|
|
|
Światła Miasta Nigel
- Czy podać panu coś jeszcze - zapytała barmanka
- Nie, nie dziękuje - odparł Grzegorz
Grzegorz siedział przy barze i pił tanie piwo. Rozglądał się trochę po
lokalu. Lokal jak każdy dla kierowców i podróżnych. Mimo że musiał przynosić
niezłe dochody, gdyż mieścił się przy ruchliwej trasie przy wyjeździe z miasta
nie było tego widać. Stoliki skromne, drewniane, może trochę zszarzałe,
pamiętały na pewno tamtą epokę. Ściany też nie były lepsze, dawno widziały ich
oczy malarza. Cały ten bar miał w sobie coś, ten klimat który był dzięki
podróżnym którzy pewnie niemal przez całą dobę zaglądali w to miejsce.
Teraz też tak było. Jacyś panowie w kącie spożywali prędko kolację.
W innym miejscu pewna para czule ze sobą rozmawiała. Przy barze siedział
jegomość, który flirtował z barmanką. Ta barmanka to był jedyny jasny,
piękny obiekt w tym barze. Zmęczeni kierowcy mogli naprawdę pocieszyć oczy jej
widokiem... Przerwał swoje rozmyślania, gdyż musiał ruszać w drogę.
- Ile płacę?
Grzegorz uregulował swój rachunek. Wyszedł z baru i rozejrzał się po
parkingu. Był późny wieczór, księżyc nie miał zamiaru wychylić się tej nocy
zza chmur. Podszedł do swego samochodu, wyjął kluczyki i próbował
otworzyć swój samochód. Nic z tego, zamek zamarzł. Wyjął zapalniczkę
i podgrzał nieco kluczyk. Po kilku takich próbach zamek dał się
przekręcić a zziębnięty Grzegorz mógł wreszcie dostać się do swego auta.
Zamknął drzwi i włączył ogrzewanie. Z nawiewów zaczął się
wydobywać ciepły oddech rozgrzewając cały samochód. Wyjechał z parkingu
i skierował się w stronę przeciwną od miasta. Przejechał tak kilka kilometrów
i zobaczył dziewczynę stojącą na przystanku. Błagalnie machała ręką.
Zdobył się na odruch ludzkiego współczucia i zatrzymał się.
Dziewczyna natychmiast podbiegła do samochodu i szybko wsiadła do środka.
- Dobry wieczór, pozwoli pan że się trochę ogrzeję - powiedziała
- Oczywiście - odparł, dla pewności wyciągnął z klimatyzacji całą
swą moc - Co pani tutaj robi w taką porę.
- Czekałam na autobus, na złość akurat dziś nie przyjechał,
dziękuje że pan się zatrzymał.
- To nic specjalnego, po prostu taki ludzki odruch, mogła się pani tutaj
przeziębić - odparł
Dziewczyna zaczęła nabierać rumieńców, co oznaczało że już się ogrzała.
- Gdzie miał jechać ten autobus? - zapytał
- Do Białej - odpowiedziała dziewczyna
- To się dobrze składa, mam zamiar jechać przez to miasto,
mógłbym panią podwieźć - zaproponował
- Ale czy to nie będzie dla pana wielki kłopot - broniła się
- Oczywiście, że nie, poza tym nie lubię podróżować w samotności.
Mam na imię Grzegorz.
- Renata.
Podali sobie ręce. Grzegorz ruszył z pod przystanku. Za nimi jak
zorza na niebie odbijały się światła miasta. Nie ujechali nawet
kilku kilometrów kiedy Renata zauważyła na poboczu dziwny przedmiot
na który padł blask reflektorów.
- Panie Grzegorzu, tam coś leży.
- Gdzie?
- Już minęliśmy, niech pan się zatrzyma - prosiła.
Grzegorz zatrzymał samochód, Renata wysiadła z samochodu
i podeszła do tego przedmiotu, który okazał się być paczką
utuloną w śniegu...
Co to była za paczka, co w niej mogło być? Co się stało później?
Może dokończycie to opowiadanie i nam przyślecie. Czekamy.
Nigel
poczta: nigel_17@poczta.fm
|
 
|
|