|
|
|
Przełamać ograniczenia INTERCEPTOR
Przełamywanie barier, to na ogół coś wspaniałego. Możemy się dowartościować poprzez zrobienie czegoś nowego, czegoś niespotykanego. Zdobywając szczyt góry, skacząc z mostu, jedząc dżdżownice możemy zaspokoić naszych kilka pragnień.
Po pierwsze, pragnienie samodoskonalenia, bo robimy nowe rzeczy, zwiększamy balast naszych doświadczeń, tym samym wzbogacając nasze wnętrze udoskonalając nas samych. Możemy np. przełamywać bariery fizyczne naszego ciała, doskonaląc refleks, siłę, wygląd... Czerpiemy z tego przyjemność, bo przecież jesteśmy lepsi, niż przed przełamaniem bariery. Czy aby na pewno? Czasem wizja przyszłej doskonałości, wizja nagrody jaką osiągniemy przełamując bariery, przyćmiewa cenę jaką musimy zapłacić. Nie zauważamy, jak dużo potrafimy poświęcić dla naszych ambicji, marzeń. Przełamywanie barier prowadzi nas jednak często do upragnionych rezultatów. Stawiamy przecież wszystko na jedną kartę, by być kimś lepszym. Mówimy wtedy sobie, że to przecież musi się udać. Tylko czasem ambicje nie wystarczają, a wtedy ciężko mieć o sobie korzystne mniemanie.
Zastanawiające jest tylko, czy naprawdę zależy nam na samozaspokojeniu samych siebie. Czy aby na pewno przełamujemy bariery dla własnego doskonalenia - wątpliwe. Przełamując normy jesteśmy lepsi, lepsi niż inni. To kolejne pragnienie, które popycha nas do przełamywania barier. Nie wystarczy bycie coraz lepszą wersją siebie. Człowiek, stworzenie stadne, lubi być w czymś najlepszy. Przełamując bariery, zaspokajamy pewien głód. Jak miło jest poczuć się lepszym od innych, widzieć ich zazdrosne spojrzenia, słyszeć pochwały, słowa uznania. Jesteśmy wtedy najlepsi, nikt się nam nie może równać. To kolejny zgubny czynnik, który często prowadzi na manowce. Kreujemy nas samych w oczach innych, między innymi poprzez przełamywanie różnych ograniczeń. Dobrze, jeśli efekty faktycznie są korzystne, lub obojętne dla ogółu. Często jednak człowiek, by zostać zauważonym robi coś idiotycznego, coś chorego, coś złego (choć w jego mniemaniu to coś wielkiego). W tym momencie wychodzi na jaw potrzeba akceptacji, która często przyćmiewa zdrowy rozsądek. Niestety, wielu ludziom brakuje akceptacji ogółu. Są wtedy w stanie zrobić rzeczy śmieszne, głupie, straszne, by zwrócić na siebie uwagę. Ludzie tacy, poprzez złamanie kilku barier, zasad, praw, norm, znajdują się w centrum uwagi innych.
Są jeszcze przypadki ludzi, którzy są po prostu oryginalni. Ich indywidualność to nic innego, jak łamanie barier szarej masy. Często jednak nieprzeciętność, odbierana jest jako jakieś skrzywienie. Bo utarło się, że np. czarne ubrania noszą sataniści. Człowiek, który nosi czarne ciuchy tylko dlatego, że lubi ten kolor i tak przyporządkowywany jest wcześniej wspomnianemu stereotypowi. Właśnie chore stereotypy, to bariery pokonywane przez indywidualistów. Takim ludziom, którym nie zależy, by być zauważonym, lecz tylko chcą mieć satysfakcję z tego, że umieją pokonać ograniczenia ludzkie, należy się szacunek. Nie są oni groźni, bo nie zależy im na masowej uwadze, więc nie posuną się do jakichś chorych prób jej przykucia. Indywidualista nie rywalizuje, by być w czymś najlepszy. Żyje tylko po swojemu i broni tego, w co wierzy nie uginając się pod jarzmem szarej rzeczywistości.
Można się zapędzić w łamaniu barier. Wyobraźmy sobie człowieka, który nie wierzy w siebie. Przypuśćmy, że to człowiek po przeżyciach, łatwo wpada w stan przygnębienia. Życie go nie rozpieszczało. Trudne dzieciństwo, kłopoty w szkole, być może jakieś kompleksy, no i oczywiście problemy w nawiązywaniu znajomości. Próbował przełamywać te i inne bariery. Rzadko mu się to udawało. Najczęściej przeżywał porażki. Tym razem znalazł jednak barierę, którą chyba uda się mu przełamać. No i satysfakcja z jej złamania gwarantowana. Przełamie mianowicie jedną z większych barier, instynkt samozachowawczy. Instynkt ten, jak i każdy inny upodabnia nas do zwierząt. Przełamanie tej bariery odróżni naszego bohatera od większości ludzi i zabije zwierzę, które siedzi w każdym z nas, które jednak przeszkadza naszemu bohaterowi. Zabijając się człowiek ten poczuje, że jednak ma nad sobą władzę, że nie jest tylko zabawką w rękach innych. Poczuje się wreszcie wolny i niezależny, poczuje, że decyduje nad własnym losem.
Czy takiego człowieka powinno się potępiać? Moim zdaniem nie. Należy mu współczuć, że nie znalazł w życiu innych powodów do satysfakcji. Zastanawiające jest, czy aby na pewno zawsze są powody do satysfakcji? Czy aby na pewno nie spotka nas chwila zwątpienia, gdy po paśmie porażek i nieszczęść, bez perspektyw na lepsze jutro, poczujemy, że straciliśmy panowanie nad naszym życiem? Nigdy wprawdzie nie kierowaliśmy nim całkowicie, ale może przyjść chwila, gdy zdamy sobie sprawę, że nie mamy żadnej kontroli nad naszym życiem, że los biegnie własnym torem potrącając nas co chwilę. Czy aby na pewno nie zapragniemy się dowartościować w jakikolwiek sposób? Czy nie jest czasem tak, że udanych samobójstw jest mało tylko dlatego, bo zwierzę w nas samych częściej okazuje się mocniejsze od człowieka, chcącego sobie udowodnić, że jest się w stanie całkowicie kontrolować? Nie wiem. Mam tylko nadzieje, że zawsze znajdę jakiś powód do satysfakcji i nie zechcę przełamywać tak drastycznych barier, aby ją uzyskać. Czego życzę każdemu.
INTERCEPTOR
poczta: mad_mark@go2.pl
|
 
|
|