Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Strona internetowa lesczyńskiej poetki Krystyny Grys
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne  

Życie moje


Boogi

Miałem okazję oglądać dnia 9.II.2001, w piątek, program 'Życie Moje' na TVP1. Okazało się, że mowa będzie o młodocianych przestępcach, a raczej o złodziejaszkach i ogólnie o 'trudnej' młodzieży. Ku mojemu zdziwieniu na widowni siedziała grupa dzieciaków odpowiedzialnych za napady itp.. (Trochę mnie zdziwiło, że przed kamerami przyznają się oni do łamania prawa, ale jak się potem okazało byli oni wychowankami (tak wynikało z rozmowy) domu poprawczego w W-wie).

Muszę przyznać, że uwierzyłem od razu prowadzącej na słowo o ich bogatej przeszłości kryminalnej, bo wyglądali właśnie na takich. Klasyczne przykłady. Ubrani w dresy z pięknie wyeksponowanymi znaczkami ADI*AS (żeby nie było, że reklamuję ;). Zaczęli opowiadać o tym, czego to oni nie robili, że okradają tylko (cyt.) "frajerów, którzy nie wiedzą co robić z pieniędzmi", podobnie jak i prowadzącą zainteresowało mnie to, na co oni przeznaczają kasę. No i dowiedzieliśmy się. Szczególnie spodobało mi się sformułowanie "na ciuch". Próżności stało się zadość. Oprócz tego (co mnie nie dziwi) powiedzieli że wydają na "dragi" i wódkę. Potrafię zrozumieć.

W dalszej części programu była mowa o początkach ich kariery. Bla, bla, bla, bo tak mogę chyba tylko streścić gadkę o tym, że wpadli w złe towarzystwo i nie mieli kasy itd. Towarzystwo sami sobie wybieramy, a to, że 'każdemu jest ciężko', to nie jest żadne tłumaczenie.

Prowadząca zaczęła powoli wypytywać o rodzinę, przyjaciół, dom. Uczucie pogardy (tak chyba można to nazwać, ew. mogę powiedzieć że się wqrwiłem na głupotę mówcy) naszło mnie kilka razy, choć po dłuższym przemyśleniu sprawy nie wszystko było dalej czarne i białe. Nie rozumiem dziewczyny, która powiedziała, że znajomi byli dla niej ważniejsi niż rodzina. Może powinienem jej współczuć? Tylko nie wiem czy sytuacji w domu, czy głupoty. Zupełnie dobiły mnie stwierdzenia, że wynosili oni rzeczy z domu, żeby (nie, nie żeby coś zjeść) kupić dresy i się najebać. Nie szanuję ludzi którzy okradają innych, żeby sobie dogodzić (nie - przeżyć), a jeśli opierdala się własną matkę, to choćby była największą kurwą w mieście, są jednak pewne granice.

Nagle okazało się oczywiste. Wszyscy pochodzili z rodzin patologicznych, gdzie jedno (albo oboje) z rodziców byli alkoholikami. Owszem, nie zazdroszczę im życia, ale to zupełnie ich nie usprawiedliwia. Szkoda, że tacy ludzie nie używają prezerwatyw (może sposobem byłoby rozdawanie ich za darmo?).

Ostatnie zagadnienie dotyczyło ich przyszłości. Wtedy zauważyłem, że niektórzy z nich chcieliby zupełnie zmienić swoje życie. Prawdopodobnie pobyt w poprawczakach i polska resocjalizacja zmniejsza możliwość spełnienia ich marzeń o jakieś 80%. Szkoda. W tym miejscu chciałbym szczególnie podkreślić postawę chłopaka, który mimo początkowych oporów, przyznał się do tego, że ma zdolności kulinarne i mógłby zostać kucharzem. To naprawdę poważne wyznanie w środowisku takich kolegów. Szacunek. A propos tego ostatniego, jedna z dziewcząt powiedziała, że po matce, to dla niej najważniejsza sprawa. Tak sobie myślę, że każdy ustala swoje granice i obraza dla jednego, dla drugiego może znaczyć tyle co ((a+8)*(x*y*(81-9*9)*685)*pi):(596-96) czyli nic.

Optymistycznym akcentem na zakończenie programu była wypowiedź dyrektora jednego z poprawczaków. Mogę mieć jedynie nadzieję, że to co mówił o życiu jego byłych wychowanków, jest prawdą.


Boogi
poczta: boogi84@wp.pl