|
|
|
Wolność seksualna i jej granice - polemika Fr3z3r
W NN17 ukazał się artykuł HaKa, traktujący o jego stosunku do poszczególnych typów preferencji seksualnych. Zgadzam się z niemal wszystkimi postawionymi w arcie tezami i spostrzeżeniami. Niemal, bo jeden z akapitów zawiera treści niezgodne z moimi (i sądzę, że nie tylko moimi) przekonaniami. Chodzi o zoofilię.
Zacznę może od udowodnienia nieprawdziwości stwierdzenia, jakoby "człowiek, ze względu na swój rozwój intelektualny, miał prawo dominacji nad zwierzętami". W przyrodzie istnieje cała masa przykładów na to, że rozwój intelektualny nie idzie w parze z wyższą pozycją w łańcuchu pokarmowym. Weźmy takiego rekina. Natura poskąpiła mu objętości puszki mózgowej, ale nie przeszkadza mu to w dominacji troficznej nad np. delfinami, które są przecież daleko bardziej zaawansowane w rozwoju umysłowym. Kolejnym przykładem mogą być gady (np. krokodyl) polujące na ssaki (np. antylopa) - sytuacja jest tu analogiczna do poprzedniej. Dominacja człowieka nad zwierzęciem nie wynika więc z prawa naturalnego, ale z tzw. prawa pięści. Człowiek jako gatunek biologiczny znajduje się w łańcuchu troficznym na niskiej pozycji, ale jego ogromną przewagą jest daleko posunięta organizacja społeczna.
Z powyższego akapitu wynika więc, że człowiek, stojąc na wyższym poziomie intelektualnym, biologicznie pozostaje marnie przystosowanym do życia homo sapiens i nie ma prawa do seksualnego wykorzystywania zwierząt. Owszem, ktoś mógłby powiedzieć, że skoro nadajemy sobie prawo traktowania zwierzęcia jako pokarm i tym samym zabijania go, to wszelkie "lżejsze" akty pod jego adresem są dopuszczalne. I tu zgodzić się nie mogę, bo o ile drapieżnictwo (relacja człowiek - zwierzę) jest w przyrodzie czymś naturalnym i niezbędnym, to próby wzajemnego krzyżowania się dwóch różnych, w niewielkim stopniu spokrewnionych gatunków, nie mają racji bytu. "No dobrze, ale przecież stosunek seksualny ze zwierzęciem nie jest próbą krzyżowania się!" - ktoś mógłby wykrzyknąć. Według prawa naturalnego nie istnieje coś takiego, jak "stosunek bez rozpłodu". Człowiek świadomie praktykuje tego typu kontakty (antykoncepcja), ale wynikają one z pewnych postaw społecznych i, dopóki zachodzą w obrębie jednego gatunku, wszystko jest w porządku. Ale taki np. pies nie jest przystosowany do kopulacji z człowiekiem i zawsze pociąga ona za sobą negatywne dla zwierzęcia konsekwencje (przede wszystkim dla samic).
Jest jeszcze jedna, istotna kwestia. Według mnie akceptowalne są wszystkie typy współżycia seksualnego, pod warunkiem, że zachodzą one za zgodą obojga partnerów. A w przypadku zoofilii jasne jest, że o obopólnej zgodzie nie może być mowy - wobec czego stosunek ze zwierzęciem jest zwyczajnym gwałtem. I to jest chyba najpoważniejszy argument przeciwko procederowi, którego (dla wielu drażliwą) tematykę zdecydowałem się w tym arcie poruszyć.
Fr3z3r
poczta: frezers@wp.pl
strona: www.freespace.prv.pl
|
 
|
|