi od strony pasażera.

- A co z towarem? - drugi z mężczyzn stał po drugiej stronie wydeptanej ścieżki przy której zaparkowany był samochód.

- Trzeba było przycisnąć tego gnojka to byśmy może wiedzieli - mężczyzna podniósł głos.

- Gówno! - syknął mężczyzna z papierosem.

- To co teraz?

- Może ta jego dziwka wie... - urwał widząc jak jego towarzysz przykłada palec do ust i pokazuje mu by zmilkł.

- Co? - po chwili ciszy wyszeptał.

- Ktoś idzie - powiedział ten stojący przy samochodzie, po czym zrobił krok w kierunku zakręcającej alejki. Stał i wpatrywał się w pustą ścieżkę przez chwilę, poczym odwrócił się i w tym samym momencie z za drzew na drogę wyszła para - chłopak i dziewczyna.


Agnieszka zamarła na chwilę widząc przed sobą dwie postacie, które widziała już wcześniej tej nocy. Piotr też zauważył mężczyzn. Poczuł jak serce zaczyna mu szybciej bić, a krew powoli uderzać do głowy. Jego oddech stał się nagle płytki i przyśpieszony. Z wielkim trudem przełknął ślinę i szeptem powiedział do dziewczyny:

- Nie patrz się im w twarz... zachowuj się naturalnie. Wracamy ze spaceru, a tych mężczyzn widzimy po raz pierwszy w życiu... rozumiesz? - wypowiadając te ostatnie słowo szarpnął lekko dziewczyną. Ta spojrzała na niego - w jej oczach malowało się przerażenie i panika.

Powoli zbliżali się w kierunku stojącego samochodu i dwóch postaci stojących obok niego. Piotr objął mocniej Agnieszkę - czuł jak dziewczyna drży ze strachu. Spojrzał na nią i uśmiechnął się do niej. Dziewczyna z trudem odwzajemniła uśmiech. Jej usta drżały, a oczy zdawały się świecić w blasku księżyca.

Byli coraz bliżej dwojga morderców. Jeden z nich, jak zauważył Piotr, bacznie im się przyglądał. Stał oparty o drzwi kierowcy czarnego BMW i palił papierosa. Drugi z mężczyzn stał po drugiej stronie ścieżki i rozglądał się dookoła jakby na kogoś czekał. Adrenalina powoli zaczęła robić swoje - chłopak nie potrafił opanować emocji. Czuł, że zachowuje się podejrzanie i to może zdradzić go w oczach dwóch mężczyzn.

Agnieszka nie mogła się opanować. Przyglądała się dwóm osobnikom. Jeden z nich - z ogoloną głową zdradzał lekkie zdenerwowanie. Nerwowo palił papierosa i co jakiś czas obracał pomiędzy palcami zapalniczkę. Drugi z mężczyzn stał trochę dalej i tylko co jakiś czas spoglądał w ich kierunku. Nagle jej wzrok napotkał jego spojrzenie... przestraszona szybko odwróciła oczy w innym kierunku. Pomimo chłodu czuła jak zalewa ją zimny pot. Nie mogła przełknąć śliny i zaczęła coraz bardzie trząść się gdy zbliżali się w kierunku stojących mężczyzn. Czuła mocny uścisk Piotra na swym ramieniu i cały czas próbowała przywołać się do porządku myślami, że on jest tu tuż obok i nie pozwoli jej skrzywdzić, tak jak ona nie pozwoli by jemu stała się jakakolwiek krzywda.

Agnieszka otarła się o mężczyznę stojącego przy samochodzie, gdy go mijali. Serce zamarło jej na sekundę, po czym zaczęło bić coraz szybciej, gdy mężczyźni znaleźli się za ich plecami.

- Nie odwracaj się - poinstruował ją Piotr. - Idź cały czas przed siebie i nie przyśpieszaj, dobrze?

- Dobrze - dziewczyna z trudem wyszeptała. Całkowicie zaschło jej w gardle i nawet przełykanie śliny sprawiało jej teraz trudności.

- Już po wszystkim - uspokajał ją Piotr. Dziewczyna spojrzała na niego, po czym poczuła delikatne muśnięcie jego ust na swym policzku. Uśmiechnął się do niej i tym samym uspokoił ją trochę.


- Coś jest nie tak - mężczyzna podszedł do samochodu i nie spuszczając wzroku z oddalającej się pary otworzył drzwiczki obok stojącego kolegi.

- Co jest "nie tak"? - drugi z mężczyzn starał się naśladować towarzysza.

- Ta mała... dziwnie się patrzył na mnie.

- I co z tego?

- A jeśli ta dziwka widziała? - mężczyzna odwrócił wzrok od idących chłopaka i dziewczyny i spojrzał na drugiego mężczyznę. Ten chwilę zawahał się, poczym powiedział:

- W pobliżu nikogo nie było... sprawdzałem - mężczyzna dopiero teraz zaczął powoli zastanawiać się nad słowami kolegi.

- A jednak oni wyszli z lasu - mężczyźni popatrzyli się na siebie.

- Lepiej pójdę to sprawdzić - powiedział jeden z nich zatrzaskując drzwiczki od samochodu i ruszając w kierunku, w którym udała się młoda para.

- Co chcesz zrobić? - mężczyzna przy samochodzie krzyknął z nim. Ten odwrócił się i z uśmiechem na twarzy i powiedział:

- Pogadać.


Dziewczyna zatrzymała się widząc z daleka światła dyskoteki. Spojrzała na Piotra. Teraz oboje byli już bezpieczni. Przytuliła się do niego, on objął ją ramieniem i pocałował w głowę. Czuł jak jej nierównomierny oddech powoli staje się rytmiczny. Już się nie trzęsła ze strachu - teraz wydawała się być spokojna. On również uspokoił się, choć wiedział, że bezpiecznie będzie w domu, a tu... no cóż musieli unikać więcej takich spacerów i wszystko powinno być dobrze - na myśl o tym na jego ustach pojawił się mały uśmiech. Objął ręką głowę Agnieszki, on po chwili spojrzała na niego.

- Jeszcze nigdy tak się nie bałam - powiedziała patrząc na niego, a jej oczy zdawały się być oczyma małej przestraszonej dziewczynki.

- Już dobrze - pocieszał ją - już po wszystkim. Dziewczyna na te słowa uśmiechnęła się i przytuliła ponownie do niego. Teraz już naprawdę czuła się bezpieczna wtulona w jego ramiona. Tkwiąc w jego uścisku podniosła wzrok i spojrzała przed siebie. Jej wzrok utkwił w pustej ścieżce, która rozpościerała się za nimi... z trudem mogła z siebie wydać jakikolwiek dźwięk, jej serce w jednej chwili znów zaczęło bić jak oszalałe, a oddech ponownie stał się płytki i spazmatyczny.

- Uciekajmy - wyrwała uwalniając się z jego uścisku i zaciskając ręce na jego ramionach.

- Co się stało...? - Piotr nie mógł zrozumieć nagłej zmiany w Agnieszce. Spojrzał badawczo na dziewczynę - znowu była roztrzęsiona i powoli popadała w histerię. Jego wzrok powędrował w kierunku jej wpatrzonych przed siebie oczu... na ścieżce za nimi pojawił się jeden z mężczyzn... szedł w ich kierunku. Stawiał szybkie i pewne kroki - zmierzał prosto na nich.

- Hej! - krzyknęła nagle oddalona postać. Dziewczyn nie wytrzymała. Złapała Piotra za rękę i biegiem ruszyła w kierunku dyskoteki.

-Hej!!! - krzyk zdawał się teraz być przepełniony złością. - Stójcie! - mężczyzna biegł za nimi, a po chwili wraz za nim pojawił się drugi.

Dziewczyna biegła jak najszybciej mogła. Jej obcasy od butów grzęzła w błotnistym podłożu i dwa razy by się przewróciła, gdyby Piotr jej nie podtrzymał. On sam chciał ją zatrzymać, ale nie był do końca przekonany co do zamiarów mężczyzn, których minęli, a którzy teraz gonili ich. Nie był pewien, czy nie zdradził się czymś, a teraz oni gonią ich właśnie z tego powodu.

Dobiegli już do zaplecza dyskoteki. Chłopak szybko wdrapał się na siatkę od ogrodzenia, które teraz było zamknięte, dziewczyna podążała za nim. Zatrzymał się w połowie drogi i podał jej rękę pomagając wspiąć jej się do góry... w tym momencie poczuł jak ktoś ściąga go z siatki. To był jeden z mężczyzn. Ciągnął chłopaka na ziemię, podczas gdy jego towarzysz wdrapywał się po ogrodzeniu. Dziewczyna była już po drugiej stronie siatki, gdy zauważyła co się dzieje: Piotr leżał na ziemi powalony przez potężnego mężczyznę w czarnej skórzanej kurtce, który teraz próbował uderzyć chłopaka, lecz ten zdołał odepchnąć go i rzucił się na ogrodzenie.

- Biegnij po pomoc! - krzyknął do dziewczyny, która rzuciła się w kierunku potężnych metalowych drzwi, w momencie gdy drugi z mężczyzn zdołał przedostać się na druga stronę ogrodzenia.

Dziewczyna złapała za metalową klamkę i pociągnęła drzwi z całej siły. Nic. Drzwi ani drgnęły. Ktoś musiał zamknąć jej od wewnątrz. Spróbowała jeszcze raz i w tym momencie, poczuła mocny cios w tył głowy. Uderzyła czołem w metalowe obicie. Krew z rozciętej głowy popłynęła po jej twarzy zalewając jej oczy.

Mocnym szarpnięciem za włosy mężczyzna zdołał odciągnąć ją od drzwi. Cisnął ją z całej siły w mur. Dziewczyna upadał na ziemię. Napastnik chciał ją uderzyć ponownie, ale przygnieciony ciężarem ciała Piotra wpadł na potężne drzwi. Zdołał jednak odepchnąć chłopaka, który zatoczył się i powalony ciosem w klatkę piersiową drugiego z mężczyzn upadł na ziemię. Próbował się podnieść, gdy stopa oprawcy wpiła się w jego żebra powalając go na ziemię. W tym samym czasie usłyszał stłumione wołanie o pomoc Agnieszki. Dziewczyna leżała na ziemi i zasłaniała się ręką przed kolejnymi ciosami postawnego mężczyzny. Ten uderzył ją metalową rurką w ramię miażdżąc kość. Dziewczyna krzyczała z bólu, lecz kolejne ciosy zdawały się tłumić jej rozpaczliwe wołanie.

Piotr resztką świadomości próbował się bronić przed kolejnymi kopnięciami mężczyzny, który w końcu nachylił się nad nim, z nadludzką siłą podniósł i postawił go na ziemię. Jego pięć wbiła się chłopakowi w żołądek sprawiając, że ten zachłysnął się własną krwią. Kolejny potężny cios mężczyzny rzucił go na ścianę od zaplecza dyskoteki. Wtedy to właśnie zobaczył Agnieszkę. Dziewczyna była zalana krwią. Bandyta, który pastwił się nad nią podniósł ją za włosy. Piotr rzucił się w jej kierunku, lecz zderzył się z mężczyzną, który stał się jego oprawcą. Poczuł rozrywający jego żołądek ból. Ostrze noża tkwiło na dziesięć centymetrów w brzuchu chłopaka. Z rany sączyła się strumieniami ciemna gęsta krew. Piotr upadł na ziemię. Zdołał jeszcze podnieść wzrok i spojrzeć w kierunku swej dziewczyny.

Potężny cios metalową rurką, rozerwał skórę na jej skroni. Jej jęk przerażenia niespodziewanie urwał się, a ona sama upadła bezwładnie na ziemię. Z jej ust sączyła się strużka krwi, a jej twarz zalana była krwią cieknącą z ran na głowie zadanych przez mężczyznę.

Piotr czuł jak wszystko w koło powoli zaczęło wirować. Stracił równowagę. Upadł na bok wydając przy tym stłumiony plusk kiedy jego ciało opadło w kałużę krwi wyciekającej z jego rany.


Było kilka chwil przed trzecią nad ranem. Przemek patrzył w oczy Eweliny, która splotła ręce na jego szyi. Tańczyli tak od dobrych trzech godzin zdając się nie mieć poczucia czasu. Nawet nie zauważyli jak część znajomych udała się godzinę temu do hotelu, a ci co zostali powoli zbierali się do wyjścia. Przemek przyglądał się uważnie swojej dziewczynie. Ona z kolei rozglądała się po sali.

- Nie wiesz gdzie jest Agnieszka - spytała dziewczyna.

- No chyba z Piotrem... poszli przecież razem na spacer.

- No ale to było trzy godzinny temu - Ewelina wyraźnie zaniepokoiła się zniknięciem koleżanki.

- Znasz ich. Pewnie po spacerze udali się prosto do hotelu - mówiąc to Przemek puścił oko do Eweliny i uśmiechnął się.

- Aga zostawiła tu torebkę - zauważyła dziewczyna.

- Może zapomniała, albo bardzo śpieszyło im się do pokoju - powiedział chłopak przyciągając mocniej do siebie swą partnerkę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i pokręciła głową zbliżając swoje usta do jego.


Jason Manson
poczta: jasonmanson@poczta.onet.pl