Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Strona internetowa lesczyńskiej poetki Krystyny Grys
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne  

Młodzi (nie)aktywni.


Size.

Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bardzo niestety negatywne wyniki obserwacji młodzieży, a konkretniej jednej ze sfer jej aktywności. Chodzi mi mianowicie o niemal całkowitą niemrawość, nieruchawość i niechęć w zakresie jakiejkolwiek działalności społecznej. Może to nawet nie jest najlepszy termin do określenia tego, o co mi chodzi, ale w dalszej części arta postaram się to uściślić i sprecyzować. Spróbujcie przyjrzeć się jak wygląda rozmowa i przede wszystkim jakie stanowisko zajmuje przygniatająca większość młodzieży nawet w luźnej rozmowie na dowolny temat. Niemal ze 100% pewnością usłyszycie narzekania tejże młodzieży i to niezależnie od tego, czego problem dotyczy. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć takie narzekania na problemy, których rozwiązanie leży daleko poza ich zasięgiem. Ale nie, te narzekania dotyczą nawet problemów, które można rozwiązać, a jedynym bądź najważniejszym czynnikiem do tego potrzebnym jest chęć i zapał. W sytuacji, gdy wysłuchałem już trochę podobnych narzekań właśnie w takich rozmowach z reguły pytam: a czy próbowałeś coś z tym zrobić? Wzruszenie ramionami. Ja, a dlaczego ja? A przecież obecna sytuacja i obecne prawo dają naprawdę duże możliwości zakładania i przystępowania do różnorakich stowarzyszeń i organizacji. Wystarczy kilkanaście osób, aby takie stowarzyszenie założyć i aby zaczęło ono działać. Wiele takich stowarzyszeń jest dofinansowywanych np. przez gminę, czy też budżet państwa. Mało tego, nawet władze samorządowe bardzo chętnie w różnych sprawach z takimi stowarzyszeniami współpracują. Ale żeby taka współpraca, a więc współkształtowanie rzeczywistości przez takie stowarzyszenie i skupionych w nich ludzi były możliwe, to najpierw te stowarzyszenia muszą w ogóle istnieć. A jak to wygląda w rzeczywistości? Jeszcze jako tako funkcjonują stowarzyszenia skupiające ludzi starszych, różnorakie organizacje kombatanckie, emeryckie itp. A co z organizacjami skupiającymi ludzi młodych i zabiegającymi o realizację ich pomysłów i postulatów? No cóż - czarna dziura! Jeszcze niedawno dosyć aktywnie działały stowarzyszenia raczej parapolityczne takie jak Naszość, Liga Republikańska, wcześniej taką inicjatywą młodych była Pomarańczowa Alternatywa, ale od kilku lat ich działalność jest raczej słabo dostrzegalna. Jeżeli chodzi o inne organizacje tego typu, to jest jeszcze gorzej, po prostu są tak mało liczne, że pozostają na marginesie życia publicznego. A może nie mam racji, to w takim razie pomyślcie przez chwilę, ilu z waszych bliższych i dalszych kolegów gdziekolwiek należy, gdziekolwiek działa, obojętnie: partia polityczna, stowarzyszenie, fundacja, czy jakakolwiek inna forma organizacyjna? Jeden dwóch, a może nawet nikt. A przecież prawo jest jedno dla wszystkich i młodzi ludzie mogą z niego korzystać tak samo jak wszyscy inni. Ale nie, lepiej stanąć z boku, w nic się nie angażować, bo wymaga to poświęcenia przynajmniej odrobiny czasu, można się jeszcze komuś narazić. Lepiej później narzekać, że młodzieży nikt nie słucha, że pomija się jej głos w takich czy innych inicjatywach, że nikt jej nie rozumie. Pamiętam jak kilka lat temu próbowałem założyć na swojej uczelni Niezależne Zrzeszenie Studentów. Po dosyć długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć jeszcze aż - uwaga! - 2 (słownie: dwóch) podobnych jak ja zapaleńców. Makabra. Reakcja zdecydowanej większości była symptomatyczna: na pierwszy ogień pytanie "a po co mi to"? W domyśle, jeszcze się komuś narażę. Następnie zupełnie szczerze: "a co ja z tego będę miał?". Odpadłem. Taka jest niestety zdecydowana większość młodzieży, chociaż muszę przyznać, że zdarzają się bardzo chlubne wyjątki, którym można tylko przyklasnąć i stawiać za przykład. Aby nie być gołosłownym podam jeden przykład. W południowo-wschodniej Polsce jest miasto Przemyśl. Podczas I wojny światowej była to druga co do wielkości twierdza obronna w Europie. Po tamtych latach w okolicach Przemyśla pozostały jeszcze zabudowania forteczne, jedne w lepszym stanie, inne w gorszym. W każdym bądź razie, gdy byłem rok temu na jednym z fortów tamtejszej twierdzy, prezentował się on nieszczególnie. Opuszczony, zarośnięty, tylko pasjonaci tamtych czasów mogli w nim widzieć atrakcję turystyczną. Gdy odwiedzałem go w tym roku przeżyłem bardzo miłe zaskoczenie. Zarośla wokół fortu wykoszone, wnętrze fortu odnowione, wystawa militariów z I i II wojny światowej, a także innych pamiątek związanych z tamtymi czasami. Można usiąść pod parasolami na dziedzińcu tego fortu, wypić piwko, porozmawiać z miłośnikami twierdzy, wysłuchać niejednej ciekawej historii. Pomyślałem, że wreszcie władze samorządowe postanowiły zatroszczyć się o taki skarb na swoim terenie. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że ta rewitalizacja fortu jest dziełem kilku zaledwie młodych ludzi, pasjonatów skupionych w bodajże Towarzystwie Przyjaciół Fortyfikacji. Ci ludzie, sami, przez nikogo nie nakłaniani, nie zmuszani, za własne środki w swoim wolnym czasie odwalili tam naprawdę kawał dobrej roboty. Na dodatek nie jest to przedsięwzięcie, które ma na celu przynieść jakiś zysk, bo nawet zwiedzanie wystawionych eksponatów (których, prawdę powiedziawszy mogłoby pozazdrościć niejedno muzeum) jest bezpłatne. Stoi jedynie puszka na drobne datki na dalszą rewitalizację fortu. MOJE GRATULACJE. A więc da się coś jednak zrobić, trzeba tylko trochę chcieć i poświęcić temu przynajmniej trochę czasu i chęci. Ale można też stanąć z boku, wzruszyć ramionami i spytać "co ja z tego będę miał?" i dalej narzekać na wszystko i wszystkich wokoło. Tak łatwiej i bezpieczniej.


Size.
poczta: ma55@wp.pl